
ile mnie to kosztowało, ale nie dałam sie tej cwaniarze nerwicy:)
dzisiaj był kolejny termin szczepienia naszego nowego psa, już od wczoraj o tym myślałam, ( od kilku tygodni nigdzie nie wychodziłam - tylko ogród).
W pewnym momencie stwierdziłam wychodzę, Ubrałam się i wyszłam przed dom - przerażenie było na mega wysokim poziomie(zawroty, walenie serca, czułam sie jakbym stała obok), z uwagi na przerażenie stwierdziłam, iż najpierw kawałek przejdę się z drugim psem w koło domu. Potem wróciłam po szczeniaka i poszłam do auta, niestety nie byłam w stanie nawet ucelować kluczykiem w stacyjkę, wiec szczeniak pod pachę i spacer 10 minutowy w koło samochodu. W końcu zaryzykowałam, pojechałam, najpierw kółko wokół domu, potem kółko 2 ulice dalej i cel weterynarz. Oczywiście miliony myśli jechały ze mną:)))
Gdy wróciłam zaliczyłam nawet o sklep obok domu.
Ile stresu mnie to kosztowało, aż szkoda gadać, ale cel osiągnięty - piesek zaszczepiony. Jak teraz o tym pomyślę, że wyszłam, że sama pojechałam to z nerwów łzy sie cisną;-)
oczywiście mam pytanie do bardziej doświadczonych:
- Czy słusznie robiłam lekko się cofając- tzn - że nie od razy mimo trzęsących nóg nie poszłam od razu do auta - tylko najpierw chodziłam z psem, że od razu mimo mega stresu nie pojechałam tylko w koło auta chodziłam?? mamy wystawiać leki na próbę - ale tak "brutalnie" czy bardziej powoli??
- czy na początku lepiej żyć na "spontanie" czy planować kolejne cele, wyjścia?