Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
Mi baniak to miażdżyło przez 3 miesiące. Teraz juz jest 5 i powoli odpuszcza, ale już sie przyzwyczajam.
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
- martusia1979
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 921
- Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28
dobrze powiedzianesubzero1993 pisze:Mi baniak to miażdżyło przez 3 miesiące. Teraz juz jest 5 i powoli odpuszcza, ale już sie przyzwyczajam.


strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
- bpta
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 73
- Rejestracja: 26 maja 2016, o 18:25
Witam, jestem pod opieka psychiatry i psychologa, z tymże to dopiero dwie wizyty były bo moja nerwica to "świeża" sprawa.Staram się sobie radzić jak umiem ,ale czasem to mnie przerasta.Za dużo objawów naraz.
Na dobre, na niedobre i na litość boską...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 97
- Rejestracja: 27 grudnia 2015, o 14:20
Moja nerwica zaczela sie w pazdzierniku 2015, wsumie to zaczela sie juz w okolicy pazdziernika 2014, zaczelo sie wkrecanie chorob, sprawdzanie byle pierdoły, czy czasem nie mam raka itd. No ale pierwsze ataki paniki zaczely sie w paz 2015, na samym poczatku sobie odpuscilem szkole, potem jakos wrocilem dzieki hydroksyzynie i czytaniu o nerwicy. Zaczely sie pojawiac pierwsze objawy dd, wiadomo myslalem ze swiruje, coraz czesciej opuszczalem szkole, chodzilem 2/3 tyg nie chodzilem 1 i tak praktycznie bylo od grudnia do poczatku kwietnia. Prawie caly kwecien przesiedzialem w domu, nie bylem w stsnie sie zmobilizowac. Objawy mnie juz przerosly, musialem zalatwic sb indywidualne lekcje bo nie ogarnialem juz w tej szkole, kazdy dzien to byla jaka mordega, no i robilem to tez z mysla ze moze dzieki temu zdam. Mam te indywidualne od poczatku maja, jakos narazie daje rade, chociaz nadal mam potworny opor przed ta szkola. No ale sprawa teraz wyglada tak ze mam ogolna frekwencje ponizej 50%, z kazdego przedmiotu to samo, zaczalem teraz nadrabiac i jak sie zepne a taki mam narazie zamiar to z tych przedmiotow bede miec ta klasyfikacje. Tylko ze problem w tym ze jestem teraz w drugiej lic. Ponad pól roku, albo nawet rok, (bo nawet jak bylem ba tych lekcjach to bylem tak na sobie skupiony i swoim stanie ze wsumie nic z tego nje wynosilem) w plecy, a za rok klasa maturalna i matura. Planowalem isc na budwnictwo, ale z gowniana matura moge o studiach zapomniec. Gdybym chcial zdac, to bym musial byc w 2 i 3 klasie jednoczesne, bo nie ma opcji zebym w te dwa miechy wakacji nadrobil cala klase i to nie tak ze mam takie podejscie, tylko naprawde tego jest za duzo, 8 godzin matmy, 5 fizyki, polski i język. Jestem na matfizie i chcialem zdawac wlasnie to i to. No a druga opjca to jest ze mam kibla, zostaje w 2 ale to sie wiaze z tym ze bede sie patrzec na moja klase w ktorej gdyby nie to cholerstwo moglbym byc. Zawsze uwazalem ze jak to tak mozna nie zdac, przeciez to tak lajtowo zawsze przychodzi, a tu prosze sam sie na tym moge przejechac. No i ode mnie teraz zalezy jak to bedzie teraz wygladac, kazda opcja jest jak dla mnie slaba, ale cos musze wybrac :/ . Wiem ze to i tak ja sam ta decyzje podejme, ale pisze to po zeby sie zapytac czy ktos wlasnie moze podobnej sytuacji nie mial i by nie napisal jak to sie u niego potoczylo. Bylbym wdzieczny bardzo, bo jestem strasznie zdolowany, a nie mam nawet z kim o tym pogadac. Mamie o tym powiedzialem to slysze tylko ze mi sie w dupie chyba poprzewracalo ze ja chce zostac w 2 klasie, tak wiec wole napisac do was. Dzieki za odp z gory.
- bpta
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 73
- Rejestracja: 26 maja 2016, o 18:25
Krypi..naprawdę nie sądzę by ktokolwiek tutaj był w stanie poradzić Ci co masz dalej z tym zrobić.Nie znamy Cie ani twoich możliwości. Sam oceń..jeśli nie czujesz się na siłach to powtarzaj klasę, znajomi znajomymi ale najważniejsze jest byś podołał.Jeśli będziesz powtarzał rok to nie myśl o swojej byłej klasie tylko patrz przed siebie. Jeśli czujesz eis na siłach to postaraj się nadrobić a jeśli się nie uda zawsze możesz powtarzać rok..Najważniejsze to leczenie. Wiem to sama po sobie.
Na dobre, na niedobre i na litość boską...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 40
- Rejestracja: 4 kwietnia 2014, o 16:27
Witam!
Dzisiaj dopadł mnie atak lęku podczas biegania, myślałem, że zejde. Miałem 3 tygodnie przerwy postanowiłem wrócic do biegania i roweru. W poniedziałek przebiegłem 6,5 km, a żona z dzieckiem jechali na rowerze, wczoraj ja jechałem z synkiem na rowerze ( synek w foteliku) z żoną 12 km. Wszystko było ok. Dzisiaj postanowiłem sam pobiec po pracy, troche upał był ok. 27 stopni. Po lesie jak biegłem było ok (puls od 128 - 165 czyli norma), a jak zacząłem sobie wkręcać, że już wbiegam w osiedle, zaczęło to mnie przytłaczać i zacząłem się nakręcać. Ostatni kilometr to był koszmar puls szybował do 193, wpadłem w panike. Pobiegłem pod klatke dalej 193, pod oknem stanąłem i wołałem żonę(mieszkam na 2 piętrze), ale mnie nie usłyszała. Puls spadł do 180, lekko się uspokoiłem i poszedłem do domu. Mam ostatnio coś takiego, że napawa mnie lękiem moje miasto, bloki, przytłacza mnie to, nie wiem czy to fobia czy lęk.Ale jak jestem w lesie to moment i uspokajam się taki automat.Zacząłem zastanawiać się nad wizytą u psychiatry, bo to nie jest już dobrze jak podczas biegania łapie mnie lęk i nakręcam się, zamiast się cieszyć bieganiem tak jak zawsze. Od około miesiąca już mam dołek i to się ciągnie i nic lepiej, nawet autem już nie jeżdze, jedynie bardzo krókie dystanse. Chyba cza się zapisać, bo to już nie jest dobrze. Chodziłem na psychoterapie, ale teraz mam przerwę.
Pozdrawiam
Piotrek
Dzisiaj dopadł mnie atak lęku podczas biegania, myślałem, że zejde. Miałem 3 tygodnie przerwy postanowiłem wrócic do biegania i roweru. W poniedziałek przebiegłem 6,5 km, a żona z dzieckiem jechali na rowerze, wczoraj ja jechałem z synkiem na rowerze ( synek w foteliku) z żoną 12 km. Wszystko było ok. Dzisiaj postanowiłem sam pobiec po pracy, troche upał był ok. 27 stopni. Po lesie jak biegłem było ok (puls od 128 - 165 czyli norma), a jak zacząłem sobie wkręcać, że już wbiegam w osiedle, zaczęło to mnie przytłaczać i zacząłem się nakręcać. Ostatni kilometr to był koszmar puls szybował do 193, wpadłem w panike. Pobiegłem pod klatke dalej 193, pod oknem stanąłem i wołałem żonę(mieszkam na 2 piętrze), ale mnie nie usłyszała. Puls spadł do 180, lekko się uspokoiłem i poszedłem do domu. Mam ostatnio coś takiego, że napawa mnie lękiem moje miasto, bloki, przytłacza mnie to, nie wiem czy to fobia czy lęk.Ale jak jestem w lesie to moment i uspokajam się taki automat.Zacząłem zastanawiać się nad wizytą u psychiatry, bo to nie jest już dobrze jak podczas biegania łapie mnie lęk i nakręcam się, zamiast się cieszyć bieganiem tak jak zawsze. Od około miesiąca już mam dołek i to się ciągnie i nic lepiej, nawet autem już nie jeżdze, jedynie bardzo krókie dystanse. Chyba cza się zapisać, bo to już nie jest dobrze. Chodziłem na psychoterapie, ale teraz mam przerwę.
Pozdrawiam
Piotrek
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Bpta, jesteś na pewno przytłoczona tym nowym dla siebie zjawiskiem, ale dobrze, że starasz się temu zaradzać, to już jest coś. A obecność na tym forum powinna dodatkowo Cię podbudować, więc trzymam kciuki za Ciebie i pamiętaj, że jak upadniesz, możesz sobie trochę poleżeć i wstać.
Krypi, a jeśli będziesz próbował jednocześnie robić 2 i 3, bo jak zrozumiałam to jest możliwe, to jeśli coś by się nie udało, to i tak byś był ten sam rok do tyłu? Rozumiem, że wtedy byś ewentualnie zaliczył materiał klasy 2 ale 3 nie i wyszłoby na to samo co gdybyś tylko powtarzał 2? Nie wiem czy to dobrze zrozumiałam, ale jeśli jest jak pisze, to może próbuj z tą opcją , bo i tak nic nie tracisz? Ogólnie jeden rok w plecy Cie nie zabije, chociaż doskonale rozumiem, że chcesz tego uniknąć , jak i widzę presję ze strony rodzica... Ale w późniejszym życiu jeden rok w te czy w te nie robi różnicy uwierz mi. No ale najważniejsze jest to, co TY chcesz, nie Twoi rodzice, czy koledzy.
Pitek, a może miasto kojarzy Ci się z obowiązkami, cywilizacją, która na Ciebie nakłada pewne wymagania, itp. ? I automatycznie przypominasz sobie o czymś, od czego chcesz uciec do natury, która Cię wycisza?
Krypi, a jeśli będziesz próbował jednocześnie robić 2 i 3, bo jak zrozumiałam to jest możliwe, to jeśli coś by się nie udało, to i tak byś był ten sam rok do tyłu? Rozumiem, że wtedy byś ewentualnie zaliczył materiał klasy 2 ale 3 nie i wyszłoby na to samo co gdybyś tylko powtarzał 2? Nie wiem czy to dobrze zrozumiałam, ale jeśli jest jak pisze, to może próbuj z tą opcją , bo i tak nic nie tracisz? Ogólnie jeden rok w plecy Cie nie zabije, chociaż doskonale rozumiem, że chcesz tego uniknąć , jak i widzę presję ze strony rodzica... Ale w późniejszym życiu jeden rok w te czy w te nie robi różnicy uwierz mi. No ale najważniejsze jest to, co TY chcesz, nie Twoi rodzice, czy koledzy.
Pitek, a może miasto kojarzy Ci się z obowiązkami, cywilizacją, która na Ciebie nakłada pewne wymagania, itp. ? I automatycznie przypominasz sobie o czymś, od czego chcesz uciec do natury, która Cię wycisza?
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 40
- Rejestracja: 4 kwietnia 2014, o 16:27
Ciasteczko zgodziłbym się z tym,ze to moze byc chec ucieczki przed cywilizacja.Moj Swiat ostatnio sie zawezil,prace mam 3 minuty od domu,sklepy blisko,lasy blisko,wiec to tez pewnie ma wplyw,choc 2 weekendy pod rzad bylem 60 km od swojego miasta i to raz na imprezie 20 osobowej nad jeziorem,wiec moze az tak zle nie jest.Moja żona auto prowadzila,bo i lek tez mnie dopadl.Miasto mnie zaczelo przytlaczac,jak zaczalem miec lek wysokosc i to taki,ze 3 pietro jest problemem.Mialem ponad rok spokoju i wszystko sie rozkrecilo .Mam chaos w glowie i nie wiem co dalej,bo bieganie mialo byc recepta na wyjscie z kryzysu.2 lata temu pomogl mi basen,ktory mialem w okolicy i byl fajny kameralny,ale zamkneli go.A do molochu nie chce jechac.
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
To musisz jakoś odczarować sobie, Pitek , tę straszną wizję miasta, bo to chyba działa na zasadzie zwykłych skojarzeń. Przyznam, że i mnie w moim mieście pewne miejsca przytłaczają właśnie dlatego, że kojarzą się z obowiązkami, ale nie do tego stopnia. Jakoś tam jest to naturalne, że tworzą się w umyśle takie powiązania, ale może u Ciebie to jest wskazówka na jakiś konkretny problem, nie koniecznie sam lęk wysokości. Coś do przemyślenia. 

Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 97
- Rejestracja: 27 grudnia 2015, o 14:20
.Ciasteczko pisze: Krypi, a jeśli będziesz próbował jednocześnie robić 2 i 3, bo jak zrozumiałam to jest możliwe, to jeśli coś by się nie udało, to i tak byś był ten sam rok do tyłu? Rozumiem, że wtedy byś ewentualnie zaliczył materiał klasy 2 ale 3 nie i wyszłoby na to samo co gdybyś tylko powtarzał 2?
Sprawa teraz wyglada tak, ze z 2 albo 3 przedmiotow mam nieklasyfikacje (ponizej 50% frekwencji, mniej niz 75% ocen (jezeli nie ma sie tego albo tego to jest nieklasyfikacja)). Na koniec czerwca sa egzaminy klasyfikacyjne, i mialbym je z matmy, fizyki i hisu. Jestem na matfizie w liceum. 8h matmy i 5 fizyki w tygodniu. Jestem ponad pol roku w plecy, a moze nawet i caly rok, bo dopadlo mnie tu miesiac po rozpoczaciu 2 klasy i nie wiem ile ja sie tam wsumie nauczylem bo wydaje mi sie ze nic. No wiec w okolo 20 dni raczej nie naucze sie calej drugiej klasy z matmy/fizyki i hisu, no to jest nie mozliwe. Zostaje opcja ze mam poprawki w sierpniu, no sle to tak samo jest caly rok do nauczenia sie, niby jest wiecej czasu ale co by z tsgo wyszlo to nie mam pojecia. No i z tego co mi nauczyciele mowia to lepiej powtarzac druga niz trzecia, ja to rozumiem tak ze w drugiej zaczynaja sie te wszytkie rozszerzone no i jak tego sie w drugiej nie ogarnie to w trzeciej bedzie juz tylko gorzej i bedzie zawalony nie jeden rok a dwa. Nie wiem tez jak bd wygladac wgl moj stan za te dwa miesiace, czy bede w stanie wrocic do klasy czy nadal bede musial jechsc na tych indywidualnych. Tylko ze z tymi indywidualnymi to moge zapomniec o maturze czycha ze bym chodzil codziennie na jakies korki gdzie bym przerabial dlaej material bo normalnie godzin jest okolo 36, ja mam 14, a w tym mam tylko dwie matmy, dwie fizyki. No a powtorki drugiej klasy to ja sb nawet wyobrazic nie moge, ciezko mu zaczac o tym wgl myslec, ze bede patrzec jak moja klasa normalnie zdaje i ja tez bym mogl gdyby nie to cholorestwo w ktore sie wpakowalem, znowu pewnie byl by jakis stres jezeli chodzi o nowa klase, bo od czasu smierci taty sie strasznie w sobie zamknalem i gdzie kiedys to po dwoch dniach znalem wszystkich to teraz ciezko mi jakikolwiek kontakt nawiazac, juz nie mam w zadnym stopniu tej swobody. No i to by było na tyle, nie wiem co robic dalej, moge probowac zdac ta mature, ale co mi bedzie potem po tym calym zpieprzaniu, zeby tylko zdac itd. Jak potem matura bedzie nie zdans albo slabo napisana ze o studiach bd mogl zapomniec i i tak bede rok w plecy. Tak wiec i tak i tak jest zle, przynajmniej z mojej persoektywy tak to wyglada. I to nie jest tak ze ja sie juz na cos nastawilem, ja moge sprobowac to zdac, tylko wlasnie nie wiem czy to bedzie mialo sens, czy to i tak nie wyjdzie potem na to samo, albo czy nawet nie bedzie jeszcze gorzej. Zawsze mialem niesamowite problemy z oodejmowaniem decyzji, no a cos takiego to juz mnie wgl rozkłada. Wiem ze pewnie wyolbrzymiam to wszystko, ale tak jak wczesnie pisalem, zawsze nie rozumialem jak go mozna nie zdac czegos skoro to tak latwo przychodzi, ze ja nawet opieprzajac sie potrafilem dobra srednia zrobic, no a teraz sam sie na tym przejechałem. Jak proboje z mama chociaz porozmawiac o tym wszystkim to potem tylko slysze tak ja pisalem wczesniej ze mi sie w dupie poprzewracalo, ze nie ma takiej opcji ze ja zostaje w drugiej klasie i ona nie przyjmuje tego do wiadomosi. Ona wywoluje na mnie presje ze mam zdac i koniec, nauczyciele mowia mi ze czy sie zastanawialem nad powtorka drugiej bo przeciez tyle materialu do zrobienia i czy to by na pewno mialo jakis sens (potem niby mowia ze: "ja oczywiscie nie mowiecze ty nie dasz rady, mozesz sprobowac") ale w glosie slychac ze bardzo cienko mnie widza. Jak rozmawialem z babka od fizyki to mi powiedziala ze nie widzi na mojej maturze z fizyki wiecej niz 10%. Rozmawialem z psychologiem to wlasnie tez mi powiedzial ze jest taka opcja albo taka opcja ale tez ostro bylo czuc ze jest na to zebym zostal. Tak wiec mam ostry metlik teraz w glowie, kazdy mowi mi co innego, kazdy ma jakies swoje zdanie na ten temat, ja go nie mam wcale, bo bie jestem w stsnie nawet o tym nyslec i nie mam z kim o tym tak powaznie pogadac, tak z zewnatrz kto by nie byl ani na to ani na to.
- bpta
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 73
- Rejestracja: 26 maja 2016, o 18:25
Witam:) w kolejny piękny , słoneczny dzień.. jak nie urok to... no właśnie co nam przyniesie nowy dzień:) Mi przyniósł jakże wspaniałe uczucie dyskomfortu w głowie..nawet nie tyle uczucie zawrotów co właśnie takie poczucie,ze coś jest nie tak jak powinno. Zgodnie z waszymi poradami właśnie powoli szykuje się do wyjścia bo co mnie nie zabije...a jak mnie zabije to cóż...nerwica się pożegna:D i taka optymistyczna konkluzją żegnam się przed wyjściem.hehehe oby to nie było ostatnie pożegnanie



Na dobre, na niedobre i na litość boską...
- Nynuszka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 96
- Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59
bpta pisze:Witam:) w kolejny piękny , słoneczny dzień.. jak nie urok to... no właśnie co nam przyniesie nowy dzień:) Mi przyniósł jakże wspaniałe uczucie dyskomfortu w głowie..nawet nie tyle uczucie zawrotów co właśnie takie poczucie,ze coś jest nie tak jak powinno. Zgodnie z waszymi poradami właśnie powoli szykuje się do wyjścia bo co mnie nie zabije...a jak mnie zabije to cóż...nerwica się pożegna:D i taka optymistyczna konkluzją żegnam się przed wyjściem.hehehe oby to nie było ostatnie pożegnanie![]()



- bpta
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 73
- Rejestracja: 26 maja 2016, o 18:25
Wróciłam za spotkania z psychologiem o wiele głupsza niż poszłam. Usłyszałam , że mam sadystyczne podejście do samej siebie dlatego ,ze zaciskam zęby i staram się wychodzić z domu i ,że postanowiłam spróbować wrócić do pracy. Stwierdziła , że takie podejście pokazuje , że nie chcę wcale poddawać się terapii tylko chce stawiać na swoim??? Mam sobie to przemyśleć i do widzenia za tydzień. No rzesz w cholerę i co mam o tym sądzić??
Na dobre, na niedobre i na litość boską...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
No pewnie, lepiej siedziec i użalać się nad sobą...
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 51
- Rejestracja: 13 marca 2016, o 15:01
Siedząc w domu tylko zamkniesz się w tym kole zaburzeniowym.
Najgorszym moim okresem było właśnie zamknięcie w domu i odizolowanie od świata. Jak czujesz się na siłach to pracój i działaj. Kiedyś trzeba zacząć i lepiej wcześniej niż później.
. Jedyne czego żałuję to właśnie tego, ze tak długo czekałem i straciłem tyle czasu bez sensu:-)
Najgorszym moim okresem było właśnie zamknięcie w domu i odizolowanie od świata. Jak czujesz się na siłach to pracój i działaj. Kiedyś trzeba zacząć i lepiej wcześniej niż później.

Nieważne jak mocno udezasz, ale jak dużo jesteś w stanie znieść i nadal iść do przodu!!! :hercio: