Tak widzę I obserwuję na forum po wielu wypowiedziach, że często - jak nie w większościola36 pisze:Będzie dobrze Asiu, tylko nastaw się lepiej na dłuższy czas regeneracji systemu emocjonalnego niż na ekspresowy. Każdy chciałby szybko wyzdrowieć a nerwica jednak nie minie ani w ciągu tygodnia ani dwóch. Im więcej się dowiadujemy o tym, im więcej porad słyszymy tym prędzej chcielibyśmy wcielić je w życie by przyspieszyć odburzenie. A to nie tak działa. Ucz się, dowiaduj, sprawdzaj, eksperymentuj na sobie. Postaraj się nie ulegać lękowi, ale daj sobie też prawo do gorszego dnia. Bo takie dni będą Asiu i trzeba się z tym pogodzić. Zapewnij sobie wtedy jakieś zajęcie, które odwróci Twoją uwagę od gorszego samopoczucia. Widzisz, ja miałam tak, że przez miesiąc czułam się świetnie, potem nadszedł gorszy dzień a ja się załamywałam, że przecież było już tak fajnie a teraz znowu dół. Teraz już wiem, że taka jest droga wyjścia z zaburzenia, że kryzysy będą i trzeba zawczasu się na nie nastawić organizując sobie wtedy jakąś aktywność, która nas zajmie. W moim przypadku były to porządki wiosenne, przedtem sport, często też fotografuję. I za każdym razem jak ten kryzys nadchodził, to trwał krócej, bo nie nadawałam mu znaczenia, bo skupiałam się na realnych sprawach, bo nie zyłam nim.
-- 1 kwietnia 2016, o 11:51 --Kasia, uważam że to bardzo dobry znak;-) To jest świadome puszczenie kontroli i jest nam to bardzo potrzebne. W nerwicy jest to bardzo typowe zachowanie - chęć kontrolowania wszystkich i wszystkiego. Wiesz, ja mam tak samo od kilku dni;-) Zawsze obowiązkowa, perfekcyjna, nie połozyłam się spać dopóki nie miałam wysprzątanego domu, nie mogło być nigdy obiadu z jednego dania, w pracy też zawsze musiałam dawać z siebie 100 %, nawet mój kot musiał mieć perfekcyjnie wyczyszczone uszyKasia1977 pisze:Mnie dla odmiany ostatnimi dniami dopadło całkowite "olewanie" wszystkiego. Tzn mam wrażenie, że nie mam uczuć... Nie,żebym się tym przejmowała bo zdecydowanie łatwiej mi się żyje, ale czy to jakiś etap odburzania??? W sumie to nie wiem czy chcę żeby minął bo tak jak mówię całkiem mi z tym dobrze, ale widzę ogromną zmianę w moim podejściu do dosłownie wszystkiego. Nie przejmuję się, że nie ma w domu obiadu bo przecież mogło mi się znudzić gotowanie po 15-stu latach. Nie przejmuję się codziennym bałaganem bo przecież dom jest dla mnie, a nie ja dla domu. Nie sprawdzam codziennie dzieciom zeszytów bo przecież są już w piatej i szóstej klasie, mogą to robić sami itd itd itd. Nie rozumiem skąd ten stan..............................................A teraz co, siedzę sobie w bałaganie, rosołek się gotuje i pachnie, w pracy wypiję kawę to nabiorę chęci na posprzątanie. Po dłuzszych przemyśleniach uznałam, że naprawdę świat się nie zawali jak zacznę odstępować od swoich nawyków.

Ja ola36 podobnie całe życie byłam nauczona przez wymagających rodziców, że wszystko musi być na cacy, na 100%. Moja mama to pedantka, myślę nawet, że ma to na poziomie choroby - ona sprząta mieszkanie 24h. Jakby nigdy nie potrafiła zaakceptować stanu jest jaki jest I żeby porobić coś dla siebie samej. Nie, ona sprząta I żyje tym non stop. Myślę, że w ten sposób bardzo łatwo mogłam nabyć takie perfekcjonistyczne nawyki. Że nawet jak coś zrobię to może być to zrobione jeszcze lepiej. I nie ma tego końca. Dopiero nerwica to zaburzyła, zaczęłam odpuszczać, zaczął mi się też zmieniać ogląd.
W domu nie mam już super czysto. Nie koncentruje całych swoich sił żeby wszystko było wyprane, wyprasowane, ugotowane. Trzeba zacząć wreszcie dbać o siebie. A jak to zmniejsza ciśnienie I presję na innych! Brak złości, frustracji.
Nerwica nas jednak leczy - z destrukcyjnych nawyków. Nagle zaczynasz widzieć, że te wszystkie błahe sprawy to jeden wielki shit, taka iluzja. Że coś musisz, że co jak nie zrobisz. Zawali się świat? Nie. A ile rzeczy innych, pozytywnych, dla siebie I innych można wtedy zrobić!
(kiedyś wyczytałam, że często u osób wychowanych w takich pedantycznych domach występuje większa skłonność do zaburzeń nerwicowych, w tym głównie do ZOK).
-- 1 kwietnia 2016, o 12:08 --
Asia, nie staraj się myśleć pozytywnie, bo narazie może Ci się to nie udać. Zaakceptuj raczej lęk I złe samopoczucie I rób mimo tego inne rzeczy.asia1994 pisze:Też bardzo bym chciała zająć się czymś innym, również lubię fotografować, jednak póki co nie jestem w stanie dotrzeć sama w jakieś ładne miejsca, ale wierzę, że niedługo się to zmieni, muszę być dobrej myśliPostaram się myśleć pozytywnie, chociaż rzeczywiście nieraz są tak straszne dni, kiedy ten lęk potrafi zawładnąć mną całą i już nie jestem w stanie się na niczym skupić. Ale może niedługo będzie ich coraz mniej...