Ja też zazwyczaj po wysiłku fizycznym czuje się gorzejsebastian86 pisze:czemu po wysilku fizycznym czuje sie psychicznie gorzej?skacowany,pobudzony,w apatii...nawet niepokoj sie pojawia

Ja też zazwyczaj po wysiłku fizycznym czuje się gorzejsebastian86 pisze:czemu po wysilku fizycznym czuje sie psychicznie gorzej?skacowany,pobudzony,w apatii...nawet niepokoj sie pojawia
Ja też nie biorę. Co do terapii to ja uczęszczam na psychodynamiczną I nie wiem czy to nie był błąd. Mam wrażenie, że na terapii jedno, a nerwica swoje. Poznaje siebie I tak dalej, ale nie widzę żeby miało to przełożenie na zmniejszenie mojej hipochondrii. Dopiero rzeczy jakie znalazłam tu na forum pozwoliły mi pomóc sobie samej w szybkim czasie.justi2212 pisze:Olala, nie biorębralam jakieś 3 miesiące rok temu ale na dolegliwości somatyczne. W listopadzie mialam atak paniki, znwu zaczęłam brać ale zrobiły więcej szkody niż pożytku. Zaczęłam terapię poz beh, ale na razie byłam na dwóch spotkaniach, więc trudno jest mi na razie cokolwiek powiedzieć
Norma, Norma...!lekowe kolo dziala ciezka praca psychiczna!...nerwica dziala sluchaj nagran nie czytaj na razie wszystkich postow bo bedziesz miala metlik...justi2212 pisze:Hej, meczy mnie ostatnio dziwny niepokój, natłok myśli, do końca nie sprecyzowanych, aż nie wiem o co mi chodzi, więc zaczęłam się bać że w końcu zwariuje
Wczoraj przy rozmowie z mama która też ma nerwicę dowiedziałam się że też ma lękowe myśli dotyczące babci, zaczelam jej o tym opowiadać, az nagle pomyślałam ze gadam jak heretyk i może to forum zrobiło mi wodę z mózgustrasznie źle się z tym poczułam i teraz w ogóle nie wiem co o tym myśleć.
Boje się że się pogubilam, nie wiem w co wierzyć a w co nie. Takie dziwne i przerażające uczucie jakby zaraz coś miało nastąpić.
Do tego ten ciągły lek przed chorobami, wypadkami, nieznanym, boje się że w końcu coś sobie ,,wygadam". Machina leku ruszyła z kopyta:p
ajona, mnie też ostatnio atakują natręty ze wszystkich stron, podobnie jak Ty jak mam za dużo czasu wolnego. Widzę jaki robiłam błąd do tej pory: ja z nimi nie dialogowałam w ogóle. Tzn. ignorowałam je tylko, a momentami wchodziłam w rozmowy z nimi - niestety na ich warunkach. A nie ośmieszałam, nie mówiłam im, że są z dupy i mówią gówno prawdę. I że nie są wróżbitą Maciejem. Albo mówiłam im to zbył mało. Zmienianie otoczenia myślowego też jest ważne, ale nie wystarczy. Bo jak się zostaje samemu to wtedy zaczyna się problem straszaków. A je trzeba traktować jak takie skaczące pchły, nic więcej. Ja sobie znalazłam taki fajny racjonalizator: przez 30 lat żyłam i nic mi się nie stało, a nie myślałam nigdy co mi jest, kiedy umrę, po prostu żyłam. Więc po co mi ta cała kontrola? Na kija to wszystko? To tylko takie gówno, które straszy. A straszy, bo nadajemy temu moc. A to nie ma żadnej mocy, choćby krzyczało i wrzeszczało. To taki paradoks.ajona pisze:Czy na Was też tak oddziałuje pogoda? Nie mogę się jakoś odnaleźć w tej wiosennej aurze. Mimo tego, że ostatnio rozbuchały mi się lęki, jakoś inaczej odczuwam siebie i swoje emocje, to staram się coś robić. Ale w taką pogodę jak dziś, kiedy niebo jest zachmurzone, a do tego jakoś dziwnie jasno mimo, że już jest ta godzina, no to po prostu nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic jakoś nie poprawia humoru. Chyba trzeba to po prostu przeczekać. Muszę się jeszcze wyżalić jeśli chodzi o natrętne myśli, które zaprzątają mi głowę praktycznie 24 godziny na dobę. Ciągle analizuję swoje samopoczucie, sprawdzam, czy już mi się coś chce, czy jeszcze nie, mój głos wydaje mi się dziwny, zachowanie też. Albo jestem apatyczna albo nadmiernie pobudzona, ale wszystkie te emocje są jakieś takie spłycone. Próbuję się jakoś relaksować, ale chyba tracę do siebie cierpliwość. Przykro mi, bo sądziłam, że już dobrze wszystko się układa. Widać nie wszystko idzie zawsze tak jakby się chciało. Co robicie z natrętami? Kiedy jeden się pojawia, olewam go, racjonalizuję, to za chwilę przychodzi kolejny. I tak cały dzień. Najgorzej jak siedzę sama. I w nocy.
Spokojnie, nie jest to żaden znak. Często w koszmarach śnią nam się najgłębiej ukryte lęki. Przestraszyłaś się tego i to normalne, każdy by się przestraszył. Mózg nie odróżnia snu od rzeczywistości, więc emocje we śnie są bardzo podobne do tych prawdziwych. Po niektórych przeżyciach sennych emocje podczas koszmaru są tak silne że ludzie dochodzą dniami do siebie. Każdy przynajmniej raz w życiu miał taki sen/sny. Nie wariuj.Allicja pisze:Dzisiaj miałam dość dziwny sen. Od dawna śni mi sie wierzowiec (mam ogromny lek wysokości) i boje sie w tym śnie ze spanie a stoję tam. Dzisiaj rowniez śnił mi sie ten wierzowiec i kobieta na nim. Ja byłam obok w jakiejś kawiarni czy cos. Każdy krzyczał do niej aby nie skakała, ze zaraz jej pomogą poczym siedząc w tej kawiarni nagle usłyszałam ogromny huk i ta kobiete, ktora spadła. Wtedy obudziłam sie przerażona. Boje sie cały dzien, cały dzien wydaje mi sie ze to jakiś znak. Ze cos złego sie stanie mi, ze to było jakies ostrzeżenie przed najgorszym. Wariuje, płakać mi sie chce. W życiu tak sie nie bałam kiedy cos mi sie śniło.
Bo podczas nerwicy organizm stawia opór fizyczny. Jest zasiedziały. Zdolności fizyczne są mniejsze i trzeba się "przebijać" przez te samopoczucia, przyzwyczaić go regularnie do ciągłego ruchu. Na przekór.sebastian86 pisze:czemu po wysilku fizycznym czuje sie psychicznie gorzej?skacowany,pobudzony,w apatii...nawet niepokoj sie pojawia
Pogoda oddziałuję jak najbardziej. Zimą/jesienią gdy nie ma słońca nie ma naturalnej witaminy D której nie uzupełnisz niczym, nigdzie jak tylko słońcem. A jak wiemy witamina D jest motorem systemu immunologicznego czyli brak niesie całe domino objawów za sobą. Nie przeczekać. Przeczekać to tak jak zapomnieć. Natrętne myśli odbijasz logiką, albo ośmieszaniem. U mnie to działa. Ciągła praca, nie przeczekanie. To nie tak działa że schowasz się do mysiej dziury i przeczekasz burzę tylko biegniesz przez sam środek ucząc się jak wymijać krople zygzakiem.ajona pisze:Czy na Was też tak oddziałuje pogoda? Nie mogę się jakoś odnaleźć w tej wiosennej aurze. Mimo tego, że ostatnio rozbuchały mi się lęki, jakoś inaczej odczuwam siebie i swoje emocje, to staram się coś robić. Ale w taką pogodę jak dziś, kiedy niebo jest zachmurzone, a do tego jakoś dziwnie jasno mimo, że już jest ta godzina, no to po prostu nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic jakoś nie poprawia humoru. Chyba trzeba to po prostu przeczekać. Muszę się jeszcze wyżalić jeśli chodzi o natrętne myśli, które zaprzątają mi głowę praktycznie 24 godziny na dobę. Ciągle analizuję swoje samopoczucie, sprawdzam, czy już mi się coś chce, czy jeszcze nie, mój głos wydaje mi się dziwny, zachowanie też. Albo jestem apatyczna albo nadmiernie pobudzona, ale wszystkie te emocje są jakieś takie spłycone. Próbuję się jakoś relaksować, ale chyba tracę do siebie cierpliwość. Przykro mi, bo sądziłam, że już dobrze wszystko się układa. Widać nie wszystko idzie zawsze tak jakby się chciało. Co robicie z natrętami? Kiedy jeden się pojawia, olewam go, racjonalizuję, to za chwilę przychodzi kolejny. I tak cały dzień. Najgorzej jak siedzę sama. I w nocy.
No i dobrze że doszłaś do takiego wniosku, ale go wykonaj dla twojego dobra. Nie mieszaj sobie w głowie, trzymaj się jednego.takadziewczyna pisze:Ja to chyba powinnam miec zakaz czytania wszystkiego gdzie jest slowo marihuana. Czytalam Tu na forum rozne przypadki. I pokawily sie snow watpliwosci. Co jesli to psychoza, schizofremia, nieodwracalne zmiany uszkodzenia. Boze...ciagle watpliwosci strach qatpliwosci.