
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
- schanis22
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2199
- Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28
Kasia1977 widocznie nadchodzi równowaga emocjonalna i wyjście z zaburzenia . 

W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
-
- Gość
To zależy, czy ta sprawa to tak bardziej ci leży na sercu, czy na wątrobie. Bo jak na sercu, to lepiej załatwić, a żeby móc się cieszyć w spokoju. Jeżeli na wątrobie, to ostropest!różyczka pisze: Jest jedna myśl, która akurat się zaczepila i podsyła mi mnóstwo czarnych wizji. Na przykład kiedy sobie siedzę, planuję, cieszę się z czegoś to przychodzą myśli : " bez sensu się cieszysz, bo przecież jest ta sprawa (nierozwiązana rzekomo, o której muszę myśleć)"
Bardzo mnie to denerwuję, więc zastanawiam się, co takiego robię źle.

- Olalala
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1858
- Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36
rózyczka, to uczucie z tyłu głowy (jakby myśli lękowe siedziały dosłownie za rogiem) ja mam cały czas odkąd wzięłam się za odburzanie. Mam identyczne też odczucia jakie opisałaś: "kiedy sobie siedzę, planuję, cieszę się z czegoś to przychodzą myśli : " bez sensu się cieszysz, bo przecież jest ta sprawa (nierozwiązana rzekomo, o której muszę myśleć)". Wydaje mi się, że rada taka głowna to zlewać to I traktować jako coś "normalnego" w odburzaniu. Myślę, że trzeva to zaakceptować. Bo jednak ileś tam się tkwi w tym stanie zagrożenia I w mózgu ciągle panuje przekonanie, że masz powód obawiać się czegoś (dlatego cały czas wrażenie myśli lękowych z tyłu głowy). Musimy dać sobie czas. Bezsensu jest dziwić się temu. Raczej wydaje mi się to normalne. Trzeba dalej robić swoje.różyczka pisze:takadziewczyna, nie psycholog nie stwierdzi Tobie żadnej choroby psychicznejPamiętaj jednak,że mimo diagnozy 100% i tak mogą się pojawić jakieś podważające myśli w stylu, a co jeśli psycholog nie ma racji ? To, że jesteś w tym miejscu oznacza, że nie masz żadnej choroby psychicznej, a jedynie bardzo się jej boisz, pamiętaj o tym i tego się trzymaj !
A teraz moje pytanie, mam nadzieję, że ktoś będzie umiał mi na nie odpowiedziec.
Otóż jako tako, nie czuję już tych straszliwych lęków, nie dających żyć i nie rozkminiam też cały czas myśli lękowych. Cały czas jednak czuję je " z tyłu głowy" i niewiele potrzeba, żebym znów im zawierzyła. Jest jedna myśl, która akurat się zaczepila i podsyła mi mnóstwo czarnych wizji. Na przykład kiedy sobie siedzę, planuję, cieszę się z czegoś to przychodzą myśli : " bez sensu się cieszysz, bo przecież jest ta sprawa (nierozwiązana rzekomo, o której muszę myśleć)" albo, że dopóki tego nie załatwię i nie rozkminię, to moje życie będzie beznadziejne i bez sensu. Logicznie mówię sobie,że mialam już inne myśli i przeszły i wtedy też myślałam,ze do konca życia będę się z nimi męczyc. Ale na to myśl ---> że niby to co teraz, to jest wazniejsze, prawdziwy problem itp.
Bardzo mnie to denerwuję, więc zastanawiam się, co takiego robię źle. I pytanie, w końcu mi te myśli wygasną i nie będzie tak, że już zawsze będę miała ten dyskomfort z tyłu głowy ? :/
Wiem, że w sumie nie powiedziałam jakie konkretnie myśli, ale podchodze do tego, że skoro pasują pod schemat, to takze są lekowe. Czasami chyba jednak im zawierzam, może tutaj jest problem.
Kasia1977, to chyba efekt tego, że tkwiło się ileś tam w zaburzeniu I teraz wydaje Ci się, że kiedyś to przejmowałaś się takimi drobnostkami, a teraz w sumie one nie mają znaczenia. Myślę, że to taka pozytywna zmiana postrzegania rzeczywistości - to jest to co się mówi, że zaburzenie zmienia nas całościowo. Powiem Ci, że ja też mam podobne odczucia, np. jest bałagan w kuchni. Kiedyś wkurzałabym się na siebie, na meża. Teraz widzę, że to jest takie śmieszne, bo to są takie błahe sprawy. Ja mam jedynie problem czym tak naprawdę chciałabym się zająć w życiu, co robić. Bo jeśli znikają takie "błahostki" to pytanie co dalej z życiem? I to prowadzi do fajnych refleksji, do tego, że tak naprawdę żyło się kiedyś na pół gwizdka skupiając się na jakiś duperelach, a nie żyło się pełną piersią. A życie uciekało przez palce.
Dwa to wiesz Kasiu jak to postrzegam? Że też umysł wymęczony przez te wszystkie stany lękowe po prostu nie ma ochoty na takie bzdury. I trzeba to zaakceptować, dać mu czas na regenerację.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
Paskudny dzień
Dziś zrozumiałam, że po tym jak zwalczyłam wcześniej natrętne myśli, stany depresyjne, to nerwica zaatakowała mnie tym, co jest nie do pokonania dla mnie - lękiem przed wychodzeniem samemu z domu
Jestem tak załamana, że szok. Jest dzisiaj piękna pogoda, chciałam się przejść na spacer nad morze - nie byłam w stanie dojść nawet do połowy drogi nad to morze. Jestem uwiązana, nie mogę się nigdzie samodzielnie oddalić 



- Kasia1977
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 250
- Rejestracja: 31 stycznia 2016, o 09:31
Dziękuję Olala ponieważ też już miałam przemyślenia, że jeśli nie zależy mi na tym to co z tamtym???? Co dalej????Takie refleksje... teraz więcej odpoczywam, zatrzymuję się w ciągu dnia na kilka minut i wyciszam telefon, łapię kilka głębokich oddechów, wchodzę na forum, robię sobie przerwy w codziennym pośpiechu...zmieniam nawyki, jakie to NOWE.............
-- 1 kwietnia 2016, o 09:46 --
Asia nie jest łatwo w stanach lękowych samemu opuszczać domu. Świetnie Cie rozumiem, ale musisz ryzykować i z tego co widzę to właśnie to robisz. Brawo, doszłas chociaz do połowy drogi!!! ZUCH DZIEWCZYNA!!!!!!!!! Jak widzisz nic Ci się nie stało, strach ma wielkie oczy...
-- 1 kwietnia 2016, o 09:46 --
Asia nie jest łatwo w stanach lękowych samemu opuszczać domu. Świetnie Cie rozumiem, ale musisz ryzykować i z tego co widzę to właśnie to robisz. Brawo, doszłas chociaz do połowy drogi!!! ZUCH DZIEWCZYNA!!!!!!!!! Jak widzisz nic Ci się nie stało, strach ma wielkie oczy...

Bo jak nie my to kto ????????
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
Kasia, tak, nic się nie stało, ale już mało brakowało i znowu by był kolejny atak paniki gotowy. Chciałabym żyć normalnie, normalnie wychodzić z domu, cieszyć się życiem, przecież kiedyś tak bardzo je lubiłam
A teraz zamieniło się w męczarnię 


- Kasia1977
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 250
- Rejestracja: 31 stycznia 2016, o 09:31
Ale ta męczarnia to tylko iluzja, nie walcz z tym bo to walka z wiatrakami!!!! Pozwól temu być, a minie zanim się obejrzysz... Ja panicznie bałam się wszystkiego dosłownie! Wyjście z domu na taras graniczyło z cudem!!!!!! Asia wychodź z domu za każdym razem na minutę dłużej i myśl, że niech się dzieje co chce!!! Nie myśl, że ma go nie być, że ma odejść, że chcesz normalnie wyjść bo to sie nie uda. Daj mu być, pozwól mu być, a straci na sile, za to Ty ją zyskasz!!!!!!!!
Bo jak nie my to kto ????????
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
Naprawdę też miałaś takie lęki przed wyjściem z domu? A jak je pokonałaś? Ale jak z tym nie walczyć, kiedy idę i nagle czuję, że nogi mam jak z waty i wiem, że zaraz dopadnie mnie atak paniki? Bo ja właśnie tego nie potrafię, od razu uciekam do domu 

- Kasia1977
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 250
- Rejestracja: 31 stycznia 2016, o 09:31
Asieńko miałam takie napady paniki, że prosiłam mojego psychiatrę, żeby mnie zamknął w szpitalu, ale mnie "wyśmiał" aż w końcu to forum.......zbawienie moje...... Odsłuchałam wszystkich nagrań, cały czas do nich wracam. Zaczęłam stosowac się do wszystkiego czego się dowiedziałam i przysięgam Ci, że nie wiem kiedy mi przeszło, a byłam na takich benzodiazepinach, że mój lekarz twierdził, że koń by po nich spał, a ja aż wymiotowałam lękiem, tak miałam dość. Nie jesteś sama...Pytasz jak je pokonałam??? Ryzykowaniem i jeszcze raz ryzykowaniem oraz co najważniejsze pozwoliłam być lękowi, uznałam go za mojego przyjaciela i masz Ci los, zrezygnował z przyjaźni( taki żarcik, żebyś się uśmiechnęła i zrozumiała) 

Bo jak nie my to kto ????????
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
Dzięki Kasiu za odpowiedź
Strasznie mnie zmobilizowałaś swoją wypowiedzią, żeby jednak się nie poddawać.
Zapisałam się właśnie na terapię poznawczo-behawioralną, taka miła pani, jak powiedziałam, że chciałabym terapię on-line to od razu wypytała dlaczego. Powiedziałam, że mam takie ataki paniki jak wychodzę z domu, a ona na to, że taka terapia przez internet to by było znowu uciekanie przed problemem i lepiej by było, żebym przyszła na normalne spotkanie
Tak więc mam nadzieję, że dam radę i dotrę tam cała
I właśnie teraz wyszłam jeszcze na dosłownie 10 minutek z domu, niedaleko, ale zawsze to coś
Może za którymś razem będę w stanie wyruszyć gdzieś dalej 




I właśnie teraz wyszłam jeszcze na dosłownie 10 minutek z domu, niedaleko, ale zawsze to coś


- ola36
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 91
- Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34
Asia, niedawno do nas dołączyłaś więc pewnie nie wbiłaś sobie jeszcze solidnie do głowy wszystkich nagrań, artykułów, porad. Ten lęk przed wychodzeniem z domu minie, naprawdę minie;-) Na początku jest ciężko i nawet sensu się nie widzi, pojawia się bezradność i rezygnacja. Ale zaufaj nam, ryzykuj, wytrzymaj. Za kilka miesięcy, może tygodni będziesz śmigać po świecie, śmiać się, że kiedyś się tego bałaś i jeszcze będziesz doradzać innym.
Wielu z nas przez to przeszło.
10 minut spacerku teraz, 10 minut po południu, 10 minut wieczorem itd....Jedz małymi łyżeczkami, nie wymagaj od siebie cudów w tej chwili. Wychodź. Nie uciekaj, nie wracaj do domu. Będzie dobrze
Wielu z nas przez to przeszło.
10 minut spacerku teraz, 10 minut po południu, 10 minut wieczorem itd....Jedz małymi łyżeczkami, nie wymagaj od siebie cudów w tej chwili. Wychodź. Nie uciekaj, nie wracaj do domu. Będzie dobrze

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
Dziękuję Ola! :* Takie wsparcie naprawdę motywuje! Rano pisząc tego pierwszego posta w tym temacie byłam po prostu załamana, wręcz przyszłam z płaczem, a teraz jest już inaczej, pojawiła się ta iskierka nadziei, że może faktycznie będzie dobrze i to przejdzie, skoro nie tylko ja przez to przechodzę. Chyba właśnie najgorsze jest w tym to, że wymaga dużo czasu, żeby minęło i to potrafi zniechęcić. No ale muszę się zaprzeć i się nie poddawać:)
- ola36
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 91
- Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34
Będzie dobrze Asiu, tylko nastaw się lepiej na dłuższy czas regeneracji systemu emocjonalnego niż na ekspresowy. Każdy chciałby szybko wyzdrowieć a nerwica jednak nie minie ani w ciągu tygodnia ani dwóch. Im więcej się dowiadujemy o tym, im więcej porad słyszymy tym prędzej chcielibyśmy wcielić je w życie by przyspieszyć odburzenie. A to nie tak działa. Ucz się, dowiaduj, sprawdzaj, eksperymentuj na sobie. Postaraj się nie ulegać lękowi, ale daj sobie też prawo do gorszego dnia. Bo takie dni będą Asiu i trzeba się z tym pogodzić. Zapewnij sobie wtedy jakieś zajęcie, które odwróci Twoją uwagę od gorszego samopoczucia. Widzisz, ja miałam tak, że przez miesiąc czułam się świetnie, potem nadszedł gorszy dzień a ja się załamywałam, że przecież było już tak fajnie a teraz znowu dół. Teraz już wiem, że taka jest droga wyjścia z zaburzenia, że kryzysy będą i trzeba zawczasu się na nie nastawić organizując sobie wtedy jakąś aktywność, która nas zajmie. W moim przypadku były to porządki wiosenne, przedtem sport, często też fotografuję. I za każdym razem jak ten kryzys nadchodził, to trwał krócej, bo nie nadawałam mu znaczenia, bo skupiałam się na realnych sprawach, bo nie zyłam nim.
-- 1 kwietnia 2016, o 11:51 --
A teraz co, siedzę sobie w bałaganie, rosołek się gotuje i pachnie, w pracy wypiję kawę to nabiorę chęci na posprzątanie. Po dłuzszych przemyśleniach uznałam, że naprawdę świat się nie zawali jak zacznę odstępować od swoich nawyków.
-- 1 kwietnia 2016, o 11:51 --
Kasia, uważam że to bardzo dobry znak;-) To jest świadome puszczenie kontroli i jest nam to bardzo potrzebne. W nerwicy jest to bardzo typowe zachowanie - chęć kontrolowania wszystkich i wszystkiego. Wiesz, ja mam tak samo od kilku dni;-) Zawsze obowiązkowa, perfekcyjna, nie połozyłam się spać dopóki nie miałam wysprzątanego domu, nie mogło być nigdy obiadu z jednego dania, w pracy też zawsze musiałam dawać z siebie 100 %, nawet mój kot musiał mieć perfekcyjnie wyczyszczone uszyKasia1977 pisze:Mnie dla odmiany ostatnimi dniami dopadło całkowite "olewanie" wszystkiego. Tzn mam wrażenie, że nie mam uczuć... Nie,żebym się tym przejmowała bo zdecydowanie łatwiej mi się żyje, ale czy to jakiś etap odburzania??? W sumie to nie wiem czy chcę żeby minął bo tak jak mówię całkiem mi z tym dobrze, ale widzę ogromną zmianę w moim podejściu do dosłownie wszystkiego. Nie przejmuję się, że nie ma w domu obiadu bo przecież mogło mi się znudzić gotowanie po 15-stu latach. Nie przejmuję się codziennym bałaganem bo przecież dom jest dla mnie, a nie ja dla domu. Nie sprawdzam codziennie dzieciom zeszytów bo przecież są już w piatej i szóstej klasie, mogą to robić sami itd itd itd. Nie rozumiem skąd ten stan..............................................

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
Też bardzo bym chciała zająć się czymś innym, również lubię fotografować, jednak póki co nie jestem w stanie dotrzeć sama w jakieś ładne miejsca, ale wierzę, że niedługo się to zmieni, muszę być dobrej myśli
Postaram się myśleć pozytywnie, chociaż rzeczywiście nieraz są tak straszne dni, kiedy ten lęk potrafi zawładnąć mną całą i już nie jestem w stanie się na niczym skupić. Ale może niedługo będzie ich coraz mniej... 

