Ciekawą noc mam. Przez przypadek dotarłam na inne forum, na którym pisałam na bieżąco, mając 16-17 lat i będąc w dosyć trudnym okresie. Przejrzałam ponad sześćdziesiąt stron postów (było ich z kilkaset) i uzyskałam totalnie nowe spojrzenie na swoją przeszłość. Chronologiczne wpisy pomogły ułożyć mi to wszystko w całość. Jestem ZAŁAMANA tym, co przeczytałam. Z jednej strony ten wylewający się smutek, z drugiej późniejsze wpadnięcie w manię pod wpływem leków i alkoholu i to opisywanie wszystkich chorych rzeczy, jakie robiłam, sposób, w jaki o tym pisałam...Konflikty z rodziną. Rzucanie obelgami. Oskarżanie ludzi. Szczegóły popapranego wówczas życia erotycznego. Sposób traktowania alko i używek...Te wywody o emocjach...Zmiany stylów Szczerze? Nie wiem, jak bardzo chora musiałam wtedy być. JESTEM PRZERAŻONA, ŻE NIE TRAFIŁAM DO ŻADNEJ INSTYTUCJI. Dopóki tego nie przeczytałam, nie pamiętałam, że tak to wyglądało. To totalnie zmieniło mój pogląd na siebie teraźniejszą.
Bardzo zasmuciło mnie np to z 2012 roku:
Jestem tak spanikowana i przestraszona przed kolejnym rokiem szkolnym, że bardziej się nie da. Niedobrze mi, trzęsę się, awanturuję ze wszystkimi, dręczą mnie różne myśli, znowu nienawidzę siebie do cna, jestem tak cholernie załamana, że moje życie obraca się wyłącznie dookoła nerwicy, że mam już dosyć, chciałabym wysiąść z tego pociągu... Nawet te momenty, kiedy jest trochę lepiej, kiedy jakoś się ustawię do pionu, są wciąż przykre. Czy jest coś gorszego niż ciągłe poczucie winy i wstyd, że się jest jakim jest? Nie mogę się cieszyć, każde wyjście z domu to problem, o wszystko trzeba walczyć i znosić ciągłe fale bezsensownych, upierdliwych myśli. Kontakty z ludźmi to mordęga. Jestem taka zmęczona, to życie boli, choć jest takie puste. Wyluzować mogę tylko jak śpię, o ile nie dręczą mnie koszmary. Tak się boję tej nerwicy, mam ją za taki ciężar, że non stop muszę o niej myśleć, bo daje mi to fałszywe poczucie kontroli. Skoro byłam taka od zawsze, to w pewnym stopniu zawsze taka pozostanę i nie wiem, czy umiem to zaakceptować i żyć wolno.
czy
Nie mogę znowu ze sobą wytrzymać, z tym, co się dzieje w mojej głowie. Czemu muszę być z tym taka samotna? Jak mam zaliczyć szkołę w takim stanie, nogi mi się trzęsą na samą myśl, że znowu mam tam iść i przeżywać atak na każdej godzinie... Znowu myślę, by coś sobie zrobić, wtedy wszyscy by zauważyli, że coś nie gra, a ja odpoczęłabym chwilę...ale nie mogę, to nic nie zmieni, a oddali mnie od samodzielności, tak sobie wmawiam. Jednocześnie każda sekunda jest tak potwornie bolesna.
I jestem z tym totalnie samotna.
po ataku na pierwszej lekcji wyszłam trzęsąc się jak osika, ledwo dobrnęłam do toalety, na lekcji nie docierało nic co się dzieje
Był ogrom problemów z rodzicami i awantur. Nic dziwnego, że zaczęło się robić o tak:
Wzięłam pierwszą dawkę Citalu, łyknęłam Zomiren, czuję się cokolwiek dziwnie. Mój problem przez tyle lat był schowany gdzieś w szufladzie, do której klucz miałam jedynie ja, nie byłam nawet pewna, czy jest rzeczywisty, czy wyimaginowany, a tu nagle ingeruje rodzina, trzeba pogadać z wychowawcą, nauczycielami, wszak pieczątka poradni psychiatrycznej rzuca się w oczy; wszystko zaczyna się urealniać.
Moja matka zaczęła nade mną stać z płaczem, czemu jestem taka zua i niemiła dla niej i w ogóle i czy mam jakieś problemy. No tom jej powiedziała, że dobrze wie, że mam zaawansowaną nerwicę, depresję i fobię społeczną i nic z tym nie robi. I zaczęła mieć pretensje, że nic im o swoich problemach nie mówię i dlaczego, przecież oni tacy kochający i w ogóle. Powiedziałąm, że chcę psychiatrę i terapię, ta dalej rozpłakana coś tam do mnie, w końcu skończyła na tym, że okej, może załatwić, ale tak między Bogiem a prawdą, to ja problemów prawdziwych w życiu nie widziałam.
Dowiedzialam się właśnie od rodziny, że wszyscy mnie nienawidzą i mają mnie dość i że to ja jestem tą, która olewa wszystkich i ich problemy i...o mało się nie udusiłam od płaczu. Własnie TO potrzebowałam dziś usłyszeć.
Nic dziwnego, że zaczęłam kochać wódkę i codziennie dopieszczać się Zomirenem/Xanaxem w połączeniu z SSRI, przeciwbólowcami i aviomarinem, a przy okazji popadać w toksyczne związki i chwalić się dokonaniami erotycznymi...
zachowuję się jak ćpun (napady śmiechu, chichot nieustanny, luźna gadka, wilczy apetyt...
Benzo...Cholera. Czuję, że mogłabym się od tego na legalu uzależnić

Poszłam do budy, miałam nudności totalne- niemal zero paniki, albo nikła. Dostałam nagły napad gorąca i dreszczy- chwila i się uspokoiłam, żadnego ataku. No coś cudownego...
Przestraszona na maksa... Nie wiem, czemu zrobiłam się po tym benzo tak rozhamowana, że równie dobrze mogłabym uprawiać seks na środku korytarza
Odstawiłam Zoloft. Spuściłam piguły do kibla pod wpływem emocji. Było fajnie, nie miałam tylu ataków paniki, nie czułam lęku tak bardzo, nie miałam natręctw, ale jednocześnie to w połączeniu z diametralnie wysokim poziomem agresji i drażliwości wskutek brania zepsuło mi ostatnie parę miesięcy życia. Czuję się jakbym nagle znowu stała się sobą; cichą, zalęknioną, nękaną paniką.
by tylko znowu nie poniosły mnie emocje i impulsy, obym znalazła na tyle spokoju, by przeżyć ten rok szkolny, nie podpadając nikomu. Boję się popaść w psychozę oraz, że znowu zrobię jakieś okrutne głupoty.
Jezus, czy w tym kraju naprawdę nie można być trochę impulsywną osobą, czasem gwałtowną, z pazurem, bo zaraz będą chcieli wrzucić cię do psychiatryka?
Zaczęłam mieć przeczucia, że niedługo umrę
Żeby wysiedzieć w ławce musiałam załatwiać znowu torebkę opakowań benzo
Zaczęłam płakać ze strachu, jak często ostatnio każdy ruch otoczenia powodował, że miałam ochotę krzyczeć, poczułam się tak bezsilna, słaba, ucisk w głowie zwiększał się, miałam wrażenie, jakby krew zalewała mi mózg, a potem zaczęły się halucynacje. Przez dwie godziny miałam wrażenie, że wszystko widziane kątem oka rusza się, przemyka, potem z ciemności wyłaniały się kształty i kierowały w moją stronę, jakby chcąc mnie przygnieść, odbicia w szybie przybrały jakieś dziwne formy
Ja naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć. Taka mieszanina emocji była w tym wszystkim, plus jakieś prostackie wykłady o zielsku i seksie...To totalnie zaburza mój obraz siebie, teraźniejszy. Stwierdzam, że albo byłam, albo jestem chora i ewidentnie nie do końca tego świadoma. W niektórych postach jest tyle paranoi, że sama siebie zadziwiłam.
-- 14 marca 2016, o 02:17 --
Nie wiem, co mam z tym zrobić. Naprawdę.
Zespół lęku uogólnionego i napadowego, zaburzenia obsesyjno- kompulsywne, C-PTSD, podejrzenie zaburzeń neurorozwojowych.