Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
Od 1.5 roku nie biorę.Brałam przez 2 lata ale zdecydowałam się na nie ze względu na natrętne myśli.U mnie to uczucie doskwiera jakiś czas np.Z 6 miesięcy.potem jakoś mija na jakiś czas bo zazwyczaj coś innego sie przeplata.Ono bywa po prostu czasowe i co jakiś tam czas wraca.nerwica 10 lat temu mi sie zaczęła od tego objawy a potem dochodziły inne.Zazwyczaj jak raz mi sie tak zrobi to potem trzyma jakiś czas.
-- 22 lutego 2016, o 18:14 --
Myślę ze u mnie stąd jest to powatpiewanie ze to trwa ponad 10 lat.Zazdroszczę wam,którzy macie to zaburzenie stosunkowo nie długo bo ta wiara w oburzenie jest wtedy inna.U mnie to już po prostu brak nadziei.Wiem ze niektórzy z was sobie pomyślą.Jak można to mieć tyle lat? Można.Tak mi życie złe ciało na bezsensownych lekach i odczuciach.
-- 22 lutego 2016, o 18:14 --
Myślę ze u mnie stąd jest to powatpiewanie ze to trwa ponad 10 lat.Zazdroszczę wam,którzy macie to zaburzenie stosunkowo nie długo bo ta wiara w oburzenie jest wtedy inna.U mnie to już po prostu brak nadziei.Wiem ze niektórzy z was sobie pomyślą.Jak można to mieć tyle lat? Można.Tak mi życie złe ciało na bezsensownych lekach i odczuciach.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
- myszusia
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 545
- Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10
Bareten i Betii ja bardzo długo borykalam sie z uczuciem omdlenia.bardzo mi to dokuczalo biorąc ślub zastanawiałam sie czy nie padnę,będąc na rodzinnej uroczystości juz widziałam jak mnie cucca.ciagle chodziłam i powtarzałam boże zaraz zemdleje.nawet w nocy czułam słabość i tak przez kilka dobrych mc.zylam tylko tym.az.w końcu powiedziałam dość robilo mi się dziwnie mówiłam ok to mdleje,jesli to się stanie to nie ja pierwsza i ostatnia,ockne się i będzie ok albo ktos mi pomoże.i idąc tym schematem udalo mi się pozbyć tego uczucia.a to tak naprawde tylko zsykla iluzja,ktora chce nami zawladnac. Ja juz w którymś momencie bylam zła i jednocześnie tym zmęczona.owszem czasem mnie jeszcze takie cos złapie ale nie nadaje temu wartości.i jeśli mnie się udalo to i Wam sie uda. 3mam mocno kciuki. Bo to tylko siedzi w naszej glowie.bedzie dobrze 

" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
Hej, wracam tutaj po dosyć długim czasie, było już ze mną dobrze, a teraz znowu jest kiepsko... Chodzi o to, że wcześniej miałam dużo zajęć na głowie: szkoła, praktyki, spotkania ze znajomymi i mimo że nerwica jako tako zawsze dawała jakieś objawy, to ogólnie można było z tym normalnie funkcjonować. Ale teraz mam dużo wolnego czasu i widzę jak to źle zaczyna na mnie działać. Ale to o co chciałam spytać to inna historia
Otóż jakoś na początku lutego musiałam pójść na badania lekarskie, dostałam skierowanie od dermatologa aby zbadać poziom tarczycy i prolaktyny. Zawsze bałam się pobrania krwi, ale poszłam. Zrobiłam badania, wszystko było nawet ok, ale w drodze powrotnej (miałam do domu ok. 600 m od ośrodka) zaczęłam panikować i to ogromnie, że zaraz zemdleję, że nie dojdę. A obecnie studiuję, toteż nie mogłam zadzwonić do kogoś z rodziny aby po mnie przyszli. To co się wtedy ze mną działo to coś strasznego, jakbym nie była sobą, zaczęłam biec, pytać jakąś panią czy mnie odprowadzi bo nie dam rady dojść, coś okropnego
Na szczęście jakoś dotarłam do domu, ale od tamtego momentu boję się sama gdzieś dalej wychodzić z domu. Ostatnio szłam do sklepu i wracając przypomniałam sobie tamtą sytuację i znowu dostałam podobnego ataku
To jest straszne, boję się wyjść gdzieś sama, z kimś innym jest wszystko dobrze, ale sama to koszmar, a przecież też nie chcę siedzieć cały dzień w domu
Proszę, pomożcie, jak sobie mogę z tym poradzić, jak sobie pomóc?




-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 995
- Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45
Asia też borykam się z tym co ty. Czasem biegłam bo mi się wydawało że zaraz padne. Ciężko mi coś radzić skoro sama sobie z tym nie poradziałm. Też boje się wyjść ale ide. Chyba powinniśmy się z tym pogodzić i tyle... mi na razie trudno.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
- ajona
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 134
- Rejestracja: 14 lutego 2016, o 11:30
Ja też mam z tym problem. Najczęściej jak stoję dłużej w jednym miejscu, wtedy czuję, jakbym miała za chwilę zemdleć. U mnie jest z kolei inna taktyka - nie biegnę, ale siadam. Czuję narastającą słabość w nogach lub ciężar, jakby mnie coś ciągnęło do ziemi. Wtedy momentalnie szukam miejsca, w którym mogła bym posadzić tyłek. Też jest to jakiś rodzaj "ucieczki" od niepokojącego objawu, którego nie mogę znieść. Chyba boję się go nadal, chociaż kilka dni temu w innym poście pisałam, że się go wcale nie boję, że tylko mnie frustruje
Tak naprawdę to chyba chodzi nie tyle o strach przed samym objawem, w moim przypadku, ale o strach przed puszczeniem kontroli. Dzisiaj odsłuchałam nagrania DivoVica i z bojowym nastawieniem wyszłam z domu, pomimo objawów i niechęci do samej konfrontacji z nimi. Wyszłam, cały czas mając świadomość PO CO to robię. Po co właściwie wychodzę, skoro leje deszcz, skoro mam jeszcze pełną lodówkę i nie potrzebuję robić zakupów. Powtarzałam sobie najpierw, żeby w ogóle chciało mi się wyjść, że koniecznie potrzebuję kupić chleb, bo nikt inny tego nie zrobi za mnie (tak naprawdę nie był mi wcale potrzebny, ale musiałam trochę naściemniać mojemu znerwicowanemu rozumkowi, żeby w ogóle zmusić go do wyjścia z domu
). Potem w drodze, kiedy tylko umysł zaczynał koncentrować się wokół objawów, sprowadzałam go na właściwe tory. W zasadzie powtarzałam w kółko jedno zdanie: "Tutaj nie chodzi o objawy. To nie one są ważne. Ważne jest Twoje odburzenie". Potem jeszcze parę razy powtórzyłam sobie, że jestem dzielna i że świetnie, że dałam radę wyjść z domu. Zaczęło do mnie docierać, że objawy i koncentracja na nich, tak naprawdę są wierzchołkiem góry lodowej. Że brak ich akceptacji po prostu przeszkadza mi w odburzaniu. Rozprasza mnie, odciągając moją uwagę od realnej pracy nad sobą. I tak sobie szłam i w kółko powtarzałam "Aśka, tu nie chodzi o objawy. Skup się - to Ty jesteś ważna, a nie objawy. One w końcu i tak miną".
Pojechałam, kupiłam chleb, wróciłam do domu i żyję. Jestem. Oczywiście po powrocie objawy nasiliły się, czułam, że zbliża się atak paniki, ale cały czas przypominały mi się słowa Victora, że podświadomość i emocje mogą buntować się, kiedy będę świadomie wprowadzać zmiany w moim myśleniu. I że może być przez jakiś czas gorzej, ale potem będzie lepiej. Jutro może wejdę na forum i znów będę się dziwić moim objawom i szukać pocieszenia;) Chyba wtedy najlepiej wrócić do własnych postów, w których w miarę trzeźwo się myślało i przypomnieć sobie, że nie jest wcale tak źle, jak się wydaje.
myszunia, jak to zrobiłaś, że przeżyłaś własny ślub?
Mój dopiero w październiku, ale już zaczęłam się zastanawiać, czy padnę, czy będę musiała cały czas siedzieć, bo nie wystoję tyle czasu i w ogóle jakieś tańce, wesele, ło matko! Czuję, że już tracę siły na samą myśl 


Pojechałam, kupiłam chleb, wróciłam do domu i żyję. Jestem. Oczywiście po powrocie objawy nasiliły się, czułam, że zbliża się atak paniki, ale cały czas przypominały mi się słowa Victora, że podświadomość i emocje mogą buntować się, kiedy będę świadomie wprowadzać zmiany w moim myśleniu. I że może być przez jakiś czas gorzej, ale potem będzie lepiej. Jutro może wejdę na forum i znów będę się dziwić moim objawom i szukać pocieszenia;) Chyba wtedy najlepiej wrócić do własnych postów, w których w miarę trzeźwo się myślało i przypomnieć sobie, że nie jest wcale tak źle, jak się wydaje.
myszunia, jak to zrobiłaś, że przeżyłaś własny ślub?


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
A jak się opanować, kiedy czuję, że nagle dopada mnie atak paniki, próbuję biec, cała drżę i boję się, że nie dam rady dojść do domu o własnych siłach? Serio, ostatnio stał jakiś chłopak koło sklepu i spytałam czy pomoże mi dojść do domu, bo to niedaleko, a mi się nagle słabo zrobiło?
-- 22 lutego 2016, o 19:27 --
I ogólnie mnie to łapie, kiedy wiem, że np. mam dzień wolny i nie mam już nic "na głowie" do zrobienia. A jak np. jadę do szkoły, czy gdzieś, gdzie mam jakiś konkretny cel, to jest raczej w porządku. Noe wiem czemu tak się dzieje
-- 22 lutego 2016, o 19:27 --
I ogólnie mnie to łapie, kiedy wiem, że np. mam dzień wolny i nie mam już nic "na głowie" do zrobienia. A jak np. jadę do szkoły, czy gdzieś, gdzie mam jakiś konkretny cel, to jest raczej w porządku. Noe wiem czemu tak się dzieje
- ajona
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 134
- Rejestracja: 14 lutego 2016, o 11:30
Asia1994, dlaczego tak się dzieje? Trochę sama już sobie odpowiedziałaś na to pytanie - bo nerwica bardzo lubi nudę. Lubi, kiedy masz wolne, lubi kiedy nie masz celu i kiedy nie masz nic "na głowie". Ona to po prostu kocha. Wiesz czemu? Bo wtedy właśnie wszystkie Twoje myśli, cała Twoja uwaga, mogą być w stu procentach poświęcone tylko jej, tylko lękom. Więc zaczyna sobie hulać do woli
Nakręcać niepokojące myśli, szaleć z objawami, atakami paniki, itd. Wydaje mi się, że czasem na siłę trzeba pokazać nerwicy, że jednak masz jakieś zajęcie. Nawet jeśli ma to być rozwiązywanie krzyżówki, czy podlewanie kwiatów. Pod warunkiem, że skupisz na tej czynności całą swoją uwagę. Zaangażujesz w nią i umysł i ciało. W ten sposób może uda Ci się świadomie odwrócić uwagę o lękowych myśli i dokuczających Ci objawów. Ja na przykład dzisiaj, kiedy zauważyłam, że coś się dzieje nie tak, nachodzą mnie niepokojące myśli, powiedziałam sobie, że przecież muszę koniecznie zrobić porządek w skarpetkach i majtkach. Po prostu uznałam świadomie, że jest to sprawa życia i śmierci, która wymaga natychmiastowego załatwienia
zaczęłam wyciągać te skarpetki, rozwijać je i zwijać na nowo, koncentrując na tej czynności całą swoją uwagę. To mi pomogło oderwać się na chwilę od lękowego analizowania myśli i objawów.
Jeśli chodzi o ataki paniki, nie jest łatwo się opanować - wiem po sobie. Czasem nie mogę powstrzymać się od "ucieczki", ale zawsze cały czas staram się powtarzać sobie, że to MINIE. Że już to znam, że nic się nie stanie, że zaraz to przejdzie po prostu. I wracać myślami do tego, na czym wcześniej skupiałam uwagę. To chyba mój jedyny sposób, który działa. Asia, głowa do góry
Damy radę.


Jeśli chodzi o ataki paniki, nie jest łatwo się opanować - wiem po sobie. Czasem nie mogę powstrzymać się od "ucieczki", ale zawsze cały czas staram się powtarzać sobie, że to MINIE. Że już to znam, że nic się nie stanie, że zaraz to przejdzie po prostu. I wracać myślami do tego, na czym wcześniej skupiałam uwagę. To chyba mój jedyny sposób, który działa. Asia, głowa do góry

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 173
- Rejestracja: 9 marca 2015, o 14:32
Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź. Stuprocentowa racja z tym, że nerwica uwielbia nudę. Przez ostatnie pół roku, kiedy naprawdę miałam dużo rzeczy do robienia, było wszystko w porządku i nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby idąc nagle zacząć myśleć o tym, że zaraz zemdleję itp. A teraz, w każdy dzień wolny, to jest tragedia jak gdzieś wychodzę, no ale zmuszam się, żeby chociaż do tego sklepu wyjść 

- ajona
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 134
- Rejestracja: 14 lutego 2016, o 11:30
Dokładnie mam to samo. Ciągle jakieś zajęcia, praca, remont, wesele koleżanki, wyjazd za granicę. Po prostu nie było czasu, żeby myśleć o nerwicy. Chociaż w między czasie oczywiście już pojawiły mi się te objawy, o których wcześniej pisałam, to jednak nie nadawałam im uwagi. Olewałam je traktując jako coś normalnego. I o to właśnie chodzi. U mnie nerwica trwała już wcześniej kilka lat. Była terapia, coś zaczęło się poprawiać, ale od pół roku niestety dałam się znowu wkręcić tej małej francy
Staram się do tego podchodzić raczej jak do kryzysu, a nie jakiegoś spektakularnego powrotu. Nie jest to łatwe, bo jednak mam poczucie, że wszystko się znowu zesrało i znowu wróciłam do szukania przyczyn swoich dolegliwości somatycznych w gabinetach lekarskich, co kosztowało mnie masę czasu i energii. W końcu wróciłam znów na terapię i odpuściłam (narazie
) bieganie po lekarzach. Mam nadzieję, że teraz będzie się działo lepiej. Małymi krokami, ale do przodu. Tobie również tego życzę 



- Kasia1977
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 250
- Rejestracja: 31 stycznia 2016, o 09:31
Dziewczyny jak ja nie cierpię niedzieli 
-- 22 lutego 2016, o 20:31 --
U mnie też nawrót po latach, ale ja niestety ze strachu dałam się wkręcić w leki, czego żałuję do tej pory bo one niestety nie zadziałały i trzeba było szukać innego ratunku. Uratowało mnie forum i wracam na terapię. Dowiedziałam się tutaj mnóstwo interesujących mnie rzeczy i znalazłam setki odpowiedzi na moje pytania; Skąd to? Dlaczego ja? Jak się tego pozbyć? itp. Da się naprawdę dziewczyny, nie wolno się poddawac. Ja też teraz traktuję to jako kryzys, a nie nawrót. Uda się nam Wszystkim, pokonamy tą cholerę wspólnymi siłami!!!!!!3majcie się cieplutko!!!!!

-- 22 lutego 2016, o 20:31 --
U mnie też nawrót po latach, ale ja niestety ze strachu dałam się wkręcić w leki, czego żałuję do tej pory bo one niestety nie zadziałały i trzeba było szukać innego ratunku. Uratowało mnie forum i wracam na terapię. Dowiedziałam się tutaj mnóstwo interesujących mnie rzeczy i znalazłam setki odpowiedzi na moje pytania; Skąd to? Dlaczego ja? Jak się tego pozbyć? itp. Da się naprawdę dziewczyny, nie wolno się poddawac. Ja też teraz traktuję to jako kryzys, a nie nawrót. Uda się nam Wszystkim, pokonamy tą cholerę wspólnymi siłami!!!!!!3majcie się cieplutko!!!!!
Bo jak nie my to kto ????????
- myszusia
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 545
- Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10
Ajona przezylam go bardzo dobrze,zero stresu dużo śmiechu i radości bardziej stresowal się mój mąż.w kościele nie powiem troche serce mi zabili mocniej i ręce się zatrzesly ale poza tym nic pelnia szczęścia.wesele i poprawiny tez super.owszem bylam zmęczona,ale jednocześnie miałam dużo energii.i powiem Ci,ze balam sie,ale niepotrzebnie.w tym dniu zero objawów nerwicy ba nawet zapomniałam,ze ja mam.takze spokojnie i u Ciebie będzie super 

" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
- martusia1979
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 921
- Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28
wlasnie boisz sie ich i byc moze tez szybko rezygnujesz i poddajesz sie...a ty musisz to pomimo ze idziesz ze strachem isc tak ze 100 razy i w kocu mozg zaczne to akceptowac .Ja naprzyklad balam sie chodzic do sklepow stac w kolejkach i jak to pokonalam?...chodzilam pomimo strachu i somatyki( poty, uczuucie mdlenia, dwojenie sie w oczach , nogi z waty leku woloplynacego) szlam do tego sklepu i stalam w tych zasranych kolejkach po kawalek wedlinki aby tylko w niej stac..i tak robilam ze wszystkim doslownie..ale ja jak juz sprawdzilam swoja nerwice i po zapewnieniu terapeutki ze nic mi sie nie stanie uwiezylam w to pomimo realnej somatyki to doszlo do tego ze nie moglam sie doczekac aby na zajutrz znow wyjsc i sie sprawdzic...i tak naszczescie z tego zaczelam wychodzic...betii pisze:Tak macie rację ja idę ryzykuje ale cały czas się boje tych objawów.Czyli nie akceptuję,na to wychodzi.To poradzić jak przestać się bać bo tego od lat nie umiem przejść jak widać.oj mecze sie strasznie.
-- 22 lutego 2016, o 17:52 --
Tak barenten to uczucie jest straszne.Tracę wiarę ze to zaakceptuje i przestanę się bać.zawsze jest....może dziś naprawdę zemdleje.to tak cholerne uczucie.Ja nie daje już rady..Dziękuję ze mnie pocieszacie ale od x lat nie potrAfię nic zmienić.
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html