Divin pisze:A tak w ogóle, to wnoszę do Was wszystkich tutaj taki mały apel:
ZAMIAST SKUPIAĆ SIĘ NA SWOICH OBJAWACH, TO SKUPIAJCIE SIĘ NA ZROZUMIENIU MECHANIZMU ZABURZENIA LĘKOWEGO! To jest podstawa do akceptacji i ogólnie całej tej naszej omówionej struktury. Najpierw trzeba zrozumieć, bo widzę po znakomitej większości postów w tym dziale i nie tylko że nie rozumiecie na czym sie opiera nerwica. Dlatego tak Was przeraża bo wciąź uważacie że coś Wam zrobi, że zwariujecie, że stracicie kontrolę. Błąd! Zrozumcie mechanizm a to wszystko będzie dla Was wręcz oczywiste i co najlepsze, dzięki tej oczywistości, przestaniecie nadawać temu wartość i przestanie istnieć. Tego Wam serdecznie życze, czas na przebudzenie!

Łatwo powiedzieć, kiedy lęk uderza w to, na czym Ci najbardziej zależy, co najbardziej kochasz, kiedy lęk wydaje się rozlać na wszystkie sfery życia, a ja nie mogę znaleźć punktu zaczepienia.
Kiedy czytasz, że u ludzi to trwa latami, i być może zostanie na całe życie, to nie pomaga. I co tak ma wyglądać moje życie, w ciągłym lęku? Nie chcę tak

. Dlatego tak trudno mi zaakceptować nerwicę.
-- 15 lutego 2016, o 11:07 --
Olalala pisze:Kasia1977 pisze:Słuchałaś nagrań Divovica? Jeśli to nie to odsłuchaj sobie, może to odpowie na Twoje pytania. Mi pomogły lepiej niż jakakolwiek terapia... Słucham ich na okrągło. Jak zasypiam, gdy prowadze auto, kiedy gotuję obiad. Są najlepszym lekarstwem na moje lęki, natręctwa itp.....
Kasiu1977, nie wiem czy słuchanie non stop tych nagrań to dobry pomysł - dla mnie to takie ciągłe uspokajanie się, odpieranie ataków, które mogą nadejść, a nie życie życiem. Zauważyłam to po sobie - gdy jest gorzej to wchodzę na forum i to mnie odciąga od normalnego życia.
Olalala wiem, o czym mówisz. Dopóki czytam odpowiedzi na swoje pytania i wątpliwości jest ok. Ale czytanie historii zmagań z nerwicą innych osób rozwala mnie i to bardzo. Z całym szacunkiem do innych Zaburzonych, ja po prostu nie jestem gotowa na to, wchodzę w swój wewnętrzny świat i "barykaduję" się kolejnymi lękami.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja już nie wiem już, co zrobić. Akceptowanie nerwicy nie idzie mi najlepiej. Moi bliscy wydają się być tym zmęczeni, nie wiedzą, jak mi pomóc. Z Chłopakiem gadam o tym, ale mam wrażenie, że to bardzo obciąża naszą relację, czuję się nienormalna po prostu, że ja, dorosła kobieta nie umiem sobie radzić z własnymi myślami.
Wymiękam, mam dość. W tylu miejscach czytam, że ja tylko ja sama mogę sobie pomóc. Nie wychodzi. Więc i tu leżę i kwiczę.
