Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 222
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

21 listopada 2015, o 21:52

Martusia1979 tak mi pomaga melisa i krople walerianowe. Innych uspokajaczy nie biorę, raz wzięłam hydroksyzyne. Psychiatra przepisał mi antydepresanty bo stwierdził ze nie da sie wyjsc z somatyki bez leków. Na razie leżą w szafce. Nie chce ich brac to raz a dwa chyba bardziej boje sie ich skutków ubocznych niż samej nerwicy. Poza tym skoro sie da bez - a ludzie z tego forum są tego dowodem- to myślę ze moze nie ma co sie truc. Tylko ciagle slabo mi to wychodzi...
Awatar użytkownika
martusia1979
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 921
Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28

21 listopada 2015, o 22:08

svenf pisze:Martusia1979 tak mi pomaga melisa i krople walerianowe. Innych uspokajaczy nie biorę, raz wzięłam hydroksyzyne. Psychiatra przepisał mi antydepresanty bo stwierdził ze nie da sie wyjsc z somatyki bez leków. Na razie leżą w szafce. Nie chce ich brac to raz a dwa chyba bardziej boje sie ich skutków ubocznych niż samej nerwicy. Poza tym skoro sie da bez - a ludzie z tego forum są tego dowodem- to myślę ze moze nie ma co sie truc. Tylko ciagle slabo mi to wychodzi...
da sie-trzymaj sie swojej postawy jak dajesz rade to nie wchodz w leki...powodzenia
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

22 listopada 2015, o 18:47

Moim problemem w sumie przez cały czas czyli kilku lat jest to ze często zostaje sama z dzieckiem bo mąż pracuje na zmiany.Najgorzej chyba reaguje na noce.W ten dzień gdy ma noc to od razu mam zły humor.Wsciekam się na wszystkich bo boje się sama zostawać.Miałam w nocy czasem ataki lub bardzo silny lęk i to sie utrwalilo.Ciężko mi zmienić ta sytuację na pozytywną żeby zacząć odczuwać to inaczej.Dziś jest taki nic Nowy dzień a Ja od razu sie zle nastawiam.Macie tak?
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Awatar użytkownika
justka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 96
Rejestracja: 9 listopada 2015, o 12:18

22 listopada 2015, o 18:57

Wiesz Betii ja tez często mam tak,ze jak jestem sama w domu to moje samopoczucie jest niezbyt dobre a gdy ktos juz jest w domu to.czuje się inaczej.pewnie to wynika z jakiegoś poczucia bezpieczeństwa,ze gdyby cos się działo to jednak ktos bliski jest.
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

22 listopada 2015, o 19:47

Tak tylko ja już z 8 lat sie nie moge przyzwyczaić do tej sytuacji? Czy to kiedyś minie? Nigdy się nic nie wydarzyło to dlaczego moja podświadomość ciągle sie boi tej sytuacji?
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Awatar użytkownika
justka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 96
Rejestracja: 9 listopada 2015, o 12:18

22 listopada 2015, o 19:51

Może za bardzo się boisz analizujesz itp.i sie to Ciebie trzyma.dopusc to do siebie,olej nie zwracaj uwagi.
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 222
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

22 listopada 2015, o 21:19

Beti mam dokładnie tak samo. Generalnie nie lubię być sama, ale w dzień jest jeszcze jako tako, ale noc to masakra. Tylko, że najczęściej ataki mam właśnie w nocy. Te najgorsze też były w nocy. Dodatkowo jak zostaję sama z małym dzieckiem to myślę sobie, a jak umrę, a ono samo zostanie? Obudzi się i co? I to mnie jeszcze bardziej przeraża. Zostanie samemu na noc kończy się jeszcze większym lękiem w dzień.
Awatar użytkownika
zlekniona
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53

22 listopada 2015, o 22:18

Hej wszystkim. Dawno nie było mnie w tym wątku. W sumie to nie byłam pewna, czy powinnam napisać tu, ale ostatecznie dzień mam gorszy, wiec...
Wiecie, dzięki temu forum, dzięki Wam i dzięki terapii muszę powiedzieć, że u mnie naprawdę dobrze, i poradziłam sobie z moimi problemami bardzo szybko. Już od września nie mam DD, a ostatnie dwa miesiące były praktycznie bezobjawowe (któryś z ostatnich punktów na Kamykowej skali - sporadyczne objawy jednak nie robiące większego wrażenia, dużo więcej lepszych dni, objawy które miałam to raczej jakieś delikatne somatyzacje, czy czasem myśli egzystencjalne).
I jestem z siebie dumna, bo to wynik mojej pracy. Jestem świadoma tego, że moje objawy były wynikiem złych reakcji emocjonalnych, że to tylko moje emocje i moje nawyki, a nie ja. Akceptuje również to, że taka jestem - super wrażliwa, mocno podatna na stres, robiąca sobie sama presję.
Nie było to oczywiście takie proste, jak to teraz opisałam, po drodze też miało miejsce kilka sytuacji, które powodowały we mnie chwilowe powroty do stanów lękowych. A moje objawy, zarówno fizyczne jak i psychiczne były dla mnie koszmarem.
Jednak, jak pisalam, odrabiam zadania domowe, pracuje nad sobą, i ciągle staram się być temu wierna.
Ostatnie jednak dwa dni były naprawdę słabe... Podejrzewam, ze mogło być to związane z tym, ze wczoraj odbywała się taka większa impreza z okazji urodzin mamy mojego chłopaka. Bardzo lubię te przyjęcia, i całą jego rodzinę, jednak to prawdopodobnie mogło spowodować jakiś tam stres czy presję. Sama nie wiem, ale nic innego się po drodze nie działo, wiec stawiam, że to jednak to.

Juz w piątek kiepsko się czulam, jechalam pomoc trochę w przygotowaniach w kuchni itp. I juz wtedy się zaczęło, najpierw jakieś takie roztargnienie, ale w sumie było jeszcze ok. Zaraz zaczelam sobie tłumaczyć, ze to tylko nerwica, ze pewnie mam gorszy dzień ale mam do tego prawo itp. No i w sumie to później już mi przeszło, i wieczór spedzilam spokojnie. Natomiast w sobotę miała miejsce ta imprezka, no i tez od samego rana narastało. Najpierw roztargnienie, potem jakieś szumy w glowie, potem mnostwo natretnych myśli egzystencjalnych. No i tak narastało, narastało, a ja pomimo racji na losowania, ignorowania itp w końcu uleglam i mnie odcięło. Nie wystraszylam się tego w taki klasyczny sposób, nadal siedzialam przy stole, rozmawialm, nawet potanczylam, ale w tle wyraźnie czulam delikatna depersonalizacje.
I nawet chyba wiem na czym polega problem. Kilka razy zlapalam się na tym, ze pomyslalam "o nie, znowu to, a juz było tak dobrze'. I poprawialam sie, ale czuje ze podświadomie spowodowałam na sobie tym presję, i swego rodzaju poczucie winy, że jednak nie idzie tak dobrze, jakbym chciała. I myśle, ze to ta presja spotegowala moje objawy, i właśnie przez to mnie odcięło.
Dziś, jak wróciłam, z tego wszystkiego oczywiście się poplakalam, znów czulam się taka bezsilna i zdominowana przez złe emocje. Ale wtedy juz na spokojnie zaczęłam prawidłowy dialog wewnętrzny, staralam się logicznie do tego podejść i się uspokoilam. Czuje jeszcze lekkie oszołomienie, ale wiem, że już jest lepiej. I wiem, ze jutro będzie lepiej, jak się wyspie itp.
Nie uważam, żeby moja dotychczasowa praca poszła na marne, ani, że muszę zaczynac od nowa czy cos takiego. Myślę tez, ze to nie oznacza, ze wczesniej tak naprawdę nie zaakceptowałam swojego stanu. Uważam to za taki mały kryzys, który pewnie zdarza się każdemu. Ostatecznie jakoś sobie poradzilam, nie dostalam ataku paniki, nie polozylam się z płaczem do łóżka jak bym to zrobiła jeszcze kilka miesięcy wstecz, tylko staralam się funkcjonować mimo to - choć było mega ciężko.
Chciłam jednak mimo wszystko prosić Was o zdanie, czy mój tok rozumowania jest właściwy, ponieważ łatwo się w tym pogubic. Czy sadzicie, ze dobrze zinterpretowalam te sytuacje? I pytanie może do tych, którzy juz są w grupie odburzonych - czy takie kryzysy są normalnie? Może to głupie pytania, ale w takim dniu potrzebuje wsparcia. Dziękuje wszystkim, którzy zechcą się wypowiedzieć.
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

22 listopada 2015, o 22:32

Tak, to co opisujesz może się zdarzać i to jak mowiesz nie oznacza powrotu na zla sciezke czy tez zniszczenia dotychczasowej pracy itd.
Bo to jest proces i czlowiek uczy sie i tak w tym procesie i potem te dobre samopoczucie utrzymuje sie dluzej i dluzej a do kryzysow tez jest inne podejscie.
Ja kryzysow mialem wiele, to nawet nie jest kwestia ulegniecia bo czasem czlowieka mimo pracy nad tym swiadomosci przy zaburzeniu zetnie ze niewiele mozna zrobic jak tylko to przeczekac. Czasem nie da sie "zapanowac" nad tym a nawet moim zdaniem proby panowania sa bezowocne bo zaczynaja zwykle przypominac szarpanie sie.
Wiec czasem lepiej kryzys przeczekac biernie wobec niego a o ile sie da aktywnie na cos innego.

Dobrze ci idzie! :)
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Awatar użytkownika
anita
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 115
Rejestracja: 15 maja 2015, o 14:44

22 listopada 2015, o 22:33

Mysle ze dobrze rozumujesz, sama rozumuje bardzo podobnie. A tez ostatnio mialam szereg kryzysow i to po juz takich zachlysnieciu sie dluzsza poprawa stanu :)
Awatar użytkownika
zlekniona
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53

22 listopada 2015, o 23:15

Wojciech, dziękuję, bardzo podniosłeś mnie na duchu :lov:
Tylko osoba, która to przeszła wie jaki ogrom pracy trzeba w to odburznie włożyć, a ja podwinęłam rękawy i z całą energia się za to wzięłam. I właśnie to jest najgorsze, kiedy jestem świadoma tych i innych mechanizmów, a nawet moich predyspozycji wynikających z wychowania itp (chodze na terapie dynamiczna, która bardzo mi naprostowała niektóre sprawy), tak dużo wiem na ten temat, a jednocześnie przychodzi taki gorszy dzień, i człowiek na chwile traci nadzieję, i znów przeraża się tym, co już zdążył oswoić.
Takie to głupie, bo takie proste i takie skomplikowane na raz ;-)
Ważne w tym wszystkim jest chyba właśnie, żeby wcześniej czy później przypomnieć sobie o co chodzi w tej całej "batalii".
Jeszcze raz bardzo chce Ci podziękować za te słowa, bo dzięki nim zrozumiałam, że dzisiejszy dzień to tak naprawde nie klęska - nie słabszy dzień. Dzis stałam się znów silniejsza, i kładę się teraz spać, może to zabrzmi paradoksalnie, ale jako ZWYCIĘZCA :-)

Anita, właśnie to zachłyśnięcie mnie chyba najbardziej dotknęło - nie wiedziałam, że jestem aż tak ambitna ;-) ale to nic, trzeba wyciągnąć z tego wnioski i iść dalej :-)
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
Awatar użytkownika
martusia1979
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 921
Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28

23 listopada 2015, o 08:54

Mysle, ze dobrze to rozegralas i przemyslalas pewnie kazdy by tak zaaragowal utomatycznie.
Czasami mysle ,ze to po prostu przychodzi samemu w takich warzniejszych chwilach w celu sprawdzenia.
Czytajac Szafeera on po odburzeniu jeszcze przez 3 lata mial objawy znikome ale mial. Wiec potraktuj to jako Nic.
Fajnie sobie to wytlumaczylas i mysle, ze wielu z nas brakuje takiej postawy.
Napewno doceniasz bardziej zdanie odburzonych ale postapilas bardzo racjonalnie.

Trzynaj tak dale j!
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
Prew
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 238
Rejestracja: 9 września 2015, o 08:53

23 listopada 2015, o 14:50

Kochani mam pytanie.. Kolejne;) dzialam, dzialam i zalamka .. Dzis sie tak nakrecilam myslą(ktora zreszta mnie od jakiegos czasu straszy ale raz sie udaje ja olac raz nie) i dzis od rana tak mnie nakrecila ze laze spieta od samego rana i wystraszona:( nie wiem czy ,,taki dzien" i zaakceptowac to bo jakis poziom lęku mam wyzszy czy droczyc sie do skutku z ta mysla:/
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

23 listopada 2015, o 15:25

Akceptować choćby na siłę a przede wszystkim wstać z łóżka i normalnie funkcjonować choć wiem, że to bywa trudne ale tylko tak możesz zmniejszyć lęk poprzez olanie tego.

-- 23 listopada 2015, o 16:25 --
Do tego Prew wiesz ile ja miałam załamek? ale wiem że za każą załamką nie stoi nic i można dalej żyć.Jak myśle i analizuje wstecz to przypominam sobie dni , w których myślałam ,że to już koniec np. rok temu. Myślałam że tak mi się pogorszyło że już będzie coraz gorzej a to trwało chwilę i minęło. Teraz przy kryzysach wiem, że zawsze mijają i nie są groźne. Przeanalizuj to u siebie.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Awatar użytkownika
martusia1979
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 921
Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28

23 listopada 2015, o 15:41

Prew pisze:Kochani mam pytanie.. Kolejne;) dzialam, dzialam i zalamka .. Dzis sie tak nakrecilam myslą(ktora zreszta mnie od jakiegos czasu straszy ale raz sie udaje ja olac raz nie) i dzis od rana tak mnie nakrecila ze laze spieta od samego rana i wystraszona:( nie wiem czy ,,taki dzien" i zaakceptowac to bo jakis poziom lęku mam wyzszy czy droczyc sie do skutku z ta mysla:/

potraktuj to jako cos normalnego , tak bedzie jestes w zaburzeniu taki tego urok...nic nadzwyczajnego możesz walczyć ,walczyć, walczyć i może być załamka i tak bywa!
Jak zaczniesz to przezwyciężać i przyzwyczajać się że tak jest i tak może być nastąpi akceptacja i tych dni będzie coraz to mniej......
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
ODPOWIEDZ