Oprócz jogi to chyba wezmę się za pozostałe. Zwłaszcza za terapię

Oprócz jogi to chyba wezmę się za pozostałe. Zwłaszcza za terapię
Na jakie zaburzenie/ chorobę to bierzesz?seven pisze: ↑2 maja 2025, o 10:22Podskoczyło mi wczoraj ciśnienie, stwierdziłem że przeczytam ulotkę leku który biorę (ranofren) żeby sprawdzić czy to czasem nie efekt uboczny i tak, faktycznie może on coś takiego powodować jednak przy okazji dowiedziałem się że w skutkach ubocznych jest też nagły zgon opisywany jako częściej niż 1 na 1000… teraz totalna panika. Nie wiem czy brać to dalej czy zrezygnować z tego leku.
Mocne stany lękowe + DD. Wiem, że to lek na schizofrenię/psychozy itp, ale lekarz zapewnia mnie, że nic z tych rzeczy nie mam a sięga po ten lek ze względu na to żeby wyciszyć mi myśli bo jestem strasznie nakręcony. Klasyczne przeciwdepresanty fajnie u mnie działały kilka lat temu na początku nerwicy ale tym razem niestety jeszcze bardziej nakręcają moje objawy. Do tego mam brać lorazepam doraźnie, ale po przeczytaniu tych skutków ubocznych boję się cokolwiek dorzucić do tego lekuPaulosia pisze: ↑2 maja 2025, o 16:16Na jakie zaburzenie/ chorobę to bierzesz?seven pisze: ↑2 maja 2025, o 10:22Podskoczyło mi wczoraj ciśnienie, stwierdziłem że przeczytam ulotkę leku który biorę (ranofren) żeby sprawdzić czy to czasem nie efekt uboczny i tak, faktycznie może on coś takiego powodować jednak przy okazji dowiedziałem się że w skutkach ubocznych jest też nagły zgon opisywany jako częściej niż 1 na 1000… teraz totalna panika. Nie wiem czy brać to dalej czy zrezygnować z tego leku.
Jeżeli masz wątpliwości dotyczące leku, skonsultuj to z lekarzem.
Bardzo dużo leków ma taki skutek uboczny, to wcale nie takie rzadkie.
Polecałabym ich nie czytaćzwłaszcza, jeżeli masz skłonności do sugestii.
To co czujesz, to klasyka gatunku w zaburzeniach lękowych, nerwicowych. Te myśli są typowymi myślami o charakterze natrętnym, z lęku. Twój umysł czuje się zagrożony, więc robi wszystko, żebyś zwróciła na niego uwagę. Boisz się, że coś komuś zrobisz, albo sobie, ale zobacz...dalej się boisz. Jeżeli ktoś się boi to dobry znak. (Wiem, to jest dla ciebie pewnie nierealne co napisałam), te zaciskania w gardle, chęć wymiotow to również - klasyczne objawy ataków paniki. Twój mózg chce Cię tak na prawdę chronić, dlatego staje w pozycji "walki lub ucieczki", to nasz mechanizm z pradawnych czasów, właśnie po to - żeby nas chronić. Jednak teraz, po prostu u Ciebie bardzo dużo musiało się kłębić stresów/lęków/zmartwień, umysł nie wytrzymał i się "wylało" na zewnątrz w postaci tych myśli i ataków paniki. Najprawdopodobniej wtedy poradziłaś sobie z tymi myślami (które przeszły), bo "nie nadałaś im wartości", czyli nie zwracałaś do końca na nie uwagi. Teraz pojawił się impuls, na który Twój umysł jest podatny - morderstwo na UW. Czy masz jakieś inne dolegliwości fizyczne? (migreny, problemy żołądkowe), które nie do końca są zdiagnozowane, a nie wiesz skąd "coś cię boli"? Tak też na samym początku objawiają się zaburzenia lękowe, umysł daje znać ciału, że coś jest nie tak, ale na to nie reagujemy, bo jest to subtelne, nasila się z czasem i wtedy mózg musi dać znać "bardziej drastycznie", żebyś zwróciła uwagę, że coś jest nie tak = myśli i ataki.ma.jka pisze: ↑9 maja 2025, o 23:39Hej nie radze juz sobie.. Tak sie boje ze jestem jakas psychopatka ze juz nie wiem co mam robic. Mam natretne mysli ze zaraz sobie cos zrobie lub komus. Siedze z kims, nagle przychodzi ta mysl i mam wrazenie ze zaraz strace kontrole i naprawde to zrobir. Zaciska mi sie gardlo, chce mi die wymiotowac, chce uciec jak najdalej zeby napewno nic nie zrobic. Bardzo sie boje. Mialam takie mysli kilka miesiecy wczesniej jakos przeszlo nie myslalam o tym a jak mysl sie pojawiala to szybko znikala albo nie powodowala we mnie tego uczucia. To wszystko wrocilo jak przeczytalam o tym morderstwie na uniwersytecie w Wsrszawie. Mysle sobie, przeciez chlopak pewnie normlany ktory byl jeszcze na 3 roku na prawie nagle zrobil vos takiego, co jesli ja to zrobie? Odrazu w mojej glowie obraz jak robie cos komus z rodziny mimo ze ja tak bsrdzo tego nie chce. Noi te uczucie we mnie jakby chec zrobienia tego a w tym samym czasie zaciska mi sie gardlo, zbiera mi die na wymioty i chce uciec. Przeciez na nie chce nic zrobic, chce zeby bylo dobrze, chce byc szczesliwa i zyc szczesliwie. Mam juz siebie tak dosc, tak sie bojr ze strace kontrole nad soba, ze naprawde zrobie cos zlego. Nie chce byc psychopatka, chce byc zdrowa nie chce myslec o takich rzeczach. Wolalabym juz chyba codziennie czuc derealizacje niz to. Napewno napiszecie idz do psychiatry, psychologa ale ja nie jedtem pelnoletnia, rodzina malo co sie mna przejmuje, kiedys im mowilam o moich problemach to mowili cos „no poszukamy psychologa” i tak juz czekam az znajda prawie 2 lata. Zamiast vieszyc sie zyciem i korzystac ja boje sie samej siebie, nie dosc ze boje sie ze umre, ze jestem chora na cos to jeszcze te okropne mysli znowu sie u mnie pojawily. Tak bardzi chce pomocy. Przepraszam ze wszystko tak razem napisalam bez zadnego rozdzielania, ale pisze to w takim stresie ze nie mam sily.
Zrób sobie badania u neurologa to może być padaczka skroniowa mam to samoKommandant__ pisze: ↑12 lutego 2025, o 18:54Cześć,
jestem na forum nowa, z nerwicą zmagam się już kilka lat - było raz lepiej, raz gorzej. Zaznaczę też, że jestem osobą wierzącą i praktykującą, ale ostatnio mam pewne trudności. Opiszę może to, co się ze mną dzieje od jakiegoś czasu, bo szczerze powiedziawszy, mam już serdecznie dość i jestem tym wszystkim zmęczona po prostu. Trochę trudno mi jest opisać wszystko co się ze mną dzieje w spójny sposób, ale postaram się, by ten post nie był zbyt chaotyczny.
Od kilku tygodni towarzyszy mi nasilony lęk i niepokój, szczególnie wieczorami, gdy jestem sama ze swoimi myślami, które są w ostatnim czasie dość intensywne pod kątem tworzenia lęku. Już tłumaczę o co chodzi - ciągle bombardują mnie myśli o tym, że jestem opętana i że nie mogę być w stu procentach pewna, że myśli te są fałszywe. Moja wiara generalnie mocno osłabła przez aferę, która wybuchła w parafii niedaleko mojej. Zaczęłam być zła na duchownych ( wcześniej często miałam wątpliwości czy taka dana osoba nie zrobiła podobnych rzeczy o jakich słyszałam w telewizji, ale stwierdzałam, że to natrętne myśli po prostu ) i częściowo też na Boga. Przeczytałam gdzieś kiedyś, że trwanie przez długi czas w jakimś powtarzającym się grzechu prowadzi do opętania lub zniewolenia i tym sposobem zafundowałam sobie jazdę bez trzymanki na rollercoasterze. Żeby nie było, często piję wodę święconą, by sprawdzić czy coś mi się dzieje, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Sięgam po Pismo Święte prawie codziennie. Okropnie się boję, że coś mogło we mnie wleźć, bo sfera duchowa jest mimo wszystko dla mnie ważna. Miałam już kiedyś takie myśli o opętaniu, ale teraz to jest jakaś tragedia totalna.
Doświadczam bardzo przykrych obrazów przemocy słownej i czynnej wobec rodziny, ukochanego kota czy nawet samej siebie - dawniej to też się pojawiało, ale nie w tak dużym natężeniu. Myśli też czasami są w formie wewnętrznego głosu z treścią na przykład: "uderz go", "kopnij", "zrób mu krzywdę". Często odnoszę wrażenie, że ten świat to nie jest rzeczywista rzeczywistość, a wzmacniane to jest przez fakt, że zdarza mi się cyklicznie mocne deja vu. Wiem już, że taki stan to derealizacja, połączona u mnie też z depersonalizacją. Kilka dni temu dopadło mnie jakieś apogeum lęku - zaczęłam się zastanawiać nad tym, dlaczego ludzie po hipnozie regresyjnej pamiętają coś, co mogło nie mieć miejsca ( mam ciocię, która poruszyła temat poprzednich żyć i świadectw osób, które się takowej hipnozie poddały, a to pewnie wywołało tą całą falę niepokoju ) i dlaczego, jeśli ewolucja jest tylko teorią, powstali ludzie...jakby, jaka była na to w ogóle szansa, że małpy się dobrały w taki sposób, by finalnie powstała rasa ludzka czy też dlaczego ludzie mają samoświadomość swojego istnienia. Zastanawiałam się skąd biorą się te dziwne myśli, które mam o przemocy ( na poziome racjonalnym wiem, że są wynikiem lęku ) i czy nie pochodzą od demona. Albo też czy mam dość mocny kręgosłup moralny, by faktycznie czegoś komuś nie zrobić. Z objawów somatycznych mam uczucie pełnej głowy jak napompowany balon - takiego jakby wewnętrznego ścisku lub rozpierania, nie wiem jak to nazwać. Mam trudność w skupieniu uwagi i jej utrzymaniu. Dodatkowo nudności, zaczynające się rano i ustępujące dopiero, gdy leżę w łóżku ( czasami lżejsze po powrocie ze szkoły do domu ), a do tego suchość w gardle. Łapię się też na tym, że zaciskam szczękę.
Ludzie, nie wiem już co robić... Miał ktoś już taką jazdę kiedyś?