Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 381
- Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09
Według mnie jeśli ich nie zaakceptujesz to będziesz się cały czas źle czuć, nawet jeśli poradzisz sobie z nerwicą to ogrom żalu, który w sobie masz, który wypływa z Twoich wszystkich wpisów będzie Cię cały czas dołował.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 64
- Rejestracja: 9 grudnia 2022, o 12:12
hej, słuchajcie, od 3 dni biorę faxolet 75 mg, czy to normalne ze czuje się strasznie zle psychicznie i mam więcej lęków i myśli? Już nie wiem co mam robić, może ktoś z was brał tez leki z tej grupy (wenlafaksyna) i ma jakieś rady co mam robić?
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Zawsze byś miała poczucie, że masz najgorzej. To jest Twój problem. Już Ci pisałam o tym wielokrotnie, ale to ignorujesz i dalej robisz swoje. Twój wybór. W gruncie rzeczy szukasz dawcy (energii, zainteresowania itd), ale ludzie mają to do siebie (i słusznie), że uciekają od złej energii.magda10 pisze: ↑25 lipca 2023, o 15:12Byłam dziś na spacerze i próbowałam sobie wmówić że jestem zdrowa, bo:
-nie mam w tej chwili nowego kamienia w nerce
-mam wapń w granicy normy(dolnej, ale mimo wszystko)
-mam wycietego raka, a zamiast tarczycy biorę hormony
Ale za chwilę pojawiły się myśli, że nowy kamień i tak urośnie, wapń jak zwykle spadnie a rak może wróci, bo często nowotwory wracają. Te myśli są zbyt racjonalne, żeby je lekceważyć.
A jeśli ktoś z Was ma teraz kryzys, to może się pocieszac, że przynajmniej jedna osoba tu mu zazdrości, bo zamienilabym się z każdym z Was żeby tylko nie być pacjentem onkologicznym i nie lądować ciągle w szpitalu przez powikłania
W zasadzie to ja czuję się pewnie dużo gorzej niż Ty, od ponad 3 lat choruje tak, że żaden lekarz nie potrafi mi tego ogarnąć (do czego sama również się przyczyniłam, ale to już długa historia), mam kamienie w nerce przez co zakaża mi się układ moczowy, właśnie mi schodzą, w zasadzie to chodzę ciagle osłabiona, z dyskomfortem. Jestem też kilka dni po ślubie i mam mnóstwo planów, bo to mój wybór jak żyje z tym co mam. Ludzie mają gorsze problemy zdrowotne niż Twoje, ale mają też więcej energii i chęci do życia, do działania, do robienia czegoś, Ty jedyne do czego masz zapał to do narzekania. Chciałabyś zainteresowania innych, sama nie będąc zainteresowana innymi.
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 331
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
Ale tak obiektywnie czy rak nie jest najgorsza możliwa choroba? Jeśli nie, to dlaczego większość osob tutaj sie właśnie jego boi?Katja pisze: ↑9 sierpnia 2023, o 11:03Zawsze byś miała poczucie, że masz najgorzej. To jest Twój problem. Już Ci pisałam o tym wielokrotnie, ale to ignorujesz i dalej robisz swoje. Twój wybór. W gruncie rzeczy szukasz dawcy (energii, zainteresowania itd), ale ludzie mają to do siebie (i słusznie), że uciekają od złej energii.magda10 pisze: ↑25 lipca 2023, o 15:12Byłam dziś na spacerze i próbowałam sobie wmówić że jestem zdrowa, bo:
-nie mam w tej chwili nowego kamienia w nerce
-mam wapń w granicy normy(dolnej, ale mimo wszystko)
-mam wycietego raka, a zamiast tarczycy biorę hormony
Ale za chwilę pojawiły się myśli, że nowy kamień i tak urośnie, wapń jak zwykle spadnie a rak może wróci, bo często nowotwory wracają. Te myśli są zbyt racjonalne, żeby je lekceważyć.
A jeśli ktoś z Was ma teraz kryzys, to może się pocieszac, że przynajmniej jedna osoba tu mu zazdrości, bo zamienilabym się z każdym z Was żeby tylko nie być pacjentem onkologicznym i nie lądować ciągle w szpitalu przez powikłania
W zasadzie to ja czuję się pewnie dużo gorzej niż Ty, od ponad 3 lat choruje tak, że żaden lekarz nie potrafi mi tego ogarnąć (do czego sama również się przyczyniłam, ale to już długa historia), mam kamienie w nerce przez co zakaża mi się układ moczowy, właśnie mi schodzą, w zasadzie to chodzę ciagle osłabiona, z dyskomfortem. Jestem też kilka dni po ślubie i mam mnóstwo planów, bo to mój wybór jak żyje z tym co mam. Ludzie mają gorsze problemy zdrowotne niż Twoje, ale mają też więcej energii i chęci do życia, do działania, do robienia czegoś, Ty jedyne do czego masz zapał to do narzekania. Chciałabyś zainteresowania innych, sama nie będąc zainteresowana innymi.
W tym roku już kilka razy byłam w szpitalu, dwa razy z kamieniem, a raz ze spadkiem wapnia, a to dopiero połowa roku, uważasz że można być szczęśliwym ciągle lądując w szpitalu?
Moge zapytać jak czesto tworzą Ci się kamienie i jakiej są wielkości? Ja zawsze mam tak duże, że muszę mieć zabiegi pod narkoza, bo same nie schodza
I pewnie masz rację, że szukam uwagi, bo rzadko kiedy mam okazje z kims porozmawiać w realu, poza tym nie lubię mówić znajomym o swoich chorobach, nieznajomym jest łatwiej
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Rak rakowi nie równy. Ty masz wyciętego raka i możesz w miarę normalnie funkcjonować. Mam w rodzinie osobę ze znacznie gorszym przypadkiem rakowym niż Twój i ta osoba działa, rozwija się, wyjeżdża, a nie tylko ciągle biadoli. Znam też osobę, młody chłopak z koszmarnym rakiem, gdzie mu kości pękały, wyleczył się i teraz jest za granicą. Ty nie żyjesz z chorobą, tylko chorobą. Nie wspierasz zdrowia, tylko chorobę, dlatego Twój stan zdrowia jest jaki jest. Gdybyś zaczęła żyć inaczej to i ciało byłoby w innej kondycji.magda10 pisze: ↑9 sierpnia 2023, o 12:26Ale tak obiektywnie czy rak nie jest najgorsza możliwa choroba? Jeśli nie, to dlaczego większość osob tutaj sie właśnie jego boi?Katja pisze: ↑9 sierpnia 2023, o 11:03Zawsze byś miała poczucie, że masz najgorzej. To jest Twój problem. Już Ci pisałam o tym wielokrotnie, ale to ignorujesz i dalej robisz swoje. Twój wybór. W gruncie rzeczy szukasz dawcy (energii, zainteresowania itd), ale ludzie mają to do siebie (i słusznie), że uciekają od złej energii.magda10 pisze: ↑25 lipca 2023, o 15:12Byłam dziś na spacerze i próbowałam sobie wmówić że jestem zdrowa, bo:
-nie mam w tej chwili nowego kamienia w nerce
-mam wapń w granicy normy(dolnej, ale mimo wszystko)
-mam wycietego raka, a zamiast tarczycy biorę hormony
Ale za chwilę pojawiły się myśli, że nowy kamień i tak urośnie, wapń jak zwykle spadnie a rak może wróci, bo często nowotwory wracają. Te myśli są zbyt racjonalne, żeby je lekceważyć.
A jeśli ktoś z Was ma teraz kryzys, to może się pocieszac, że przynajmniej jedna osoba tu mu zazdrości, bo zamienilabym się z każdym z Was żeby tylko nie być pacjentem onkologicznym i nie lądować ciągle w szpitalu przez powikłania
W zasadzie to ja czuję się pewnie dużo gorzej niż Ty, od ponad 3 lat choruje tak, że żaden lekarz nie potrafi mi tego ogarnąć (do czego sama również się przyczyniłam, ale to już długa historia), mam kamienie w nerce przez co zakaża mi się układ moczowy, właśnie mi schodzą, w zasadzie to chodzę ciagle osłabiona, z dyskomfortem. Jestem też kilka dni po ślubie i mam mnóstwo planów, bo to mój wybór jak żyje z tym co mam. Ludzie mają gorsze problemy zdrowotne niż Twoje, ale mają też więcej energii i chęci do życia, do działania, do robienia czegoś, Ty jedyne do czego masz zapał to do narzekania. Chciałabyś zainteresowania innych, sama nie będąc zainteresowana innymi.
W tym roku już kilka razy byłam w szpitalu, dwa razy z kamieniem, a raz ze spadkiem wapnia, a to dopiero połowa roku, uważasz że można być szczęśliwym ciągle lądując w szpitalu?
Moge zapytać jak czesto tworzą Ci się kamienie i jakiej są wielkości? Ja zawsze mam tak duże, że muszę mieć zabiegi pod narkoza, bo same nie schodza
I pewnie masz rację, że szukam uwagi, bo rzadko kiedy mam okazje z kims porozmawiać w realu, poza tym nie lubię mówić znajomym o swoich chorobach, nieznajomym jest łatwiej
Z moimi kamieniami jest taki problem, że przez prawie 3 lata nikt ich nie widział i co za tym byłam leczona na urojone choroby, których nie miałam. Przez ten cały czas funkcjonowałam z ogromnymi parciami, bólami lędźwi, częstomoczem, który mnie praktycznie wykluczał z życia. Parcia miałam tak duże, że dostawałam szczękościsku od nich. Przez ten czas przyjęłam tonę różnych antybiotyków, więc chodziłam osłabiona tak, że dosłownie słaniałam się na nogach, do tego dochodziły inne problemy zdrowotne m.in. z hormonami. Teraz ruszył mi się kamień po okresie względnego spokoju, więc znowu mnie ciśnie cewka, napierdziela w krzyżu i sikam co 20 min. Zrobili mi jakiś czas temu TK to okazało się, że teraz jest już kamień mały choć wcześniej mógł schodzić większy, bo mam poszerzone kielichy.
Uważam, że szczęście to stan umysłu i można być szczęśliwym zawsze tj. w każdych niemal okolicznościach. Są też ludzie, którzy zawsze będą nieszczęśliwi, bo tak chcą, bo to jest im potrzebne.
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33
Też mam ostatnio nasilenie nwrwicy, chociaż staram się ukrywać to przed wszystkimi i przed samą sobą. W 2015/16 bylam na lekach i na terapii. Myslalam, ze to juz za mną. A jednak. Teraz znowu nie wiem, czy jestem chora ze stresu czy faktycznie coś mi jest. Refluks, bóle żołądka, kręgosłupa, problemy ze wzrokiem, bóle głowy...Nie chcę znowu brać leków... 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 535
- Rejestracja: 19 lipca 2015, o 21:11
Macie coś takiego ze jak leżycie czasami, to jakby przepływa przez was jakaś energia ? Jakby taka emocja " dziwna " takie uczucie które ciężko opisać, nawet bez zaburzenia to miałem przypuśćmy przed drzemką? Co to w ogóle może być? Ja się w to wkręciłem i ciągle to odczuwam, taki stan dosyć gorzki
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 10 kwietnia 2022, o 08:00
Hejka! Dziś byłam taka 30minutowa burza u nas. Przez tą burze jestem jakaś naelektryzowaną. W sensie na rękach i dłoniach i karku włosy mi stoją dęba i czuje się taka rozdrażniona. Czy to jest możliwe, ze przez burze jakoś się naelektryzowalam? Czy to groźne?
Dodam, ze gdy tak mocno piorun trzasnął niedaleko byłam na zewnątrz przy budynku, wracałam ze sklepu.
Czy może to kolejne sobie wkręcanie przez nerwice?
Bo zaczynam wariować. Już sobie wkręcam, ze jakimś cudem na odległość trafił mnie piorun i sama nie wiem matkoooo…. Chore. Jacyś fizycy?
Dodam, ze gdy tak mocno piorun trzasnął niedaleko byłam na zewnątrz przy budynku, wracałam ze sklepu.
Czy może to kolejne sobie wkręcanie przez nerwice?
Bo zaczynam wariować. Już sobie wkręcam, ze jakimś cudem na odległość trafił mnie piorun i sama nie wiem matkoooo…. Chore. Jacyś fizycy?

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 381
- Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09
Myślę że masz gęsią skórkę od lęku. Nie ma takiej możliwości żeby ten piorun który gdzieś tam strzelił "wyladował" się na Tobie, powietrze nie przenosi prądu.Marcelciaka pisze: ↑17 sierpnia 2023, o 11:55Hejka! Dziś byłam taka 30minutowa burza u nas. Przez tą burze jestem jakaś naelektryzowaną. W sensie na rękach i dłoniach i karku włosy mi stoją dęba i czuje się taka rozdrażniona. Czy to jest możliwe, ze przez burze jakoś się naelektryzowalam? Czy to groźne?
Dodam, ze gdy tak mocno piorun trzasnął niedaleko byłam na zewnątrz przy budynku, wracałam ze sklepu.
Czy może to kolejne sobie wkręcanie przez nerwice?
Bo zaczynam wariować. Już sobie wkręcam, ze jakimś cudem na odległość trafił mnie piorun i sama nie wiem matkoooo…. Chore. Jacyś fizycy?![]()
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 122
- Rejestracja: 22 lipca 2020, o 11:05
Hej, ostatnio mam gorszy okres. Np. Wczoraj zauważyłem małego pająka na szybie auta. Chciałem go zrzucić i trochę za mocno palcem docisnąłem. Ruszał się, ale chyba go uszkodziłem. Później wsiadłem do auta i pojechałem. Jak dojechałem na miejsce to już go nie było na szybie. Poczucie winy, że może lepiej było dobić tego małego zielonego pajączka.
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 24 lipca 2023, o 09:41
Hej, piszę tu pierwszy raz i w zasadzie chyba tylko z prośbą o słowo wsparcia. Jestem już wymęczona nerwicą. Nagrania chłopaków bardzo mi pomagają, podobnie Wasze wpisy na tym forum, jednak ostatnio mam jakiś kryzys.
Nerwicę mam już dłuższy czas, radzę sobie lepiej lub gorzej. Przeszłam przez ataki paniki, rocd, zobojętnienie emocjonalne, brałam antydepresanty przez 6m, cierpiałam na mocną bezsenność (to forum mnie uratowało, za co jestem mega wdzięczna). Trochę się uspokoiło, jednak od jakiegoś czasu znowu jestem słabsza.
Nasiliło się ponownie ostatnio, tak na poważnie, kiedy moja przyjaciółka zachorowała na raka żołądka. To zmiotło mnie z planszy. Od tego czasu nasiliła się u mnie hipochondria (chic jak patrzę wstecz, to w przeszłości tez miałam epizody hipochondrii) - zaczęło się od problemów z jelitami, potem jelita odpuściły i przeszło na żołądek - jak się domyślacie, bałam się (a może wciąż boję) raka. Żołądek (bóle) przeszły, zaczęły się od jakichś dwóch dni mdłości.
W międzyczasie u mojego męża do zbadania była podejrzana zmiana - to mnie dobiło, nie umiałam się pozbierać. Nawet nie było diagnozy, a dla mnie to był koniec świata (moje jelita wtedy zwariowały kompletnie). Na szczęście u męża skończyło się dobrze, u przyjaciółki rokowania są niepewne, ale jest bardzo dzielna i leczy się.
To nie jest tak, że ja teraz „bardzo odczuwam” ten stres, tylko u mnie tak jakby on jest z tylu głowy. A te objawy żołądkowe mnie dobijają, kiedy myślę, że się nie stresuję, a tu mi zaczyna dokuczać coś albo mdlić. Dla świętego spokoju zapisałam się na gastroskopię, żeby sama siebie uspokoić. Lekarz dał jakieś leki na zapalenie żołądka, ale nie czułam większej różnicy, wiec przestałam brać.
Z innej strony jest mi głupio, że przejmuję się „mdłościami” czy innymi pierdołami, kiedy inni muszą walczyć o życie.
Chodzę na terapię, trochę mi pomaga. Tylko czasami po prostu nie mam siły już na tę nerwicę.
Nerwicę mam już dłuższy czas, radzę sobie lepiej lub gorzej. Przeszłam przez ataki paniki, rocd, zobojętnienie emocjonalne, brałam antydepresanty przez 6m, cierpiałam na mocną bezsenność (to forum mnie uratowało, za co jestem mega wdzięczna). Trochę się uspokoiło, jednak od jakiegoś czasu znowu jestem słabsza.
Nasiliło się ponownie ostatnio, tak na poważnie, kiedy moja przyjaciółka zachorowała na raka żołądka. To zmiotło mnie z planszy. Od tego czasu nasiliła się u mnie hipochondria (chic jak patrzę wstecz, to w przeszłości tez miałam epizody hipochondrii) - zaczęło się od problemów z jelitami, potem jelita odpuściły i przeszło na żołądek - jak się domyślacie, bałam się (a może wciąż boję) raka. Żołądek (bóle) przeszły, zaczęły się od jakichś dwóch dni mdłości.
W międzyczasie u mojego męża do zbadania była podejrzana zmiana - to mnie dobiło, nie umiałam się pozbierać. Nawet nie było diagnozy, a dla mnie to był koniec świata (moje jelita wtedy zwariowały kompletnie). Na szczęście u męża skończyło się dobrze, u przyjaciółki rokowania są niepewne, ale jest bardzo dzielna i leczy się.
To nie jest tak, że ja teraz „bardzo odczuwam” ten stres, tylko u mnie tak jakby on jest z tylu głowy. A te objawy żołądkowe mnie dobijają, kiedy myślę, że się nie stresuję, a tu mi zaczyna dokuczać coś albo mdlić. Dla świętego spokoju zapisałam się na gastroskopię, żeby sama siebie uspokoić. Lekarz dał jakieś leki na zapalenie żołądka, ale nie czułam większej różnicy, wiec przestałam brać.
Z innej strony jest mi głupio, że przejmuję się „mdłościami” czy innymi pierdołami, kiedy inni muszą walczyć o życie.
Chodzę na terapię, trochę mi pomaga. Tylko czasami po prostu nie mam siły już na tę nerwicę.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33
Jestem ostatnio w bardzo podobnej sytuacji. Dwie osoby w rodzinie zmarly na raka w ciagu tygidnia, trzecia w ciezkim stanie. Co najgorsze badala sie wzdluz i wszerz a rak i tak wybadany dopiero w zaawansowanym stadium.mag_lena pisze: ↑25 sierpnia 2023, o 12:18Hej, piszę tu pierwszy raz i w zasadzie chyba tylko z prośbą o słowo wsparcia. Jestem już wymęczona nerwicą. Nagrania chłopaków bardzo mi pomagają, podobnie Wasze wpisy na tym forum, jednak ostatnio mam jakiś kryzys.
Nerwicę mam już dłuższy czas, radzę sobie lepiej lub gorzej. Przeszłam przez ataki paniki, rocd, zobojętnienie emocjonalne, brałam antydepresanty przez 6m, cierpiałam na mocną bezsenność (to forum mnie uratowało, za co jestem mega wdzięczna). Trochę się uspokoiło, jednak od jakiegoś czasu znowu jestem słabsza.
Nasiliło się ponownie ostatnio, tak na poważnie, kiedy moja przyjaciółka zachorowała na raka żołądka. To zmiotło mnie z planszy. Od tego czasu nasiliła się u mnie hipochondria (chic jak patrzę wstecz, to w przeszłości tez miałam epizody hipochondrii) - zaczęło się od problemów z jelitami, potem jelita odpuściły i przeszło na żołądek - jak się domyślacie, bałam się (a może wciąż boję) raka. Żołądek (bóle) przeszły, zaczęły się od jakichś dwóch dni mdłości.
W międzyczasie u mojego męża do zbadania była podejrzana zmiana - to mnie dobiło, nie umiałam się pozbierać. Nawet nie było diagnozy, a dla mnie to był koniec świata (moje jelita wtedy zwariowały kompletnie). Na szczęście u męża skończyło się dobrze, u przyjaciółki rokowania są niepewne, ale jest bardzo dzielna i leczy się.
To nie jest tak, że ja teraz „bardzo odczuwam” ten stres, tylko u mnie tak jakby on jest z tylu głowy. A te objawy żołądkowe mnie dobijają, kiedy myślę, że się nie stresuję, a tu mi zaczyna dokuczać coś albo mdlić. Dla świętego spokoju zapisałam się na gastroskopię, żeby sama siebie uspokoić. Lekarz dał jakieś leki na zapalenie żołądka, ale nie czułam większej różnicy, wiec przestałam brać.
Z innej strony jest mi głupio, że przejmuję się „mdłościami” czy innymi pierdołami, kiedy inni muszą walczyć o życie.
Chodzę na terapię, trochę mi pomaga. Tylko czasami po prostu nie mam siły już na tę nerwicę.
I też męczą mnie od kilku mcy dolegliwosci żoładkowe. Zaczelo sie po covidzie. Mdlosci kłucie w lewym boku brak apetytu. Potem jakos ucichło ale od jakiegos miesiaca bóle żołafka, biały piekacy język, odbijanie, uczucie pelnosci i też wkręcam sobie najgorsze... Też mam do gastrologa za pare dni i cgce gasyroskopie i usg, chociaz jak pomysle o tych badaniach i możliwych wynikach to jestem przerażona.
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 24 lipca 2023, o 09:41
Ja na razie stawiam na uspokojenie się, jakoś próbuję zaakceptować, że w sumie i tak nie mam wpływu na to, co się wokół dzieje, kto choruje, a kto nie. Wspieram się trochę buddyzmem, ale nie zawsze mi to wychodzi. Zauważyłam, że jak są dni, kiedy po prostu się aktywnie odprężę, to jakoś nic mi nie dolega. Np. lubię sztukę, pojechałam ostatnio na wystawę i dobrze się bawiłam, potem nażarłam się pizzy i jakoś nic mi nie doskwierało, żołądek nie bolał itd (na codzień raczej staram się mieć lekką dietę, ale to nie zmienia stanu rzeczy za bardzo). A jednak przychodzą dni, jak ostatnio. W weekend postaram się oderwać od tego wszystkiego i liczę, że to pomoże.Olix pisze: ↑25 sierpnia 2023, o 13:35Jestem ostatnio w bardzo podobnej sytuacji. Dwie osoby w rodzinie zmarly na raka w ciagu tygidnia, trzecia w ciezkim stanie. Co najgorsze badala sie wzdluz i wszerz a rak i tak wybadany dopiero w zaawansowanym stadium.mag_lena pisze: ↑25 sierpnia 2023, o 12:18Hej, piszę tu pierwszy raz i w zasadzie chyba tylko z prośbą o słowo wsparcia. Jestem już wymęczona nerwicą. Nagrania chłopaków bardzo mi pomagają, podobnie Wasze wpisy na tym forum, jednak ostatnio mam jakiś kryzys.
Nerwicę mam już dłuższy czas, radzę sobie lepiej lub gorzej. Przeszłam przez ataki paniki, rocd, zobojętnienie emocjonalne, brałam antydepresanty przez 6m, cierpiałam na mocną bezsenność (to forum mnie uratowało, za co jestem mega wdzięczna). Trochę się uspokoiło, jednak od jakiegoś czasu znowu jestem słabsza.
Nasiliło się ponownie ostatnio, tak na poważnie, kiedy moja przyjaciółka zachorowała na raka żołądka. To zmiotło mnie z planszy. Od tego czasu nasiliła się u mnie hipochondria (chic jak patrzę wstecz, to w przeszłości tez miałam epizody hipochondrii) - zaczęło się od problemów z jelitami, potem jelita odpuściły i przeszło na żołądek - jak się domyślacie, bałam się (a może wciąż boję) raka. Żołądek (bóle) przeszły, zaczęły się od jakichś dwóch dni mdłości.
W międzyczasie u mojego męża do zbadania była podejrzana zmiana - to mnie dobiło, nie umiałam się pozbierać. Nawet nie było diagnozy, a dla mnie to był koniec świata (moje jelita wtedy zwariowały kompletnie). Na szczęście u męża skończyło się dobrze, u przyjaciółki rokowania są niepewne, ale jest bardzo dzielna i leczy się.
To nie jest tak, że ja teraz „bardzo odczuwam” ten stres, tylko u mnie tak jakby on jest z tylu głowy. A te objawy żołądkowe mnie dobijają, kiedy myślę, że się nie stresuję, a tu mi zaczyna dokuczać coś albo mdlić. Dla świętego spokoju zapisałam się na gastroskopię, żeby sama siebie uspokoić. Lekarz dał jakieś leki na zapalenie żołądka, ale nie czułam większej różnicy, wiec przestałam brać.
Z innej strony jest mi głupio, że przejmuję się „mdłościami” czy innymi pierdołami, kiedy inni muszą walczyć o życie.
Chodzę na terapię, trochę mi pomaga. Tylko czasami po prostu nie mam siły już na tę nerwicę.
I też męczą mnie od kilku mcy dolegliwosci żoładkowe. Zaczelo sie po covidzie. Mdlosci kłucie w lewym boku brak apetytu. Potem jakos ucichło ale od jakiegos miesiaca bóle żołafka, biały piekacy język, odbijanie, uczucie pelnosci i też wkręcam sobie najgorsze... Też mam do gastrologa za pare dni i cgce gasyroskopie i usg, chociaz jak pomysle o tych badaniach i możliwych wynikach to jestem przerażona.
.