magda10 pisze: ↑9 sierpnia 2023, o 12:26
Katja pisze: ↑9 sierpnia 2023, o 11:03
magda10 pisze: ↑25 lipca 2023, o 15:12
Byłam dziś na spacerze i próbowałam sobie wmówić że jestem zdrowa, bo:
-nie mam w tej chwili nowego kamienia w nerce
-mam wapń w granicy normy(dolnej, ale mimo wszystko)
-mam wycietego raka, a zamiast tarczycy biorę hormony
Ale za chwilę pojawiły się myśli, że nowy kamień i tak urośnie, wapń jak zwykle spadnie a rak może wróci, bo często nowotwory wracają. Te myśli są zbyt racjonalne, żeby je lekceważyć.
A jeśli ktoś z Was ma teraz kryzys, to może się pocieszac, że przynajmniej jedna osoba tu mu zazdrości, bo zamienilabym się z każdym z Was żeby tylko nie być pacjentem onkologicznym i nie lądować ciągle w szpitalu przez powikłania
Zawsze byś miała poczucie, że masz najgorzej. To jest Twój problem. Już Ci pisałam o tym wielokrotnie, ale to ignorujesz i dalej robisz swoje. Twój wybór. W gruncie rzeczy szukasz dawcy (energii, zainteresowania itd), ale ludzie mają to do siebie (i słusznie), że uciekają od złej energii.
W zasadzie to ja czuję się pewnie dużo gorzej niż Ty, od ponad 3 lat choruje tak, że żaden lekarz nie potrafi mi tego ogarnąć (do czego sama również się przyczyniłam, ale to już długa historia), mam kamienie w nerce przez co zakaża mi się układ moczowy, właśnie mi schodzą, w zasadzie to chodzę ciagle osłabiona, z dyskomfortem. Jestem też kilka dni po ślubie i mam mnóstwo planów, bo to mój wybór jak żyje z tym co mam. Ludzie mają gorsze problemy zdrowotne niż Twoje, ale mają też więcej energii i chęci do życia, do działania, do robienia czegoś, Ty jedyne do czego masz zapał to do narzekania. Chciałabyś zainteresowania innych, sama nie będąc zainteresowana innymi.
Ale tak obiektywnie czy rak nie jest najgorsza możliwa choroba? Jeśli nie, to dlaczego większość osob tutaj sie właśnie jego boi?
W tym roku już kilka razy byłam w szpitalu, dwa razy z kamieniem, a raz ze spadkiem wapnia, a to dopiero połowa roku, uważasz że można być szczęśliwym ciągle lądując w szpitalu?
Moge zapytać jak czesto tworzą Ci się kamienie i jakiej są wielkości? Ja zawsze mam tak duże, że muszę mieć zabiegi pod narkoza, bo same nie schodza
I pewnie masz rację, że szukam uwagi, bo rzadko kiedy mam okazje z kims porozmawiać w realu, poza tym nie lubię mówić znajomym o swoich chorobach, nieznajomym jest łatwiej
Rak rakowi nie równy. Ty masz wyciętego raka i możesz w miarę normalnie funkcjonować. Mam w rodzinie osobę ze znacznie gorszym przypadkiem rakowym niż Twój i ta osoba działa, rozwija się, wyjeżdża, a nie tylko ciągle biadoli. Znam też osobę, młody chłopak z koszmarnym rakiem, gdzie mu kości pękały, wyleczył się i teraz jest za granicą. Ty nie żyjesz z chorobą, tylko chorobą. Nie wspierasz zdrowia, tylko chorobę, dlatego Twój stan zdrowia jest jaki jest. Gdybyś zaczęła żyć inaczej to i ciało byłoby w innej kondycji.
Z moimi kamieniami jest taki problem, że przez prawie 3 lata nikt ich nie widział i co za tym byłam leczona na urojone choroby, których nie miałam. Przez ten cały czas funkcjonowałam z ogromnymi parciami, bólami lędźwi, częstomoczem, który mnie praktycznie wykluczał z życia. Parcia miałam tak duże, że dostawałam szczękościsku od nich. Przez ten czas przyjęłam tonę różnych antybiotyków, więc chodziłam osłabiona tak, że dosłownie słaniałam się na nogach, do tego dochodziły inne problemy zdrowotne m.in. z hormonami. Teraz ruszył mi się kamień po okresie względnego spokoju, więc znowu mnie ciśnie cewka, napierdziela w krzyżu i sikam co 20 min. Zrobili mi jakiś czas temu TK to okazało się, że teraz jest już kamień mały choć wcześniej mógł schodzić większy, bo mam poszerzone kielichy.
Uważam, że szczęście to stan umysłu i można być szczęśliwym zawsze tj. w każdych niemal okolicznościach. Są też ludzie, którzy zawsze będą nieszczęśliwi, bo tak chcą, bo to jest im potrzebne.