Może ktoś da rady na mój idiotyczny przypadek
Moja nerwica widząc, że nie reaguje na myśli i ich dany temat. Używa chwytu poniżej pasa. U mnie pomocne w nerwicy jest
ciągłe powtarzanie tego, że myśli nie są mną tylko np uwarunkowaniem, procesem. Taka mantra długo pomagała, więc jak przychodził
natręt było mi lżej go wpuścić do siebie. Teraz nerwica, chwyciła się tego tematu jak rzep. Podsyła zapytania, "a co jeśli Ci się zmieni i uwierzysz? xd
Wiadomo, taka myśl automatycznie daje emocje lęku. Wpuszczam ją do siebie, chociaż szarpie jak cholera :/ Teraz nerwica potrafi uczepić się nawet tego, że
zwykła myśl np o kwiatku daje lęk
sobie np z poczuciem przymusu kontroli bądź "czuwania" Kurczę, łapie się na tym, że ciągle gdzieś z tyłu głowy jest ta kontrola... Powtarzanie sobie pierdyliard razy, że
mózg Cię blefuje, a te myśli są niczym ważnym, daje w dialogach powoli coraz słabsze rezultaty, a nawet czasami przy takim stwiedzeniu pojawia się lęk i te zakichane wątpliwości.
Proszę o choć jeden odzew
