Teraz nie mam w ogóle ataków paniki. Zanim zaczęłam brać leki, miałam parę ataków głównie spowodowanych bezsennością. Oprócz tego miałam bardzo dużo objawów somatycznych, drżenie dłoni, drętwienie dłoni i stóp, drętwienie twarzy, szyji, bóle głowy, problemy ze wzrokiem i słuchem, kołatanie i ból serca, miałam tak zaciśnięty żołądek, że w ciągu 5 dni zjechałam z wagi 6 kg. U mnie sytuacja wygląda tak, że 3 miesiące temu dostałam ataku paniki. Była już chyba 4 w nocy, nadal nie mogłam zasnąć, zaczęło się kołatanie serca i silny atak paniki, miałam wtedy wrażenie, że zaraz zwariuję. Od tego momentu zaczął się mój problem z bezsennością, przez ponad 2 miesiące byłam na tabletkach Nasen, na całe szczęście udało mi się je odstawić. Miesiąc temu zostałam zdiagnozowana, zaburzenia depresyjne i lękowe mieszane, biorę Bellergot rano i wieczorem, Pramolan 50mg w południe i wieczorem. Tabletki chyba działają, bo objawów somatycznych nie mam i jestem spokojniejsza, chociaż biorę je dopiero miesiąc. U mnie jest chyba bardziej taki lęk wolnopłynący z momentami odrealnienia i dość częstymi myślami dotyczącymi życia. Trochę się rozpisałammorphifry pisze: ↑18 marca 2022, o 15:48Czujesz ulge na lekach? Pomagaja Ci w atakach paniki czy leku? Bo piszesz ze na mysli chyba niezbyt dzialaja?Maria87 pisze: ↑18 marca 2022, o 15:47Czuję się podobnie, z tym, że ja od blisko miesiąca biorę leki. Wiem, że leki mogą pomóc w jako takich lękach czy objawach somatycznych, mi przynajmniej pomagają. Gorzej jest z myślami, że będę w tym tkwiła, że życie gdzieś z boku, a ja nie potrafię jego odczuwać jak dotychczas. To jest najcięższe, że człowiek po pracy nawet spokojnie nie może sobie tv obejrzeć. Przeraża mnie to, chociaż z drugiej strony cały czas żyję nadzieją, że kiedyś wrócę do równowagi i będzie jak dawniej, a może i lepiej. Bóg ma mnie w swojej opiece i z jego pomocą i swoją pracą wyjdę z tego.morphifry pisze: ↑18 marca 2022, o 15:05Radzilam juz sobie calkiem niezle ale od tygodnia przyszedl kryzys, jak tylko mysle o tym ze zyje i ze istnieje to jestem przerazona, ciagle mam mysl ze „nie wiem co ze soba zrobic” jak np jestem po pracy, po obowiazkach itd. Logicznie wiem co moglabym porobic ale w ogole tego nie czuje, czuje jedynie ze przeraza mnie moje istnienie, czuje sie utknieta w chwili tu i teraz i to ze jestem i ze musze byc, zyc mnie przeraza. Myslicie ze jesli czuje ze mam juz tego dosc, to czas jednak pomyslec o lekach? Bo ja juz serio nie mam sily. Jak mam te mysli to zaczyna mnie trzasc i dostaje paniki ktora wypompowuje mnie z sil do tego stopnia ze umiem jedynie lezec z zamknietymi oczami bo jestem tak wycienczona, chocbym na sile probowala sie do czegos zabrac to nie umiem, oczy same mi sie zamykaja ze zmeczenia. Czy leki moglyby mi pomoc? Nawet z tak dziwnymi myslami i wyczerpaniem od ataku?
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 51
- Rejestracja: 3 marca 2022, o 17:35
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 209
- Rejestracja: 25 października 2021, o 19:11
Zastanawialem się dlaczego nie moge patrzeć w tv od pazdziernika do stycznia, okazuje sie, ze to trazodon pogarszal moja chorobe i wywoływał padako podobne objawy. Lekarze mowili, ze to nie z tego, ja juz lekarzom nie zaufam.
Dobrze, ze to odstawilem.
Dobrze, ze to odstawilem.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1036
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Kondolencje Marksus, współczuję
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 7 lutego 2022, o 10:47
Witam 
Może ktoś da rady na mój idiotyczny przypadek
Moja nerwica widząc, że nie reaguje na myśli i ich dany temat. Używa chwytu poniżej pasa. U mnie pomocne w nerwicy jest
ciągłe powtarzanie tego, że myśli nie są mną tylko np uwarunkowaniem, procesem. Taka mantra długo pomagała, więc jak przychodził
natręt było mi lżej go wpuścić do siebie. Teraz nerwica, chwyciła się tego tematu jak rzep. Podsyła zapytania, "a co jeśli Ci się zmieni i uwierzysz? xd
Wiadomo, taka myśl automatycznie daje emocje lęku. Wpuszczam ją do siebie, chociaż szarpie jak cholera :/ Teraz nerwica potrafi uczepić się nawet tego, że
zwykła myśl np o kwiatku daje lęk
I tu moja małe zapytanie, jak wspomagać się w momentach gdy z automatu podąża się za jakąś myślą? gdzie wyznaczyć granice? Jak radziliście
sobie np z poczuciem przymusu kontroli bądź "czuwania" Kurczę, łapie się na tym, że ciągle gdzieś z tyłu głowy jest ta kontrola... Powtarzanie sobie pierdyliard razy, że
mózg Cię blefuje, a te myśli są niczym ważnym, daje w dialogach powoli coraz słabsze rezultaty, a nawet czasami przy takim stwiedzeniu pojawia się lęk i te zakichane wątpliwości.
Proszę o choć jeden odzew

Może ktoś da rady na mój idiotyczny przypadek

Moja nerwica widząc, że nie reaguje na myśli i ich dany temat. Używa chwytu poniżej pasa. U mnie pomocne w nerwicy jest
ciągłe powtarzanie tego, że myśli nie są mną tylko np uwarunkowaniem, procesem. Taka mantra długo pomagała, więc jak przychodził
natręt było mi lżej go wpuścić do siebie. Teraz nerwica, chwyciła się tego tematu jak rzep. Podsyła zapytania, "a co jeśli Ci się zmieni i uwierzysz? xd
Wiadomo, taka myśl automatycznie daje emocje lęku. Wpuszczam ją do siebie, chociaż szarpie jak cholera :/ Teraz nerwica potrafi uczepić się nawet tego, że
zwykła myśl np o kwiatku daje lęk

sobie np z poczuciem przymusu kontroli bądź "czuwania" Kurczę, łapie się na tym, że ciągle gdzieś z tyłu głowy jest ta kontrola... Powtarzanie sobie pierdyliard razy, że
mózg Cię blefuje, a te myśli są niczym ważnym, daje w dialogach powoli coraz słabsze rezultaty, a nawet czasami przy takim stwiedzeniu pojawia się lęk i te zakichane wątpliwości.
Proszę o choć jeden odzew

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 15 marca 2022, o 10:52
Dziękuję za kondolencje. To jest dla mnie bardzo trudny czas...zresztą jest dla każdego kto się musi z tym zmierzyć.
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Trzeba przestać sobie radzić z tym. Przestać szukać rozwiązania. Przyjąć, że masz zaburzenie lękowe i stąd myśli wręcz "przyklejają" Ci się do głowy i do pewnego stopnia trzeba to dopuścić, tak czasem będzie. Natomiast w miarę możliwości starać się przerywać natrętne analizy, przekierowywać uwagę na życie. Im mniej się zajmujesz nerwicą, w tym też tym co zrobić żeby sobie pomóc, tym lepiej.zlękniona_kicia pisze: ↑19 marca 2022, o 08:29Witam
Może ktoś da rady na mój idiotyczny przypadek
Moja nerwica widząc, że nie reaguje na myśli i ich dany temat. Używa chwytu poniżej pasa. U mnie pomocne w nerwicy jest
ciągłe powtarzanie tego, że myśli nie są mną tylko np uwarunkowaniem, procesem. Taka mantra długo pomagała, więc jak przychodził
natręt było mi lżej go wpuścić do siebie. Teraz nerwica, chwyciła się tego tematu jak rzep. Podsyła zapytania, "a co jeśli Ci się zmieni i uwierzysz? xd
Wiadomo, taka myśl automatycznie daje emocje lęku. Wpuszczam ją do siebie, chociaż szarpie jak cholera :/ Teraz nerwica potrafi uczepić się nawet tego, że
zwykła myśl np o kwiatku daje lękI tu moja małe zapytanie, jak wspomagać się w momentach gdy z automatu podąża się za jakąś myślą? gdzie wyznaczyć granice? Jak radziliście
sobie np z poczuciem przymusu kontroli bądź "czuwania" Kurczę, łapie się na tym, że ciągle gdzieś z tyłu głowy jest ta kontrola... Powtarzanie sobie pierdyliard razy, że
mózg Cię blefuje, a te myśli są niczym ważnym, daje w dialogach powoli coraz słabsze rezultaty, a nawet czasami przy takim stwiedzeniu pojawia się lęk i te zakichane wątpliwości.
Proszę o choć jeden odzew![]()
Zamiast wywoływać na sobie presję, by już wreszcie czuć się lepiej, dopuścić to wszystko, bo zawsze czujemy się tak jak możemy się czuć. Jeżeli pojawią się powody, by czuć się inaczej, to poczujesz się inaczej, ale tego nie można wymuszać na siłę, pod presją, bo to nie zadziała i skończy się to zmęczeniem materiału i przygnębieniem, czy wręcz odcięciem. Pozwól siebie na ten stan, nie buduj napięcia, które będzie przedłużać cierpienie.
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 7 lutego 2022, o 10:47
Bardzo dziękuje za odpowiedźKatja pisze: ↑19 marca 2022, o 20:11Trzeba przestać sobie radzić z tym. Przestać szukać rozwiązania. Przyjąć, że masz zaburzenie lękowe i stąd myśli wręcz "przyklejają" Ci się do głowy i do pewnego stopnia trzeba to dopuścić, tak czasem będzie. Natomiast w miarę możliwości starać się przerywać natrętne analizy, przekierowywać uwagę na życie. Im mniej się zajmujesz nerwicą, w tym też tym co zrobić żeby sobie pomóc, tym lepiej.zlękniona_kicia pisze: ↑19 marca 2022, o 08:29Witam
Może ktoś da rady na mój idiotyczny przypadek
Moja nerwica widząc, że nie reaguje na myśli i ich dany temat. Używa chwytu poniżej pasa. U mnie pomocne w nerwicy jest
ciągłe powtarzanie tego, że myśli nie są mną tylko np uwarunkowaniem, procesem. Taka mantra długo pomagała, więc jak przychodził
natręt było mi lżej go wpuścić do siebie. Teraz nerwica, chwyciła się tego tematu jak rzep. Podsyła zapytania, "a co jeśli Ci się zmieni i uwierzysz? xd
Wiadomo, taka myśl automatycznie daje emocje lęku. Wpuszczam ją do siebie, chociaż szarpie jak cholera :/ Teraz nerwica potrafi uczepić się nawet tego, że
zwykła myśl np o kwiatku daje lękI tu moja małe zapytanie, jak wspomagać się w momentach gdy z automatu podąża się za jakąś myślą? gdzie wyznaczyć granice? Jak radziliście
sobie np z poczuciem przymusu kontroli bądź "czuwania" Kurczę, łapie się na tym, że ciągle gdzieś z tyłu głowy jest ta kontrola... Powtarzanie sobie pierdyliard razy, że
mózg Cię blefuje, a te myśli są niczym ważnym, daje w dialogach powoli coraz słabsze rezultaty, a nawet czasami przy takim stwiedzeniu pojawia się lęk i te zakichane wątpliwości.
Proszę o choć jeden odzew![]()
Zamiast wywoływać na sobie presję, by już wreszcie czuć się lepiej, dopuścić to wszystko, bo zawsze czujemy się tak jak możemy się czuć. Jeżeli pojawią się powody, by czuć się inaczej, to poczujesz się inaczej, ale tego nie można wymuszać na siłę, pod presją, bo to nie zadziała i skończy się to zmęczeniem materiału i przygnębieniem, czy wręcz odcięciem. Pozwól siebie na ten stan, nie buduj napięcia, które będzie przedłużać cierpienie.

To! "Jeżeli pojawią się powody, by czuć się inaczej, to poczujesz się inaczej, ale tego nie można wymuszać na siłę, pod presją"
Miewam takie zwiechy momentami, że totalnie nie rejestruje rzeczywistości a to z automatu daje kolejne obawy. Móżdżek od razu daje teks " o widzisz już ci odwala" xd
Najgorzej wtedy :/ Momentami jest tak, że wpuszczam i przyzwalam tej myśli być, nie wpadam w żadne analizy itp. Jednak cały czas wywala mi ten error, że już nie wiem czy
ona tak sama sobie jest czy może ja świadomie ją utrzymuje. Mam ten problem, żeby odróżnić ignorowanie/akceptacje od unikania. Jak myję naczynia a myśl sobie "płynie"
to po chwili zauważam, że nawet nie wiem kiedy jak skończyłam myć gary xd a to daje kolejne myśli i tak w koło. Dobra, kij z tym


Czas je*nąć tym nerwicowym workiem o ścianę:)
Pozdrawiam

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 29
- Rejestracja: 22 listopada 2021, o 22:17
Witajcie
U mnie znowu kryzysy. Ciągle powtarzam sobie ze nie robię tego dla kogoś tylko dla siebie i dla mojego syna żeby bym szczęśliwy bo jego mama będzie szczęśliwa. Ale jednak brakuje mi kogoś kto będzie mnie motywował do działania. Starałam się oswoić z tematem krwi ale znowu nachodzą mnie lęki w związku z ogólnym brudem wszędzie, na ulicy w sklepach No pp prostu wszędzie. Brzydzę się brudu a wiem że nie jestem w stanie zapanować nad tym. Ktoś kto do mnie wchodzi wiem że dotykał klamki której dotykają ludzie z całego osiedla nawet wynaszac smieci. Przeraża mnie to. Mój syn chodząc w butach po chodniku później siedzi w wozku z tymi butami i nie raz dotyka tych butów. Ostatnio znowu się izoluje od wszystkich. Tak strasznie przeraża mnie ten brud że znowu jest bardzo ciężko. Mam nadzieję że to minie dlatego chciałam chociaż trochę z siebie tutaj wyrzucić. Przeraża mnie kazda klamka raczki od wózków sklepowych place zabaw na których są setki ludzi. Ławki w parku bo wyobrażam sobie ze może siedział tam jakiś brudas. Idzie zwariować. Relacje rodzinne u mnie totalnie podupadły. Nikt już nie mam siły słuchać moich tlumaczen
U mnie znowu kryzysy. Ciągle powtarzam sobie ze nie robię tego dla kogoś tylko dla siebie i dla mojego syna żeby bym szczęśliwy bo jego mama będzie szczęśliwa. Ale jednak brakuje mi kogoś kto będzie mnie motywował do działania. Starałam się oswoić z tematem krwi ale znowu nachodzą mnie lęki w związku z ogólnym brudem wszędzie, na ulicy w sklepach No pp prostu wszędzie. Brzydzę się brudu a wiem że nie jestem w stanie zapanować nad tym. Ktoś kto do mnie wchodzi wiem że dotykał klamki której dotykają ludzie z całego osiedla nawet wynaszac smieci. Przeraża mnie to. Mój syn chodząc w butach po chodniku później siedzi w wozku z tymi butami i nie raz dotyka tych butów. Ostatnio znowu się izoluje od wszystkich. Tak strasznie przeraża mnie ten brud że znowu jest bardzo ciężko. Mam nadzieję że to minie dlatego chciałam chociaż trochę z siebie tutaj wyrzucić. Przeraża mnie kazda klamka raczki od wózków sklepowych place zabaw na których są setki ludzi. Ławki w parku bo wyobrażam sobie ze może siedział tam jakiś brudas. Idzie zwariować. Relacje rodzinne u mnie totalnie podupadły. Nikt już nie mam siły słuchać moich tlumaczen
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 538
- Rejestracja: 19 lipca 2015, o 21:11
Ma ktoś z was takie uczucie, że jak jest szczęśliwy cos cieszy człowieka to początkowo spoko, a zaraz no dobra jestem szczęśliwy ale co dalej to maximum co mogę czuć i tak mi czegoś brakuje w tym wsystkim i nagle lęk uderza kiedy powinienem być wesoły, że to jakby meta moich emocji i zaraz atak paniki xD to jakieś dziwne jest serio, od razu myśli po co mi to wszystko itditp
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1036
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Po kulku dniach znowu utknąłem, mimo że w sobotę miałem echo i ekg oczywiście wszystko dobrze puls podwyższony ale to już standard jak się wchodzi z panika do gabinetu, ale dziś w nocy wymiotowałem plus czuje pieczenie chyba zgaga, nie spałem cała noc i co pół godziny mierze puls 95-115 od 2 w nocy. Dałem się wkręcić i silnie wierzę w chorobę serca bo mam te uczucie dziwne leżę, próbuje zasnąć i na zmianę
oczywiście poniedziałek i z pracy dzwonią coś chcą a ja się boje odebrać. Pomóżcie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1036
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Plus od 2 miesięcy ból ramion nóg, kardiolog mówi tłumaczy ze to od nerwicy może być, a do Mnie dociera po czym jedna noc nie śpię i odpierdalam takie szopki,
szukam choroby, czy mam już jakieś obsesje
szukam choroby, czy mam już jakieś obsesje
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 15 marca 2022, o 10:52
Nie w nerwicy tak już bywa...raz sobie tak szukałem chorób na siłę że sam sobie nerwicę wywołałem. I jeszcze spędziłem tydzień w szpitalu na darmo.DamianZ1984 pisze: ↑21 marca 2022, o 13:57Plus od 2 miesięcy ból ramion nóg, kardiolog mówi tłumaczy ze to od nerwicy może być, a do Mnie dociera po czym jedna noc nie śpię i odpierdalam takie szopki,
szukam choroby, czy mam już jakieś obsesje
Po kleszczowe zapalenie mózgu to było...w teorii...w praktyce dostałem leki uspokajające i kazali mi spieprzać do domu i więcej się nie pokazywać.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 13 marca 2022, o 14:12
Ehh, mam problem z ciągłym wkręcaniem sobie schizofrenii. Strasznie mnie to męczy, pewnie przez brak 100% zrozumienia tej choroby.
Przerabiałem już wiele scenariuszy i wiele objawów, ale okazały się one typowymi natręctwami, tudzież jakimiś objawami stricte nerwicowymi.
Jednak ostatnio pewna sytuacja nie daje mi spokoju. W październiku zeszłego roku zauważyłem na mieście znajomego z którym nie utrzymywałem kontaktu od lat.
Wyglądało to mniej więcej tak, że ten znajomy siedział z jakimiś kumplami w "ogródku piwnym", a ja przechodziłem obok. Dałbym sobie rękę uciąć, że to był on, no ale jakoś dogłębnie się nie przyglądałem. Nie chciałem łapać kontaktu wzrokowego, bo miałem nerwicowy szczyt i byłem strasznie odrealniony, dlatego unikałem potencjalnych "small talków".
Kiedy wracałem po jakichś 20 minutach tą samą drogą, to ten znajomy nadal tam był i słyszałem jak coś mówi do kogoś z tamtej paczki. Już wcześniej byłem przekonany, że to ta osoba, ale dodatkowo usłyszałem niemal identyczny głos. Olałem to, bo to nie była jakaś dziwna sytuacja czy coś... ot co normalne zauważenie na mieście kogoś kogo się kojarzy.
No i było OK do czasu kiedy się z nim spotkałem w zeszłym tygodniu i zapytałem go czy to jego widziałem kiedyś i usłyszałem odpowiedź, że to nie możliwe, bo mieszka aktualnie w innym mieście i w tamtych okolicach był ostatnio jakieś 4 lata temu. Oblały mnie poty jak to usłyszałem i ledwo udało mi się opanować lęk i nie wpaść w panikę... Ciągle myślę o tamtej sytuacji i próbuję sobie to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Ciągle w głowie siedzi mi myśl, że schizofrenik nie wie że jest chory i że całe to zauważenie znajomego kilka miesięcy temu mogło być jakimś omamem... Co myślicie o tej sytuacji?
Przerabiałem już wiele scenariuszy i wiele objawów, ale okazały się one typowymi natręctwami, tudzież jakimiś objawami stricte nerwicowymi.
Jednak ostatnio pewna sytuacja nie daje mi spokoju. W październiku zeszłego roku zauważyłem na mieście znajomego z którym nie utrzymywałem kontaktu od lat.
Wyglądało to mniej więcej tak, że ten znajomy siedział z jakimiś kumplami w "ogródku piwnym", a ja przechodziłem obok. Dałbym sobie rękę uciąć, że to był on, no ale jakoś dogłębnie się nie przyglądałem. Nie chciałem łapać kontaktu wzrokowego, bo miałem nerwicowy szczyt i byłem strasznie odrealniony, dlatego unikałem potencjalnych "small talków".
Kiedy wracałem po jakichś 20 minutach tą samą drogą, to ten znajomy nadal tam był i słyszałem jak coś mówi do kogoś z tamtej paczki. Już wcześniej byłem przekonany, że to ta osoba, ale dodatkowo usłyszałem niemal identyczny głos. Olałem to, bo to nie była jakaś dziwna sytuacja czy coś... ot co normalne zauważenie na mieście kogoś kogo się kojarzy.
No i było OK do czasu kiedy się z nim spotkałem w zeszłym tygodniu i zapytałem go czy to jego widziałem kiedyś i usłyszałem odpowiedź, że to nie możliwe, bo mieszka aktualnie w innym mieście i w tamtych okolicach był ostatnio jakieś 4 lata temu. Oblały mnie poty jak to usłyszałem i ledwo udało mi się opanować lęk i nie wpaść w panikę... Ciągle myślę o tamtej sytuacji i próbuję sobie to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Ciągle w głowie siedzi mi myśl, że schizofrenik nie wie że jest chory i że całe to zauważenie znajomego kilka miesięcy temu mogło być jakimś omamem... Co myślicie o tej sytuacji?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 49
- Rejestracja: 7 marca 2022, o 20:37