Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 36
- Rejestracja: 9 listopada 2020, o 11:12
Hej, jestem tu często, ale moja aktywność należy do tych biernych - słucham, czytam. W listopadzie przywaliła mi nerwica. Tak dotkliwie przyszła pierwszy raz, a poznałyśmy się 14 lat temu. Ostatnimi laty miałam raczej spokój. Wszystko runęło, gdy zachorowałam na covid. Prawdziwa choroba wyzwoliła tak potężne lęki, że wystarczyłoby dla średniej wielkości państwa. Rozłożyło mnie na łopatki. Moim konikiem stały się duszności, bo to w końcu covid. Dusiłam się całymi dniami. Bałam się zasnąć, więc w rexultacie nie spałam i byłam wycieńczona. Zanim mnie "odratowano" leżałam całymi dobami bezsilna, na zmianę płacząc lub się trzęsąc. To tak w wielkim skrócie. Leki zaczęły po miesiącu działać. Zrobiło się ciut lepiej. Byłam w stanie iść do toalety. Osłabienie po covidzie i tak silnym epizodzie nerwicowym towarzyszyło mi kolejne miesiące. Ale jakoś małymi krokami wróciłam do życia. Żyję dzięki lekom i terapii oraz moim bliskim. Ale wiecie co? Ciało nadal nie odpuściło. Ciągle boli, napina się, ściska. Wciąż nie mogę swobodnie oddychać, zaciskam szczęki, kurczę barki. Śnię sny straszne, odjechane, pełne moich niepokojów. W dzień walczę w głowie żeby nie dać się tym objawom, żeby nie myśleć, nie rozwijać, zaakceptować. Każdego wieczoru kładę się spać myśląc czy nie przestanę oddychać. Czy jest lepiej niż w listopadzie? Jasne, że tak. Czy jest dobrze? Nie... i tak się zaczęłam zastanawiać czy tak już będzie, czy to już to, cel osiągnięty i tak pozostanie do końca? Czy mam jeszcze o coś walczyć? Może to moje maksimum. Jedni mają cukrzycę, nadciśnienie, a ja zaburzenie. Może jest krok dalej? Jak myślicie?
- Maja
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 26 sierpnia 2013, o 14:11
Walczę o córkę w Sądzie do końca....ale widzę marne szanse. Po badaniach OZSS jestem w gorszej sytuacji niż ojciec mojej córki. Kocham nad życie moje dziecko, jak ją stracę to już po mnie. Nerwica mi tak dowaliła, że jestem u kresu sił. Rodzina mojego byłego partnera wręcz się cieszy z tego wszystkiego. Nie wiem co jeszcze mam napisać, żałuję wszystkiego, mogłam siedzieć i milczeć dla dobra dziecka, a teraz mogę nie mieć jej w ogóle.
" Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat". J.Korczak
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 111
- Rejestracja: 5 lutego 2019, o 09:55
Myślę, że możesz osiągnąć jeszcze większy spokój. Jak to zrobić? Wychodzić lękowi na przeciw. Z autopsji wiem. Przykładowo dopadło mnie na początku tego roku. Też covid. Strach itd potem faktycznie zachorowalem. Jak straciłem zupełnie węch i smak to chyba byłem bliski zawału. Oczywiście duszności itd. wiadomo.. wtedy dopadlo też mojego ojca i mieliśmy zakład psychiatryczny w domu. Ale co pomagało? Ja bardzo często czuję determinację do wychodzenia lękowi na przeciw. Były duszności takie, że wchodziłem po schodach to już prawie atak paniki był. Ale co? Nadal schodziłem. Zacząłem nawet na siłownię chodzić bo to lubie..oczywiście tam na początku dramat. Każde.cwiczenie, lekka zadyszka i masakra. Czasami robię taki wąski lejek z ust i wydycham powietrze. Pomaga. Pod etui w telefonie mam zawsze tabletkę przeciwlękową. Wychodząc jednak temu na przeciw coraz mniej mnie to atakowało. Teraz już bardzo często mam spokój. Także można opanować każdy objaw. Niestety potrzeba dużo determinacji i zrozumienia.Polaa pisze: ↑15 sierpnia 2021, o 00:16Hej, jestem tu często, ale moja aktywność należy do tych biernych - słucham, czytam. W listopadzie przywaliła mi nerwica. Tak dotkliwie przyszła pierwszy raz, a poznałyśmy się 14 lat temu. Ostatnimi laty miałam raczej spokój. Wszystko runęło, gdy zachorowałam na covid. Prawdziwa choroba wyzwoliła tak potężne lęki, że wystarczyłoby dla średniej wielkości państwa. Rozłożyło mnie na łopatki. Moim konikiem stały się duszności, bo to w końcu covid. Dusiłam się całymi dniami. Bałam się zasnąć, więc w rexultacie nie spałam i byłam wycieńczona. Zanim mnie "odratowano" leżałam całymi dobami bezsilna, na zmianę płacząc lub się trzęsąc. To tak w wielkim skrócie. Leki zaczęły po miesiącu działać. Zrobiło się ciut lepiej. Byłam w stanie iść do toalety. Osłabienie po covidzie i tak silnym epizodzie nerwicowym towarzyszyło mi kolejne miesiące. Ale jakoś małymi krokami wróciłam do życia. Żyję dzięki lekom i terapii oraz moim bliskim. Ale wiecie co? Ciało nadal nie odpuściło. Ciągle boli, napina się, ściska. Wciąż nie mogę swobodnie oddychać, zaciskam szczęki, kurczę barki. Śnię sny straszne, odjechane, pełne moich niepokojów. W dzień walczę w głowie żeby nie dać się tym objawom, żeby nie myśleć, nie rozwijać, zaakceptować. Każdego wieczoru kładę się spać myśląc czy nie przestanę oddychać. Czy jest lepiej niż w listopadzie? Jasne, że tak. Czy jest dobrze? Nie... i tak się zaczęłam zastanawiać czy tak już będzie, czy to już to, cel osiągnięty i tak pozostanie do końca? Czy mam jeszcze o coś walczyć? Może to moje maksimum. Jedni mają cukrzycę, nadciśnienie, a ja zaburzenie. Może jest krok dalej? Jak myślicie?
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Stoisz w miejscu w którym chcesz stać i to jest Twoje prawo, widocznie na nic więcej nie jesteś gotowy.DamianZ1984 pisze: ↑13 sierpnia 2021, o 11:54Nie wiem katja, poprostu faktycznie licze na to że jestem lepszy że mnie to nie powinno dotchnac, ze przecież nie zasłużyłem, szukam wybawcy, puls już Oki już się śmieje z tego, teraz czas na duszność i ucisk w klatce. To trochę przyznaj daje dyskomfort w funkcjonawaniu. Ale Oki poprostu iść do PR, osu mimo wszystko nie histeryzować i nie grać roli największej ofiary na świecie.
Zajmij się może dla odmiany czymś na co masz wpływ czyli sobą, zamiast próbować zmieniać jej reakcje zacznij zmieniać swoje, bo dostajesz dokładnie to co możesz dostać, nic innego nie mógłbyś od niej dostać. Przestań szukać przyczyn na zewnętrz.No ta dziewczyna wyjechała i zastanawia się i to też mnie denerwuje i emocje warjują
Nic nie akceptujesz i w tym rzecz. Każdy Twój wpis jest przepełniony brakiem akceptacji, nawet minimalnej dlatego stoisz w miejscu. Naprawdę uważasz, że jesteś tak bardzo pokrzywdzony? Że to spadło na Ciebie Bóg wie skąd i dlaczego, a może zamiast spędzać kolejny dzień na monitorowaniu swoich parametrów życiowych i pretensjach do świata spędzisz go dla odmiany na reafleksji nad sobą. Może jednak pomimo lęku i obaw przestaniesz słuchać tej zdartej płyty w głowie ego, które przekonuje Cię, że słuszne jest użalać się nad sobą. Tak łatwo jest spedzić kolejny dzień na żalach, poszukać winnych tak ciężko jest wziąć odpowiedzialność za siebie.Ja to akceptuje ja jestem na etapie że jak mam jakiekolwiek emocje to czuje ten ból w środku, bardziej chodzi o moje cierpienie nie potrafię wyrzucić tego, plus od paru miesięcy jestem w głowie swojej i świat zewnętrzny dociera do mnie ale i tak cały czas monitoruje Ci tam w środku we mnie się dzieje, to jest najgorsze od kilku miesięcy te myśli wykańczające bez przerwy.
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 111
- Rejestracja: 5 lutego 2019, o 09:55
Komu faktycznie bardzo pomogła terapia? Behawioralno-poznawcza? Lub może inna? Z lękiem radzę sobie całkiem dobrze. Tak myślę
ale chciałbym to robić jeszcze lepiej. miałem dość długą przerwę. 2 lata bez praktycznie objawów. I to nie, że wyparłem. Czasami sobie to przypominałem, ale po prostu bez lęku itd. nie wiem dlaczego poszło sobie. Miałem w tym czasie dużo stresów itd. od początku roku nerwica wrocila wchodząc z buta silnym napadem leku. Miałem chyba hiperwentylacje. Pierwszy raz. Było mi kosmicznie duszno, ale przez dosłownie chwilę. Po tym zawsze napady są coraz słabsze, aż w końcu zostaja somaty i leki raz mocniejsze raz słabsze, raz ich nie ma. Wiem na swoim przykładzie, że jak go przeszło zupełnie na dwa lata to i może to być pewnie dłuższy czas. Nigdy nie byłem na terapii.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Już mnie lęk pochłonął, za dużo za szybko, ból cierpię 8 nie mam czasu jak Sobie to poukładać, nie będę się żalił ale czuję jakbym umierał powoli
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 111
- Rejestracja: 5 lutego 2019, o 09:55
Jak nie masz to spróbuj założyć. Jest na Instagramie dużo wartościowych profili o psychologii. O lęku itd. npDamianZ1984 pisze: ↑15 sierpnia 2021, o 20:17Już mnie lęk pochłonął, za dużo za szybko, ból cierpię 8 nie mam czasu jak Sobie to poukładać, nie będę się żalił ale czuję jakbym umierał powoli
mojapsycholog
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 111
- Rejestracja: 5 lutego 2019, o 09:55
DamianZ1984 pisze: ↑15 sierpnia 2021, o 20:17Już mnie lęk pochłonął, za dużo za szybko, ból cierpię 8 nie mam czasu jak Sobie to poukładać, nie będę się żalił ale czuję jakbym umierał powoli
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Dzieki
- trybcio86
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 96
- Rejestracja: 21 lipca 2020, o 11:45
Siema nerwuski
Troche mnie tu nie bylo, ale wracam do normalnoci dzieki lekom
Obecnie podjalem prace, poki co walcze o to by dostac umowe, bo cos szefuncio kreci i obawiam sie ze zaraz trzeba bedzie szukac czegos innego, przez to chodze najadowany jak ryski karabin maszynowy :/


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Cześć Trybcio gratuluję. Powiedzcie mi ucisk w klatce lekka duszność i lekki ból Oki to z lęku mam to 600 raz, ale skąd to się bierze fizycznie czy coś tam się napina czy to tylko głowa sobie uroila i naprawdę nic się nie dzieje jak to działa.? Jeżeli pytam czyli nie akceptuje?
-
- Świeżak na forum
- Posty: 21
- Rejestracja: 16 grudnia 2016, o 15:05
W Twoim przypadku tak
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 111
- Rejestracja: 5 lutego 2019, o 09:55
Ale to jest oczywiste, że te objawy są. Spinasz się. Mięśnie się spinają. Te impulsy idą z głowy. Tak samo jaki serce się potyka. Ten objaw fizycznie występuje.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Rozbawiłem się bo nawet jak umrę to jaki ubaw będzie umarł bo bal się ze umrze, nie pił alkoholu nie używał życia, a i tak umarł jak każdy 

to już śmiech z braku sił 
ale ogólnie boję się nerwicy ale jak popatrzę na to z perspektywy widzą i widzę nasze wpisy to naprawdę zabawne musi być dla osoby zdrowej, codziennie walki o przetrwanie. Dobra idę do ludzi jakiś, mięśnie się rozluźnia, jeszcze raz dzięki za wpisy, i jak zwykle miłego dnia, spokojnego cierpliwego z wyrozumiałością dla Siebie. Ps pewnie za godzinę napisze 
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
I faktycznie godzina minęła nie planowałem chciałem nadmienić ze ten ucisk ból w klatce potrafi trwać cały dzień, czasami dochodzi duszność jestem przy tym cały dzień spokojny rozmawiam w między czasie z ludźmi a to i tak jest czy ktoś tak miał? Chociaż 7 lat temu na początku nerwicy chodziłem 2 miesiące łapiąc powietrze to chodziłem spocony z 12 kg schudłem a teraz mimo całego dnia bolu nie nakręcam się tak ale i tak boli.