Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Gość
Codzienny dzień w piekle. Niestety dożyłem czasów że lęk i depresja nie pozwalają mi nawet przetrwać, mogę jedynie liczyć na leki, jeśli cokolwiek. Lekarz wciąż szuka neuroleptyku który mi pomoże, ale jestem już wykończony. Na chwilę dostałem zomiren, może zadziała...i przedłuży mi życie. Muszę być realistą, i nie liczyć na wiele. Mam chyba połowę chorób psychicznych: aspergera, depresje, nerwice, fobie społeczna, uzależnienie, zaburzenia osobowości. Całe życie byłem wrakiem, już dawno mogłem wejść na benzodiazepiny, ale lekarze mi nie pozwolą bo 'uzależnia'. A to że jestem w piekle i nie mogę przeżyć to już mniejszy problem, hmm...Cóż, nie będę miał wkrótce wyboru. Te ataki lęku które były koszmarem mogły na mnie tak wpłynąć, że pogorszył mi się lęk na tyle że codziennie trzęsę się ze strachu, i czuję napięcie, gęsią skórkę, czasami trudno oddychać. Teraz jestem nie do życia, a jeszcze 2 tygodnie temu było w porównaniu do tego ok. Rzeczy szybko się zmieniają. Nawet śniłem, że będę miał ataki paniki nie do wytrzymania, aż w końcu to naprawdę się stało. Czasami wydaje mi się że to wszystko to tylko zły koszmar, z którego się obudzę. Ale nie mam takiego farta...
- trybcio86
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 96
- Rejestracja: 21 lipca 2020, o 11:45
Cześć nerwuski kochane
Jak tam Wasze samopoczucie ? Dajecie rady tej suce która nam tak daje w kość ? U mnie powolutku zaczyna wracac wszystko do normy. Na elicea 10mg nie mam atakow paniki i nie napadaja mnie irracjonalne lęki
byłem już w ciagu miesiąca 4 razy sam na rybach. Od 6 lat nie byłem w stanie sam sie wybrać na ryby bo zawsze była obawa ze cos sie tam stanie. Udało mi sie ostatnio połowić kilka rekordowych ryb a jedna zostawila mi po sobie pamiatke w postaci rozcietego opuszka palca. Potrzebne bylo uzycie apteczki. Ale poziom radosci tego dnia i adrenaliny z dlugich wyczerpujacych holi nie był tym na co czekałem od dawna
Dzis chyba po 20 latach wybralem sie z dziewczyna do kina na film "cruella". Na poczatku wzbranialem sie przed tym bo mnie kina i ogladanie filmow az tak bardzo nie kreci, ale pomyslalem ze tak dawno nie bylem w kinie ze warto isc po to zeby sprawdzic jak to teraz wyglada. Film taki sobie ale chociaz wygodnie mi sie siedzialo
Moze uda mi sie w tym tygodniu pojezdzic na rowerze ale musze sobie go przygotowac zeby zaczac jezdzic. Kiedys jezdzilem non stop na rowerze i sprawialo mi to przyjemnosc warto wrocic do rzeczy ktore kiedys byly nasza codziennoscia. Z mniej pozytywnych rzeczy to ostatnio mam ciezko z wstawaniem rano, wstaje bez sil, ale po wypiciu kawy sily wracaja. Pozrdawiam wszystkich 





-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 60
- Rejestracja: 18 sierpnia 2016, o 18:45
Z nudow czytam świeże posty. Tez mam teraz gorszy czas. Z pewnym podejsciem przedmowczyni sie nie zgadzam, tzn. wszystko jest prawda,tylko tu umyka jeden istotny watek. Nerwica jest zaburzeniem emocjonalnym i mam wrazenie, ze troche sie o tych emocjach zapomina. Tego stanu nie da sie rozbroic tylko intelektualnie. Jesli ktos wkurwil sie na chorobe i podchodzi do niej z poziomu zlosci, to sie w nim musialy podziac jakies emocjonalne transformacje najpierw, ze finalnie udalo mu sie tak do tego podejsc. Dlatego nie ma jednej recepty na zaburzenie. Tzn intelektualnie jest!, metodycznie jest!, jest technika, ale w tle przede wszystkim kieruja nami emocje. To ze ktos sie wkurwil, bo dotknal dna i postanowil zaryzykowac, to ze ktos zaczal stopniowo wyciagac wnioski i to go uspakajalo coraz czesciej itd. To jest proces. I kazdy przejdzie go wedlug wlasnych potrzeb emocjonalnych. Troche mniej tego nacisku na siebie, troche wiecej zrozumienia dla siebie. Kazdy idzie swoim rytmem. Troche racjonalizacji, ale tez nie lajania siebie za to ze sie nie udaje za kazdym razem. Powodzenia Damian! Wszystko toczy sie tak jak powinno.DamianZ1984 pisze: ↑30 maja 2021, o 21:38Czyli co cały czas chodzi o niereagowanie i robienie poprostu to co do tej pory, w sensie żyć jak gdyby nigdy nic. No to kobieta luźna w udach to jest zajebiscie ciężkie. Dobra zamykam te mordę. Tyle że ja już jestem w takiej pętli ze ja pierdu. Ostatnio już w samochodzie mnie łapie, w sklepie wszędzie. W domu. Ale Oki wszystkie bóle w klatce, drętwienie ręki, uczucie że tracę w prawej ręce czucie ze prawa strona do nogi traci czucie, i milion innych dupereli to tylko zaburzenie. Jesteś kozak że dałaś radę, jeszcze raz dziękuję za radę i podziwiam.![]()
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Dziękuję Dora
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Dziś chwilę się wyzale ogólnie od 4 dni w ciągłym mniejszym lub większym lęku ale żylem, nie utrudniając prawie życia innym, sam też w miarę pogodzony że Sobą, wiem że mam zdrowie fizyczne oki badania to potwierdzają, wczoraj już napięty cały dzień, wszystko mi przeszkadzalo i moja dziewczyna oczywiście wie kiedy. U mnie coś nie gra znów mówiła czemu taki jestem, trochę mnie hejtowala no w nocy co atak po 1 00 duszność, tyle że trwało to z 15 minut ale oczywiście przeżywam to do teraz
rano mam mordę zamknięta jak to mówi Katja i działam dalej, ale pisze bo gdzieś muszę się wygadać. Miłego dnia Nerwuski.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 lipca 2020, o 20:31
Przeczytałam wcześniej odpowiedź Katji i z jednej strony się zgadzam z nią, miałam a zresztą nadal mam tak jak Ty, że czuje się sama w tym zaburzeniu ostatnimi tygodniami mało co nie rozwaliłam sobie małżeństwa bo mam trudny czas, za dużo stresów, konfliktów wewnętrznych jeszcze ciężka decyzja do podjęcia przede mną, wszystko aż we mnie huczy a mój mąż co? Relaksuje się w najlepsze gra sobie, telewizje ogląda zero zamartwienia się czy czy zapytania się jak się czujesz, może Cię przytulę i tak dalej nic jakby się nic nie działo, a Ja czuję, że umieram, że nie istnieje, że nie żyje i zaczęłam mieć pretensje do niego, nawet mu powiedziałam że dla niego byłoby chyba lepiej gdybym na prawdę umarła znalazłby sobie inną bez zaburzenia, pomyślałam sobie, że potrzebuję wsparcia innych wiec zaczęłam mówić o moim zaburzeniu mamie, przyjaciółce i wiesz co? Zaczęły mi one takie rady dawać co mam teraz robić i tak dalej, że te rady zaczęły mnie bardziej drażnić niż samo zaburzenie i dochodzę do wniosku Katji nikt nam w tym nie pomoże to jest nasza psychika i jak my się z nią nie zmierzymy to nikt tego nie zrobi ale za to jak inni są obojętni na nas tak my możemy tez być trochę na innych np nie będziesz teraz taki jak by Twoja dziewczyna chciała żebyś był bo masz zburzenie i nie możesz bo nie jestem na chwile obecną w stanie jak się z nim uporasz to będziesz ale teraz nie możesz i najważniejsze to nie mieć do siebie o to pretensji trzeba być najlepszym przyjacielem dla siebie samego a jak się chcesz wyżalić to własnie to forum jest najlepsze do tego Pozdrawiam Cię i miłego dnia zyczę 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
To tak tyle że napięcie które panuje w domu nie pomaga, jej komentarze typu nie mogę na Ciebie patrzeć czy leżysz żałośnie w łóżku zamiast się ruszyć Oki to trwa długo z 0,5 roku rok z lepszymi gorszymi chwilami w łóżku leżę tylko raz na tydzień i to dlatego że gdzieś po nocnym ataku 10 minutowym paniki słabo bardzo spałem i jestem wykończony. Ale Oki muszę mieć dla Siebie wyrozumiałość tyle żeby nie przerodziła się w użalanie depresję i meczennictwo.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 60
- Rejestracja: 18 sierpnia 2016, o 18:45
Ale sluchajcie, przede wszystkim wywalic ze slownika czy z tych dialogow wewnetrznych, ze cos musze. Damian - nie musisz!!! Nie mowic o sobie zamykac morde itd. W zaburzeniu czujemy sie jak dzieci. Ja tak mam przynajmniej. Nie karaj tego dzieciaczka. Masz prawo czuc sie zmeczony, pomieszany, zagubiony i przestraszony. I to nie oznacza ze sklaniam Cie do uzalania sie nad soba. Jestem przeciwniczka wszelkich ocen stygmatyzujacych. Z tego nie da sie wyjsc dowalając sobie. Taki teraz jestes. I to jest ok, co tez nie znaczy ze gloryfikuje ten stan. Po prostu jestes ok w każdym wydaniu, w tym neurotycznym tez!
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Myślę, że istotne jest żeby właściwie zrozumieć całość
1. Zaburzenie czy nam się to podoba czy niekoniecznie to jest NASZ PROBLEM i nikt inny go za nas nie rozwiąże, to jest fakt, a z faktami się nie dyskutuje. I można codziennie z tym walczyć pogrązając się w problemie albo można to wreszcie zaakceptować , przyjąć po prostu rzeczywistość taką jaka jest tj, że nikt nam nic nie jest dłużny. Bo nie da się pójść do przodu z czymkolwiek jeśli człowiek tkwi w ciągłym żalu na to co jest i w pozycji ofiary. Każdy człowiek powinien zajmować się przede wszystkim sobą, w siebie inwestować i dbać o swój rozwój, bo w trudnych chwilach będzie musiał przede wszystkim liczyć na siebie a dopiero potem na innych. I tego wiele osób w tym ja latami nie rozumie i w tym tkwi ich problem.
Dopóki człowiek nie otrząśnie się i nie przestanie tkwić w użalaniu się nad sobą i nie zacznie działać z tym co ma i może ( lepiej, gorzej nie wazne, nie chodzi tu o to, że masz nagle się zrobić superbohaterem ) zamiast rozmyślań w rodzaju gdybym miał lepszą rodzine, lepszego partnera/partnerkę, był/była bardziej zdrowa itd; to cięzko mu będziemu cokolwiek zmienić.
Nikt nie jest w obowiązku wysłuchiwać całymi dniami naszych histerii, ciągle nas pocieszać, latać po SORach itd i ja doskonale wiem jak człowiek w zaburzeniu chcę żeby ktoś był przy nim a najlepiej się nim zajął, rzecz w tym, że jest to oczekiwanie nierealne a co wazniejsze niewiele zmieniające.
2. Jeżeli ktoś traktuje nas totalnie bez zrozumienia, dokucza nam, wyśmiewa, okazuje pokazowe lekceważenie to może pora się zastanowić nad sensem bliskich relacji z taką osobą? Może po prostu ktoś nie nadaje się na nasze partnera? Może pora realistycznej spojrzeć na naszą rodzinę, bliskich, może są tak bardzo przyzwyczajeni do nas w pewnej roli, że nie są w stanie zaakceptować jakieś naszej niedyspozycji. Życie weryfikuje realacje i czasem po prostu trzeba sobie dać z kimś spokój, albo zrobić konieczne zmiany.
Ja np gdy zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem ( nie chodzi mi o zaburzenie ) to nie wchodząc w szczegóły zostałam z tym totalnie sama ( nie licząc mojego faceta ), mało tego usłyszałam wiele takich słow od najbliższych , że nigdy bym się nie spodziewała. Ludzie którym latami pomagałam zostawli mnie bez wsparacia, pomocy plus jeszcze dostałam całą masę zarzutów, że udaje itp.
Dlaczego tak się stało? Bo zbyt długo byłam dla innych, żyłam życiem innych ludzi, dbałam o innych bardziej niż o siebie, rozwiązywałąm ich problemy i trwoniłam swoją energie na prawo i lewo aż w końcu zabrakło jej dla mnie i się pochorowałam. I co się wtedy stało? No oczywiście stany depresyjne, rozżalenie level master ( nie mogłam spać z żalu ), ruminacje 24h niemal i niszczenie samej siebie, bo gdzie są ci wszyscy ludzie co o nich dbałam? No w dupie są i tam mnie mają. I tak można tkwić latami z różnych przyczyn w przekonaniach, że ktoś co dla nas albo za nas powinien, tylko to tak nie działa.
Każdy jest odpowiedzialny za siebie i jego obowiązkiem jest dbanie o siebie i człowiek który tego nie rozumie robi sobie krzywdę.
Co za tym jak czujesz się źle Damian to masz prawo do odpoczynku, nie musisz działać jak automat, a Twoja partnerka jeśli tego nie rozumie to już jest jej problem. To nie jet tak, że zawsze masz być w formie nawet po 5 nieprzespanych nocach, masz prawo do odpoczynku, spokoju itd ale nie do rozpierdzielnia całego domu, bo źle się czujesz.
3. Dlaczego trzeba zamknąć w końcu jadaczkę?
Każdy z nas ma momenty, że musi się wygadać, wypłakać, wyżalić i to jest normalne i zrozumiałe.
Jednak w zaburzeniu te użalanie się nad sobą jest elementem natrętnym + jest częścią mechanizmu utrzymującego stan zagrożenia.
Co za tym ulegając tej tendencji codziennie ( nie mówię, że od czasu do czasu bo wiadomo nikt nie jest robotem ) utrwalasz sobie pięknie stan zagrożenia i ja nie piszę tego z kosmosu z teorii idealnych tylko z własnych doświadczeń.
Oczywiście każdy do tego musi dojść sam we właściwy dla siebie sposób, ewentualnie zasilić grono wiecznych męczenników.
I to jest oczywiste, że to nie odbędzie się na zasadzie, że ktoś obudzi się pewnego dnia i nagle zacznie działac o 180 stopni inaczej, tylko że jest to proces który będzie miał wzloty i upadki , ale nie zmienia to faktu, że są pewne osoby które latami zostają na etapie wiecznych żali i ruminacji swoich nieszczęść i no niestety może się to komuś średnio podobać, ale nie ciężko się jest odburzyć nie stosują się do zasad odburzania.
1. Zaburzenie czy nam się to podoba czy niekoniecznie to jest NASZ PROBLEM i nikt inny go za nas nie rozwiąże, to jest fakt, a z faktami się nie dyskutuje. I można codziennie z tym walczyć pogrązając się w problemie albo można to wreszcie zaakceptować , przyjąć po prostu rzeczywistość taką jaka jest tj, że nikt nam nic nie jest dłużny. Bo nie da się pójść do przodu z czymkolwiek jeśli człowiek tkwi w ciągłym żalu na to co jest i w pozycji ofiary. Każdy człowiek powinien zajmować się przede wszystkim sobą, w siebie inwestować i dbać o swój rozwój, bo w trudnych chwilach będzie musiał przede wszystkim liczyć na siebie a dopiero potem na innych. I tego wiele osób w tym ja latami nie rozumie i w tym tkwi ich problem.
Dopóki człowiek nie otrząśnie się i nie przestanie tkwić w użalaniu się nad sobą i nie zacznie działać z tym co ma i może ( lepiej, gorzej nie wazne, nie chodzi tu o to, że masz nagle się zrobić superbohaterem ) zamiast rozmyślań w rodzaju gdybym miał lepszą rodzine, lepszego partnera/partnerkę, był/była bardziej zdrowa itd; to cięzko mu będziemu cokolwiek zmienić.
Nikt nie jest w obowiązku wysłuchiwać całymi dniami naszych histerii, ciągle nas pocieszać, latać po SORach itd i ja doskonale wiem jak człowiek w zaburzeniu chcę żeby ktoś był przy nim a najlepiej się nim zajął, rzecz w tym, że jest to oczekiwanie nierealne a co wazniejsze niewiele zmieniające.
2. Jeżeli ktoś traktuje nas totalnie bez zrozumienia, dokucza nam, wyśmiewa, okazuje pokazowe lekceważenie to może pora się zastanowić nad sensem bliskich relacji z taką osobą? Może po prostu ktoś nie nadaje się na nasze partnera? Może pora realistycznej spojrzeć na naszą rodzinę, bliskich, może są tak bardzo przyzwyczajeni do nas w pewnej roli, że nie są w stanie zaakceptować jakieś naszej niedyspozycji. Życie weryfikuje realacje i czasem po prostu trzeba sobie dać z kimś spokój, albo zrobić konieczne zmiany.
Ja np gdy zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem ( nie chodzi mi o zaburzenie ) to nie wchodząc w szczegóły zostałam z tym totalnie sama ( nie licząc mojego faceta ), mało tego usłyszałam wiele takich słow od najbliższych , że nigdy bym się nie spodziewała. Ludzie którym latami pomagałam zostawli mnie bez wsparacia, pomocy plus jeszcze dostałam całą masę zarzutów, że udaje itp.
Dlaczego tak się stało? Bo zbyt długo byłam dla innych, żyłam życiem innych ludzi, dbałam o innych bardziej niż o siebie, rozwiązywałąm ich problemy i trwoniłam swoją energie na prawo i lewo aż w końcu zabrakło jej dla mnie i się pochorowałam. I co się wtedy stało? No oczywiście stany depresyjne, rozżalenie level master ( nie mogłam spać z żalu ), ruminacje 24h niemal i niszczenie samej siebie, bo gdzie są ci wszyscy ludzie co o nich dbałam? No w dupie są i tam mnie mają. I tak można tkwić latami z różnych przyczyn w przekonaniach, że ktoś co dla nas albo za nas powinien, tylko to tak nie działa.
Każdy jest odpowiedzialny za siebie i jego obowiązkiem jest dbanie o siebie i człowiek który tego nie rozumie robi sobie krzywdę.
Co za tym jak czujesz się źle Damian to masz prawo do odpoczynku, nie musisz działać jak automat, a Twoja partnerka jeśli tego nie rozumie to już jest jej problem. To nie jet tak, że zawsze masz być w formie nawet po 5 nieprzespanych nocach, masz prawo do odpoczynku, spokoju itd ale nie do rozpierdzielnia całego domu, bo źle się czujesz.
3. Dlaczego trzeba zamknąć w końcu jadaczkę?
Każdy z nas ma momenty, że musi się wygadać, wypłakać, wyżalić i to jest normalne i zrozumiałe.
Jednak w zaburzeniu te użalanie się nad sobą jest elementem natrętnym + jest częścią mechanizmu utrzymującego stan zagrożenia.
Co za tym ulegając tej tendencji codziennie ( nie mówię, że od czasu do czasu bo wiadomo nikt nie jest robotem ) utrwalasz sobie pięknie stan zagrożenia i ja nie piszę tego z kosmosu z teorii idealnych tylko z własnych doświadczeń.
Oczywiście każdy do tego musi dojść sam we właściwy dla siebie sposób, ewentualnie zasilić grono wiecznych męczenników.
I to jest oczywiste, że to nie odbędzie się na zasadzie, że ktoś obudzi się pewnego dnia i nagle zacznie działac o 180 stopni inaczej, tylko że jest to proces który będzie miał wzloty i upadki , ale nie zmienia to faktu, że są pewne osoby które latami zostają na etapie wiecznych żali i ruminacji swoich nieszczęść i no niestety może się to komuś średnio podobać, ale nie ciężko się jest odburzyć nie stosują się do zasad odburzania.
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Dobrze napisane, te bajery z ciała jakie daje nerwica to faktycznie ciężko do zrozumienia komuś kto nie miał, zastanawiam się czasami jak z tymi lekami jest np:mój wujek bierze z 15 lat i wciąż żyje bez paniki, oczywiście odłożył całkowicie alkohol ale też ma życie na emeryturze więc dom, spacer, TV żona z którą prawie nie gada, zakupy
Oki nie wiem czemu akurat jego daje na przykład ale z bliskiego otoczenia jego znam, z resztą ja też na rexetinie z 3 lata funkcjonowałem całkiem nieźle w sumie aż za dobrze praca, alko ciągle coś robiłem i gdzieś wyjeżdżałem czi ciągła ucieczka i zasłona, wtedy po jednym ataku na 1 miesiąc myślałem że to koniec świata i mam najgorzej, a tu od pół roku objawy kompleksowe, ogólnie nerwica naprawdę uczy pokory, dystansu i cierpliwości czyli mojej największej wady 
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Można do siebie mówić zamknij japę z pogardą, niechęcią, z presjąDora pisze: ↑4 czerwca 2021, o 14:13Ale sluchajcie, przede wszystkim wywalic ze slownika czy z tych dialogow wewnetrznych, ze cos musze. Damian - nie musisz!!! Nie mowic o sobie zamykac morde itd. W zaburzeniu czujemy sie jak dzieci. Ja tak mam przynajmniej. Nie karaj tego dzieciaczka. Masz prawo czuc sie zmeczony, pomieszany, zagubiony i przestraszony. I to nie oznacza ze sklaniam Cie do uzalania sie nad soba. Jestem przeciwniczka wszelkich ocen stygmatyzujacych. Z tego nie da sie wyjsc dowalając sobie. Taki teraz jestes. I to jest ok, co tez nie znaczy ze gloryfikuje ten stan. Po prostu jestes ok w każdym wydaniu, w tym neurotycznym tez!
a można tak do siebie mówić z humorem. Wszystko zależy od temperamentu i właściwego zrozumienia.
Ja nie mam zamiaru wywalać tego zdania bo mnie wprowadza w dobry nastrój

Poza tym uważam podobnie jak Victor, że jednak pewne rzeczy musisz jeśli chcesz wyjść z zaburzenia i tu nie chodzi o żadne presje, o podejście na zasadzie jakieś wewnętrznej spiny, szalonego perfekcjonizmu, samobiczowania się, wkurwiania* na siebie itd tylko o postawienie sobie jakiś celów i założeń które na spokojnie i z wyrozumiałością starasz się realizować. Czasem coś tam modyfikując po swojemu.
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Dziś wyjątkowe nie mam chęci ani mówić ani chodzić, jeszcze tak zamknięty nie byłem ale dobra jeden dzień mam prawo, oczywiście umysł podpowiada umieram, a przecież ile jest ludzi w wieku 37 lat co siedzi w domu i ogląda tv całymi dniami mnóstwo, więc nie będę sobie wmawiał, już tyle badań porobiłem i wszystko oki, że nie mam się czego czepiać a tu takie dni, chwila żali. KATJA czy ty wiesz może na czym polega uroda leków, chemia ma aż taki wpływ czy to raczej trochę placebo. Bo przecież tak się źle czuje jakbym ledwo żył a organizm zdrowy, spać też ostatnie dni może nie śpię jakoś super ale po 5- 6 godzin jest.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 lipca 2020, o 20:31
Ty masz to 0.5 roku, ja meczę się z tym około 14 lat z przerwami oczywiście bo były momenty gdzie czułam się zupełnie świetnie przez kilka lat ale to było dzięki lekom, teraz się zaparłam i nie chce brać tych leków bo nie znałam wcześniej forum i nie miałam nagrań Hewada czy Wiktora. A co do Twojej dziewczyny no miłe to nie jest ale skoro ona nie jest miła, Ty też nie musisz skoro musisz poleżeć to poleż i sie nie przejmuj postawa przyjacielska do samego siebie to podstawa. Pracujesz, masz zaburzenie i przez pewien czas tak niestety będzie nie rób sobie tez presji potrzebujesz odpocząć to odpoczywaj Ja np mam bardzo daleko do pracy podróż do niej mnie wykańcza bo jadę 50 km samochodem wstaje o 4.20 rano wykańcza mnie myśl, że mogę zginąć w wypadku samochodowym z niedospania też jestem mega zmeczona co wzmaga lęki ale mam juz taki plan dnia, że jak wracam z pracy i zjem obiad to robię sobie 1 godziną drzemkę i choćby się waliło i paliło Ja mam drzemkę i nikt nie ma prawa mnie budzić potem wstaje i coś robie w domu a jeden dzień w tygodniu np środa robię sobie zupełnego lenia bo odpoczynek też jest mega ważny i szczerze? Mam to gdzieś co kto o tym myśli bo nikt nie jest w mojej skórze i nie wie jak sie czuje a jak Chce oceniać to proszę bardzo, ja te oceny staram sie mieć nie powiem gdzie. Pozdrawiam
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1034
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Ja nie potrafię zasnąć no wiem że zaraz wejdzie ktoś do pokoju itd, wogole popołudniu drzemkę to miałem z, nie pamiętam kiedy, spoko są dni do wytrzymania ale szkoda ze przy tak pięknym świecie własnym umysłem można stworzyć piekło. No ale trzeba pracowac nad Sobą. A to leki czemu przestałaś brać jak pomagały?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 lipca 2020, o 20:31
Mój lekarz tak zadecydował, bralam leki przez około 2 lata potem odstawialiśmy i było spoko do póki nie zaczełam miec problemów np śmierć bliskiej osoby problemy w domu albo przeprowadzka do męża mialam 3 takie okresy że bylo źle i brałam leki ale jak sie ustabilizowało to lekarz decydował o odstawieniu i ostatnio leki odstawiłam 1.5 roku temu i lekarz zalecił mi zajście w ciążę bo zajme czymś wtedy myśli ale problem tkwi w tym że Ja dzieci to bym i chciała mieć ale ze mam nature hipohondryka to panicznie boje sie ciąży, porodu i depresji poporodowej i myślenie o tym przyprawia mnie już o atak paniki przez co idzie też stan depresyjny bo co ze mnie za kobieta która boi sie macierzyństwa