Ja dziś standardowo ból brzucha i myśli przygnębiające czemu to jet ile potrwa i po przeczytaniu kilku postów co jak nawróci nawet jak się wyleczę .Nawet jest nie wyleczony a już się martwię o to czy nie będzie nawrotu .

A może po gorszych dniach orgaznim się regeneruje i na nowo masz siłe do działania.? Ja też tak mam że mam dni że nic nie robię poza zajmowaniem się dzieckiem. Nawet na spacer nie chce mi się z nim iść. A mam takie że wysprztalam cały dom, łącznie w wypraniem firanek, umyciem okien i mam mega power. Myślę że każdy tak ma a tylko my nerwicowcy się tym przejmujemy i wkrecamy manie albo jakaś dwubiegunowa chorobę 🥴 ale spokojnie jesteśmy ludźmi i mamy prawo mieć lepsze i gorsze dni. Piszesz o hormonach rozwalonych. Badalas je już kiedyś czy to Twoje przypuszczenia? Bo ja mam np. Duży niedobór progesteronu, organizm rozwalona dołki na zmianę z euforia w drugiej fazie cyklu okres do 3 tygodnie albo i częściej.maggie2223 pisze: ↑23 listopada 2020, o 12:51Mam pytanie. Obserwuje u siebie coś takiego, że po spadku energii, apatii i stanach depresyjnych - nagle przychodzi taki ogrom energii i mogłabym robić wszytko naraz - mnóstwo pomysłów i taka jakby sztuczna odwaga i pęd, organizm taki nakręcony... oczywiście wmawiam sobie że może to maniaale to chyba adrenalina buszująca w ciele.... co wy na to? ktoś ma takie odczucia?
aha, i boję się że to rozregulowane hormony i jak temu zaradzić?
Jest bardzo łatwe - po prostu zaplanuj sobie na jutro coś i zacznij to robić. Im cięższa praca tym lepiej.
znerwicowana_ja pisze: ↑23 listopada 2020, o 20:16A może po gorszych dniach orgaznim się regeneruje i na nowo masz siłe do działania.? Ja też tak mam że mam dni że nic nie robię poza zajmowaniem się dzieckiem. Nawet na spacer nie chce mi się z nim iść. A mam takie że wysprztalam cały dom, łącznie w wypraniem firanek, umyciem okien i mam mega power. Myślę że każdy tak ma a tylko my nerwicowcy się tym przejmujemy i wkrecamy manie albo jakaś dwubiegunowa chorobę 🥴 ale spokojnie jesteśmy ludźmi i mamy prawo mieć lepsze i gorsze dni. Piszesz o hormonach rozwalonych. Badalas je już kiedyś czy to Twoje przypuszczenia? Bo ja mam np. Duży niedobór progesteronu, organizm rozwalona dołki na zmianę z euforia w drugiej fazie cyklu okres do 3 tygodnie albo i częściej.maggie2223 pisze: ↑23 listopada 2020, o 12:51Mam pytanie. Obserwuje u siebie coś takiego, że po spadku energii, apatii i stanach depresyjnych - nagle przychodzi taki ogrom energii i mogłabym robić wszytko naraz - mnóstwo pomysłów i taka jakby sztuczna odwaga i pęd, organizm taki nakręcony... oczywiście wmawiam sobie że może to maniaale to chyba adrenalina buszująca w ciele.... co wy na to? ktoś ma takie odczucia?
aha, i boję się że to rozregulowane hormony i jak temu zaradzić?Także hormony często dają popalić
Doskonale Cie rozumiem ja odkąd pamiętam miałam bardzo ciężki pms. Miałam nadzieję że po ciąży będzie lepiej a tu jeszcze gorzej bo dołączyła nerwicamaggie2223 pisze: ↑23 listopada 2020, o 20:53Dzięki za odpowiedź. Nie , nie badałam nigdy hormonów - ale pmsy mam straszne - zawsze to zrzucalam na karb nerwicy bo wtedy to się zaczęło... ale odczuwam każde wachniecie hormonalne , pms , jajeczkowanie , okres to wiadomo . Jakby organizm się zrobił taki mega wyczulony na to ... czasami mam takie dni ze z napięcia nie jestem w stanie myśleć , a co dopiero się z kimś np porozumieć na normalnym poziomie. I wiem wtedy ze to napięcie to właśnie jakaś zmiana zachodzi w ciele hormonalna i na drugi dzień jest Ok. Kobiety mają ciężko
. Wahań nastrojów raczej nie mam , tylko takie ciężkie dni
znerwicowana_ja pisze: ↑23 listopada 2020, o 20:16A może po gorszych dniach orgaznim się regeneruje i na nowo masz siłe do działania.? Ja też tak mam że mam dni że nic nie robię poza zajmowaniem się dzieckiem. Nawet na spacer nie chce mi się z nim iść. A mam takie że wysprztalam cały dom, łącznie w wypraniem firanek, umyciem okien i mam mega power. Myślę że każdy tak ma a tylko my nerwicowcy się tym przejmujemy i wkrecamy manie albo jakaś dwubiegunowa chorobę 🥴 ale spokojnie jesteśmy ludźmi i mamy prawo mieć lepsze i gorsze dni. Piszesz o hormonach rozwalonych. Badalas je już kiedyś czy to Twoje przypuszczenia? Bo ja mam np. Duży niedobór progesteronu, organizm rozwalona dołki na zmianę z euforia w drugiej fazie cyklu okres do 3 tygodnie albo i częściej.maggie2223 pisze: ↑23 listopada 2020, o 12:51Mam pytanie. Obserwuje u siebie coś takiego, że po spadku energii, apatii i stanach depresyjnych - nagle przychodzi taki ogrom energii i mogłabym robić wszytko naraz - mnóstwo pomysłów i taka jakby sztuczna odwaga i pęd, organizm taki nakręcony... oczywiście wmawiam sobie że może to maniaale to chyba adrenalina buszująca w ciele.... co wy na to? ktoś ma takie odczucia?
aha, i boję się że to rozregulowane hormony i jak temu zaradzić?Także hormony często dają popalić
No wiem że wydaje się łatwe tylko nie umiem czegoś robić i nie myśleć. A moje myśli krążą wokół lęków ale będę próbować
Myślę że lęk i ta cholerna kontrola działa tak że czujesz to "sztucznie" ja też tak mam. Dokładnie tak samo w chwilach dużego lęku. Wtedy nawet jak mam niby dobry dzień ale czuję to napięcie w całym ciele (takie jakby lękowo nerowowe) to wtedy tez myślę że to wszystko takie udawane jest, że jak się z kimś posmieje to jest nienaturalne, bawie się z dzieckiem śmieje i też że to jakiś obce jest sztuczne. Chyba to jest tak kontrola nie wiem a może to przez dd?maggie2223 pisze: ↑23 listopada 2020, o 21:12Aha No i ta energia jest jakby taka sztucznie nakręcona - wydaje mi się ze to poprostu zbyt dużo adrenaliny i kortyzolu w ciele i kiedy mam dobry humor organizm chce się nim cieszyć na maksa i ma ochotę rozpędzony robić wszystko czego w tych gorszych dniach nie mogłam .. takie to sztuczne dobre samopoczucie![]()
No ale nie da się myśleć o 2 rzeczach na raz - jak skupisz się na robieniu czegokolwiek co zajmuje umysł to przestajesz myśleć o całej reszcie. Proste.Anusia pisze: ↑24 listopada 2020, o 07:30No wiem że wydaje się łatwe tylko nie umiem czegoś robić i nie myśleć. A moje myśli krążą wokół lęków ale będę próbować![]()
rozumiem Cie dokładnie, terapia jest swoistego rodzaju pewnikiem, czymś dzięki czemu czujemy się bardziej bezpiecznie i lepiej. Ja sama też miałam takie przerwy w terapii przez mojego covida a potem kwarantannę , więc bylo to jeszcze bardziej męczące psychicznie, bo praktycznie 3 tygodnie siedzialam w zamknięciu i jeszcze czasem nachodziły myśli, że mój stan sie pogorszy. Niestety, jedyne co, to należy przetrwać ten gorszy okres. Zawsze po tym złym są lepsze dni, z których można czerpać radośćznerwicowana_ja pisze: ↑22 listopada 2020, o 05:37Mam gorszy czas i musze to z siebie wywalić. Od ponad miesiąca nie byłam na terapii. Najpierw 2 tygodnie byłam chora później moja terapeutka była na kwrantannie. Nie mam możliwości pogadać z nią online więc taka przerwa w terapii źle na mnie zadziałała. Ale przejdę do sedna. Myślę że jak większość z nas gorzej mi przez pandemie. Coraz bardziej się boję ale nawet nie samego covidu ale ogólnie śmierci samej w sobie. Może dlatego że media codziennie podaja te statystyki ile osób zmarło i ciągle walkuja ten temat itd. Ostatnio jak tylko pomyślę o śmierci, że prędzej czy później umrę zostawię bliskich, syna że oni będą cierpieć i tęsknić to łapie straszgo doła i lęk. Coraz bardziej boję się chorób, cierpienia, przestalam wierzyć że będzie dobrze, mam wrażenie że reszta mojega życia to będzie tylko pasmo cierpienia. Mam 38 lat zamiast tryskac energią, w miarę możliwości spotykać że znajomymi to tylko się zamartiwiam przyszłością, boję się co będzie przez pandemie, boję się że będą nas zmuszać do szczepień które tak naprawdę mogą nie być dobrze zbadane i że będę musiała zaszczpeic siebie czy co gorsza dziecko i coś mu się stanie,na sama myśl robi mi się słabo i aż niedobrze z tego lęku. Mam takie momenty że jak pomyślę o swoim życiu które się kiedyś skonczy to mam ochotę gdzieś uciec schować się. Wiem że powinno się żyć pełnia życia tak jakby każdy dzień był naszym ostatnim, na maxa go wykorzystać i czasem tak jest. Czasem mam tak dobry dzień że od rana mam dobry humor mnóstwo energii, spędzam dużo czasu wtedy z dzieckiem na dworze czy po prostu bawiąc się. Ale bywają takie dni jak ostatnio ze ten lęk i myśli mnie nie opuszczają i doluja. I myślę sobie, że dopiero co byłam nastolatką, a teraz mam prawie 40 lat i sama nie wiem kim jestem i dokąd zmierzam. Przeraża mnie to ze za 20 lat (jak szczęśliwe dozyje) będę mieć 60tke na karku i co jeśli będę wtedy zgorzkniala samotna kobieta? I na sama mysl że to będzie już wkrótce bo przecież czas tak szybko leci to znów mam takie uczucie jakbym chciała gdzieś uciec i się schować to ta starość i ta śmierć i choroby mnie nie dopadna.jestem wykończona tym rozmyslaniem. Musiałam się wygadać. Dziękuję jeśli dotrwaliscie do końca postu.
mialam te sama sytuacje 3 tygodnie temu, z tymze to ja mialam pierwsza goraczke w domu i mnie rozlozylo, a mame po kilku dniach. Lekarz umnie stwierdził, ze to infekcja zatok sie pogorszyla(mialam bol zatok, stan podgoraczķowy i ogromne oslabienie), ale tylko mamie zrobili test, bo miała typowe objawy i wyszedł pozytywny. Z tego względu pewnie ja z ojcem też tak naprawdę miałam koronę....Faktycznie jest troche strachu, ale u nas po prostu było to jak grypa, trochę dluzsza i moze bardziej sie odczuwalo zmeczenie, wiec nei można panikowac. Zobacz też na objawy swojego męża- jeśli nie ma duszności i nie wiadomo jakiej goraczki to znaczy, że pewnie też wam przyniósł do domu "lzejszy" patogen korony i nie ma tragedii.Spokoj pisze: ↑24 listopada 2020, o 15:47Już nie wyrabiam. Jestem na kwarantannie z 5 osobami i dwoma 4 latkami. Zamknęliśmy się w moim domu z racji kwarantanny. Mój partner ma pozytywny wynik. Naczytałam się w necie że objawy występują między 2 a 5 dniem. I siędę teraz cała obsrana i czekam kiedy się pojawią. Mam straszny ból między łopatkami i teraz nie wiem czy od stresu i złego łóżka ( śpię na łóżeczku 1.4 m), wszystkie lozka odstąpiłam dla gości- debilka. Boli mnie pod żebrami i nie mogę jeść, moje ciało jest napięte jak kamień. Mój partner siedzi sam w pokoju odizolowany od nas. Wszystko jest na mojej głowie. Już nie wyrabiam a kwarantanna do 7 grudnia o ile nie pojawia się u nikogo objawy. Serio już mi niezłe szło z tą nerwicą ale korona mnie pokonała. Weźcie trochę poratujcie