Oczywiście przeszło, niefajny jest powrót objawu o którym już zapomniałam. Dziś boli co innego
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
Stef
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 38
- Rejestracja: 15 kwietnia 2020, o 21:39
-
Nerwicowa89
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: 26 maja 2020, o 20:54
Mam jeszcze jedno pytanie, czy to że nie czuje emocji, w sumie prawie żadnych czasem lęk ale już nie taki ogromny jak kiedyś u czasem złość a poza tym nic w sumie, to to może być z nerwicy czy to już depresja? Boje się depresji, z resztą jak wiele osób tutaj ,ale zastanawiam się czy ja nie wypieram faktu, że już ja mam. A może jest tak jak przy każdym innym hipohondrycznym wkrecie- skoro potrafimy wmówić sobie fizyczny ból i objawy, to może te psychiczne też?
- dorot
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 19:56
Cześć. Wydaje mi się, że gdybyś miał naprawdę depresje to nie odczuwałbyś nic, ani "czasem lęku" ani złości. Odcięcie od emocji zwłaszcza tych poztywnych jest normalne w nerwicy, wszak wciąż się skupiamy bardziej na tych negatywnych stronach. Ja przez długi czas na siłe "przywoływałam" pozytywne emocje, za wszelką cene chciałam je czuć (radość z życia, uczucie nadziei itd), w końcu mi je odcieło całkowicie. One wrócą na miejsce jak przestaniesz się tak bardzo na nich skupiać.Nerwicowa89 pisze: ↑20 września 2020, o 21:46Mam jeszcze jedno pytanie, czy to że nie czuje emocji, w sumie prawie żadnych czasem lęk ale już nie taki ogromny jak kiedyś u czasem złość a poza tym nic w sumie, to to może być z nerwicy czy to już depresja? Boje się depresji, z resztą jak wiele osób tutaj ,ale zastanawiam się czy ja nie wypieram faktu, że już ja mam. A może jest tak jak przy każdym innym hipohondrycznym wkrecie- skoro potrafimy wmówić sobie fizyczny ból i objawy, to może te psychiczne też?
Zresztą jak piszesz, boisz się depresji a co za tym idzie, bardziej zwracasz uwagę na ten 'brak emocji' przez co dodatkowo to utrzymujesz.
-
og220
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 140
- Rejestracja: 15 listopada 2018, o 07:27
hmm, a myślałaś o terapii?Stef pisze: ↑20 września 2020, o 10:04Oczywiście przeszło, niefajny jest powrót objawu o którym już zapomniałam. Dziś boli co innegoJa teraz, i tak jestem gdzieś poziom wyżej. Na poczatku to lekarze i SOR-y, a teraz zaciskam zęby (tak żeby było śmieszniej, to jeden lekarz postawił mi diagnozę bruksizmu)... i walczę. Dzięki Ci za wsparcie, nawet rodzina czasem nie rozumie o co chodzi z tymi naszymi zaburzeniami...
-
usuniete
- Gość
Tak się cieszyłam na terapię a teraz wychodzi że nic z tego. Raz na miesiąc, przez telefon i zawsze pani psycholog dzwoni gdy jestem w pracy i nie mogę tak długo rozmawiać.
-
og220
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 140
- Rejestracja: 15 listopada 2018, o 07:27
eh, czasem trudno jest bardzo zorganizowac sobie terapie, ale warto poszukac, pomeczyc sie i znaleźć cos.
Ja chodze od maja na terapie psychodynamiczna i jestem w szoku, do jakich problemów w mojej podświadomości doszła juz terapeutka. Sama bym tego nie rozgryzla, wiec na prawde polecam wam zaufac i poświęcić sie temu totalnie. Ja wydaje na terapie swoje wszystkie oszczednosci, ale nie żałuję, bo to inwestycja na całe życie... Tak samo zrezygnowałam z wymiany studenckiej za granicę, żeby nie przerywać znowu leczenia. Jest mi strasznie smutno, szczególnie,ze rówieśnicy juz wyjechali, a ja marnuje swoj potencjał...
I jeszcze na dodatek za tydzien wracam na studia,co oznacza,ze na kazda sesje terapeutyczna będę musiała dojeżdżać ponad 2h.
Mimo wszystko jestem dobrej mysli. Lepiej teraz wziąć sie za siebie i dokonac pewnych wyrzeczeń niż meczyc sie przez cale zycie...
Ja chodze od maja na terapie psychodynamiczna i jestem w szoku, do jakich problemów w mojej podświadomości doszła juz terapeutka. Sama bym tego nie rozgryzla, wiec na prawde polecam wam zaufac i poświęcić sie temu totalnie. Ja wydaje na terapie swoje wszystkie oszczednosci, ale nie żałuję, bo to inwestycja na całe życie... Tak samo zrezygnowałam z wymiany studenckiej za granicę, żeby nie przerywać znowu leczenia. Jest mi strasznie smutno, szczególnie,ze rówieśnicy juz wyjechali, a ja marnuje swoj potencjał...
I jeszcze na dodatek za tydzien wracam na studia,co oznacza,ze na kazda sesje terapeutyczna będę musiała dojeżdżać ponad 2h.
Mimo wszystko jestem dobrej mysli. Lepiej teraz wziąć sie za siebie i dokonac pewnych wyrzeczeń niż meczyc sie przez cale zycie...
-
Nerwicowa89
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: 26 maja 2020, o 20:54
To znów ja. Chyba potrzebuję żeby ktoś mnie ustawił do pionu
znowu mam wkręt że to co mi dolega to depresja, bo mnie nic nie cieszy taka Ilona jestem. Niby motywację do działania mam( gorzej z siłami bo przy aktywnym 2,5 latku który na dodatek budzi się w nocy na cyc- wiem że to dziwne ale trudno). Jak mam siedzieć w domu to dostaje wariacji, lek i niepowtarzalne kij i tylko myślę gdzie wyjść i co zrobić żeby zająć głowę. A jak nie mogę to zaczynam czytać o depresji, jak to się ciężko leczy, jak często nawraca, a to byby mój 3 raz, kiedyś zresztą usłyszałam że to chyba depresja. Co prawda tym razem psychiatra i tetapeutka zgodnie orzekli zaburzenie lękowe z odczynem deoresyjnym, terapeutka nawet nie chce słuchać o mojej depresji, a mnie się zdaje że mi się pogłębia stan. Na dodatek mam presję, bo bardzo chciałabym drugie dziecko, ale zaliczam sobie że tylko jeśli wyjdę z t go bez leków, i tak trwam w tym dwa lata i czuje że nie cieszę się tym dzieckiem które mam a wizja drugiego się coraz bardziej oddala. Mam wrażenie że jestem beznadziejnym przypadkiem..
-
Nerwicowa89
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: 26 maja 2020, o 20:54
Zamulona nie ,"Ilona". Jeszcze jedno, ciągnę bardzo do ludzi bo mi się wydaje że mi chociaż trochę lepiej, choć nigdy nie jest "normalnie". No nie odczuwam przyjemności i nie widzę swojej przyszłości, boje się bardzo.
-
mr_answer
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 17 sierpnia 2020, o 08:41
I ja jakiś gorszy czas ostatnio... Pewnie przez nieprzespane noce, małe dziecko daje wycisk. Ale niewyspanie jednak nasila powroty objawow, jakieś bóle w żołądku, między łopatkami, ogólne zmęczenie. Ale najgorsze jest chyba coś nowego co ostatnio mi się przytrafiło - strasznie szybko narasta we mnie złość i długo schodzi że mnie i w trakcie pojawiają się objawy, czy jakiegoś kuku się przez to nie nabawię i lekki strach o życie. Bo to wzrasta do takiego stopnia, że dzisiaj jak się w nocy obudziłem i nie mogłem spać to że złości uderzyłem we framugę ale to akurat chyba dało trochę ujścia emocjom. Ale jakoś czas temu musiałem tabletkę na uspokojenie wziąć żeby emocje ogarnąć i zasnąć z powrotem. Ale jakoś się trzymam, staram się logicznie podchodzić do objawow, przecież one już kiedyś mnie spotkały także musi być dobrze!
-
Nerwicowa89
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: 26 maja 2020, o 20:54
Ja mam jedno dziecko a też mi nieraz para uszami idzie że złości. Ale kocham go nad życie, tylko nie mogę poczuć tej miłości i radości z niego z macierzyństwa. Boje się że tak już będzie zawsze, że ten bram uczuć to coś gorszego niż nerwica
-
mr_answer
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 17 sierpnia 2020, o 08:41
Myślę, że to wynika ze skupienia na walce o siebie i wyjście z nerwicy. Ja też czasami się zastanawiałem jak córka nie chciała się ze mną bawić i w ogóle tylko mama i mama i się zastanawiałem co jest nie tak. A jak podrosła to teraz zabawa tylko z tatą, zwłaszcza jak jest maluch w domuNerwicowa89 pisze: ↑28 września 2020, o 08:44Ja mam jedno dziecko a też mi nieraz para uszami idzie że złości. Ale kocham go nad życie, tylko nie mogę poczuć tej miłości i radości z niego z macierzyństwa. Boje się że tak już będzie zawsze, że ten bram uczuć to coś gorszego niż nerwica
I też często łapie się na tym, że skupiam się na swoim ustabilizowaniu, a nie na tym co jest dookoła. Przydają się wtedy też bliscy, którzy to zrozumieją. Mnie tego trochę brak ale z drugiej strony może to i lepiej, że nikt się nade mną nie użala ponadnormatywnie.
Aby tylko ta złość tak się nie kumulowała, bo to jakiś taki najnowszy objaw, strasznie krótki lont mam.
- songoten
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 200
- Rejestracja: 25 maja 2020, o 23:17
Witam. Chciałem was zapytać co znaczy kołatanie serca. Z tego co się orientuje to przyspieszone bicie serca i uczucie wrażenie mocnych uderzeń, miałem tak i mam. Ale w ostatnim czasie ciśnieniomierz pokazuje mi nierówne bicie serca(chyba arytmia się to nazywa). Czy ta arytmia tez mieści się pod pojęciem „kołatanie serca” czy to zupełnie co innego? Jesli co innego to czy nierówne bicie serca moze być tez spowodowane przez nerwice?
najlepszymi rzeczami w życiu nie są rzeczy
-
DreamOn
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 134
- Rejestracja: 7 sierpnia 2020, o 08:30
Hej. Ja w tym temacie mam trochę doświadczenia, bo u mnie zaczęło sie od takich kołatań (szybkich, mocnych uderzeń, puls w tym czasie miałam ok. 130 czasem więcej, a czasem ok. 80 a tez odczuwalam kołatania). Zrobilam doslownie wszystkie mozliwe badania. Nic nie wykazalo. Serce jak dzwon. A do tej pory na cisnieniomierzu wskazuje mi arytmie. Kardiolog kazała to zignorowac. Tak tez robie. Kołatań brak. Najlepiej przebadac sie. A jezeli badania byly zrobione to zignorowac.songoten pisze: ↑28 września 2020, o 18:51Witam. Chciałem was zapytać co znaczy kołatanie serca. Z tego co się orientuje to przyspieszone bicie serca i uczucie wrażenie mocnych uderzeń, miałem tak i mam. Ale w ostatnim czasie ciśnieniomierz pokazuje mi nierówne bicie serca(chyba arytmia się to nazywa). Czy ta arytmia tez mieści się pod pojęciem „kołatanie serca” czy to zupełnie co innego? Jesli co innego to czy nierówne bicie serca moze być tez spowodowane przez nerwice?
-
mr_answer
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 17 sierpnia 2020, o 08:41
Dokładnie tak, dla mnie właśnie ten znaczek arytmii na ciśnieniomierzu był jedna z rzeczy, które wpłynęła na rozwój nerwicy, bo co chwilę mierzyłem ciśnienie i on nie znikał. Teraz już mam ten znaczek w dupie i rzadko go widuje 
