Homeria pisze: ↑5 stycznia 2020, o 16:47
TYlko kurde jak, kiedy, gdzie? Ja jako totalny introwertyk nigdy nie chodziłam do znajomych czy na jakieś imprezy itd.. Samotnośc mnie uszczęsliwia, tylko wiem ze wcale mi to dobrze nie robi. Jak to pogodzić? Swoją zamkniętą w sobie głowe i wychodzenie z zaburzenia
Homeria (cudny nick, od H. Simpsona?) ,
kiedy czytałam Twój post
Homeria pisze: ↑5 stycznia 2020, o 14:36
Czesc. Jestem nowa na forum. Chciałam pogadać bo wlazłam w jakiś ślepy zaułek i się plątam jak smród po gaciach. Już nie wiem w którą strone iść żeby dojść

Mam 31 lat, nerwice, taka ze wszystkimi atrakcjami i derealizacje mam od 2 lat. Wcześniej były jakieś ataki paniki ale mało się tym przejmowałam. No ale jak rypneło te dwa lata temu to nie mogę dojść do siebie. Zaczeło się od tego ze po urodzeniu dziecka musiałam wrócić do pracy, w tym samym czasie umarła moja mama, a facet sobie znalazł "koleżanke". Także bezpieczniki przegrzane i jeb. Kupiłam sobie mieszkanie, wyprowadziłam się z dwójka dzieci, poszłam do tej pracy i tak sobie trwałam rok, w tym czasie zaczęła się arytmia, zawroty głowy lekarze. Diagnoza zaburzenie lękowe, odmówiłam tabletek poszłam na terapie, przeszło na poł roku. Aż do śmierci mojego taty który umarł nagle w nocy. Nie mogłam się pozbierać. Zaczeły się objawy od początku, zaczął się lęk przed samotnością koszmarny lęk przed chorobą. Ataki paniki codziennie, doszła derealizacja zycie się stało meeega trudne. Ojciec moich dzieci się ogarnął i siedział mi pod drzwiami codziennie żebym tylko do niego wróciła, dla mnie to było wtedy jak wybawienie. Kupiliśmy razem dom na wsi, zrezygnowałam z pracy, myślałam ze jak zwolnię trochę to wszytsko wróci do normy. Nie wróciło. Zaczełam kolejna terapie, jednak ona już nic nie dała bo wiedziałam wszystko logicznie, tylko emojonalnie sobie nie umiałam poradzić. Założyłam firmę, pracuje w domu ale jest ze mną coraz gorzej. Zdaje sobie sprawę z tego, ze sama ograniczyłam sobie strefę komfortu do domu. Boje się nawet wyjść do sklepu. Troszkę jestem w dupce teraz bo firme zakładałam z dotacji, nie mam możliwości isc do pracy przez rok i chciałabym jakoś nie zwariować
moje odczucia:
- masz za sobą bardzo dużo silnych stresów : śmierć rodziców, w tym nagła jednego z nich , zdrada męża, , nagłe samotne macierzyństwo z maleńkim dzieckem, utrzymanie dziecka i siebie, wyprowadzka, kolejna zmiana środowiska, odczucie pułapki z firmą
- terapia to też wysiłek, a nieudana to chyba wysiłek do sześcianu.
To wszystko musiało gdzieś odłożyć się w organiźmie. Piszesz, że miałaś jakieś ataki paniki, ale sie tym nie przejmowałaś, czylli nieco przedtem było coś o podłożu lękowym.
Pędzi się i bagatelizuje, bo albo są takie okolicznosci, albo wgląd za trudny.
Też tak miałam, że wyprawą było wyjście z domu do sklepu, a jakiekolwiek rozmowy to był masakryczny wysiłek. Wychodziłam na siłę, podchodziłam do siebie behawioralnie: nie pobłażać zachowaniu lękowemu.
To było trudne. Pomagała mi medytacja, bo budowała mózg, tworzyła dystans i spokój.
Jak u Ciebie teraz z poczuciem bezpieczeństwa w zwiążku?
Jestem introwertyczką. Mi pomaga muzyka, sztuka, beletrystyka, mądre książki, długi spacer, rozmowa z kimś mądrym.