Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Nelkalenka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45

17 października 2018, o 22:57

Zestresowana pisze:
17 października 2018, o 22:14
Nelkalenka pisze:
17 października 2018, o 21:53
Zestresowana pisze:
16 października 2018, o 07:59


Naprawdę nie wiesz? Jeśli stosujesz odpowiednie nastawienie i podejście do zaburzenia, to zaakceptować i pogodzić się z tym, że przez jakiś czas tak będzie. Myśli ignorować i ośmieszyć. A napięcie w końcu zejdzie, jak zaburzenie troje odpuści
Tylko,ze ja juz probuje to nastawienie stosowac od kilku lat a objawy jak byly tak sa,nie ma poprawy.Dolegliwosci nie ustepuja ani na chwile....nie wiem,czy gdzies robię błąd,ze zaburzenie nie odpuszcza albo to po prostu nie nerwica....
A nie nadajesz temu zbyt dużej wartości? Jak z akceptacją? Jak z dopuszczeniem do siebie lęku? Bo z frustracja, że nie mija to widze, że kiepsko.

Wiesz, ja też uważałam, z e robie wszystko i dziwilam sie, czemu to jeszcze jest, ale popelniam nadal sporo błędów.
Wlasnie z ta akceptacja to nie wszystko sie da zaakceptowac choc mogę wmawiac sobie,ze to olewam i niech się dzieje co chce a ja nadal dzialam.No bo jak tu zaakceptowac piski w uszach,ktorych nasilenie nie pozwala spać i powoduje chroniczna bezsennosc?Stracilam juz przez to 3 prace,gdyz po kilka nocy nie spalam az ktoregos dnia po prostu nie mialam sily wstac z lozka...i tak musialam szukac nastepnej pracy no bo przeciez zyc z czegos trzeba.I jak tu zaakceptowac ten stan?moze w tym przypadku sie nie da?moze nie ze wszystkiego mozna wyjsc,zaakceptowac i przestac się męczyć.Choc chcialabym wierzyc,ze jednak mozna...
Amator Życiowy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 27
Rejestracja: 17 lipca 2018, o 22:15

17 października 2018, o 23:08

sądzę,że bardziej na zasadzie nie przywiązywania takiej uwagi do tego i świadomości skąd one sie biora-to przerywa błedne kolo nerwicowe i często objaw ustępuje. Ja tak miałem z kłuciem w klatce.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

18 października 2018, o 01:50

Nelkalenka pisze:
17 października 2018, o 21:44
Celine Marie pisze:
16 października 2018, o 00:04
Nelkalenka pisze:
15 października 2018, o 22:51
Tak,ale co zrobic jak nawet wtedy,gdy biegam,czy jezdze na rowerze caly czas mam natretne mysli i ciagle jestem napieta.Co wtedy?
Jeszcze się taki nie urodził co by to odkrył. :(: Przynajmniej ja przez 2,5 roku takiego stanu nie odkryłam co by mi pomogło pokonać ten stan wiecznego niepokoju,napięcia,objawów,o dziwo nawet xanax ostatnio mi przepiany przynosi minimalną ulgę na chwilę tylko.
Ja juz przeszlo 12lat sie meczę z ciaglymi objawami bez przerwy...Dobija mnie to,ze pomimo staran moj stan się nie poprawia i ze tyle to juz trwa i ani chwili wytchnienia,odpoczynku od dolegliwosci...
12 lat...matko :shock: ;brr Zbadaj się może na boreliozę ale tak super hiper,neurolog dzisiaj do mnie mówił,że na oddziale chorób zakaźnych jest wielu takich pacjentów z rzekomą nerwicą ,którzy jednak mają boreliozę.Skoro tyle lat masz objawy i nic nie pomaga to daje do myślenia,mi też dało chociaż dalej próbuje się odburzać mimo wszystko ale jednocześnie pociągnę temat neuroboreliozy u siebie,bo choćbym stawała na rzęsach mam objawy 24h
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Nerwowy
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 336
Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09

18 października 2018, o 06:50

Mój psychiatra ciągle namawia mnie do brania Hydroxyzinum przed snem. Tłumacze mu, że wieczorami czuje się jak kiedyś i zasypiam bez problemu. Budzę się za to z lękiem i głupimi myślami, ale one mijają w czasie rozpoczynania dnia i pracy.

Podobnie sytuacja wygląda z jakimś lekiem z grupy benzo. Jeszcze ani razu go nie brałem, a pudełko schowałem głęboko w szafce ;P Ciągle mi radzi, bym w czasie objawów go łykał. Nie uważam, że jest aż tak ciężko bym musiał go brać. Wytrwałem początek nerwicy z atakami paniki i olbrzymim lękiem wolnopłynącym.

To co dzieje się teraz to w porównaniu początku to pikuś.

Przez to naleganie lekarza do łykania tych tablet, dręczy mnie czy nie ma to jakiegoś drugiego dna? Chce sprawdzić czy na mnie zadziałają i czy naprawdę mam nerwice, a może jak nie zadziałają to coś innego gorszego? :(
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.

“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
zaburzony25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 191
Rejestracja: 29 sierpnia 2017, o 18:54

18 października 2018, o 19:14

Nerwowy pisze:
18 października 2018, o 06:50
Mój psychiatra ciągle namawia mnie do brania Hydroxyzinum przed snem. Tłumacze mu, że wieczorami czuje się jak kiedyś i zasypiam bez problemu. Budzę się za to z lękiem i głupimi myślami, ale one mijają w czasie rozpoczynania dnia i pracy.

Podobnie sytuacja wygląda z jakimś lekiem z grupy benzo. Jeszcze ani razu go nie brałem, a pudełko schowałem głęboko w szafce ;P Ciągle mi radzi, bym w czasie objawów go łykał. Nie uważam, że jest aż tak ciężko bym musiał go brać. Wytrwałem początek nerwicy z atakami paniki i olbrzymim lękiem wolnopłynącym.

To co dzieje się teraz to w porównaniu początku to pikuś.

Przez to naleganie lekarza do łykania tych tablet, dręczy mnie czy nie ma to jakiegoś drugiego dna? Chce sprawdzić czy na mnie zadziałają i czy naprawdę mam nerwice, a może jak nie zadziałają to coś innego gorszego? :(
Nie myśl o tym tak, że jak weźmiesz magiczna pigułkę to maja ustąpić objawy, w wielu przypadkach opisywanych na forum leki wcale tak super nie pomagają, a u niektórych to nawet przez początek kuracji jest gorzej. Skoro juz dostałeś to moze w gorszy dzień spróbuj wziąć i zobaczysz co bedzie
Nerwicowiec75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 7 stycznia 2018, o 09:52

19 października 2018, o 06:34

Mam ostatnio nawrót depresji chyba. Nic mnie nie cieszy , wszystko mnie drażni . Widzę szczęście ludzi obok a u siebie sam smutek i negatywne emocje. Cierpią na tym moje dzieci :( nie potrafię jakoś się odnaleźć. Chyba pora wrócić na terapię , ale teraz nie ma kasy , bo chodzę na małżeńska i sporo kosztuje .
Wszytko krąży w okół tego , że moje małżeństwo się sypie , z żoną nie dogaduje , bardziej już chyba udaje , aby być tutaj dla dzieci . Nie potrafię ich zostawić ;( wiem jestem egoistą , ale dzieciaki uwielbiam . Zaraz ktoś napisze skup się na dzieciach itp.... ale jak to zrobić , jak udawanie i tak widać i widać po mnie że jest coś nie tak. Mam przez to nawroty natrętnych myśli , HOCD, rocd , samobóje , ciągła analiza przeszłości i decyzji itp. próbuje wyznawać zasadę , że mamy wpływ na to co robimy tu i teraz , a nie w przeszłości, jednak to nie łatwe.

Czemu ja widzę szczęście u ludzi obok , a swojego nie dostrzegam... Chore nawyki wrzucone w głowę od dzieciństwa . Mam dość. Proszę o pomoc .
cynamon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 7 września 2018, o 13:27

19 października 2018, o 16:54

Kurde mam taki złamany tydzień, że masakra. Od nowa lęk, lęk przed jazdom autobusem, somaty atakują jakby mnie zaraz miało trafić;p już nie mowie o natrętach: schizofrenia, jakieś debilne obrazy myślowe, pełno rozkmin o swojej beznadziei, że już nigdy nie wyjdę z tego doła, brak koncentracji, zamulenie 100%, pomieszanie w wspomnieniach. Szukanie pracy dalej mega opornie, nastrój tak kiepski, że nawet nie chce się wstawać z łóżka, kurde wszystko idzie do bani, a było tak spokojnie już:p Dobra wyżyłam się;p
izka
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 190
Rejestracja: 15 września 2018, o 16:51

19 października 2018, o 16:57

cynamon pisze:
19 października 2018, o 16:54
Kurde mam taki złamany tydzień, że masakra. Od nowa lęk, lęk przed jazdom autobusem, somaty atakują jakby mnie zaraz miało trafić;p już nie mowie o natrętach: schizofrenia, jakieś debilne obrazy myślowe, pełno rozkmin o swojej beznadziei, że już nigdy nie wyjdę z tego doła, brak koncentracji, zamulenie 100%, pomieszanie w wspomnieniach. Szukanie pracy dalej mega opornie, nastrój tak kiepski, że nawet nie chce się wstawać z łóżka, kurde wszystko idzie do bani, a było tak spokojnie już:p Dobra wyżyłam się;p
czasami chyba tak jest jak sie wszystko nawarstwia, są złe dni ale póżniej jest więcej lepszych ! nie ma co rozkminiac tylko olac mysli albo wysmiewac i sie czyms zajac :) Pewnie to ze pracy nie mozesz znalezc tez Ci w jakis sposob to nasila , a co do tego ze nie chce sie wstawac z lozka to kazdy chyba tak ma jesienia :D wiec glowa do gory jutro bedzie lepszy dzien! :P
Życiowe wyzwania nie powinny Cię paraliżować. Powinny pomóc Ci odkryć, kim naprawdę jesteś.  
Awatar użytkownika
Halka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 457
Rejestracja: 18 czerwca 2017, o 21:29

19 października 2018, o 17:06

cynamon pisze:
19 października 2018, o 16:54
Kurde mam taki złamany tydzień, że masakra. Od nowa lęk, lęk przed jazdom autobusem, somaty atakują jakby mnie zaraz miało trafić;p już nie mowie o natrętach: schizofrenia, jakieś debilne obrazy myślowe, pełno rozkmin o swojej beznadziei, że już nigdy nie wyjdę z tego doła, brak koncentracji, zamulenie 100%, pomieszanie w wspomnieniach. Szukanie pracy dalej mega opornie, nastrój tak kiepski, że nawet nie chce się wstawać z łóżka, kurde wszystko idzie do bani, a było tak spokojnie już:p Dobra wyżyłam się;p
Mi sie nigdy rano niechce wstawać , fizjologia mnie motywuje :) no do łazienki musze , a potem głodna jestem i do pracy trzeba to co zrobisz jak nic nie zrobisz. A autobusem to lubie , usiądź wygodnie i ćwicz uważność dobry moment na to bo jest czas. Jak z pracy wracam i są korki a umnie zawsze są to super bo moge odocząć, albo czytam książke a najczęściej muzyki, słuchawki na uszy i aż mi żal jak bus szybko dojedzie. Kiedy zmienisz i zacznie np kojażyć Ci sie jazda autobusem z czymś przyjemnym przestaniesz o Tym myśleć.
cynamon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 7 września 2018, o 13:27

19 października 2018, o 17:17

Halka pisze:
19 października 2018, o 17:06
cynamon pisze:
19 października 2018, o 16:54
Kurde mam taki złamany tydzień, że masakra. Od nowa lęk, lęk przed jazdom autobusem, somaty atakują jakby mnie zaraz miało trafić;p już nie mowie o natrętach: schizofrenia, jakieś debilne obrazy myślowe, pełno rozkmin o swojej beznadziei, że już nigdy nie wyjdę z tego doła, brak koncentracji, zamulenie 100%, pomieszanie w wspomnieniach. Szukanie pracy dalej mega opornie, nastrój tak kiepski, że nawet nie chce się wstawać z łóżka, kurde wszystko idzie do bani, a było tak spokojnie już:p Dobra wyżyłam się;p
Mi sie nigdy rano niechce wstawać , fizjologia mnie motywuje :) no do łazienki musze , a potem głodna jestem i do pracy trzeba to co zrobisz jak nic nie zrobisz. A autobusem to lubie , usiądź wygodnie i ćwicz uważność dobry moment na to bo jest czas. Jak z pracy wracam i są korki a umnie zawsze są to super bo moge odocząć, albo czytam książke a najczęściej muzyki, słuchawki na uszy i aż mi żal jak bus szybko dojedzie. Kiedy zmienisz i zacznie np kojażyć Ci sie jazda autobusem z czymś przyjemnym przestaniesz o Tym myśleć.
Najgorsze jest to, że ja lubiłam jeżdzić autobusami, ba jeżdziłam kiedyś tygodniowo po 2 h codziennie, spałam, słuchałam muzyki, czytałam, a teraz po 20 min mam ochotę wysiadać, krzyczeć i po prostu spitalać:p już nie mowie o tym jak szaleją jelita. Pierwszy atak złapałam właśnie w autobusie, nie muszę chyba dodawać, że mega spanikowałam, bo nie wiedziałam wtedy co się dzieje, a potem rozszalała się nerwica
cynamon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 7 września 2018, o 13:27

19 października 2018, o 17:20

izka pisze:
19 października 2018, o 16:57
cynamon pisze:
19 października 2018, o 16:54
Kurde mam taki złamany tydzień, że masakra. Od nowa lęk, lęk przed jazdom autobusem, somaty atakują jakby mnie zaraz miało trafić;p już nie mowie o natrętach: schizofrenia, jakieś debilne obrazy myślowe, pełno rozkmin o swojej beznadziei, że już nigdy nie wyjdę z tego doła, brak koncentracji, zamulenie 100%, pomieszanie w wspomnieniach. Szukanie pracy dalej mega opornie, nastrój tak kiepski, że nawet nie chce się wstawać z łóżka, kurde wszystko idzie do bani, a było tak spokojnie już:p Dobra wyżyłam się;p
czasami chyba tak jest jak sie wszystko nawarstwia, są złe dni ale póżniej jest więcej lepszych ! nie ma co rozkminiac tylko olac mysli albo wysmiewac i sie czyms zajac :) Pewnie to ze pracy nie mozesz znalezc tez Ci w jakis sposob to nasila , a co do tego ze nie chce sie wstawac z lozka to kazdy chyba tak ma jesienia :D wiec glowa do gory jutro bedzie lepszy dzien! :P
Niestety szukanie i brak pracy daje w kość, człowiek ma za duzo czasu i siedzi, analizuje i się dołuje. Najlepsze jest, że co oferta to jest gorzej, ja nawet nie mam dużych wymagań, ostatnio mi popukali w głowę, że po studiach chce sprzedawać w sklepie, jakby łatwo było znaleźć coś w swojej branży
izka
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 190
Rejestracja: 15 września 2018, o 16:51

19 października 2018, o 17:36

cynamon pisze:
19 października 2018, o 17:17
Halka pisze:
19 października 2018, o 17:06
cynamon pisze:
19 października 2018, o 16:54
Kurde mam taki złamany tydzień, że masakra. Od nowa lęk, lęk przed jazdom autobusem, somaty atakują jakby mnie zaraz miało trafić;p już nie mowie o natrętach: schizofrenia, jakieś debilne obrazy myślowe, pełno rozkmin o swojej beznadziei, że już nigdy nie wyjdę z tego doła, brak koncentracji, zamulenie 100%, pomieszanie w wspomnieniach. Szukanie pracy dalej mega opornie, nastrój tak kiepski, że nawet nie chce się wstawać z łóżka, kurde wszystko idzie do bani, a było tak spokojnie już:p Dobra wyżyłam się;p
Mi sie nigdy rano niechce wstawać , fizjologia mnie motywuje :) no do łazienki musze , a potem głodna jestem i do pracy trzeba to co zrobisz jak nic nie zrobisz. A autobusem to lubie , usiądź wygodnie i ćwicz uważność dobry moment na to bo jest czas. Jak z pracy wracam i są korki a umnie zawsze są to super bo moge odocząć, albo czytam książke a najczęściej muzyki, słuchawki na uszy i aż mi żal jak bus szybko dojedzie. Kiedy zmienisz i zacznie np kojażyć Ci sie jazda autobusem z czymś przyjemnym przestaniesz o Tym myśleć.
Najgorsze jest to, że ja lubiłam jeżdzić autobusami, ba jeżdziłam kiedyś tygodniowo po 2 h codziennie, spałam, słuchałam muzyki, czytałam, a teraz po 20 min mam ochotę wysiadać, krzyczeć i po prostu spitalać:p już nie mowie o tym jak szaleją jelita. Pierwszy atak złapałam właśnie w autobusie, nie muszę chyba dodawać, że mega spanikowałam, bo nie wiedziałam wtedy co się dzieje, a potem rozszalała się nerwica

no to autobus bedzie sie zle kojarzyc ale powinnas na zlosc wsiadac i jezdzic :) od najkrotszych dystansow zaczac, ja atak w pracy mialam i tez nie moglam pracowac zqlaszcza ze pracuje po 13 a teraz biore dodatkowe dni ! :) na pokonywanie lęku najlepsze jest przeciwstawienie się jemu żebys miogla zobaczyc ze nic Ci si enie stanie,. bedziesz sie zle na poczatku czuc ale za ktoryms razem oswoisz lęk :p
Życiowe wyzwania nie powinny Cię paraliżować. Powinny pomóc Ci odkryć, kim naprawdę jesteś.  
mariposa26
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 28 kwietnia 2016, o 12:42

19 października 2018, o 18:44

Nerwicowiec75 pisze:
19 października 2018, o 06:34
Mam ostatnio nawrót depresji chyba. Nic mnie nie cieszy , wszystko mnie drażni . Widzę szczęście ludzi obok a u siebie sam smutek i negatywne emocje. Cierpią na tym moje dzieci :( nie potrafię jakoś się odnaleźć. Chyba pora wrócić na terapię , ale teraz nie ma kasy , bo chodzę na małżeńska i sporo kosztuje .
Wszytko krąży w okół tego , że moje małżeństwo się sypie , z żoną nie dogaduje , bardziej już chyba udaje , aby być tutaj dla dzieci . Nie potrafię ich zostawić ;( wiem jestem egoistą , ale dzieciaki uwielbiam . Zaraz ktoś napisze skup się na dzieciach itp.... ale jak to zrobić , jak udawanie i tak widać i widać po mnie że jest coś nie tak. Mam przez to nawroty natrętnych myśli , HOCD, rocd , samobóje , ciągła analiza przeszłości i decyzji itp. próbuje wyznawać zasadę , że mamy wpływ na to co robimy tu i teraz , a nie w przeszłości, jednak to nie łatwe.

Czemu ja widzę szczęście u ludzi obok , a swojego nie dostrzegam... Chore nawyki wrzucone w głowę od dzieciństwa . Mam dość. Proszę o pomoc .
Cześć. Dokładnie wiem, jak się czujesz. Też wiele razy sie porównywałam do innych (wciąż jeszcze to robię, ale już mniej), że oni niby tacy szczęśliwi, a u mnie tak kiepsko, bo myśli, bo problemy życiowe, bo nie wiem co będzie... I próbowałam na siłę się zawsze uśmiechać, nawet za płacz w samotności się winilam. Ale pomyślałam potem tak: po pierwsze, nie wiem przecież, czy Ci ludzie są tak bardzo szczęśliwi? Może mają problemy ale udają że wszystko gra? Może mają kiepskie małżeństwo, ale super wyglądają na zdjęciu? Może kiepsko u nich, ale się tym nie przejmują? Czasem przeglądam Facebooka i widzę tylko takich ludzi, a wiem, że prywatnie z czymś się zmagają. A jak wchodziłam na Facebooku kilka razy dziennie, to mówiłam: Boże, wszyscy tacy radośni, takie piękne związki, takie ładne rodzinki super wakacje, looo i tyle ci ludzie osiągają i na pewno nie mają zaburzeń nerwowych... No ale przecież ja tego nie wiem!! Bo my, ludzie zachodu, lubimy być tylko szczęśliwi, nie chcemy dopuścić żadnego cierpienia a co wiecej, uwielbiamy pokazywać innym że jesteśmy szczęśliwi. Ale przecież cierpienie jest wpisane w ludzką naturę! To normalne, każdy czasem ma gorsze chwile. A czasem dużo więcej gorszych chwil i smutków. Zrozumienie tego to właśnie chyba jest pierwszy krok do akceptacji zaburzenia. Że mogę się gorzej czuć, ale wiem, że "żaden deszcz nie trwa wiecznie". I nawet jak jest w nas burza, to znajdzie się cos, co nam sprawia jakaś przyjemność. Moze kontakt z naturą, pływanie, dobre jedzenie czy co tam lubisz? może trzeba samemu sobie sprawić przyjemność? I posmucic się, wyrzucić to komuś z siebie, popłakać?
Ja też mam tak, że mam problemy życiowe i na ten moment nie mogę nic z nimi zrobić. Wiem, że w pewnym sensie one pogarszają trochę mój stan, no bo każdy przecież stres dorzuca do ognia zaburzenia. Ale nie możemy zrzucać całej winy na problemy, to zaburzenie jest problemem. Błędne koło jest problemem. Najpierw musimy się zająć zaburzeniem. Mówisz, że chodzicie na małżeńska. Ale może dałoby się rzadziej chodzić na małżeńska, tak żebyś mógł tez chodzić indywidualnie? Może jakaś książka, np Świadoma droga przez depresję? Tam jest dużo o myślach, nie tylko o samej depresji. Pozdrawiam ciepło!
MajkPortnoj
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 9 czerwca 2017, o 09:44

19 października 2018, o 22:28

Czytam was od godziny. I wiecie co. Schodzi mi trochę napięcie. 😀 Od 2 dni mam jazdę jak cholera. Nie radzę sobie. Mam to samo co wy. I jak czytam co przeżywacie to nie wiem czemu ale czyje że nie jestem sam. Że jest ktoś kto też cierpi tak a nawet bardziej. Ta więź jest pomocna. Ostatnio jak miałem zjazd wszedłem
na forum i przypadkiem przeczytałam jaj ktoś z forum się wyżala. Wtedy też pomogło. Borykam się z tym od ponad roku. Nerwica. Tak sądzę bo nie chce dopuszczać innej myśli 😀 najgorsze jest jak głows chce eksplodować od myśli. Żadnych specjalnych. Po prostu jest ich tyle a latają po głowie jak piłeczka pinkpongowa nie idzie uciec od nich ,ciśnienie i gorąco w klatce piersiowej. To mija. A czasem uderza raz za razem co 15 min. A potem 2 tygodnie przerwy i normalność. Cudowna normalność o którą czasem błagamy żeby było tak jak kiedyś z przed zaburzenia. I po tym czasie błogiego spokoju coś mnie atakuje ponownie. I czasem trzyma dłużej a czasem krótko.
Chyba jeszcze nie nauczyłem się z tym żyć.
Trzymajcie się.
A swoją drogą to rozwód to według mnie najbardziej rozpierdzielająca sprawa w życiu. Miałem, przeżywam to nadal. Zwłaszcza kiedy moja 7 letnia wspaniała córeczka pyta się o co w tym chodzi. Czemu mama się wprowadziła? Do tego stres przed rozprawą... Jezu. Koszmar. To zawsze boli. Nie życzę nikomu. Jeśli jest choć cień szansy na naprawę związku. Zrobić to za wszelką cenę. Ale jeśli nie ma. Nie wmawiać sobie że będę się męczyć dla dzieci żeby udawać że jest ok. Dzieci to czują. A już napewno to że się oszukujemy. ..
Wystarczy.
Dość tego chaotycznego posta. 😂😚
Pisze go zmęczony. Puszczają mi nerwy. Robię się senny.
Dobranoc kochani.
cynamon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 7 września 2018, o 13:27

21 października 2018, o 20:13

Znowu ględzę nie wiem czy to się w końcu skończy, nie mam siły. Mam nawrót myśli o schizie, nasłuchuje jak opętana, ba a jak coś usłyszę to już ogólna panika (każdy szum, dźwięk, stuknięcie, tv z góry, słyszę rozmowy z drugiego końca sklepu;p każdy dźwięk potęguje lęk, sprawy nie ułatwia to, że siostra mojej najlepszej kumpeli choruje na schize i czynie widziałam jak choroba u niej postępowała. Już tyle razy sama sobie ją zdiagnozowałam, że głowa mała, ale pewnie wtedy nie myślałam bym logicznie i nie martwiła się sprawami związanymi z pracą, czy zaczynać podyplomówkę czy dam radę, czy wytrwam, czy jazda autobusem i ataki paniki mnie wykończa, spadek formy po całej linii.....
ODPOWIEDZ