Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
eska2004
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 34
Rejestracja: 3 lipca 2018, o 15:00

1 października 2018, o 14:32

ja też mam mega kryzys pierwszy od jakiegoś miesiąca ;< pokonałam dd,lęki, lęk wolnopłynący ale nie moge pokonać lęku przed wymiotowaniem z nerwów. Ostatnie 3 dni potwornie mnie mdli, az szarpie na wymioty przez co mam ataki paniki i odechciewa mi sie z domu wychodzic, bo bardzo sie boje.. nie wiem czy to moze tez miec zwiazek z tym ze zaczełam brac nowe tab anty, czy to nerwa..nic juz nie wiem:< wkrecilam sie na maxa
Byle do przodu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 7 czerwca 2018, o 15:53

1 października 2018, o 14:56

Nerwyzestali pisze:
1 października 2018, o 14:27
Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 14:13
Dlaczego zawsze po lepszym okresie znowu musi przyjść gorszy dzień? :( Pytanie retoryczne... Sama nie wiem, co mi dzisiaj jest. Jakiś ogólny chaos w głowie, chaotyczne postrzeganie wszystkiego, niepokój, zresztą cała masa emocji przeróżnych co rusz ustępuje sobie miejsca we mnie. Do tego w klatce jakiś dyskomfort, nawet wzrok mam dziś osłabiony momentami. Szlag by to trafił wszystko. Wiem, że nie można się teraz dać wkręcić i nie daję się wkręcić, ale te odczucia są po prostu okropne i najchętniej poszłabym po prostu spać, żeby ten dzień już mieć za sobą, a tu jeszcze 7 godzin w pracy :( Ciężko nawet skupić się na pracy, bo to samopoczucie tak mocno daje w kość. Pocieszcie mnie jakoś proszę, bo chyba dziś oszaleję :)
To pocieszę cię, że nie jestes sama i ja też tak mam. Często masz gorsze dni?
Chyba dość często... Piszę - chyba, bo w zasadzie od początku nerwicy nie było dnia, żebym nie czuła się typowo nerwicowo, czyli zawsze coś mi dolegało. Natomiast w tym stanie można oczywiście dzielić dni na lepsze i gorsze, czyli z mniejszą ilością objawów albo z lepszym radzeniem sobie z tym wszystkim danego dnia. No i jak się tak zastanowić, to jednak gorszych dni jest więcej... gorsze też można podzielić na tragiczne i znośne i tak dalej haha :) Po prostu jestem zmęczona już tym, że ciągle coś mi jest. Najgorzej mam z hipochondrią, bo to głównie ona buduje mi całą nerwicę :/
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1566
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

1 października 2018, o 14:58

Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 14:56
Nerwyzestali pisze:
1 października 2018, o 14:27
Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 14:13
Dlaczego zawsze po lepszym okresie znowu musi przyjść gorszy dzień? :( Pytanie retoryczne... Sama nie wiem, co mi dzisiaj jest. Jakiś ogólny chaos w głowie, chaotyczne postrzeganie wszystkiego, niepokój, zresztą cała masa emocji przeróżnych co rusz ustępuje sobie miejsca we mnie. Do tego w klatce jakiś dyskomfort, nawet wzrok mam dziś osłabiony momentami. Szlag by to trafił wszystko. Wiem, że nie można się teraz dać wkręcić i nie daję się wkręcić, ale te odczucia są po prostu okropne i najchętniej poszłabym po prostu spać, żeby ten dzień już mieć za sobą, a tu jeszcze 7 godzin w pracy :( Ciężko nawet skupić się na pracy, bo to samopoczucie tak mocno daje w kość. Pocieszcie mnie jakoś proszę, bo chyba dziś oszaleję :)
To pocieszę cię, że nie jestes sama i ja też tak mam. Często masz gorsze dni?
Chyba dość często... Piszę - chyba, bo w zasadzie od początku nerwicy nie było dnia, żebym nie czuła się typowo nerwicowo, czyli zawsze coś mi dolegało. Natomiast w tym stanie można oczywiście dzielić dni na lepsze i gorsze, czyli z mniejszą ilością objawów albo z lepszym radzeniem sobie z tym wszystkim danego dnia. No i jak się tak zastanowić, to jednak gorszych dni jest więcej... gorsze też można podzielić na tragiczne i znośne i tak dalej haha :) Po prostu jestem zmęczona już tym, że ciągle coś mi jest. Najgorzej mam z hipochondrią, bo to głównie ona buduje mi całą nerwicę :/
Mam to samo. Większość dni, a w zasadzie codziennie nie jest dobrze, bo codziennie mam objawy. Są przy tym gorsze dni z somatami i lepsze.
Byle do przodu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 7 czerwca 2018, o 15:53

1 października 2018, o 15:03

Nerwyzestali pisze:
1 października 2018, o 14:58
Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 14:56
Nerwyzestali pisze:
1 października 2018, o 14:27


To pocieszę cię, że nie jestes sama i ja też tak mam. Często masz gorsze dni?
Chyba dość często... Piszę - chyba, bo w zasadzie od początku nerwicy nie było dnia, żebym nie czuła się typowo nerwicowo, czyli zawsze coś mi dolegało. Natomiast w tym stanie można oczywiście dzielić dni na lepsze i gorsze, czyli z mniejszą ilością objawów albo z lepszym radzeniem sobie z tym wszystkim danego dnia. No i jak się tak zastanowić, to jednak gorszych dni jest więcej... gorsze też można podzielić na tragiczne i znośne i tak dalej haha :) Po prostu jestem zmęczona już tym, że ciągle coś mi jest. Najgorzej mam z hipochondrią, bo to głównie ona buduje mi całą nerwicę :/
Mam to samo. Większość dni, a w zasadzie codziennie nie jest dobrze, bo codziennie mam objawy. Są przy tym gorsze dni z somatami i lepsze.
Ja już kompletnie nie pamiętam, jak to było wstać rano, uśmiechnąć się do lustra i przeżyć dzień tak po prostu, nie zastanawiając się nad swoim samopoczuciem i ogólnie odczuciami, nie czując somatów i tego wszystkiego, co teraz nam towarzyszy, po prostu bez tej dziwności. Nie mam pojęcia jak to było.
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1566
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

1 października 2018, o 15:04

Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 15:03
Nerwyzestali pisze:
1 października 2018, o 14:58
Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 14:56


Chyba dość często... Piszę - chyba, bo w zasadzie od początku nerwicy nie było dnia, żebym nie czuła się typowo nerwicowo, czyli zawsze coś mi dolegało. Natomiast w tym stanie można oczywiście dzielić dni na lepsze i gorsze, czyli z mniejszą ilością objawów albo z lepszym radzeniem sobie z tym wszystkim danego dnia. No i jak się tak zastanowić, to jednak gorszych dni jest więcej... gorsze też można podzielić na tragiczne i znośne i tak dalej haha :) Po prostu jestem zmęczona już tym, że ciągle coś mi jest. Najgorzej mam z hipochondrią, bo to głównie ona buduje mi całą nerwicę :/
Mam to samo. Większość dni, a w zasadzie codziennie nie jest dobrze, bo codziennie mam objawy. Są przy tym gorsze dni z somatami i lepsze.
Ja już kompletnie nie pamiętam, jak to było wstać rano, uśmiechnąć się do lustra i przeżyć dzień tak po prostu, nie zastanawiając się nad swoim samopoczuciem i ogólnie odczuciami, nie czując somatów i tego wszystkiego, co teraz nam towarzyszy, po prostu bez tej dziwności. Nie mam pojęcia jak to było.
Ile już masz taki stan?
Byle do przodu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 7 czerwca 2018, o 15:53

1 października 2018, o 15:13

Nerwyzestali pisze:
1 października 2018, o 15:04
Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 15:03
Nerwyzestali pisze:
1 października 2018, o 14:58


Mam to samo. Większość dni, a w zasadzie codziennie nie jest dobrze, bo codziennie mam objawy. Są przy tym gorsze dni z somatami i lepsze.
Ja już kompletnie nie pamiętam, jak to było wstać rano, uśmiechnąć się do lustra i przeżyć dzień tak po prostu, nie zastanawiając się nad swoim samopoczuciem i ogólnie odczuciami, nie czując somatów i tego wszystkiego, co teraz nam towarzyszy, po prostu bez tej dziwności. Nie mam pojęcia jak to było.
Ile już masz taki stan?
W listopadzie będą 3 lata odkąd to przyszło. Przy czym kiedy się zaczęło to naprawdę ciężko miałam przez pewien okres, a potem jakby zaczęłam z tego wychodzić jakoś, polepszyło mi się bardzo - z osoby, która na początku trzęsła się dosłownie i w przenośni o swoje życie i zdrowie, nie mogła jeść, spać, o wychodzeniu samej z domu nie było absolutnie żadnej mowy, stałam się osobą, która praktycznie pozbyła się całkowicie natrętów przeróżnych i całej masy dziwnych dolegliwości, pokonała derealizację i tak dalej. Nabawiłam się wtedy hipochondrii i ona cały czas mi towarzyszyła, ale nie była jakoś aż tak bardzo uciążliwa. Potem przyszedł nowy etap w moim życiu, nowy związek, przeprowadzka, nowa praca - nerwica nadal trzymała się z dala, poza wspomnianą wcześniej hipochondrią (dopiero teraz doceniam, jak dobrze się wtedy mimo to czułam). Niestety ostatnie miesiące były dla mnie bardzo ciężkie i nerwica powróciła dość mocno, ale że w sumie wiedziałam już jakby z czym to się je, to mimo niedogodności z nią związanych nie popadałam zanadto w paniczne stany ;) Także w sumie 3 lata, z przerwami, aczkolwiek nie były to przerwy całkowicie bez nerwicy, ale na pewno żyło mi się dużo lepiej.
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1566
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

1 października 2018, o 15:26

Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 15:13
Nerwyzestali pisze:
1 października 2018, o 15:04
Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 15:03


Ja już kompletnie nie pamiętam, jak to było wstać rano, uśmiechnąć się do lustra i przeżyć dzień tak po prostu, nie zastanawiając się nad swoim samopoczuciem i ogólnie odczuciami, nie czując somatów i tego wszystkiego, co teraz nam towarzyszy, po prostu bez tej dziwności. Nie mam pojęcia jak to było.
Ile już masz taki stan?
W listopadzie będą 3 lata odkąd to przyszło. Przy czym kiedy się zaczęło to naprawdę ciężko miałam przez pewien okres, a potem jakby zaczęłam z tego wychodzić jakoś, polepszyło mi się bardzo - z osoby, która na początku trzęsła się dosłownie i w przenośni o swoje życie i zdrowie, nie mogła jeść, spać, o wychodzeniu samej z domu nie było absolutnie żadnej mowy, stałam się osobą, która praktycznie pozbyła się całkowicie natrętów przeróżnych i całej masy dziwnych dolegliwości, pokonała derealizację i tak dalej. Nabawiłam się wtedy hipochondrii i ona cały czas mi towarzyszyła, ale nie była jakoś aż tak bardzo uciążliwa. Potem przyszedł nowy etap w moim życiu, nowy związek, przeprowadzka, nowa praca - nerwica nadal trzymała się z dala, poza wspomnianą wcześniej hipochondrią (dopiero teraz doceniam, jak dobrze się wtedy mimo to czułam). Niestety ostatnie miesiące były dla mnie bardzo ciężkie i nerwica powróciła dość mocno, ale że w sumie wiedziałam już jakby z czym to się je, to mimo niedogodności z nią związanych nie popadałam zanadto w paniczne stany ;) Także w sumie 3 lata, z przerwami, aczkolwiek nie były to przerwy całkowicie bez nerwicy, ale na pewno żyło mi się dużo lepiej.
I wtedy somaty ci towarzyszyły?
Byle do przodu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 7 czerwca 2018, o 15:53

1 października 2018, o 15:32

Tak, cały czas mi towarzyszą jakieś somaty, tyle że w tym "lepszym" okresie jakoś nie wiem może łatwiej mi je było znosić albo może ich tak nie wyolbrzymiałam, sama nie wiem, jak to okreslić, ale pamiętam na pewno, że w zasadzie od początku nerwicy nie było dnia, żeby coś mi nie dolegało, a jednak w tamtym okresie, który w poprzednim poście określiłam jako prawie beznerwicowy, kiedy najgorsze objawy mi ustąpiły, a wtedy najgorsze dla mnie były objawy stricte psychiczne, w tym natrętne myśli, czułam się o wiele lepiej nawet mimo jakichś tam somatów. Wtedy to było na takiej zasadzie, że rzadziej się jakimś objawem nakręcałam dzięki czemu on był, ale potem tracił na sile, po prostu łatwiej było mi ignorować, miałam chyba więcej siły do olewania tego niż teraz.
Nelkalenka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45

1 października 2018, o 16:26

Byle do przodu pisze:
1 października 2018, o 15:32
Tak, cały czas mi towarzyszą jakieś somaty, tyle że w tym "lepszym" okresie jakoś nie wiem może łatwiej mi je było znosić albo może ich tak nie wyolbrzymiałam, sama nie wiem, jak to okreslić, ale pamiętam na pewno, że w zasadzie od początku nerwicy nie było dnia, żeby coś mi nie dolegało, a jednak w tamtym okresie, który w poprzednim poście określiłam jako prawie beznerwicowy, kiedy najgorsze objawy mi ustąpiły, a wtedy najgorsze dla mnie były objawy stricte psychiczne, w tym natrętne myśli, czułam się o wiele lepiej nawet mimo jakichś tam somatów. Wtedy to było na takiej zasadzie, że rzadziej się jakimś objawem nakręcałam dzięki czemu on był, ale potem tracił na sile, po prostu łatwiej było mi ignorować, miałam chyba więcej siły do olewania tego niż teraz.
Jakie masz te somaty?
ewagos
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 373
Rejestracja: 12 kwietnia 2016, o 19:24

1 października 2018, o 18:59

Hej chciałam się trochę wygadać,bo spotkała mnie dziś bardzo nieprzyjemna sytuacja.W piątek zdałam testy na prawko i odrazu zapisałam się na jazdę dzisiaj ,bo miałam trochę przerwy a zbliża się i egzamin praktyczny.Niestety gdy poszłam do biura by zapłacić za dzisiejsze 2 godziny okazało się ,że jakaś tam pani z obsługi mi je anulowała przez pomyłkę.Byłam niezadowolona ,bo dojeżdżam 20 km busem na te lekcje i szkoda mi było czasu i kasy ale trudno.Ta pani która była dziś biurze ,a to chyba żona właściciela powiedziala ,że jak zaczekam godzinę to będę miała jedną chociaż lekcję z jakimś tam panem .Zaczekałam a o tej godzinie niestety okazało się ,że nikogo nie było.Pani zdziwiona ,że wysyłała mu wiadomość itp wkurzyłam się i trochę i już nagadałam ,że są niepoważni ,że żle traktują klientów itp Było nieprzyjemnie ,bo nie bardzo przyznawali się do winy ,że pomyłki się wszędzie zdażają.Wyszło na to ,że zmienię szkołę jazdy chociaż instruktorów mają dobrych i jeżdziło mi się nieżle.Martwię się ,bo wydaje mi się ,że mogłąm może inaczej to rozegrać nie gadać tyle , poprostu ich zawstydzić i ewentualnie rozważyć zmianę szkoły a tak wyszła w sumie kłótnia i jest mi nieswojo.Co o myślicie?
Awatar użytkownika
znerwicowana85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 268
Rejestracja: 24 maja 2018, o 10:16

1 października 2018, o 20:31

Nelkalenka pisze:
30 września 2018, o 21:40
znerwicowana85 pisze:
29 września 2018, o 00:09
Nelkalenka pisze:
28 września 2018, o 09:30


Szumy uszne i bol szczęki z somatow....mam to przewlekle od wielu lat,ale jak porzucam analize to strasznie mi sie to nasila.No i pozniej przed spaniem jakby te wszystkie nieprzeanalizowane mysli kumulowaly sie i nie daja zasnac.... :(
Próbowałaś masażu punktowego wewnątrz szczęki? Przetestowałam i na jakiś czas przyniosl porządną ulgę. A w uszach Ci szumi od napiecia w szczece, mnie to puscilo po masazach i wreszcie normalnie slyszę.
A co do tych mysli to ja robie np tak: kłade się i je tak jakby układam sobie pokolei w głowie. I tak mnie to nudzi chyba w końcu, że w trakcie tego procesu zasypiam. Po prostu na mnie dziala jednak poddanie sie i umozliwienie im bycie zauwazonymi i odplyniecia w niepamięć. Spróbuj, może rozpoznanie ich da Ci mozliwosc dotarcia do źródła ich powstawania?!
Hej,dzieki za rady :friend: mialam wlasnie ten masaz uciskowy na zewnatrz i od wewnatrz u fizjoterapeuty,wykonuję go takze w domu jako autoterapię.Oprocz tego robię cwiczenia rozluzniajace karku,ale to wszystko pomaga mi tylko w pewnym stopniu i tylko na moment.Tez mam gorszy sluch od tego ucisku i szumow.I tez mam wrazenie,ze te szumy sa od napiecia miesni...a u Ciebie byl tylko gorszy sluch,czy tez mialas szumy,piski i tego typu rzeczy?
Takie jakby pukanie młoteczka_ ten dzwiek przeszkadzal mi najbardziej, szum tez byl, ale on jakos nie robil na mnie wrazenia. Z uszami to jeszcze mialam tak, ze jak mnie nerwa przystakowala to dostawalam kataru i zatykalo mi ucho, potem bylo ziewanie i suchosc w ustach. Na szczescie juz tego nie mam.
„Tylko rozsadek mnie dzis uratuje” 😎
Awatar użytkownika
znerwicowana85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 268
Rejestracja: 24 maja 2018, o 10:16

1 października 2018, o 20:34

Pomidor pisze:
1 października 2018, o 10:55
Jezu juz mnie to strasznie męczy. Za każdym razem jak z kimś rozmawiam dostaje uczucia przebudzenia i zastanawiam sie czy serio ja właśnie rozmawiam czy sama do siebie mówię i zaczyna serce mi walic i wpadam w mini panikę. Przez to już praktycznie z domu nie wychodzę bo sie boję rozmawiać z ludźmi bo dostaje DD i mam różne wyobrażenia, ze tak naprawdę nic nie mówiłam i w glowie mi sie uroila pewnie ta rozmowa. Z mama tez praktycznie przestałam rozmawiać. Zawsze jak zaczyna rozmowę ja szybko ją kończę i ide do innego pomieszczenia i siedzę na telefonie. Nie wiem czy już mam taki tik(?), ze jak z kims rozmawiam i boje sie, ze zaraz dostanę DD to po prostu uciekam od tego. Kilka razy próbowałam z mama zostać przy rozmowie, ale niestety uderzenia gorąca szybkie bicie serca i nie wiadomo co sie dzieję. Wiem, ze to bez ładu i składu napisalam, ale strasznie mnie to męczy. Nie mam jeszcze 2 z przodu i nie wyobrażam sobie żeby tak spędzić następne lata życia. Próbuję jakoś to olać no, ale nerwica bierze w górę xD
Ps. Ni wiem czy moze to mieć jakiś wpływ, ale nie rozmawiam z nikim przez cały dzień bo siedzę w domu. Dopiero jak mama wróci z pracy wieczorem jest ta "pogawędka" i tak codziennie.
Mnie to najdluzej trzymało. Tez takie jakby mnie ktos nagle wrzucil w dana sytuacje i kazal mowic. Teraz od paru mcy, jak sie zaczelam tak wyciszac i przez to odburzac; to uczucie juz ustalilo, chyba ze prowadze jakas euforyczna rozmowe w nerwach to czasem zlapie, ale lekko.
„Tylko rozsadek mnie dzis uratuje” 😎
Awatar użytkownika
znerwicowana85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 268
Rejestracja: 24 maja 2018, o 10:16

1 października 2018, o 20:36

Pomidor pisze:
1 października 2018, o 11:41
Masz rację, ale te ciągłe porażki są demotywujące , że popadam w coraz głębszą depresję xD Ale cóż dziś postaram się wyjść i zacząć "działać" 😁😁 Na czacie wstydzę się pisać haha
Mnie odburzyla glownie praca, tzn mam swoja dzialanosc, szyje itp i dzieki temu sie lecze!
„Tylko rozsadek mnie dzis uratuje” 😎
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

1 października 2018, o 20:39

eska2004 pisze:
1 października 2018, o 14:32
ja też mam mega kryzys pierwszy od jakiegoś miesiąca ;< pokonałam dd,lęki, lęk wolnopłynący ale nie moge pokonać lęku przed wymiotowaniem z nerwów. Ostatnie 3 dni potwornie mnie mdli, az szarpie na wymioty przez co mam ataki paniki i odechciewa mi sie z domu wychodzic, bo bardzo sie boje.. nie wiem czy to moze tez miec zwiazek z tym ze zaczełam brac nowe tab anty, czy to nerwa..nic juz nie wiem:< wkrecilam sie na maxa
Ale w czym problem.Ja tak miałam i pi prostu czasem zwymiotowalam.Nawet lepiej mi wtedy się zrobiło bo coś jakby puścilo napięcie.Nie broń się przed tym najwyżej zwymiotujesz.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
izka
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 190
Rejestracja: 15 września 2018, o 16:51

1 października 2018, o 20:44

znerwicowana85 pisze:
1 października 2018, o 20:36
Pomidor pisze:
1 października 2018, o 11:41
Masz rację, ale te ciągłe porażki są demotywujące , że popadam w coraz głębszą depresję xD Ale cóż dziś postaram się wyjść i zacząć "działać" 😁😁 Na czacie wstydzę się pisać haha
Mnie odburzyla glownie praca, tzn mam swoja dzialanosc, szyje itp i dzieki temu sie lecze!
Znerwicowana85 zazdroszczę ja jutro pierwszy dzień po 2 tyg l4 13 h w pracy:( i właśnie w pracy mi się ataki pojawiały bo uzeram sie z ludzmi niestety ale teraz idę z innym nastawieniem może będzie lepiej :)
Życiowe wyzwania nie powinny Cię paraliżować. Powinny pomóc Ci odkryć, kim naprawdę jesteś.  
ODPOWIEDZ