Ta

Ta
Hej.agnefka28 pisze: ↑21 marca 2018, o 16:20Lęk uogólniony i inne lęki dotyczące spraw śmiertelnych (nowotwory, śmierć itp) dalej tkwią we mnie. Ba, powiedziałabym, że są nieodłacznym elementem mojego dnia, są "przy mnie" non stop. Nie muszę dodawać, że jest to nie do wytrzymania:) Natomiast trwam dalej. Zauważylam, że WSZYSTKO co złe, smutne wpływa na mnie destrukcyjnie. Każda choroba, śmierć, informacja n/t zaginięcia osób itp rozwala mi wszystko.Tak, wiem, to normalne w nerwicy... We mnie tkwi problem, ciezko zmusić sie do czegokolwiek jak każda rzecz jest taaakim wielkim wyczynem. Nie czuję radości, jestem taka pusta w środku. Robię to co muszę i to na tyle. Jestem na macierzynskim, za ok 10 miesiecy powrot do pracy, tez sobie nie moge tego wyobrazic. Dorosłość mnie przerosla.
Tak, pamiętam Estersis, że nasze lęki są baaardzo podobne:) Czytam czasem Wasze wypocinki na czacie, także i ja zorientowalam się kto to jest JadźkaEstersis pisze: ↑21 marca 2018, o 18:25Hej.agnefka28 pisze: ↑21 marca 2018, o 16:20Lęk uogólniony i inne lęki dotyczące spraw śmiertelnych (nowotwory, śmierć itp) dalej tkwią we mnie. Ba, powiedziałabym, że są nieodłacznym elementem mojego dnia, są "przy mnie" non stop. Nie muszę dodawać, że jest to nie do wytrzymania:) Natomiast trwam dalej. Zauważylam, że WSZYSTKO co złe, smutne wpływa na mnie destrukcyjnie. Każda choroba, śmierć, informacja n/t zaginięcia osób itp rozwala mi wszystko.Tak, wiem, to normalne w nerwicy... We mnie tkwi problem, ciezko zmusić sie do czegokolwiek jak każda rzecz jest taaakim wielkim wyczynem. Nie czuję radości, jestem taka pusta w środku. Robię to co muszę i to na tyle. Jestem na macierzynskim, za ok 10 miesiecy powrot do pracy, tez sobie nie moge tego wyobrazic. Dorosłość mnie przerosla.
Nie moge przejsc obojetnie nad tym wpisem tym bardziej ze leki masz takie jak ja....a wlasciwie je miewam juz. Tez wyeazy info opowiadania o tragediach wypadkach itp. powodowaly i czasem jeszcze tak mam tak w 50% ze mialam odczuwalny wyrzut adrenaliny i niemilosierne pieczenie w mostku. Ale radze sobie z tym. Cierpliwie i powoli....zezwalam na lek i go obserwuje z boku. Nie uciekam a przynajmniej sie staram. W pracy mam terapie przymusowa w postaci Jadzki ktora na czacie juz chyba wszyscy znaja. To osoba ktora zyje takimi tematami smiertelno chorobowo teagicznymi i opowiada o nich po 100kroc dziennie. Siedze z nia w pokoju wiec wyobraz sobie co sie ze mna dzieje. Wie co mi dolega a jednak ma to w dupie i gada w najlepsze.....swietna rzecz dla mnie bo jak chce pracowac to musze nauczyc sie puszczac mohe emocje. Po pewnym czasie juz nie uciekam choc slowo smierc wali mi po gardle. Ale mysli sa krotsze i jest ich mniej....
Pomoglo mi takie czarodzejskie zdanie napisane do mnie przez jedna z forumowiczek podczas Jadzkowej mojej paniki w pracy ze mysl powoduje ze teraz odczuwam taka emocje ale to tylko emocja i choc nieprzyjemna to przejdzie i nic mi nie zrobi. I tego sie czepilam tego zdania. Mnie bardzo pomaga. Oprocz tego nieustanna praca nad soba....
Tobie rez sie uda znalezc zlota mysl...wierze ze bedzie lepiej![]()
Lęk odpusci jak powiesz sobie "Ok moge go mieć " to wazne by uwierzyc w to zdanie i nabrac do siebie zaufania. Juz wiele lat masz nerwicę i nic Ci sie nie stalo bedzie tak i tym razemmarchewka pisze: ↑21 marca 2018, o 21:05Podczytuję Was regularnie, i mimo że tylko się przyglądam, to forum działa lepiej niż moja pani psycholog. Leci 9 rok mojej nerwicy (z prawie dwuletnią przerwą, kiedy miałam inne problemy niż nerwica - wtedy ustąpiła). Mam wrażenie, że dopiero przy tym rzucie nerwicy, od nowego roku staram się naprawdę coś zrobić (chociaż wszystkie te lata twierdziłam inaczej) i to jest bardzo trudne. Mam ciężki już trzeci miesiąc i tego wieczoru tak mnie dopadło, że postanowiłam napisać coś na forum w ramach zmiany otoczenia myślowego. Może piszę trochę chaotycznie, ale jestem właśnie na fali lęku. Polecam (oprócz number one Divovica ofc) nagrania na youtube Dominika Waszka, baaardzo przystępnie opisuje jak dopuścić lęk, a mam z tym straszny problem. Obecnie męczę się z fazą na choroby krwi i węzłów, a przechodziłam już chyba wszystkie natręty - choroby fizyczne i psychiczne, dylematy moralne, przekonania że zrobiłam coś złego. I teraz repertuar się skończył i mój chochlik myślowy zaczyna od nowa to, co już było, tylko zmodyfikowane.
Mam właśnie atak i czuję się jak pijana, ale dopuszczam jak przez mgłę, że to mały sukces, że właśnie nie czytam o objawach tylko staram się dopuścić lęk.
Pozdrawiam Was!
Malymi krokami uwierzysz w to i zaczniesz isc ta określoną drogą. Upadki będą sie zdarzać, ale za kazdym razem będziesz szybciej sie podnosicmarchewka pisze: ↑21 marca 2018, o 21:21Tak, to jest dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, chociaż od wielu lat słyszałam, że trzeba zaakceptować swój lęk i zaryzykować. Dopiero teraz próbuję to zrobić tak naprawdę, poczuć go a nie odpychać i różnica jest widoczna, chociaż nie jakaś drastyczna, ale jednak!