radiohead_ pisze: ↑2 stycznia 2018, o 05:05
Wiecie co, wciąż nie wiem jak to wszystko akceptować

Po mniej wiecej 3-4 miesiacach złych ale stabilnych nastapiło mega pogorszenie. Lęk tak się nasilił, że nie mogę spać, jeść, a jeszcze niedługo trzeba do pracy wrócić!
Ciągle analizuje mój stan, boję się zasypiać znowu w obawie jak będę czuł się następnego dnia - przez to nie śpię w ogóle! Użalam się nad sobą, ciągle mówię o tym, pokazuje swoje cierpienie. "Jak żyć skoro objawy są TAK silne"

?
Wiem, że robię błąd mówiąc o tym ciągle do mamy i dziewczyny, ale nie mogę przestać myśleć! Boję się emocji, które idą za moimi myślami.
W ciągu 1,5 tyg bardzo dużo nakrecałem się na samobojstwa - próbowałem się powiesić 2x (kupilem sznur, napisalem list itd, ale po założeniu pętli na szyję nie mogłem tego zrobić)Te pseudo próby zrobienia sobie czegoś chyba mi tylko zaszkodziły - pokazały mojemu mózgówi, że obajwy są tak silne że rzeczywiście nie chcę z tym żyć.
Ciągle dzwonię do mojej mamy by mówić o tym jak się czuję. Zastanawialem się ostatnio czy nie pozbyć się telefonu... (co myślicie?) by wymusić na sobie choć namiastkę samodzielnego życia i akcpetacji.
Najgorsze jest to, że teraz tak się pogorszyło, że odechciało mi się dalej probować:(
Ciągle czytam posty victora i inne na tym forum. Codziennie, wracam do nich, choć znam to na pamięć. Myślę, że byloby lepiej gdybym zamiast czytać po raz setny ten sam post, poczytał o czymś innym, czymś co mnie kiedyś interesowało. Ale coś nie mogę...
Wiem o czym mówisz z pokazywaniem swojego cierpienia i mówieniu o objawach, bo to był mój największy koszmar, i dopóki nie poszłam do terapeuty nawet nie wiedziałam, że to błąd...

Ja zamęczałam wszystkich, mojego chłopaka, rodziców, babcie, moje 2 najlepsze koleżanki z wyszczególnieniem jednej, która jest na studiach medycznych

Najpierw po instrukcji od terapeutki, olałam sobie to i zrobiłam bardzo duży błąd, bo nie dawało mi to szansy na robienie większych kroków w przód. Po następnej wizycie już stosowałam się do tego co mi powiedziała. Oczywiście zdarza mi się czasem coś powiedzieć, że tu mam pieprzyk, tam coś mnie bardzo boli, aczkolwiek nawet jak mi się zdarza to nie gadam o tym na okrągło i każdemu z osobna, i ogólnie 10 razy dziennie, jak kiedys, tylko raz i od razu włącza mi się lampka 'radź sobie sama, bo nie będziesz szła do przodu'. Trzeba też znaleźć motywacje, moim takim napędem jest moja terapeutka, która jest babą z jajami i jak nie robie tego co mówi, to mi sie dostaję

więc mam motywacje w niej i druga moja motywacja to po prostu zdanie 'lepiej się bardziej przemęczyć przez jakiś czas, niż całe życie męczyć się troche tu troche tam' bo wiadomo, że kiedy się chce coś z tym zrobić to się wszystko wzmacnia potrójnie <boks> Odkąd coś z tym robie to występują mi nowe objawy typu poczucie niepokoju bez natrętnych myśli, jakieś poczucia że jestem słaba, że mam nogi jak z waty, uciski w głowie, zawroty głowy, ogólnie złe samopoczucie które albo jest podyktowane przez lęk albo odwrotnie, takie poczucie że zaraz odlece, że coś mi się zaraz stanie. Ale wtedy zamiast wpadać w paranoje, idę na siłę coś robić, robię sobie napar z melisy, i mija mi to

Miałam też mega problem z czytaniem w internecie o chorobach, serio... non stop czytałam, i nie mogłam przestać, a teraz nie czytam i widzę, że już samo nie czytanie powoduje, że po prostu nie wymyślam tylu chorób, dodatkowo kiedy już sama sobie coś wymyślę to też nie czytam, i nie podsycam tego, i to też jest na plus, bo się nie nakręcam.