Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 18 lipca 2014, o 18:57
Dzieki Ciasteczko za odpowiedź. Masz racje z tymi wahaniami nastroju..dzis czuje sie gorzej bo od rana juz mnie zlapaly leki. Teraz mam tak ze nawet jak sibie pomysle ze musze wstac i zjesc sniadanie to mnie lapie lek. Jejujakie to jest dziwne.. Ciasteczko widze ze juz wyszlas z tego:):) moge Ciebie troche popytac, czy mialas w takim stanie problem ze zmyslami sluchu i wzroku..tzn. Mam cos takiego ze bardzo sie skupiam na dzwiekach ktos szepcze a ja juz w myslach mam ze slysze jakies glosy, albo jakis szelest. Ze wzrokiem tez mam tak ze widze cos co znam ale wydaje mi sie obce, lub jestem w mieszkaniu a mi sie wydaje ze jestem u rodzicow. Tak jakby mi sie zmysly pokrecily..Straszne to jest bo czuje ze cos ze mna jest nie tak, bo jak mi juz na zmysly siada to to musi byc cos gorszego niz nerwica...Ale nasz umysł jest skomplikowany..mysle zeby pojsc do psychiatry pobrac lekow i stanac na nogi i odpoczac od objawow bo bede miala teraz stresujacy rok(przygotowania do slubu) a boje sie ze nie dam rady i bardziej mi sie pogorszy..
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Moni, ze słuchem to raczej miałam dzwonienie w uszach ale ze wzrokiem to miałam takie derealizacyjne problemy, że wszystko było dziwne, albo falowało albo jakby niemal się jakoś poruszało (mam na myśli przedmioty), śnieg optyczny.
Nerwica siada na zmysły wielu ludziom, jest się bardzo wyczulonym na wszystko, więc wcale mnie nie dziwi, że każdy dźwięk wyolbrzymiasz ,skupiasz się na nim. Na pewno nie jest to nietypowe.
Jesli chodzi o leki, to jeśli objawy Ci bardzo doskwierają, to idź i bierz, tylko nie zapominaj o tym, że one są tylko jednym filarem wychodzenia z zaburzenia, a drugim jest praca z podejściem.
Nerwica siada na zmysły wielu ludziom, jest się bardzo wyczulonym na wszystko, więc wcale mnie nie dziwi, że każdy dźwięk wyolbrzymiasz ,skupiasz się na nim. Na pewno nie jest to nietypowe.
Jesli chodzi o leki, to jeśli objawy Ci bardzo doskwierają, to idź i bierz, tylko nie zapominaj o tym, że one są tylko jednym filarem wychodzenia z zaburzenia, a drugim jest praca z podejściem.

Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 18 lipca 2014, o 18:57
No wlasnie moze sobie za bardzo odpuszczam, bo jak jestem w dobrym stanie to zapominam ze mam nerwice i nad nia wogole nie pracuje mowie sobie jakos to bedzie, ale jak sie pojawiaja jakies problemy to od razu same czarne mysli i objawy poteguja. Ciasteczko chodzilas na jakas terapie? Ja chodzilam na egzystencjalna jakies niecale 2 lata moja terapeutka stwierdzila ze juz jej nie potrzebuje i nie chodze. Kkurcze zastanawiam sie zeby pojsc tym razem na poznawczo- behawioralna, bo chce zeby ktos pokazal mi i nauczyl jak cwiczyc i jakich metod stosowac..
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Nie chodziłam nigdy na terapię żadną, więc nic nie podpowiem w tym zakresie.
Ale tak jest faktycznie, że trzeba na stałe popracować nad swoim podejściem, bo później znów jest ciężko jeśli pojawi się kryzys. Też wpadałam w takie pułapki nie raz, tyle, że to raczej ze stanami depresyjnymi, szczególnie gdy była bardziej sprzyjająca sytuacja życiowa. A potem bach znowu przy złych zdarzeniach.
Ale tak jest faktycznie, że trzeba na stałe popracować nad swoim podejściem, bo później znów jest ciężko jeśli pojawi się kryzys. Też wpadałam w takie pułapki nie raz, tyle, że to raczej ze stanami depresyjnymi, szczególnie gdy była bardziej sprzyjająca sytuacja życiowa. A potem bach znowu przy złych zdarzeniach.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 18
- Rejestracja: 6 sierpnia 2014, o 10:57
Hejka,
Na początek chciałabym się pochwalić małym sukcesem - udało mi się przetrwać weekend bez wybuchu histerii przy moim chłopaku. Czułam w niedzielę, że już mnie bierze, ale zaparłam się, zamknęłam oczy i zaczęłam wyliczać w myślach wszystkie dobre rzeczy, które zdarzyły mi się w ostatnim roku - podziałało! Wiem, że to może niedużo, ale ostatnio weekend w weekend miałam wybuchy płaczu, które niestety musiał znosić mój chłopak.
Dzisiaj znowu ciężko, poniedziałki są chyba najgorsze, bo wtedy najbardziej denerwuję się, co nowego wyskoczy w pracy. Czekam na odpowiedź z ogłoszenia o pracę, więc dodatkowo się stresuję. Robię postępy w panowaniu nad atakami paniki i histerii, ale dalej jestem bezsilna wobec tego koszmarnego nieokreślonego lęku, który drąży mnie od środka i ściska brzuch, codziennie poniedziałek-piątek. Może zna ktoś sposoby na radzenie sobie z takim typem lęku, nie napadowym, tylko ciągłym, na stałym poziomie?
Na początek chciałabym się pochwalić małym sukcesem - udało mi się przetrwać weekend bez wybuchu histerii przy moim chłopaku. Czułam w niedzielę, że już mnie bierze, ale zaparłam się, zamknęłam oczy i zaczęłam wyliczać w myślach wszystkie dobre rzeczy, które zdarzyły mi się w ostatnim roku - podziałało! Wiem, że to może niedużo, ale ostatnio weekend w weekend miałam wybuchy płaczu, które niestety musiał znosić mój chłopak.
Dzisiaj znowu ciężko, poniedziałki są chyba najgorsze, bo wtedy najbardziej denerwuję się, co nowego wyskoczy w pracy. Czekam na odpowiedź z ogłoszenia o pracę, więc dodatkowo się stresuję. Robię postępy w panowaniu nad atakami paniki i histerii, ale dalej jestem bezsilna wobec tego koszmarnego nieokreślonego lęku, który drąży mnie od środka i ściska brzuch, codziennie poniedziałek-piątek. Może zna ktoś sposoby na radzenie sobie z takim typem lęku, nie napadowym, tylko ciągłym, na stałym poziomie?
- Kamień
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1458
- Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47
Z każdym rodzajem lęku należy radzić sobie w takim sam sposób. RACJONALIZOWANIE, RYZYKOWANIE, DIALOGOWANIE, NIEREAKTYWNOŚĆ.
To jest żadna różnica jaki jest rodzaj lęku... przejrzyj ten dział: vademecum-leku-nerwic.html
To jest żadna różnica jaki jest rodzaj lęku... przejrzyj ten dział: vademecum-leku-nerwic.html
- Mortycja
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 2 lipca 2014, o 00:08
Cóż , mi przede wszystkim pomaga nastawienie, bo tak na prawdę przecież to Ty kierujesz sobą i swoimi emocjami
uświadomienie sobie tego to już sukces
Gdy stan umysłu kuleje i jest w lęku to jak napędzające się nieustannie koło. Powolna zmiana nastawienia, samoobserwacja, medytacja to proces który na pewno pomaga w zmianie 



- nierealna
- Ex Moderator
- Posty: 1184
- Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22
Alex, to chyba podobnie mamy, a właściwie miałyśmy 
Ja również non stop ryczałam do rękawa chłopaka do takiego stopnia, że jak zbierało mi się na płacz to on był wściekły.. Wściekły z bezsilności, bo patrzy na mnie a nie wie jak mi ma pomóc. Nie raz, nie dwa ryczeliśmy jak bobry i prowadziliśmy długie rozmowy ;]
Na początku nerwicy, DD to pomaga, owszem - dopóki nie staje się pewnego rodzaju nawykiem, z którego niestety trzeba wyjść. Rozmowa z bliskim jest przegenialna, mi bardzo pomagała - nie dość, że moje emocje miały gdzieś ucieczkę ( w postaci łez), a czułam też bliskość z moją rodziną, mimo, iż byli dla mnie totalnie obcy
A na wszelkiego rodzaju właśnie takie lęki wolnopłynące to tak jak już powiedzieli poprzednicy
olewanie, ośmieszanie i DYSTANS
Trzymam kciuki! W razie czego wal śmiało
Pomożemy

Ja również non stop ryczałam do rękawa chłopaka do takiego stopnia, że jak zbierało mi się na płacz to on był wściekły.. Wściekły z bezsilności, bo patrzy na mnie a nie wie jak mi ma pomóc. Nie raz, nie dwa ryczeliśmy jak bobry i prowadziliśmy długie rozmowy ;]
Na początku nerwicy, DD to pomaga, owszem - dopóki nie staje się pewnego rodzaju nawykiem, z którego niestety trzeba wyjść. Rozmowa z bliskim jest przegenialna, mi bardzo pomagała - nie dość, że moje emocje miały gdzieś ucieczkę ( w postaci łez), a czułam też bliskość z moją rodziną, mimo, iż byli dla mnie totalnie obcy

A na wszelkiego rodzaju właśnie takie lęki wolnopłynące to tak jak już powiedzieli poprzednicy

olewanie, ośmieszanie i DYSTANS

Trzymam kciuki! W razie czego wal śmiało

Tyle razy narzekał na normalność i nudę w jego życiu.
Teraz oddałby wszystko,żeby chociaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.
akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Teraz oddałby wszystko,żeby chociaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.
akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: 5 czerwca 2014, o 15:27
Zauważyłem że w poniedziałki mój nastrój znacznie sie pogarsza, jestem cały spięty, rozdrażniony, łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. I tak dzisiaj miałem przez pół dnia, dopiero teraz jak siedze sobie sam w domu to powoli to wszystko ze mnie schodzi, ale jak tak o tym myślę, że chyba mogę być przez otoczenie postrzegany jako niezły dupek. A ja wcale taki jestem, tylko wtedy jak czuję się niepewnie to nieświadomi reaguję jak wściekły pies. Oby do weekendu...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 18
- Rejestracja: 6 sierpnia 2014, o 10:57
waldik, doskonale Cię rozumiem, mnie z kolei ciągle w pracy pytają, czemu jestem taka smutna, nawet kiedy nie jestem. Zdarza się, że 2-3 osoby pytają, czy coś się stało, bo wyglądam na smutną. Nie wiem, czy mam taki naturalnie wyraz twarzy, czy widać po mnie stresy po prostu. waldik, myślę, że nie warto przejmować się, co myślą współpracownicy, czy uważają mnie za smutną, czy Ciebie za złośnika, zapominają o nas 10 sekund po tym, jak wyjdą z firmy
Czytam dzielnie działy o radzeniu sobie z lękami i rzeczywiście jedynym wyjściem wydaje się olewanie lęku, ośmieszanie go i brnięcie przez sytuacje stresowe na przekór wszystkiemu, co w środku krzyczy "uciekaj". Mam nadzieję, że kiedy to opanuję, to powoli moje reakcje, i te wewnętrzne i widoczne na zewnątrz, unormują się.
Ale fakt, odliczanie do weekendu pomaga

Ale fakt, odliczanie do weekendu pomaga

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 18 lipca 2014, o 18:57
Najgorzej jak sie człowiek skupia na tym ze ludzie na Ciebie patrza, że pewnie widać po Tobie że cos jest nie tak. Mam podobnie tylko wiem że to moj umysl podpowiada mi taka myśl, i zalezy czy w nia uwierzymy czy ja olejemy. Tylko najgorsze w tym wszystkim jest ze trudno jest wtedy odwrocic od tego uwage.
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Zła wiadomość jest taka, że ludzie mają was kompletnie gdzieś. Szczególnie przechodnie.
Zazwyczaj nawet jak na nas patrzą, to nas nie widzą. 
Poza tym pamiętajcie, że ludzie was postrzegają w jakiś sposób i mogą oceniać, ale WY też możecie ich oceniać! I ta opinia będzie tak samo ważna (lub nie) jak ich.


Poza tym pamiętajcie, że ludzie was postrzegają w jakiś sposób i mogą oceniać, ale WY też możecie ich oceniać! I ta opinia będzie tak samo ważna (lub nie) jak ich.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 13 sierpnia 2014, o 18:19
Alex - widzę, że nie tylko mój chłopak musi znosić ciągłe wybuchy płaczu..
Ja od jakiegoś tygodnia całkowicie przestałam nad sobą panować, potrafię zacząć płakać w najmniej odpowiednim momencie, z przerażenia że na pewno coś mi jest. Podczas ostatnich trzech tygodni zdiagnozowałam u siebie (:P) chyba ze trzy najgorsze z możliwych chorób i nie potrafię uwolnić swojej głowy od myśli od nich, jak to się dzieje, że nasze przekonania są aż tak silne.. Mogłabym długo tu marudzić, ale napiszę jedno, nawet nie wiecie jak Was wszystkich rozumiem i jak to dobrze przeczytać, że nie jest się w tym wszystkim samemu 


- antisocial
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 25 sierpnia 2014, o 15:11
Jestem osobą o baardzo słabych nerwach, zwykłe pójście do szkoły wywołuje u mnie stres (ból brzucha, nudności i tak dalej).Zwykle myślałam,że taka moja natura do czasu gdy (a zaczęło się to mniej więcej w wieku 12 lat) bywały momenty kiedy zaczęłam się o wszystko obwiniać, nienawidzić siebie, swojego wyglądu, czuć do siebie wstręt.Co za tym szło popadałam w stany depresyjne,do tego dochodziły fobie społeczne,nerwica.Z roku na rok to się pogłębiało, zwłaszcza przy stresujących sytuacjach.Od dawna przeglądam fora tego typu (często wtedy kiedy jest mi gorzej,pewnie to znacie), to dało mi poczucie,że nie jestem sama i co najważniejsze MOGĘ ŻYĆ NORMALNIE bez tych wszystkich blokujących mnie dolegliwości.Dzisiaj zdecydowałam się zarejestrować i troche wyżalić poprzez ten post.Mam 17 lat, troszkę traumatycznych przeżyć za sobą, dużo stresujących sytuacji,które mnie niebawem czekają i staram się z tym żyć.Moim głównym problemem jest fobia społeczna, skutecznie uniemożliwia mi funkcjonowanie.Do tego dochodzi pocenie się dłoni i stóp co totalnie mnie blokuje ,być może jest to na tle nerwowym, jednak poce się tak od kiedy tylko pamiętam.Przepraszam jeśli pisałam nie na temat , pragnę to po prostu z siebie wyrzucić.Jeśli widzisz u siebie jakieś cechy wspólne , proszę napisz do mnie, byłabym wdzięczna.
-Proszę nie starać się mnie rozluźniać.-Robię się nerwowy kiedy ludzie tego próbują.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 18
- Rejestracja: 6 sierpnia 2014, o 10:57
antisocial, czuję jakbym czytała o sobie tylko teraz w wersji pracy
Jeśli chodzi o potliwość to doskonale Cię rozumiem, Ręce i stopy mam wiecznie lodowate i mokre, a często zdarza mi się też pocić na całym ciele w nocy, kiedy mam koszmary, budzę się rano, a na prześcieradle plama, jakby ktoś się po prostu zlał w łóżko... Strasznie mnie to krępuje, wstydzę się podawać ludziom rękę, albo zdjąć buty u znajomych, że zobaczą plamy na skarpetkach
To chyba jeden z objawów, które muszą samoistnie przejść, kiedy uda nam się pokonać nerwicę. Zawsze w takich sytuacjach staram się myśleć, że przecież jestem niebrzydką dziewczyną, myję się codziennie, noszę czyste ubrania, na pewno nie mogę jednym małym problemem wzbudzać w ludziach obrzydzenia, jak pospolity żul na ulicy.
Ludzi boję się właściwie od zawsze, jestem nieśmiała, nie umiem nawiązywać kontaktów. Ostatnio musiałam iść na imprezę z pracy, gdzie było koło 300 osób i skończyło się tak, że schowałam się w kącie, odsiedziałam 2 godziny dla przyzwoitości i uciekłam. Na samą myśl, że miałabym do kogoś zagadać paraliżował mnie strach
Teraz szukam pracy i cały czas mam w głowie sytuację z jednej z rozmów kwalifikacyjnych z poprzedniego poszukiwania - weszłam do pokoju i pierwsze zdanie, jakie usłyszałam to "dlaczego składała pani aplikację na stanowisko, na które nie spełnia pani ABSOLUTNIE (mocno zaakcentowane) żadnych wymagań". Jedyny mój sukces w tamtej rozmowie, to że wytrzymałam do wyjścia z firmy, zanim się poryczałam. Teraz mam to przed oczami cały czas, kiedy wysyłam cv
Też niedawno trafiłam na forum, ale naprawdę bardzo pomaga mi rozmowa z Wami, a także lektura działu "vademecum lęku i nerwic" oraz historie ozdrowieńców. Przede wszystkim teraz wiem, że nie jestem sama, że nie jestem "jakaś dziwna", że jestem wśród osób, które zmagają się z podobnymi problemami i znalazłam miejsce, gdzie nie zostanę wyśmiana. Będzie dobrze!


Ludzi boję się właściwie od zawsze, jestem nieśmiała, nie umiem nawiązywać kontaktów. Ostatnio musiałam iść na imprezę z pracy, gdzie było koło 300 osób i skończyło się tak, że schowałam się w kącie, odsiedziałam 2 godziny dla przyzwoitości i uciekłam. Na samą myśl, że miałabym do kogoś zagadać paraliżował mnie strach

Teraz szukam pracy i cały czas mam w głowie sytuację z jednej z rozmów kwalifikacyjnych z poprzedniego poszukiwania - weszłam do pokoju i pierwsze zdanie, jakie usłyszałam to "dlaczego składała pani aplikację na stanowisko, na które nie spełnia pani ABSOLUTNIE (mocno zaakcentowane) żadnych wymagań". Jedyny mój sukces w tamtej rozmowie, to że wytrzymałam do wyjścia z firmy, zanim się poryczałam. Teraz mam to przed oczami cały czas, kiedy wysyłam cv

Też niedawno trafiłam na forum, ale naprawdę bardzo pomaga mi rozmowa z Wami, a także lektura działu "vademecum lęku i nerwic" oraz historie ozdrowieńców. Przede wszystkim teraz wiem, że nie jestem sama, że nie jestem "jakaś dziwna", że jestem wśród osób, które zmagają się z podobnymi problemami i znalazłam miejsce, gdzie nie zostanę wyśmiana. Będzie dobrze!
