13 czerwca 2017, o 15:13
Przeżyłam ostatnią sesję na terapii. Nawet byłam pozytywnie zaskoczona zadośćuczynieniami, jakie dostałam. Ale... no właśnie. To była moja pierwsza reakcja emocjonalna. A potem zaczęła się analiza. No i doczepiłam się do 2 wyrażeń. Co ciekawe pochodziły one tylko od 2 osób z grupy (a 3 pozostałe w żaden sposób mnie nie uraziły), które zaczęłam interpretować przeciwko sobie, doszukiwać się w nich drugiego dna. Powiedziałam to terapeutce. Odpowiedziała, że wiem, co powinnam zrobić, tzn. skupić się na tym, co wokół mnie, albo pomyśleć sobie "to ich sprawa". Niby tak. Ale ja ciągle, gdy spotykam się z jakimś słowem, które rani mnie w obszarze, gdzie jestem nadwrażliwa, myślę sobie- czemu to spotyka akurat mnie? Może rzeczywiście ci ludzie mają rację? Może naprawdę coś w tym jest, że tak mówią (w domyśle- ze mną coś nie tak). Jak pozbyć się takiej myśli natrętnej- myśli z kategorii "a może to prawda, skoro to spotyka akurat mnie". Możliwe, że irracjonalność jest tu taka, że nie wiem, czy innych nie spotyka coś podobnego w innych okolicznościach (przecież nie żyję czyimś życiem), tylko po prostu ja przywiązuję do akurat tego tematu wielką wagę, bo mam tam zranienia? Rzeczywiście nie przywiązuję wielkiej wagi, gdy ktoś powie coś negatywnego pod adresem niektórych moich cech, bo jestem pewna siebie w tych obszarach. A w odniesieniu do innych cech jestem mega przewrażliwiona.