No cześć

Cóz zycze powodzonka

co tu taj więcej życzyć

Na pewno dotrwasz i słuszne twoje samozaparcie żeby iść choćby nie wiem co. Mój dzień zaczął się fatalnie na badaniu krwi, gdzie dostałem ataku paniki i próbowałem go przesiedzieć i być może by się udało gdyby nie to, że krew nie chciała mi lecieć i pielęgniarka zaczeło nakłuwac gdzie się dało a tu i tak nic.
I przez to atak mój jednak mnie mógł że musiałem wstac podziękować, ale najlepsze że nie chcieli mnie puścić

Kazali mi się kłaść a mi kurna jeszcze gorzej, że wyszło na to że stamtą doddaliłem się szybkim krokiem bo już huczało mi w głowie ostro, nie wiem czy bym nie omdlał chociaz nigdy mi się to nie przytrafiło. Gdyby od razu tą krew pobrała to by było ok ale atak i siedzenie 10 minut z wbitą igłą to nie ciekawa opcja dla mojej nerwicy.

Jaz zawsze się podłamałem, bo jak zwykle obciach, jeszcze udałem się do domu mamy bo tam mam bliżej a ona żeby przestał w koncu wariować. Najlepsze ze sama chorowała kupe lat odkąd pamietam na nerwice lękową z agorafobią.
Trudno to wszystko zniesc kiedy chce sie byc silnym a pewne rzeczy nie pozwalają na to.
No cóż Wiaktaoria trzymam kciuki
