Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Wątpisz co do swoich objawów? Dyskusja, opisy, wyjaśnianie.
-
- Gość
To najważniejsze. Teraz jesteś już na prostej do zdrowia.
Dałbym wszystko, żeby widzieć normalnie otoczenie - bez tej obcości i dziwności.
Tak jak wcześniej.
Wszyscy wiemy już czym jest depersonalizacja i jak z niej wyjść - staram się dać umysłowi jak najwięcej odpoczynku.
Mimo to, odrealnienie dalej mocno trzyma.
Tak się zastanawiałem, czy nie poprosić lekarza o jakieś mocniejsze leki - bo niby jestem spokojny, umysł odpoczywa - a nic się zmienia.
No chyba, że trzeba jeszcze trochę czasu.
Dałbym wszystko, żeby widzieć normalnie otoczenie - bez tej obcości i dziwności.
Tak jak wcześniej.
Wszyscy wiemy już czym jest depersonalizacja i jak z niej wyjść - staram się dać umysłowi jak najwięcej odpoczynku.
Mimo to, odrealnienie dalej mocno trzyma.
Tak się zastanawiałem, czy nie poprosić lekarza o jakieś mocniejsze leki - bo niby jestem spokojny, umysł odpoczywa - a nic się zmienia.
No chyba, że trzeba jeszcze trochę czasu.
- sarna87
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 202
- Rejestracja: 12 sierpnia 2012, o 09:51
Wierze i mam nadzieje ze niedlugo wszyscy z tego wyjdziecie.Ja wiem po sobie ze mozna aczkolwiek mialam chwile strasznego zwatpienia..Dalej mam lekkie obawy przed tym zeby to nie wrocilo bo chyba bym tego nie wytrzymala:(jesli juz mnie lapie to obcosc wobec samej siebie a nie otoczenia.Ale to tez juz co raz rzadziej.Po prostu mam mase zajec,nie mam kiedy myslec o tym,duzo fajnych rzeczy mi sie ostatnio przytrafilo,wielu ciekawych ludzi poznalam.czasem taka rozmowa z kims obcym moze rzucic zupelnie nowe swiatlo na niektore sprawy.Mnie po prostu dobrze lekarz ustawil z lekami..chwile musialam czekac zanim zadzialaja ale zadzialaly plus jakies tam wlasne podejscie.Po prostu mam dla kogo sie starac
-
- Gość
Ja nie mam dla kogo się starać - próbuje dla siebie, ale...
Łykam seronil (paroxetyna), antydepresant.
U mnie stabilnie - czyli bez pogorszeń i bez poprawy.
Ale jak może być jakaś poprawa, jak siedzę dalej sam w domu...
Dopiero 24 listopada jadę do Wrocławia - mam nadzieje, że uda się to wszystko ogarnąć i być już tam na stałe przed końcem roku.
Łykam seronil (paroxetyna), antydepresant.
U mnie stabilnie - czyli bez pogorszeń i bez poprawy.
Ale jak może być jakaś poprawa, jak siedzę dalej sam w domu...
Dopiero 24 listopada jadę do Wrocławia - mam nadzieje, że uda się to wszystko ogarnąć i być już tam na stałe przed końcem roku.
- sarna87
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 202
- Rejestracja: 12 sierpnia 2012, o 09:51
ja wlasnie od poczatku przygody z dd caly czas wychodzilam z domu,na sile,staralam sie robic to co zawsze.Spotykalam sie ze znajomymi,chodzilam na imprezy,bylam na wczasach za granica..ale lekko nie bylo,co wiecej-bylo momentami ciezko.Ale stawialam temu swinstwu opor.Wiedzialam ze musze np zrobic zakupy bo co moja corka bedzie jesc?ze musze jechac z nia do lekarza bo maz nie moze itp
-
- Gość
To już wszystko jasne - skąd taka wola walki.
Większość moich znajomych wyjechała już dawno na studia (ja przez depersonalizacje straciłem jeden rok, w liceum) - teraz od kilku dobrych miesięcy siedzę sam w domu.
Czasami ruszę się gdzieś na miasto, czy do jakiejś galerii handlowej - ale na dłuższą metę nie ma to sensu.
Siedzę w domu przed telewizorem, albo komputerem - a jedyna odskocznia i zajęcie jakie mam to treningi i bieganie.
Szukam współlokatora we Wrocławiu - 24 listopada jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie (a tylko by coś spróbowało
) - powinno ruszyć do przodu, jestem umówiony żeby obejrzeć kilka mieszkań.
Próbuje jakoś dojść do tego, co chce w życiu robić - spersonalizować się.
Gnije w domu...
A wychodzić gdzieś samemu nie ma sensu.
To znowu powoduje mega frustracje - a ta wiadomo, utrzymuje depersonalizacje.
Ale przynajmniej wiem, co jest moim kluczem do zdrowia - nie tylko do wyjścia z zaburzenia, ale do pokonania tych wszystkich błędnych przekonań na temat samego siebie i powrotu do prawdziwego życia.
-- 16 listopada 2012, o 10:05 --
Nie chce już narzekać i zanudzać tym samym - ale ciężko jest.
Nie przez depersonalizacje - bo z niej wiem, że można wyjść i już się jej nie boję - ale z powodu tych realnych problemów.
Nie chce siedzieć sam w domu, nie mam nawet z kim pogadać.
A co jest tym wspomnianym "kluczem" - prosta sprawa.
Niemalże wszystkie moje lęki wynikają z pewnych przekonań na temat samego siebie - min. lęk społeczny - czyli ten główny.
W głębi czuje się zajebiście gorszy od innych ludzi - bo zawsze byłem utwierdzany w tym, że tak jest.
Terapeutka mówiła, że te przekonania są błędne - i mam się na własnej skórze przekonać, że w rzeczywistości jest inaczej.
Wystarczy, że będę mieć dojrzałą, wartościową, piękną i mądrą kobietę i paczkę dobrych przyjaciół - to wszystko.
Od zawsze byłem sam - nie szedłem nawet z dziewczyną za rękę - nie miałem też za wielu znajomych. (być może właśnie przez lęk i nerwicę)
Jeżeli miałbym taką partnerkę - wiedziałbym, że życie jest dla mnie "dostępne" - tak jak dla wszystkich innych ludzi.
Ja czuje się, jakbym był totalnie na marginesie - ktoś gorszy, wyrzutek - w tym zawsze utwierdzali mnie rodzice i "najbliższa" rodzina - nie mówiąc o ludziach w gimnazjum i podstawówce. (w liceum było w miarę ok)
Żeby wyjść z tego "wszystkiego" - wystarczy, że ktoś (albo ja sam) udowodni mi, że nie jestem wyrzutkiem.
To sprawi, że uwierzę w siebie i mój lęk zniknie.
Napisane w ogromnie dużym skrócie.
-- 16 listopada 2012, o 10:14 --
Jeszcze to przekonanie o własnej brzydocie - o tym, że nie mam prawa spodobać się żadnej kobiecie.
2 lata temu ważyłem 125 kg (przy wzroście 188 cm) - wiecie, że z "pragnienia" bycia z kimś, pragnienia tego, żeby móc się podobać - bliskości, ciepła, namiętności itd...
Schudłem równe 45 kg... Dziś mam (188 cm wzrost) 80 kg na wadzę i wysportowaną sylwetkę.
Cóż, przynajmniej udowodniłem sobie, że mam niesamowicie silną wole - w dążeniu do swoich pragnień i celów.
Przez te ostatnie 2 lata (bycia w stanie depersonalizacji) przeszedłem mega metamorfozę - ściąłem długie włosy, wspólnie ze znajomą, która jest stylistką i projektantką mody - opracowaliśmy od podstaw "unikatowy" (jak to ona określa) wizerunek i styl ubioru - pasujący do mojego charakteru, ponoć.
I jest to jedna rzecz, z której na prawdę się cieszę.
Zrobiłem wszystko co się dało - i powiem szczerze, że nie odbieram tego tak, jakbym robił to wszystko dla kogoś - tylko, jakbym zrobił to dla samego siebie.
Ale nic to nie zmieniło - 21 i do tej pory nie szedłem z dziewczyną za rękę.
A skąd tak silne pragnienie ? Chce się przekonać, że nie jestem gorszy. Całe życie, dzieciństwo - nigdy nie doświadczyłem ciepła, nawet dobrego słowa od "bliskich" - od rodziców zamiast wsparcia i ciepła dostałem - nerwicę lękową, depersonalizacje i ogrom kompleksów - czyt. błędnych przekonań na temat samego siebie. Chce się przekonać, że nie jestem gorszy.
-- 16 listopada 2012, o 10:14 --
No się wygadałem.
-- 16 listopada 2012, o 10:17 --
Nic / nikt nie udowodni mi tego bardziej - jak kobieta...
-- 16 listopada 2012, o 10:26 --
"Wystarczy, że będę mieć dojrzałą, wartościową, piękną i mądrą kobietę i paczkę dobrych przyjaciół - to wszystko." - to moje największe marzenie.
-- 16 listopada 2012, o 11:13 --
Nie wiem, może jak wyjadę do tego Wrocławia, to coś w tym moim życiu wreszcie się odmieni.
-- 16 listopada 2012, o 12:49 --
Mam dobrą wiadomość - jednak wcześniej jadę do Wrocławia.
Bo już w środę - obejrzeć mieszkania i od razu wynająć.
Potem przeprowadzka.
-- 16 listopada 2012, o 12:49 --
Może jak będę na miejscu to łatwiej będzie mi znaleźć jakiegoś współlokatora.
Większość moich znajomych wyjechała już dawno na studia (ja przez depersonalizacje straciłem jeden rok, w liceum) - teraz od kilku dobrych miesięcy siedzę sam w domu.
Czasami ruszę się gdzieś na miasto, czy do jakiejś galerii handlowej - ale na dłuższą metę nie ma to sensu.
Siedzę w domu przed telewizorem, albo komputerem - a jedyna odskocznia i zajęcie jakie mam to treningi i bieganie.
Szukam współlokatora we Wrocławiu - 24 listopada jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie (a tylko by coś spróbowało

Próbuje jakoś dojść do tego, co chce w życiu robić - spersonalizować się.

Gnije w domu...
A wychodzić gdzieś samemu nie ma sensu.
To znowu powoduje mega frustracje - a ta wiadomo, utrzymuje depersonalizacje.
Ale przynajmniej wiem, co jest moim kluczem do zdrowia - nie tylko do wyjścia z zaburzenia, ale do pokonania tych wszystkich błędnych przekonań na temat samego siebie i powrotu do prawdziwego życia.
-- 16 listopada 2012, o 10:05 --
Nie chce już narzekać i zanudzać tym samym - ale ciężko jest.
Nie przez depersonalizacje - bo z niej wiem, że można wyjść i już się jej nie boję - ale z powodu tych realnych problemów.
Nie chce siedzieć sam w domu, nie mam nawet z kim pogadać.
A co jest tym wspomnianym "kluczem" - prosta sprawa.
Niemalże wszystkie moje lęki wynikają z pewnych przekonań na temat samego siebie - min. lęk społeczny - czyli ten główny.
W głębi czuje się zajebiście gorszy od innych ludzi - bo zawsze byłem utwierdzany w tym, że tak jest.
Terapeutka mówiła, że te przekonania są błędne - i mam się na własnej skórze przekonać, że w rzeczywistości jest inaczej.
Wystarczy, że będę mieć dojrzałą, wartościową, piękną i mądrą kobietę i paczkę dobrych przyjaciół - to wszystko.
Od zawsze byłem sam - nie szedłem nawet z dziewczyną za rękę - nie miałem też za wielu znajomych. (być może właśnie przez lęk i nerwicę)
Jeżeli miałbym taką partnerkę - wiedziałbym, że życie jest dla mnie "dostępne" - tak jak dla wszystkich innych ludzi.
Ja czuje się, jakbym był totalnie na marginesie - ktoś gorszy, wyrzutek - w tym zawsze utwierdzali mnie rodzice i "najbliższa" rodzina - nie mówiąc o ludziach w gimnazjum i podstawówce. (w liceum było w miarę ok)
Żeby wyjść z tego "wszystkiego" - wystarczy, że ktoś (albo ja sam) udowodni mi, że nie jestem wyrzutkiem.
To sprawi, że uwierzę w siebie i mój lęk zniknie.
Napisane w ogromnie dużym skrócie.
-- 16 listopada 2012, o 10:14 --
Jeszcze to przekonanie o własnej brzydocie - o tym, że nie mam prawa spodobać się żadnej kobiecie.
2 lata temu ważyłem 125 kg (przy wzroście 188 cm) - wiecie, że z "pragnienia" bycia z kimś, pragnienia tego, żeby móc się podobać - bliskości, ciepła, namiętności itd...
Schudłem równe 45 kg... Dziś mam (188 cm wzrost) 80 kg na wadzę i wysportowaną sylwetkę.
Cóż, przynajmniej udowodniłem sobie, że mam niesamowicie silną wole - w dążeniu do swoich pragnień i celów.
Przez te ostatnie 2 lata (bycia w stanie depersonalizacji) przeszedłem mega metamorfozę - ściąłem długie włosy, wspólnie ze znajomą, która jest stylistką i projektantką mody - opracowaliśmy od podstaw "unikatowy" (jak to ona określa) wizerunek i styl ubioru - pasujący do mojego charakteru, ponoć.


Zrobiłem wszystko co się dało - i powiem szczerze, że nie odbieram tego tak, jakbym robił to wszystko dla kogoś - tylko, jakbym zrobił to dla samego siebie.
Ale nic to nie zmieniło - 21 i do tej pory nie szedłem z dziewczyną za rękę.
A skąd tak silne pragnienie ? Chce się przekonać, że nie jestem gorszy. Całe życie, dzieciństwo - nigdy nie doświadczyłem ciepła, nawet dobrego słowa od "bliskich" - od rodziców zamiast wsparcia i ciepła dostałem - nerwicę lękową, depersonalizacje i ogrom kompleksów - czyt. błędnych przekonań na temat samego siebie. Chce się przekonać, że nie jestem gorszy.
-- 16 listopada 2012, o 10:14 --
No się wygadałem.
-- 16 listopada 2012, o 10:17 --
Nic / nikt nie udowodni mi tego bardziej - jak kobieta...
-- 16 listopada 2012, o 10:26 --
"Wystarczy, że będę mieć dojrzałą, wartościową, piękną i mądrą kobietę i paczkę dobrych przyjaciół - to wszystko." - to moje największe marzenie.
-- 16 listopada 2012, o 11:13 --
Nie wiem, może jak wyjadę do tego Wrocławia, to coś w tym moim życiu wreszcie się odmieni.
-- 16 listopada 2012, o 12:49 --
Mam dobrą wiadomość - jednak wcześniej jadę do Wrocławia.

Bo już w środę - obejrzeć mieszkania i od razu wynająć.
Potem przeprowadzka.

-- 16 listopada 2012, o 12:49 --
Może jak będę na miejscu to łatwiej będzie mi znaleźć jakiegoś współlokatora.
-
- Gość
Pragnienie bycia z dziewczyną, tylko Ty przynajmniej już żyjesz rzeczywistością, masz plany na zakup mieszkania, poznania dziewczyny, a ja dalej siedzę z moimi natrętnymi myślami, idę z nimi przez życie jak robot, ale przynajmniej wychodzę do szkoły, rzadko na imprezę, żeby moi przyjaciele nie myśleli, że coś ze mną nie tak, na siłę staram się ukryć, że wszystko ze mną w porządku, nie zależy mi na niczym innym, tylko na pozbyciu się tych myśli, które wywołują u mnie lęk, potem dziewczyna, szkoła, prawo jazdy, matura, studia. Tylko obiecałem sobie, że jak do ferii zimowych nie minie, nic się nie zmieni, zaczynam łykać pigułki xanaxy nie xanaxy
, a właściwie za tydzien mam wizytę u psychola i coś mi tam przypisze. Siedzę przed tym monitorem latają mi te śmieszne wzorki przed oczami i bądź tu normalny człowieku 
-- 16 listopada 2012, o 18:03 --
http://www.youtube.com/watch?v=16K6H9b7GDc
Czyż to nie mój aktualny urywek z życiorysu?


-- 16 listopada 2012, o 18:03 --
http://www.youtube.com/watch?v=16K6H9b7GDc
Czyż to nie mój aktualny urywek z życiorysu?
-
- Gość
Ja też mam "syf" przed oczami - samo odrealnienie bez większych zmian.
U mnie hmm, właśnie te realne problemy - przysłoniły całkowicie natrętne myśli.
Za dnia o tym nie myślę - ale nocą coraz częściej mi się śni - jak dostaje szału ze strachu, że depersonalizacja nie minie.
Sny to to podświadomość - więc ten lęk u mnie też dalej jest.
U mnie największy natręt - to śmierć, tego co jest potem itd.
W końcu wmówiłem sobie, że od tysięcy lat ludzie umierali i traktowali śmierć jako coś naturalnego - nie zastanawiali się nad tym - tak życie jest skonstruowane, tak jest i koniec.
Takie racjonalizowanie - i wtedy te myśli powoli zaczęły znikać.
A z nich wyłoniły się realne problemy.
Największy lęk dopada mnie na wieczór, przed spaniem - wystarczy jedna myśl "kolejna noc w tym stanie, nic się zmienia" i lęk atakuje.
Ciężko jest.
Niech, że to cholera wreszcie minie.
Każdy mówi i wszędzie piszę, że to przemęczenie umysłu - lękiem.
I jak umysł odpocznie depersonalizacja zniknie.
Tylko w jaki sposób - dać temu umysłowi odpocząć ?
We wpisach osób, które z tego wyszły - wszędzie jest "przestałam o tym myśleć, wpadłam w wir pracy i zniknęło" - ale co zrobić, żeby o tym w ogóle nie myśleć ???
Trzeba byłoby mieć chyba osobistego terapeutę, który siedziałby z nami 24/h i bez chwili wytchnienia ciągał nas to po kinach, to po jakichś galeriach handlowych - i tak bez przerwy, całymi dniami - żeby tylko nie myśleć.
U mnie hmm, właśnie te realne problemy - przysłoniły całkowicie natrętne myśli.
Za dnia o tym nie myślę - ale nocą coraz częściej mi się śni - jak dostaje szału ze strachu, że depersonalizacja nie minie.
Sny to to podświadomość - więc ten lęk u mnie też dalej jest.
U mnie największy natręt - to śmierć, tego co jest potem itd.
W końcu wmówiłem sobie, że od tysięcy lat ludzie umierali i traktowali śmierć jako coś naturalnego - nie zastanawiali się nad tym - tak życie jest skonstruowane, tak jest i koniec.
Takie racjonalizowanie - i wtedy te myśli powoli zaczęły znikać.
A z nich wyłoniły się realne problemy.
Największy lęk dopada mnie na wieczór, przed spaniem - wystarczy jedna myśl "kolejna noc w tym stanie, nic się zmienia" i lęk atakuje.
Ciężko jest.
Niech, że to cholera wreszcie minie.
Każdy mówi i wszędzie piszę, że to przemęczenie umysłu - lękiem.
I jak umysł odpocznie depersonalizacja zniknie.
Tylko w jaki sposób - dać temu umysłowi odpocząć ?
We wpisach osób, które z tego wyszły - wszędzie jest "przestałam o tym myśleć, wpadłam w wir pracy i zniknęło" - ale co zrobić, żeby o tym w ogóle nie myśleć ???
Trzeba byłoby mieć chyba osobistego terapeutę, który siedziałby z nami 24/h i bez chwili wytchnienia ciągał nas to po kinach, to po jakichś galeriach handlowych - i tak bez przerwy, całymi dniami - żeby tylko nie myśleć.
Ostatnio zmieniony 16 listopada 2012, o 19:14 przez Derealizacja, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Gość
Ja mam tylko spokój jak sobie trochę popłaczę w samotności, ale znowu za kilka godzin przychodzi 

-
- Gość
A ja cholera płakać nie mogę. :/ Nie mogę wycisnąć z siebie ani jednej łzy - chociaż tak bym chciał się porządnie rozpłakać.
W momencie kiedy czuje ten żal, po którym powinno się płakać - nic się nie dzieje, a samo to uczucie znika w przeciągu sekund.
Daje sobie czas - kilka miesięcy - wyjadę do tego Wrocławia, jeżeli tam nic się nie zmieni - po tych kilku miesiącach porozmawiam z lekarzem, żeby dał mi silniejsze prochy.
W momencie kiedy czuje ten żal, po którym powinno się płakać - nic się nie dzieje, a samo to uczucie znika w przeciągu sekund.
Daje sobie czas - kilka miesięcy - wyjadę do tego Wrocławia, jeżeli tam nic się nie zmieni - po tych kilku miesiącach porozmawiam z lekarzem, żeby dał mi silniejsze prochy.
-
- Gość
Nie ma na co czekać, prochy mogą postawić na nogi, jeszcze pamiętam słowa psychola jak byłem po raz pierwszy, że "Zaburzenia lękowe się teraz łatwo i szybko leczy".
-
- Gość
Na początku tego roku poznałem dziewczynę (pisałem chyba nawet o tym na forum) - była w moim wieku, miała świetny charakter, nie wspominając już o urodzie - na pierwszym spotkaniu byliśmy u niej w mieszkaniu - trochę wypiliśmy, chyba nawet za dużo - bo zaczęliśmy rozmawiać na dość intymne tematy.
Nie wiem dlaczego, ale powiedziałem jej o tym, że mam depersonalizacje - o tym, co miało miejsce w moim życiu. Wtedy mnie przytuliła - i dosłownie w ułamku sekundy poczułem jakby coś mi strzyknęło delikatnie w głowie - wszystko w jednej chwili stało się normalne.
Depersonalizacja / derealizacja zniknęła - jak wyszedłem z bloku otoczenie było normalne - takie jak przed derealizacją. Wszystko było realne i prawdziwe.
Następnego dnia oznajmiła mi wprost (sms'em), że "nie podobam się jej i nie pociągam fizycznie" - depersonalizacja walnęła jak grom z nieba.
-- 16 listopada 2012, o 19:54 --
Terapeutka mi ostatnio mówiła, że mam podejść na przystanku, albo w autobusie do jakiejś atrakcyjnej kobiety i na własnej skórze przekonać się - czy mogę się podobać, czy nie - nie wystarczy ta jedna sytuacja ?
Nie chce się bardziej dobijać.
Kim ja musiałem być w poprzednim wcieleniu, że teraz jestem w ciele takiej poczwary ?
Nie wiem dlaczego, ale powiedziałem jej o tym, że mam depersonalizacje - o tym, co miało miejsce w moim życiu. Wtedy mnie przytuliła - i dosłownie w ułamku sekundy poczułem jakby coś mi strzyknęło delikatnie w głowie - wszystko w jednej chwili stało się normalne.
Depersonalizacja / derealizacja zniknęła - jak wyszedłem z bloku otoczenie było normalne - takie jak przed derealizacją. Wszystko było realne i prawdziwe.
Następnego dnia oznajmiła mi wprost (sms'em), że "nie podobam się jej i nie pociągam fizycznie" - depersonalizacja walnęła jak grom z nieba.

-- 16 listopada 2012, o 19:54 --
Terapeutka mi ostatnio mówiła, że mam podejść na przystanku, albo w autobusie do jakiejś atrakcyjnej kobiety i na własnej skórze przekonać się - czy mogę się podobać, czy nie - nie wystarczy ta jedna sytuacja ?
Nie chce się bardziej dobijać.

Kim ja musiałem być w poprzednim wcieleniu, że teraz jestem w ciele takiej poczwary ?

-
- Gość
Wiem, że mam takie momenty, iż nie ma we mnie lęku, czasem jest to 30 minut, godzinka. I wtedy chce mi się wszystko, dosłownie gdy znika lęk znikają wszystkie problemy, natrętna myśl wydaje się mniej prawdziwa, w ogóle wtedy to jest tylko myśl na którą mogę machnąć ręką, a gdy jest lęk ta myśl krąży we mnie jak bumerang wydając się momentami tak prawdziwa, mimo iż jest absurdalna.