W sumie ddek to nie nazwalabym tego myślami, to jest takie chore odczucie, że nie potrafię sie zachowywać naturalnie jako matka, spontanicznie, ale czego tu oczekiwać skoro jest depersonalizacja,nie da rady inaczej. To takie wieczne odczucie lekowe " jak mam sie zachować,co powiedzieć". Wgl to od poniedziałku rzucilam sie na głęboką wodę, dziec mój poszedł do przedszkola- to był mój lęk, co bedzie jak on pójdzie. Muszę go sama odwozic i wracać samemu do domu- też zawsze sie z tym dziwnie czułam. Spedzanie samemu czasu w domu,tzn bez domowników- też był z tym problem. Jeblo mi od poniedziałku takie dd że myślałam że walne,a raczej depersonalizacja, czuje sie serio jak cygan

jak ktoś kto nie istnieje, znieczulona glowa, i znieczulony mózg,martwica

stres ogromny, po pierwsze związany z odstawianiem dzieciaka- płacze i krzyczy że nie chce zostać, ja to muszę znosić i przeżywać, po drugie dziś było zebranie rodziców- myślałam że tam zejde

Natrety o widzeniu,o oczach, plus Kurde " pani do mnie mówi,a może nie do mnie" jakbym słyszała wszystko i nic, pani mówi " mama Mieszka" a ja k..... Wtf??? Pomysły rzucane luźno nt rozwoju przedszkola,a mi jakby ktoś kłódkę zawiązał na mózg i gardło, no nic,kompletnie nic. Ale tym razem było inaczej, tym razem nie było myśli " o boże jak mi zle i tragicznie" tym razem poprostu było. No bo co zrobię. Ale jestem bardzo umeczona po tych 3 dniach, glowa pęka mi w szwach,aż jakieś myśli lekowe na jej temat mi przyszły
mam jeszcze jeden objaw,ale to też napewno nerwicowo- ddowy. Idzie moja myśl- potem jest dogadanka albo natret na temat dowolny- odrazu idzie myśl jak ja wam to to opisuje. Taki bonus
