Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Strach przed zwariowaniem, strach przed schizofrenią
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 415
- Rejestracja: 9 września 2013, o 19:32
jak nie daje rady wtedy. mam wtedy taki dziwny stan ze masakra. Wgl jest mozliwosc miec urojenia dot stanu a nie przekonań? Bo w sumie jak sie naczytalem o tych urojeniach dzis. To kurde większość dalo by rade sobie wkrecic ot tak.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1255
- Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03
Widzisz bo ty robisz wszystko tak aby ci nie przeszlo. Pierwsza zasada to nie czytac o urojeniach i chorobach psychicznych, a ty to stale robisz. Zobacz sam ze Ty tak naprawde sobie sam ta krzywde wyrzadzasz.
- ddd
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 2034
- Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54
no ba
nie tylko my to mowimy ale i psychiatrzy i mozesz byc pewien ze co jak co to oni psychozy umieja sprawdzac doglebnie
Jakbys mial to by ci powiedzieli.


(muzyka - my słowianie)
Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!
Autor Zordon ;p
Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!
Autor Zordon ;p
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 415
- Rejestracja: 9 września 2013, o 19:32
z tym ze nie mowilem jemu ze mam takie objawy teraz. Mowilem ale no bardzo malo l. bo sam nie potrafilem tego opisac.
-- 2 grudnia 2013, o 22:17 --
a ja mam teraz tak ze zyje w swoim wewnetrznym swiecie. w ktorym co chwile nowe schizowe objawy dochodza. taka dziwnosc itp..
-- 2 grudnia 2013, o 22:17 --
a ja mam teraz tak ze zyje w swoim wewnetrznym swiecie. w ktorym co chwile nowe schizowe objawy dochodza. taka dziwnosc itp..
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1255
- Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03
To prawda, zyjesz w wewnetrznym swiecie lęków. Ni cinnego nie robisz chyba tylko zyjesz tym swiatem leku, strachu i tego co ci jest. Stan dosc adekwatyny do zaburzeni alekowego
Bosmy wszyscy tak zyli a reszta wszystkich nadal zyje tym 
Tylko ty jeszcze do tego uparcie brnisz w strone tego swiata. A tylko ty masz moc aby zawrocic


Tylko ty jeszcze do tego uparcie brnisz w strone tego swiata. A tylko ty masz moc aby zawrocic

- Kamień
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1458
- Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47
Direct, skończ już męczyć sam siebie... napisz choć raz coś pozytywnego co zrobiłeś. Samemu Ci się lepiej zrobi, uwierz mi
!

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 415
- Rejestracja: 9 września 2013, o 19:32
czy wy tez podczas stanu dd macie takie wrazenie ze zyjecie w swoim swiecie? macie uwage strasznie skierowana na wewnatrz. i takie cos ze potraficie sie skupic na malej ilosci rzeczy. np dzis jak czytalem ksiazke i bylem na zakupach to nie moglem sie skupic po tym na niczym innym. ciagle zyje ksiazka albo zakupami.
tez mam takie cos ze jak moja mama dzis powiedziala o przeprowadzce. to dostalem sionego leku bo mialem wrazenie ze nie bede mial takiego swojego konciku. i ze oszaleje. ze mnie zamkna w wariatkowie..
Czy nozliwe jest ciagle dochodzenie objawow? bo np. kiedys mnie serce bolało mialem tachykardie a teraz juz nie. stare objawy mijaja a mam inne.. zwiazane ze zdrowiem ale psychicznym..
-- 3 grudnia 2013, o 20:47 --
Tak teraz jest że jakby mam w glebi przekonanie ze jestem chory psychicznie. Chyba! Bo jak jest jakis temat na temat naszego rozwoju czy cos. To od razu wchodze w lęk i smutek okropny..
tez mam takie cos ze jak moja mama dzis powiedziala o przeprowadzce. to dostalem sionego leku bo mialem wrazenie ze nie bede mial takiego swojego konciku. i ze oszaleje. ze mnie zamkna w wariatkowie..
Czy nozliwe jest ciagle dochodzenie objawow? bo np. kiedys mnie serce bolało mialem tachykardie a teraz juz nie. stare objawy mijaja a mam inne.. zwiazane ze zdrowiem ale psychicznym..
-- 3 grudnia 2013, o 20:47 --
Tak teraz jest że jakby mam w glebi przekonanie ze jestem chory psychicznie. Chyba! Bo jak jest jakis temat na temat naszego rozwoju czy cos. To od razu wchodze w lęk i smutek okropny..
- Kamień
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1458
- Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47
Osłabiasz mnie już. Wszyscy Ci piszą, że TAK TAK TAK TAK to wszystko o czym piszesz jest możliwe. Rób coś w kierunku zdrowia a nie roztrząsaj tego już. Rozumiem, że się boisz, masz wiele wątpliwości i objawów... ale jak KAŻDY Z NAS. Jednak trzeba się ogarnąć bo inaczej do końca życia będziesz pytał i pytał, a tego chyba nie chcesz...
aha i nie trafisz do wariatkowa. Gdyby ktoś porównał Ciebie z "Wariatem" była by radykalna różnica. Wariat by NIE PYTAŁ na forum o wszystko, tylko by się cieszył z tego jakie "objawy" ma.
aha i nie trafisz do wariatkowa. Gdyby ktoś porównał Ciebie z "Wariatem" była by radykalna różnica. Wariat by NIE PYTAŁ na forum o wszystko, tylko by się cieszył z tego jakie "objawy" ma.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 2 stycznia 2014, o 10:54
Witam,
Trafiłem na to forum przypadkowo, jakieś kilka dni temu.
Chciałbym podzielić się z Wami moją historią,
Mam 25 lat, żonę, dziecko.
Dokładnie rok temu rzuciłem palenie. Moje problemy związane z nerwicą mają początek właśnie od tego momentu, chodź, miałem epizod nerwicowy( nerwica żołądka) przed maturą, ale samoistnie przeszło. Wszystko zaczeło się rok temu jak zdecydowałem się rzucić palenie. Po tygodniu miałem wizytę u laryngologa z powodu niesamowitego bólu gardła, czerwonego gardła i ścisku w krtani. Przeszedłem badania, dostałem leki ziołowe i przeszło. Do laryngologa szedłem z myślą że mam raka krtani. Później były 3 miesiące względnego spokoju. Czułem że żyję pełną piersią, miałem w sobie tyle energii życiowej że mogłem góry przenosić, bynajmniej takie wrażenie odnosiłem. Wszystko skończyło się po 3 miesiącach i od tamtej pory jadę w dół i sądzę że osiągnąłem już psychiczne dno... Po 3 miesiącach zacząłem znowu przechodzić trądzik, dostawałem pod wpływem alkoholu, złej diety zmian na twarzy. Pełna seria badań, morfologie, wymazy, próbki mikrobiologiczne twarzy. Jedna diagnoza, nie wierzę że mam roztocza to idę do drugiego dermatologa itd. Przy morofologii wyszło że mam pdowyższony wskaźnik wątrobowy. I od tamtej pory zaczeły się choroby wątroby. Po pewnym czasie tak sobie wbiłem że mam marskość wątroby, ze rzuciłem alkohol, codziennie kontrolowałem czy mam żółte oczy, czy swędzą mnie ręce. Dostawałem wszystkich objawów i których czytałem niemal codziennie w internecie. Chora wątroba mineła dopiero we wrześniu, W międzyczasie miałem ,,chore nerki", kontrolowałem ilości oddawanego moczu, sprawdzałem częstotliwosć, miałęm badanie moczu, usg itd. Mimo wszystko dalej wierzyłem że moje nerki są chore. Poczułem że coś nie tak dzieje się z moją psychiką w sierpniu, gdy zblizała się przeprowadzka i kończył się remont. Zabrałem dziecko do lasu żeby ściąć parę palików pod pomidory, zapakowałem siekierkę do samochodu, dziecko, i wtedy się zaczeło. Poczułem ogromny lęk, i pytanie w głowie, o Boże, pewnie coś mu zrobię w lesie itd. Mineło bardzo szybko, trwało to kilka sekund. Następny lęk zdarzył się jak jechaliśmy samochodem. Ja żona i dziecko, jadąc nagle poczułem że zaraz zwariuję, że coś się niedobrego dzieje i wybuchnę, zaczałem się modlic w duszy i po minucie przeszło. Po jakiś 3 tygodniach wszystko się rozchuśtało jeszcze mocniej. Dziecko idzie do przedszkola my do nowego mieszkania. Lęk że coś zrobię żonie, dziecku mam non stop. Boję się noża, ostrych przedmiotów, mam negatywne czarne skojarzenia. Żona wie o wysztskich obajwach cały czas. Wspiera mnie, i już wtedy podejrzewamy nerwicę. Ale te myśli ze biorę nóż i mam jakiś atak szału, w mojej głowie wydają się nienormalne. Wracam do kościoła, modle się i idę do spowiedzi. Robię się coraz bardziej rodzinny, dzielę się moimi obajwami od początku z całą rodziną, szukam ciągle wsparcia. W końcu we wrześniu za namową siostry trafiam do profesora psychiratry. Rozmowa krótka, opowiadam to wszystko co wam powyżej. Odpowiada mi: Nie zwariowałał pan, po prostu się pan zagubił, wpadł w jakies takie natrętne koło i trzeba pana z tego wyrwać. Zapisuje mi 4 leki!!. Anafronil 10 mg, Amizepin (masakra), Fluxo(coś tam), i coś jeszcze. Profesor tłumaczy że są to dawki jak dla dzieci które się szkoły boją a ja jestem przerażony. Uważam że taka ilość prochów stanowi o tym że jest ze mną tragicznie. Odzywam się ponownie do siostry ponownie, jestem rozstrzęsiony, załatwia mi w klinice pryschiatrii wizytę z dokotrem hab. psychologiem klinicznym i jeszcze jednym psychiatrą na doktoracie. Trafiam tam za kilka dni. Pani doktor przeprowadza ze mną 3,5 godzinna rozmowę. Jestem pytany o wszystko. Alkohol, głosy, odbieranie radia, telewizji do siebie, spiski, teorie ,zatrute jedzienie(na niektóre reaguje śmiechem bo nie wytrzymuję), itd. Po 3 godzinach słyszę słowa. Jest pan w pełni zdrowy psychicznie z zaburzeniami nerwicowymi. PAńska nerwica wynika z domu rodzinnego. Nie musi pan brać leków. Zapraszam na terapię. Warunki. Zerwanie z domem rodzinnym, koniec internetu i chorób. Wychodzę zdrowy z tamtąd. Miają lęki, czuję się fantastycznie. Po tygodniu, rozmawiam z siostrą, opowiadam jej, i słyszę jej słowa. O ak Ci szybko przeszło, aż dziwne. Racja, zaczynam się zastawiać dlaczego przeszło i dlaczego tak szybko. Wszystko wraca... niestety. Po 2 tygodniach z powrotem jestem na terapii, tym razem z żoną, kolejna przynosi coraz lepszy rezultat. Zaczynam się wzmacniać psychicznie. I tutaj niestety wszystko kończy się źle. Przeprowadzam się, moja terapeutka ma poważny wypadek samochodowy. Lęki się nasilają. Nerwica wykańcza każdy mój dzień. Przebudzenie w nocy, i zaczyna się od razu lęk, że wezmę nóż i zwariuję. I tak dzień w dzień. Nerwy zaczynam zabijać bieganiem. Trochę pomaga. Jest listopad, mam poważnie stresującą sytuację z mamą, z nerwów prawie sie trzesę. Po tygodniu wydaje mi się że zaczynam słyszeć głosy i mam halucynacje. Na czym polegają głosy... Wcześniej zasypiałem jak dziecko, oczy zamknięte głowa spokojna. Teraz nie. Zamykam oczy i zaczyna się kołomyja myśli, jakieś niepoukładane myśli, ni z tąd ni z owąd przypominające się wydarzenia, wszystko pomieszane no i słowa wypowiadane przez bliskich, akcenty, tonacje, wszystko to mi mózg odtwarza. Głosów nie słyszę uchem, ale jakbym miał w głowie. To coś na kształt tego jak gra uporczywie jedna piosenka w głowie i nie możemy się jej pozbyć(zresztą to tez mam nagminnie). Halucynacje polegają na tym że widzę np: siatkę białą i przez chwilę, kątem oka lub patrząc na nią szybko mam wrażenie że to mała górka śniegu, ale kątem oka widzę poduszkę na podłodze, a wydaje mi się że tam jest kot. Patrzę tam a kota tam nie mam. Tak mam non stop. Wtedy właśnie zaczynam czytać instensywnie o psychozie i shizofrenii. Jestem pewien że mam tą ostatnią. Ratuję się telefonem do terapeuty podanego przez moją poprzednią terapeutkę. Rozpoczynam intensywną psychoterapię, po pierwszej wizycie, wychodzę naładowany energią, i spokojny. Chyba pierwszy raz od tamtej pory spię spokojnie. Wszystko się układa, akceptuję swoję lęki, myśli natrętne też. Nie żyję nimi. Pojawiają się za to nowe.. a zwariuję i zostanę gejem, itd, zaczynam siebie ponownie obserwować itd. Terapia uczy mnie akceptować myśli, wiec nie daję się wciągać w to. Wszystko jest na dobrej drodze do świąt(mineły mi nawet lęki o szaleństwie o robieniu krzywdy!!), w święta mam mega stresy z rodzina. W miedzy czasie siostra opowiada mi o tym jak jej mąż dostał psychozy. Opowiada o tym jak to wyglądało. Fakt że jestem pijany sprawia że się nie boję. Dopiero strach przychodzi kilka dni później i trwa do dziś. Znowu wracają mi te głosy przed zaśnięciem. Wyobrażam sobie coś miłego, np, mycie głowy przez fryzjerkę, i mam wrażenie że odpływam w sen, i nagle słyszę jak ona mów do mnie wstań, i zrywam się cały wystraszony z łóżka i od razu wbijam sobie że słyszę głosy. Znowu mam kołomyję myśli w głowie przed zaśnięciem. Nie mogę spać. Trwa to do dziś dzień. Ostatnimi dniami dołożyłem sobie czytaniem o shizie, ze może mieć początek nerwicowy. Znowu mam tej iluzje. Widze kogoś podobnego do mojego znajomego i od razu mam skojarzenie z tą osobą. Przekręcam wyrazy które chcę przeczytać. Nie ma pamięci, czasem mam wrażenie że rzeczywistość miesza mi się ze snem, muszę się zastanowić chwilę by stwierdzić że mi się to śniło a nie wydarzyło. Ciągle mam uczucie niepokoju, ścisku w gardle, i w zołądku. Kłuje mnie klatka. MAm awaryjną sesje po świętach. Jest ciut lepiej, mówię jej o tych głosach. Mam się nie przejmować, to nie shiza, nie potrzebuję leków słyszę. A ja dalej mam myśli że mam shizę, mam głupie skojarzenia, czasem jak ktoś mówi coś przykrego to ja na to reaguję uśmiechem(nie wiem czy to ze stresu czy mam rozdwojenie jaźni już), Pomóźcie, doradzcie, bo mam wrażenie że jestem wrakiem psychicznym, od wczoraj ciągle myślę o lekach, czy już nie czas sobie dać odpocząć, i zachamować te zmiany w mózgu czy psychice które może własnie się dzieją, i że może ten profesor rozpoznał początki shizofrenii i dlatego mi dał tyle leków. Czasem mam ochotę sam sie już zgłosić do szpitala psychiatrycznego żeby mnie poobserwowali czy nie mam shizy. Pomocy...
Trafiłem na to forum przypadkowo, jakieś kilka dni temu.
Chciałbym podzielić się z Wami moją historią,
Mam 25 lat, żonę, dziecko.
Dokładnie rok temu rzuciłem palenie. Moje problemy związane z nerwicą mają początek właśnie od tego momentu, chodź, miałem epizod nerwicowy( nerwica żołądka) przed maturą, ale samoistnie przeszło. Wszystko zaczeło się rok temu jak zdecydowałem się rzucić palenie. Po tygodniu miałem wizytę u laryngologa z powodu niesamowitego bólu gardła, czerwonego gardła i ścisku w krtani. Przeszedłem badania, dostałem leki ziołowe i przeszło. Do laryngologa szedłem z myślą że mam raka krtani. Później były 3 miesiące względnego spokoju. Czułem że żyję pełną piersią, miałem w sobie tyle energii życiowej że mogłem góry przenosić, bynajmniej takie wrażenie odnosiłem. Wszystko skończyło się po 3 miesiącach i od tamtej pory jadę w dół i sądzę że osiągnąłem już psychiczne dno... Po 3 miesiącach zacząłem znowu przechodzić trądzik, dostawałem pod wpływem alkoholu, złej diety zmian na twarzy. Pełna seria badań, morfologie, wymazy, próbki mikrobiologiczne twarzy. Jedna diagnoza, nie wierzę że mam roztocza to idę do drugiego dermatologa itd. Przy morofologii wyszło że mam pdowyższony wskaźnik wątrobowy. I od tamtej pory zaczeły się choroby wątroby. Po pewnym czasie tak sobie wbiłem że mam marskość wątroby, ze rzuciłem alkohol, codziennie kontrolowałem czy mam żółte oczy, czy swędzą mnie ręce. Dostawałem wszystkich objawów i których czytałem niemal codziennie w internecie. Chora wątroba mineła dopiero we wrześniu, W międzyczasie miałem ,,chore nerki", kontrolowałem ilości oddawanego moczu, sprawdzałem częstotliwosć, miałęm badanie moczu, usg itd. Mimo wszystko dalej wierzyłem że moje nerki są chore. Poczułem że coś nie tak dzieje się z moją psychiką w sierpniu, gdy zblizała się przeprowadzka i kończył się remont. Zabrałem dziecko do lasu żeby ściąć parę palików pod pomidory, zapakowałem siekierkę do samochodu, dziecko, i wtedy się zaczeło. Poczułem ogromny lęk, i pytanie w głowie, o Boże, pewnie coś mu zrobię w lesie itd. Mineło bardzo szybko, trwało to kilka sekund. Następny lęk zdarzył się jak jechaliśmy samochodem. Ja żona i dziecko, jadąc nagle poczułem że zaraz zwariuję, że coś się niedobrego dzieje i wybuchnę, zaczałem się modlic w duszy i po minucie przeszło. Po jakiś 3 tygodniach wszystko się rozchuśtało jeszcze mocniej. Dziecko idzie do przedszkola my do nowego mieszkania. Lęk że coś zrobię żonie, dziecku mam non stop. Boję się noża, ostrych przedmiotów, mam negatywne czarne skojarzenia. Żona wie o wysztskich obajwach cały czas. Wspiera mnie, i już wtedy podejrzewamy nerwicę. Ale te myśli ze biorę nóż i mam jakiś atak szału, w mojej głowie wydają się nienormalne. Wracam do kościoła, modle się i idę do spowiedzi. Robię się coraz bardziej rodzinny, dzielę się moimi obajwami od początku z całą rodziną, szukam ciągle wsparcia. W końcu we wrześniu za namową siostry trafiam do profesora psychiratry. Rozmowa krótka, opowiadam to wszystko co wam powyżej. Odpowiada mi: Nie zwariowałał pan, po prostu się pan zagubił, wpadł w jakies takie natrętne koło i trzeba pana z tego wyrwać. Zapisuje mi 4 leki!!. Anafronil 10 mg, Amizepin (masakra), Fluxo(coś tam), i coś jeszcze. Profesor tłumaczy że są to dawki jak dla dzieci które się szkoły boją a ja jestem przerażony. Uważam że taka ilość prochów stanowi o tym że jest ze mną tragicznie. Odzywam się ponownie do siostry ponownie, jestem rozstrzęsiony, załatwia mi w klinice pryschiatrii wizytę z dokotrem hab. psychologiem klinicznym i jeszcze jednym psychiatrą na doktoracie. Trafiam tam za kilka dni. Pani doktor przeprowadza ze mną 3,5 godzinna rozmowę. Jestem pytany o wszystko. Alkohol, głosy, odbieranie radia, telewizji do siebie, spiski, teorie ,zatrute jedzienie(na niektóre reaguje śmiechem bo nie wytrzymuję), itd. Po 3 godzinach słyszę słowa. Jest pan w pełni zdrowy psychicznie z zaburzeniami nerwicowymi. PAńska nerwica wynika z domu rodzinnego. Nie musi pan brać leków. Zapraszam na terapię. Warunki. Zerwanie z domem rodzinnym, koniec internetu i chorób. Wychodzę zdrowy z tamtąd. Miają lęki, czuję się fantastycznie. Po tygodniu, rozmawiam z siostrą, opowiadam jej, i słyszę jej słowa. O ak Ci szybko przeszło, aż dziwne. Racja, zaczynam się zastawiać dlaczego przeszło i dlaczego tak szybko. Wszystko wraca... niestety. Po 2 tygodniach z powrotem jestem na terapii, tym razem z żoną, kolejna przynosi coraz lepszy rezultat. Zaczynam się wzmacniać psychicznie. I tutaj niestety wszystko kończy się źle. Przeprowadzam się, moja terapeutka ma poważny wypadek samochodowy. Lęki się nasilają. Nerwica wykańcza każdy mój dzień. Przebudzenie w nocy, i zaczyna się od razu lęk, że wezmę nóż i zwariuję. I tak dzień w dzień. Nerwy zaczynam zabijać bieganiem. Trochę pomaga. Jest listopad, mam poważnie stresującą sytuację z mamą, z nerwów prawie sie trzesę. Po tygodniu wydaje mi się że zaczynam słyszeć głosy i mam halucynacje. Na czym polegają głosy... Wcześniej zasypiałem jak dziecko, oczy zamknięte głowa spokojna. Teraz nie. Zamykam oczy i zaczyna się kołomyja myśli, jakieś niepoukładane myśli, ni z tąd ni z owąd przypominające się wydarzenia, wszystko pomieszane no i słowa wypowiadane przez bliskich, akcenty, tonacje, wszystko to mi mózg odtwarza. Głosów nie słyszę uchem, ale jakbym miał w głowie. To coś na kształt tego jak gra uporczywie jedna piosenka w głowie i nie możemy się jej pozbyć(zresztą to tez mam nagminnie). Halucynacje polegają na tym że widzę np: siatkę białą i przez chwilę, kątem oka lub patrząc na nią szybko mam wrażenie że to mała górka śniegu, ale kątem oka widzę poduszkę na podłodze, a wydaje mi się że tam jest kot. Patrzę tam a kota tam nie mam. Tak mam non stop. Wtedy właśnie zaczynam czytać instensywnie o psychozie i shizofrenii. Jestem pewien że mam tą ostatnią. Ratuję się telefonem do terapeuty podanego przez moją poprzednią terapeutkę. Rozpoczynam intensywną psychoterapię, po pierwszej wizycie, wychodzę naładowany energią, i spokojny. Chyba pierwszy raz od tamtej pory spię spokojnie. Wszystko się układa, akceptuję swoję lęki, myśli natrętne też. Nie żyję nimi. Pojawiają się za to nowe.. a zwariuję i zostanę gejem, itd, zaczynam siebie ponownie obserwować itd. Terapia uczy mnie akceptować myśli, wiec nie daję się wciągać w to. Wszystko jest na dobrej drodze do świąt(mineły mi nawet lęki o szaleństwie o robieniu krzywdy!!), w święta mam mega stresy z rodzina. W miedzy czasie siostra opowiada mi o tym jak jej mąż dostał psychozy. Opowiada o tym jak to wyglądało. Fakt że jestem pijany sprawia że się nie boję. Dopiero strach przychodzi kilka dni później i trwa do dziś. Znowu wracają mi te głosy przed zaśnięciem. Wyobrażam sobie coś miłego, np, mycie głowy przez fryzjerkę, i mam wrażenie że odpływam w sen, i nagle słyszę jak ona mów do mnie wstań, i zrywam się cały wystraszony z łóżka i od razu wbijam sobie że słyszę głosy. Znowu mam kołomyję myśli w głowie przed zaśnięciem. Nie mogę spać. Trwa to do dziś dzień. Ostatnimi dniami dołożyłem sobie czytaniem o shizie, ze może mieć początek nerwicowy. Znowu mam tej iluzje. Widze kogoś podobnego do mojego znajomego i od razu mam skojarzenie z tą osobą. Przekręcam wyrazy które chcę przeczytać. Nie ma pamięci, czasem mam wrażenie że rzeczywistość miesza mi się ze snem, muszę się zastanowić chwilę by stwierdzić że mi się to śniło a nie wydarzyło. Ciągle mam uczucie niepokoju, ścisku w gardle, i w zołądku. Kłuje mnie klatka. MAm awaryjną sesje po świętach. Jest ciut lepiej, mówię jej o tych głosach. Mam się nie przejmować, to nie shiza, nie potrzebuję leków słyszę. A ja dalej mam myśli że mam shizę, mam głupie skojarzenia, czasem jak ktoś mówi coś przykrego to ja na to reaguję uśmiechem(nie wiem czy to ze stresu czy mam rozdwojenie jaźni już), Pomóźcie, doradzcie, bo mam wrażenie że jestem wrakiem psychicznym, od wczoraj ciągle myślę o lekach, czy już nie czas sobie dać odpocząć, i zachamować te zmiany w mózgu czy psychice które może własnie się dzieją, i że może ten profesor rozpoznał początki shizofrenii i dlatego mi dał tyle leków. Czasem mam ochotę sam sie już zgłosić do szpitala psychiatrycznego żeby mnie poobserwowali czy nie mam shizy. Pomocy...
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 19
- Rejestracja: 31 stycznia 2013, o 22:00
Cześć,
to, że masz nerwice jest oczywiste
Ja też przerabiałem kiedyś schizofrenie, psychozy itd.
Nie stawiaj sam sobie diagnozy
Psycholog/psychiatra powiedział Ci, że masz nerwice i tak jest, zaufaj mu!
Co do głosów w głowie podczas zasypiania (bo to zapewne mocno Cie martwi):
Omamy hipnagogiczne, także: hipnagogia – zjawisko fizjologiczne pojawiające się podczas zasypiania charakteryzujące się występowaniem wyrazistych wyobrażeń. Wyobrażenia te mogą być wzrokowe, słuchowe lub kinestetyczne; często dotyczą sytuacji z minionego dnia i mogą przejść w zwykłe marzenia senne.
Mimo podobieństwa w nazwie z omamami, hipnagogia jest zjawiskiem całkowicie normalnym - niebędącym stanem psychopatologicznym. - Wikipedia
Omamy te pojawiają się kiedy człowiek jest ciągle spięty, poddenerwowany, skupia się na swoich objawach i nie może się uspokoić, rozluźnić
to, że masz nerwice jest oczywiste

Nie stawiaj sam sobie diagnozy

Co do głosów w głowie podczas zasypiania (bo to zapewne mocno Cie martwi):
Omamy hipnagogiczne, także: hipnagogia – zjawisko fizjologiczne pojawiające się podczas zasypiania charakteryzujące się występowaniem wyrazistych wyobrażeń. Wyobrażenia te mogą być wzrokowe, słuchowe lub kinestetyczne; często dotyczą sytuacji z minionego dnia i mogą przejść w zwykłe marzenia senne.
Mimo podobieństwa w nazwie z omamami, hipnagogia jest zjawiskiem całkowicie normalnym - niebędącym stanem psychopatologicznym. - Wikipedia
Omamy te pojawiają się kiedy człowiek jest ciągle spięty, poddenerwowany, skupia się na swoich objawach i nie może się uspokoić, rozluźnić

-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1939
- Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49
Nie jestes chory psychicznie, chory psychicznie ma inne objawy, poczytaj nie strony o schizach tylko rozne tu tematy, i zobacz ze prawie wszyscy maja obawy jak ty i maja nerwice, zaburzenia nerwicowe, lekowe. Kazde zaburzenie ma swoje objawy nerwice maja wlasnie takie. I ty tez ja masz. Zadne poczatki....daj se luzu z tymi poczatkami bo to sa pierdy czlowieku
Poczatki to zupelnie cos innego, kiedy osoba ze schizofrenia ma atak paniki i nie mowi o innych objawach ma diagnozowana nerwice, bo wszystko wskazuje na atak paniki, a jednak po czasie wychodzi na jaw ze ma inne objawy ktorych ty nie masz...
te tematy poczatkow sa tak czesto walkowane ze az nie chce sie pisac po raz setny tego samego
Zadne poczatku, zaburzenie nerwicowe, na poczatku skoncz z czytaniem o schizach i objawach bo sie bedziesz na to nakrecal. Nie analizuje tyle tego wszystkiego, poczytaj tematy stad i stad vademecum-leku-nerwic.html psychologiczne-techniki.html
Aby wyjsc z nerwicy trzeba przede wszystkim nie nakrecac leku na poczatek.
-- 2 stycznia 2014, o 13:39 --
AA i jeszcze ten temat ddd opisywal te hipnagogie strach-przed-schizofrenia-strach-przed- ... t3489.html

te tematy poczatkow sa tak czesto walkowane ze az nie chce sie pisac po raz setny tego samego

Zadne poczatku, zaburzenie nerwicowe, na poczatku skoncz z czytaniem o schizach i objawach bo sie bedziesz na to nakrecal. Nie analizuje tyle tego wszystkiego, poczytaj tematy stad i stad vademecum-leku-nerwic.html psychologiczne-techniki.html
Aby wyjsc z nerwicy trzeba przede wszystkim nie nakrecac leku na poczatek.
-- 2 stycznia 2014, o 13:39 --
AA i jeszcze ten temat ddd opisywal te hipnagogie strach-przed-schizofrenia-strach-przed- ... t3489.html
-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1939
- Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49
No widzisz direct dlatego mowilo ci sie zebys nie czytal o schizach bo potem sobie bedziesz te objawy niby tworzyl bo ty nadal nie rozumiesz ze urojenia to nie mysli a urojenia to wiara w to. Jesli wierzysz i myslisz ze zle duchy to spowodowaly i gadasz do znajomych ze cie przesladuja te duchy i szukasz ich na scianach to mozesz sie martwic. ty na razie sobie myslisz bo sie naczytales za bardzo bo podejrzewam ze czytales nie raz. Mysli to nie urojenia jeszcze raz ci to powtarzam.
Przestan czlowieku sie wkolo w to wkrecac. Ale to juz wiesz tylko nadal nic z tym nie robisz
Przestan czlowieku sie wkolo w to wkrecac. Ale to juz wiesz tylko nadal nic z tym nie robisz
