Witam Was wszystkich

pisalam juz w innym watku ale pomyslalam ze powinnam tez tu zrobic wpis i moze ktos mnie poratuje i powie co mysli o calej mojej historii z nerwica lub inna choroba....strasznie się boje schizofrenii....będzie to długa historia
W sumie to nie wiem od czego zacząć...myślałam ze zaczne od tego co sie dzieje teraz i tak zaczęłam opisywać ale cofne się do początku nerwicy choć sama jeszcze ciągle próbuje się upewnić zzy to nerwica...myślę że to zaczęło się jak jeszcze byłam w Polsce...rok 2008....obudził mnie straszny koszmar w nocy...śniło mi sie ze diabel chce mnie opetac....mieszkałam sama..wstałam z lozka,środek nocy, brakowalo mi tchu, bylam przerazona, wyszlam na balkon zaczerpnac oddechu ale strach byl taki silny ze chcialam krzyczec a nie moglam przeciez zaczac krzyczec o 3 nad ranem na balkonie na osiedlu, zadzwonilam do cioci i musiala przyjechac. ...była ze mna do rana...nie moglądałem usnać. ..modliłam sie rozancem w reku...rano akurat byla msza za dziadka a ja sie balam wejść do kościoła...ale jakos weszlam i nic sie dziwnego nie stało..i to jakos mnie uspokoiło. ..i był spokój. ..i w czerwcu 2008 opuściłam Polskę i wyjechałam do Londynu...i tu na nowo się zaczęło. .myślę że był to rok 2009 lub 2010 znów zaczęly się myśli o opętaniu....potem o śmierci ze umrę ...tak naprawdę nie bałam się ze umrę w najbliższym czasie tylko ze w ogóle umrę. ..nie umiałam tego zaakceptować ....potem były myśli ze sobie coś zrobie ale ze komuś z najbliższych. ..nie wiem jak funkcjonowałam w pracy...nie wiem nawet ile to trwało. ..piłam mieszankę ziołowa dość dlugo która robiono mi w Polsce ona mnie dość dobrze wyciszala. ...zaczęłam jeździć na terapię...byłam chyba 10 razy..to była starsza Polka która ponoć była bardzo dobrym specjalista ale do mnie chyba nie dotarła. ..pierwsze wizyty to nic nie rozumiałam bo tak byłam owladnieta lekiem ze nic do mnie nie docierało, ona mówiła po ang i po pl i mimo że znam język angielski bardzo dobrze to jednak pojęcia z psychologii były mi obce i może też przez to terapia szła opornie...gdyby nie mieszanka to nie wiem jakby było. ..ale lęki zaczęły malec i jakoś się wszystko wyciszylo ale wciąż byłam na tym leku aż do połowy 2011 gdy poznałam mojego przyszłego męża i się zakochałam i mieszanka ta przestała być mi potrzebna, bylam bardzo szczesliwa...aż do 2015 gdy w styczniu znowu się zaczęło. ..miałam już dwójkę swoich dzieci małych dzieci i zajmowałam się jeszcze bratankiem w podobnym wieku....były dwie myśli natretne ze albo zrobię sobie coś albo dzieciom...i że to się stanie w domu ...wiec uciekałam z tego domu...brałam trójkę małych dzieci nawet 3 lat nie miały. ..do wózka i lazilam po parku albo do supermarketu byle by nie być w domu....na koncu tego epizodu z roku 2015 pojawila sie tez mysl o chorobie psychicznej ale nie na dlugo....Ipciocia o której wcześniej pisałam pomogła mi z tego wyjść tłumaczyła pisała godzinami rozmawiała ze mną aż przeszło. ..bez mieszanki ale pilam syrop neospazmina...myślę że uspokoiłam się gdzieś w kwietniu/maju...zapomniała dodać że chciałam znowu zapisać się na terapię ale pani nie miała miejsc na indywidualną i chciała mnie posłać na grupowa ale nie poszlam
No i teraz od stycznia znowu nawrót. ...tylko ze tym razem jest juz trochę inaczej i właśnie to mnie trochę przeraza....ze czemu inaczej a nie tak samo jak zawsze...różnica jest taka ze nie czuje juz takie strachu...takie lęku....który mnie paralizowal...powodował ze miałam gule w gardle nie mogłam jeść. ..tak było przy 1wszych dwóch razach a teraz strach jest mniejszy choć gula byla...teraz ciągle mnie męczy myśl o schizofrenii. ..czy aby to nie schizofrenia...czy nie początki czasem?.może coś się rozwija a nikt tego nie widzi.....ciągle się monitoruje...obserwuje....zaglądam w lustro czy wyglądam normalnie....czy nie zacznę robić dziwnych min ...nasluchuje czy czegoś dziwnego nie słyszę. ..wypatruje czy czegoś dziwnego nie widzę. ...jestem spięta....pogrążona w analizie wszystkiego....nerwowa i bez uśmiechu. ....mam dwójkę dzieci i chciałabym być dla nich wspaniała matka kochająca a nie mam siły na to...jeden dzień lepszy jeden gorszy....wróciłam do pracy po 2 latach przerwy i naprwno to pomaga ale nie załatwia całego tego problemu...w pracy funkcjonuje choć też widzę ze kiedy szlo mi lepiej...zapamiętywanie. ..koncentracja. ...organizacja pracy....teraz jak rozmawiam z klientami i jak sobie przypomnę o nerwicy to nie mogę się skupić. ..odwracam głowę na chwile by się tak nie wpatrywać w nich...wpatruje się i myślę z cos dziwnego zobaczę. ...wiem ze to idiotyczne. ....nawet teraz jak o tym piszę to myślę że jak to przeczytacie to znajdziecie coś co będzie wskazywać na schizofrenię. ...ja cały czas siebie słucham tego co mówię i analizuje czy to jest normalne....nawet taka bzdura potrafi mnie wybić z równowagi dziś moja córka pyta rano czy pójdziemy do babci a ja wiem ze babcia jest juz w pracy i zamiast jej odpowiedzieć ze jest w pracy to mówię że babcia śpi i w tym momencie zaczynam się spinac...czemu tak powiedzialam...czy to normalne....mąż wraca po pracy ciesze się ze go widzę ale jakoś nie umieć być taka radosna jak kiedyś. ...mało mowie...jestem nerwowa...on czasami coś zagada a ja tylko coś tak bakne pod nosem.....I już analiza czy to nie jest właśnie takie zamykanie się przed światem zewnętrznym jak u schizofrenika? Juz tysiące razy zdawałam pytania mężowi, mamie, cioci w stylu czy to jest normalne że tak robię czy inaczej....czy zachowuje się normalnie? Inne objawy które mam ktore przypominają objawy nerwicy które tu wyczytalam bóle mięśni zwłaszcza ud...była gula w gardle....ciągle zmęczenie. ..nadwrażliwy słuch. ..wyostrzony wzrok...od kwietnia dokucza mi też żołądek. ...nie boli ciągle ale ostania się nasila...gastroskopie mam 13 tego czerwca i tez się tym stresuje ze dadzą mi głupiego Jasia i ze wtedy nie będę mogła siebie kontrolować i takie tam ...potem wyobrażam sobie co będzie po badaniu ze się obudź i usłyszę ze mam raka....ano właśnie też już przechodziłam różne choroby....strach przed guz mózgu gdy lekko mnie uklulo w głowie to już była panika...ogólnie strach przed nowotworem....w grudniu 2015 wylądowałam na pogotowiu bo myślałam że mam zawał. ...potem było zapalenie nagłośni a nawet nie wiedziałam że jest coś takiego....to że za każdym razem jak jest w pl to robie sobie, dzieciom i mężowi badania krwi które mało nie kosztują. ...
Miałam się tylko przywitać ale wyszło dużo dużo więcej. ....jakbym miała opisać wszystko dokładnie ze szczegółami to długo bym to zajęło
Napewno jedno wiem ze ja się martwię ciągle czymś i nie daj Boże żeby coś stresującego się przydarzyło w pracy czy z mężem to potem odrazu atak natretnych mysli....a tak naprawdę martwię się odkąd pamiętam. ..juz jako dziecko...tym ze tata wróci pijany....ze kasy rodzice nie mają. ..ze maja długi. ...ze się kłócą. ...potem wyjechali do UK to wszystko mi zostawili. ...tez się martwiłam. ....potem mama namawiala żebym przyjechała to tez się martwiłam ze zostawię babcie i ciocie z którymi byłam blisko....martwiłam się też o związek w którym byłam 15 lat i nic z tego nie wynikało. ...traumą było dla mnie śmierć mojego 1wszego ukochanego psa....najlepszego przyjaciela....niedługo przed moim wyjazdem zmarł mój ukochany dziadek....zakochałam się niestety nic nie wyszło z tego i tez się tym umartwialam. ...potem poznałam mojego obecnego męża i byłam w końcu szczęśliwa...ślub. ..gdy nagle dowiedziałam się że mój tata ma raka stan ciężki a już właśnie wychodził z alkoholizmu zaczął terapię chciail coś zrobić. ...martwienie się okropne ja w UK a tata w pl...śmierć taty....druga ciąża i dziecko które się urodziło z problemami i tez walka o to żeby było zdrowe....i znów odchodzi mój drugi najlepszy przyjaciel drugi pies.....a w zeszłym roku strata dwóch ciąż....i ciągle martwienie się o kase...o przyszłość itp
Będę kończyć bo późno
Powiedzcie czy to nerwica? Czy jestem zdrowa psychicznie?
Mam nadzieje ze wiele literowek nie narobilam ale nie mam sily na sprawdzanie tego co napisalam
Pozdrawiam