Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Strach przed zwariowaniem, strach przed schizofrenią
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 185
- Rejestracja: 6 listopada 2015, o 18:36
Nerwica to nie schizofrenia... Na początku nerwicy bardzo się wkręcałam w schizę (nawet nasłuchiwałam w cichym pokoju czy coś słyszę)... Nerwica dotyczy uczuć i mysli, schizofrenia jest organiczną chorobą mózgu... To całkiem inny rodzaj choroby.. To mi powiedział lekarz...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 97
- Rejestracja: 27 grudnia 2015, o 14:20
Z góry przepraszam że tak długo, ale nie chciałem niczego pominąć bo boję się oczywiście wiadomo czego, proszę oceńcie to i powiedzcie co wy myślicie bo ja już nie daje rady.
Tutaj opis mojego stanu:
Generalnie wrzuciłem tu wszystko co pisałem we wcześniejszych postach, ale no na prawdę nie chciałem po prostu niczego pominąć.
POST I - ogólnie jak u mnie się to zaczęło
Dzień dobry, trafiłem na to forum ponieważ mam parę pytań odnośnie mojej nerwicy.
Mam 17 lat, a moje problemy zaczęły się 2 października 2013 (miałem wtedy 15 lat), kiedy w wypadku w pracy zginął mój tata. Sytuacja rozwaliła totalnie mnie i całą moją rodzinę.
Pierwsze miesiące to była tragedia, ale musiałem właściwie odrazu "ogarnąć się" i ostro przygotowywać się do testów (byłem w 3 klasie gimnazjum).
Dzięki temu że zająłem się szkołą, bardzo wieloma problemami które się pojawiały, jakoś funkcjonowałem. Gdy mineła pierwsza rocznica śmierci, zacząłem wmawiać sobie choroby - najmniejszy ból jakiejś części ciała odrazu wywoływała myśli typu: a co jeśli to jakiś nowotwór, co jeżeli to coś poważnego itd. Wtedy od razu zasięgałem rady w internecie, no i zaczynało się wkręcanie. Nie robiłem tego jakoś super często, ale jak już robiłem to najczęsciej wpadałem w mniejszą czy większą panike. Jakoś dwa tygodnie przed drugą rocznicą wyczułem niby powiększony węzeł chłonny z jednej strony. W internecie oczywiście informacja że jak węzeł jest powiększony z jednej strony to może oznaczać nowotwór. Automatycznie niesamowita panika, na następny dzień prywatnie umówiłem się do laryngologa. U laryngologa w pewnym momencie rozmowy zapytałem czy to może być coś bardzo poważnego. Lekarz powiedział że no raczej nic złego nie widzi no ale nie wyklucza żadnego nowotworu, bo trzbea zrobić USG - automatycznie niesamowita panika. Niestety na USG musiałem czekać ponad tydzień przez co strasznie się nakręciłem. Oczywiście w USG nic nie wyszło, wszysktko było w porządku. No i USG właśnie było pare dni przed rocznicą. 9 października (tydzień po rocznicy) znowu miałem napad paniki bo wydawało mi się że nie moge przełknąć śliny, jakbym miał jakąś blokade. Właśnie podczas tamtego napadu coś chyba we mnie pękło no i się skończyło paniką, lękiem który utrzymywał się przez 4 dni bez prawie żadnej przerwy, myślałem że zwariowałem. Jakoś się zmusiłem żeby iść do szkoły, ale w szkole to samo, panika do tego stopnia że miałem mrowienie całego ciała. Skończyło się na tym że mama musiała odebrać mnie ze szkoły i poszlismy do psychologa. U Psychologa tak naprawde jedynie się przestraszyłem - bałem się że jestem jakiś nienormalny i że już nie ma dla mnie nadzieji. Psycholog podsumował że nie widzi potrzeby brania leków bo to raczej jest nieprzeżyta trauma. Zapisał tylko hydroksyzyne. Hydroksyzyny na początku bałem się brać, ale jakoś wkońcu się zmusiłem, bo już te napday lęku były nie do opanowania, no i wsumie troche mi pomagała. Jakoś wróciłem do szkoły, miałem napday paniki, ale jak się bardzo w szkole na czym skupiłem to puszczało. Po tej poprawie zachorowałem i musiałem bać antybiotyk. Znowu straszny stres że coś mi się stanie od tego antybiotyku (mam jakiś taki strach przed braniem antybiotyków), no i się znowu pogorszyło, w szkole nie mogłem się już oderwać od lęków. W jakiś tam dzień z kumplami wyszedłem na miasto i znowu wpadłem w potworną panike, bo wydawało mi się jakbym nie czuł twarzy (wiem brzmi to pewnie wyjątkowo dziwnie). Wpadłem w panike porównywalną do tej jak usłyszałem że "nie wykluczam nowotworu". No i wtedy zaczęło się coś potwornego czym jest derealizacja i depersonalizacja (na początku wogóle nie wiedziałem że coś takiego w nerwicy może wystapić). Zaczęło się od zwykłego opisywania: - czuje się jakoś dziwnie inaczej, miałem problemy z pamięcią - panika. Moje ciało zaczęło mnie dziwić, wtedy jeszcze starałem się to ignorować. Świat wydawał mi się dziwny, w jakiś sposób zmieniony. I tak powoli zaczęły sobie powoli dochodzić objawy "DD" (prawdopodobnie przez to że cały czas myslałem że zwariowałem). Najbardziej mnie przerażało w DD właśnie to nie czucie swojego ciała tych doczepionych rąk i nóg.No i generalnie jakoś się męczyłem z tym DD jakoś się zmuszałem i chodziłem do szkoły no ale było mega ciężko. 8 grudnia 2015 (moje urodziny) - potworna deprecha - 3-cie urodziny bez taty. Rozchorowałem się wtedy i tak naprawde już do świąt do szkoły nie wróciłem:
W te urodziny zacząłem miec masę myśli egzystencjalnych, no i wsumie to całe DD się nasiliło. Kilka dni później zdecydowałem się pójść do psychiatry bo stwirdziłem że nastąpiło przegięcie - Przestraszyłem się że mam ciało, wpadłem przez to w panike. Psychiatra stwierdził że wszystko od nerwicy no i doprowadziło to do derealizacji i depersonalizacji no i trzeba zacząc leki bo inaczej się nie da- od razu panika że będe brał leki na głowe. No ale jakoś się przemogłem i zacząłem brać lafactin (wenlafaksyna) 37,5g i na noc zomiren SR. Po 6 dniu brania leku Zacząłem się czuć dziwnie wszystko mi się nasiliło. Dochodziły objawy DD których nie było. zacząłem czuć się jakbym ja i wszystko wokół było z plastiku, było jakieś takie sztuczne. Wszystko zaczęło mi sie wydawać niemożliwe, że mam świadomość, nogi, ręce, stopy, język. Boje się że dostałem jakiejś psychozy czy już nie wiem czego od brania tego leku, czuje jakbym już nigdy miał z tego nie wyjsć. Czuje (to będzie bardzo dziwne, ale też powoduje u mnie lęk), czasami jakbym żył wogóle w innym momencie mojego życia, że nie żyju tu i teraz tylko na przykłąd czuje się jakbym miał 10 lat - wydaje mi sie to tak chore i przerażające że nie wiem i nawet nie wiem czy jest to do końca zrozumiałe. To uczucie zaczęło się od tego że na przykład rozglądam się wokół i przypomina mi się jakieś wspomnienie. Albo raczej otoczenie z tego wspomnienia i jest ono podobne do tego w którym się znajduje. No i ja jakby czułem się dokładnie tak jak bym był w tym wspomnieniu - nie wiem jak to opisać, bo jest to bardzo trudne, ale boje się że te leki coś mi zrobiły. naczytałem się już ulotek, o jakichś zespołach neuro- coś tam, zespołach serotonicznych itd. Kontakt z moim psychiatrą będe mieć dopiero jutro. Bardzo mnie teraz męczy takie uczcucie że czasami nie wiem kim jestem albo nawet czym jestem (logicznie oczywiście wiem że jestem człowiekiem). No ale ja potrafie się przestraszyć tego że jako ludzie wyglądamy tak a nie inaczej. Dzięki za przeczytanie, przepraszam za błedy, odpiszcie jak możecie. Bardzo się boję. Dzisiaj brałem lafactin 12 raz i mam niesamowitą chęć odstawienia tych leków bo już jestem mega wystraszony, a poprawy nie czuje żadnej, wręcz pogorszenie, wiem że może tak być, no ale jakoś nawet to już do mnie nie przemawia. Zapomniałem dodać że chodzę na psychoterapię. Jak się wygadam to trochę to pomaga no ale niestety nie na długo - czasami dzień dwa, czasami parę godzin. Mógłbym jeszcze duzo tu pisać no ale ogólnie to tak sprawa wygląda.
POST II - bałem się że u mnie ta "utrata tożsamości" wygląda jakoś inaczej
Mam wrażenie że nie wiem kim jestem, ale nie wsensie że nie wiem jak mam na imię, ale tak jakbym już nie miał swojwgo "ja", tak jakbym wogóle nie był sobą, jakbymoja świadomość nie należała do mnie, jakby wszystko nie dotyczyło już mnie, czuje się jak duch jak bym bym niewidzialny, czasem mam myśli że już chyba umarłem nie czuje jak bym żył tu i teraz. Najbardziej się to nasila chwilę po przebudzeniu, pojawiają się wtedy myśli kim jestem?, czym ja jestem?, dlaczego jestem człowiekiem?, jak sobie odpowiadam kim jestem, jak mam na imię, że jestem człowiekiem, to zaraz nowe pytania jestem Krystianem czyli kim, jestem sobą czyli kim, jestem człowiekiem czyli kim.
Wszystko wydaje mi się niemożliwe. Do tego to okropne uczucie jakby oglądania filmu, jakbym był tylko obserwatorem tego co ktoś robi, jak bym siedział w swojej głowie wszystko tylko obserwował. Czasami jak sobie przypominam co robiłem np. wczoraj to mi się wydaje jakbym to nie ja to w tym wspomnieniu robił, wydaje mi się wtedy jakbym to nie ja sobą sterował (logicznie oczywiście wiem że to nie prawda), nie wiem czy jest to do końca zrozumiałe. Czuje się też często jakbym wogóle nie był człowiekiem, jak bym był czymś, a nie kimś, jakimś przedmiotem zwierzęciem. Czuliście/czujecie się może podobnie? Bo ja się boję że coś się złego dzieje. Wszystkie te objawy (utrata tożsamości, jakby oglądanie filmu), zaczęły się po braniu leków. No i mój psycholog powiedział że po porostu lek nie trafiony no i się nakręciłem generalnie że jakoś źle na mnie zadziałał. Brałem przez 2 tygodnie lafaktin (wenlafaksyna) 37.5 no i niby w 14 dzień się czułem lepiej, więc psychiatra popodwoił dawkę no i w sumie od wzięcia tej podwójnej dawki się znowu mocno pogorszyło, objawy nasilone, niektóre doszły nowe.
***Stwierdziłem po napisaniu tego postu że jużwięcej nie dam rady brać tej podwójnej dawki, no i zacząłem brać znowu to 37,5 bo myślałem że tego i tak nie można po prostu odstawić no więc brałem sobie tam po jednej tabletce dziennie. Troche się jakby wyciszyłem, wszystko było mi obojętne, ale pojawiło się bardzo dużo myśli egzystencjalnych, które można powiedzieć że przerodziły chyba w jakieś natręctwa:
- źle się zacząłem czuć z tym (czasem nawet mnie to przeraża) że jesteśmy zbudowani z niezliczonej ilości atomów, że nasza świadomość, charakter, ciało, to że czujemy ból, ciepło, zimno, jest zależne tylko od malutkich atomów czyli jakichś tam kuleczek. Jak coś jem to sobie myśle po co to jem?, po co mi to wszystko? przecież ja i wszystko co mnie otacza to tylko jakieś kulki. Przed tym moim stanem nerwicowym to mnie bardzo fascynowało generalnie.
- fakt że żyjemy na Ziemi otoczonej ze wszystkich stron jedną wielką pustką, że ziemia jest jakąś kulą zawieszoną w wielkiej pustce. Zacząłem przez to czuć jakąś taką bezradność, troche strach że jak to w ogóle możliwe że to powstało. Wcześniej oczywiście też mnie to bardzo fascynowało, bardzo lubiłem tematy kosmosu, galaktyki, jakieś tam teorie co do wszechświata że jest fraktalem, jakimś wielkim organizmem itd.
, bardzo mnie to interesowało.
- zaczęło mnie męczyć takie uczucie że dziwnie się czuje jako człowiek. Bardzo trudne jest to do opisania, ale jakoś tak nie swojo czuje się jako ja, czuję jakąś taką obcość do samego siebie, nie dobrze się czuje we własnym ciele, we własnej skórze
- Dziwi mnie fakt, że jak patrzymy przed siebie, albo jak z kimś rozmawiamy, to nie widzimy siebie, tylko otoczenie w którym się znajdujemy. Fakt że jak patrzymy to przecież trochę to wygląda jak byśmy grali w jakąś grę z nami w roli głównej. Jak ostatnio sobie właśnie w taką grę zagrałem (że tam sie np tylko ręce widzi no i patrzy się jakby oczami postaci) to jakiś taki mocny stres mnie dopadł i te myśli mnie jeszcze bardziej gnębiły.
Wydaje mi się właśnie że te myśli są natrętne, bo nie potrafie się ich pozbyć, ja nie rozumiem dlaczego mnie te wszystkie rzeczy dziwią, mówie sobie że przecież patrze na świat oczami w taki sposób od 17 lat, że jestem tymi atomami od 17 lat, no i nie jest to nic dziwnego, bo to przecież jest nasze życie, ale jakośnie moge się sam przekonać, a te głupie myśli same przychodzą***
POST III - kolejne wątpliwości szczególnie ten lęk przed tym że wyglądamy tak a nie inaczej
Witam
Dziwnie się czuje jako człowiek, czuje się jakoś nieswojo w swoim ciele, cały czas moje ciało wydaje mi się dziwne,no i takie nie możliwe że to ja tym ciałem tak naprawdę jestem. Czasami wydaje mi się że moje nogi ręce, są jakieś krótsze, dłuższe, jakoś zmienione. Potrafię nawet panikować (jest to naprawdę chore), z powodu posiadania np. Nóg, języka i z faktu że mogę nimi ruszać. Dziwnie się czuje jako człowiek, tak jakbym się nie za dobrze czuł w tym moim ciele, jakbym się nie dobrze czuł jako "ja"( nie wiem nawet jak to opisać dokładniej, no ale chyba chodzi o to że dziwi mnie to kim ja właściwie jestem, albo czym, jak wyglądam, jak jestem zbudowany itd.) oraz o to nawet panikowanie z powodu posiadania jakiejś części ciała, i możliwością poruszania nią. Do tego czuje jakby takie przeciążenie w głowie, jakbym miał zaraz wybuchnąć. Zaczęło mnie dziwić że nie widzę twarzy (nie mam pojęcia dlaczego). Jak coś mówię to mam wrażenie że to nie ja mówię, czuje czasami jakbym nie mógł wykrztusić słowa, jakby zaraz moje mięśnie miały być sparaliżowane. Dziwi mnie i w sumie też czasami wywołuje lęk, że za pomocą mózgu możemy ruszać ciałem, wydaje mi się to jakieś takie dziwne, przerażające, nie mam pojęcia dlaczego. Często czuje się jakiś taki sztywny, moje ruchy wydają mi sie toporne, jakbym za chwilę nie mógł się ruszyć. Czasem czuje jakbym był jakiś taki lekki, jakby nie działała na mnie grawitacja, jakbym był z waty. Często mam wrażenie, że to nie ja oddycham, nie czuje w ogóle tego oddechu w sobie, nie mam pojęcia jak to opisać. Generalnie czuje jakbym był tylko moją świadomością, myślami, no mózgiem generalnie, a moje ciało to w ogóle jakbym nie był ja. Czasem jest odwrotnie, jakbym był tylko ciałem a mózgu w ogóle nie miał i tylko obserwował jak ktoś mną rusza (logicznie zawsze wiem że to ja). Rano bardzo często, jak tylko się obudzę to mam wrażenie że w ogóle nie mam ciała, no po prostu jakbym go nie miał, jakbym w ogóle nie istniał (jakby ani świadomość nie istniała, ani ciało - wiem pewnie dziwnie to brzmi ;p), i wtedy też właśnie potrafię spojrzeć na to ciało i spanikować, zadaję sobie wtedy pytania czym ja właściwie jestem?, jak to możliwe że mogę się ruszać za pomocą mózgu?, jak to możliwe że żyje? no i masa takich właśnie myśli, generalnie potrafię się przestraszyć tego jak wyglądam, kim jestem, tego że w ogóle istnieje.
POST IV, wsumie to nie post, bo pisałem to dla mojego drugiego psychiartry
Stwierdziłem że zrobie taki szczególowy opis swoich mysli i uczuć, jak się czułem i czuje po braniu tej wenlafaksyny. Biorę wenlafaksyne od 3,5 tyg, no a objawy (mam nadzieje że tylko DD) wyglądają następująco:
- Uczucie gubienia się w przestrzeni:
Zaburzenie oceniania odległości, jakby mózg nie odbierał dobrze otoczenia
- Uczucie jakbym dopiero przed chwilą dowiedział się, że jestem człowiekiem, przerażenie że wyglądam tak, a nie inaczej.
- Nauczyciel wydaje mi się czasem pod względem uczuć rówieśnikiem, a niektórzy nawet najbliźsi przyjaciele zupełnie obcymi ludźmi.
- Uczucie ściany między mną a rzeczywistością blokującą/ograniczającą bodźce z zewnątrz, nadająca światu szare barwy, wszystko wydaje mi się ponure, wręcz nie żywe. Nie czuje w ogóle że jestem częścią tego świata, jakby już nic nie dotyczyło mnie, jakbym nic nie mógł czuć.
- Uczucie braku spójności z otoczeniem, jakbym nie był już częścią tego świata.
- Uczucie bycia powietrzem ,wrażenie że za chwile się rozpłyne, znikne zupełnie, przepadnę.
- Uczucie oglądania swojego życia z boku, oglądanie swojej świadomości myśli, charakteru, ruchów, jakbym nie pamiętał kim byłem i jestem.
- Uczucie że jestem w jakiś sposób zmieniony, że nie jestem już tym samym sobą, jest tylko pamięć kim byłem, co robiłem, jakie miałem zainteresowania. We wspomnieniach w ogóle nie czuje siebie, jakbym w tym wspomnieniu to nie był jego obserwatorem, nie ja myślał, wykonywał ruchy itd. (Tak jakby mi ktoś wszczepił pamięć) - mega przerażające.
- Lęk że jako człowiek wyglądam tak nie inaczej, że gdzieś w środku mnie bije serce nie zależnie od mojej woli, że mam mózg ktory odpowiada tak naprawdę za to kim jestem.
- Gdy patrze na ludzi zastanawiam się dlaczego oni tak jak ja nie myślą, jak patrze na nich to wyobrażam sobie że jako człowiek to tak na prawdę jesteśmy tylko naszą głową, a reszta ciała jest taka sztuczna, na doczepkę.
- Chodzenie wywołuje stres, bo zaczynam myśleć, jak to możliwe że za pomocą jakiejś masy w głowie moja noga się rusza.
- Dziwi mnie dlaczego patrząc przed siebie nie widzimy swojej twarzy, że tak na prawdę to jak patrzymy przed siebie to tak jakbyśmy grali w jakąś gre, albo ogladali film. (to już wczesniej napisałem)
- Strach wywołuje budowa wszechświata ( wcześniej mnie to bardzo fascynowało ), szczególnie takie wyobrażenie ziemi jako kuli w gigantycznej otchłani (ogarnia mnie takie uczucie bezradności i myśli że jakim cudem ja w ogóle dzięki edwolucji powstałem i żyje, ucze się itd.))
- Czuje jakby moja ja zniknęło, jakbym nie wiedział kim jestem i co tu właściwie robię
- To uczucie zaczęło się po lekach:
Zacząłem jeszcze bardziej czuć się jak coś, a nie kroś i nasilone jest uczucie utraty tożsamości. Ale po za tym jestem strasznie taki ogłupiony, jakbym nie spał przez pare dni, a jdnocześnie nie chce mi się spać, wszystko jest mi zupełnie obojętne. Czuje się jak bym był w jakimś jednym wielkim paradoksie:
*Chce mi sie żyć i nie chce mi sie żyć
*Czuje radość i smutek jednocześnie
*Mam ochote żyć pełnią żyia oddychać pełną piersią, a z drugiej nic mi sie nie chcę bo przecież po co mi to wszysko i tak umrzemy
*Kiedy jeden objaw dd mi minął cieszę się z tego, a zarazem mam myśli: i co z tego i tak to wróci i tak nie ma nadzieji.
*Z jednej strony cieszy mnie stan ogłupienia, bo wreszcie mam to wszystko gdzieś, ale z drugiej się tego boje, bo czuje się za spokojny jakiś taki inny ogłupiony.
- Czasem mam wrażenie że patrze na obraz: wszystko czasami mi się wydaje jak z bajki (najczęściej to sie dzieje jak takie powiedzmy rutynowe kolory otoczenia się zmienią (np. w zimę słońce było coraz niżej i takie charakterystyczne światło daję, no ale inne niż np. w jesień. Drugim przykładem jest jak niebo ma jakiś dziwny kolor jakiś taki np. fioletowawy, czasami zbyt jasny, za ciemny, zbyt niebieski itd.)), mam wtedy mocne poczucie odrealnienia, że to wszystko co widze nie istnieje w ogóle itd.
- Czasami (na bardzo krótką chwile) mam wrażenie że nogi mi się zamieniły z rękoma jakby mi sie coś w mózgu poprzestawiało, jakby koordynacja totalnie nawaliła. Mniej więcej wygląda to tak jakbym chciał ruszyć ręką, a ruszam nogą albo i ręką i nogą mimo że nogą nie chciałem ruszyć, ciężkie do opisania ale strasznie przerażające. Wtedy odrazu myśli guz mózgu, stardnienie rozsiane itd.
- Czasami czuje jakbym miał strasznie słabe mięśnie jakbym w ogóle ręką ani nogą nie mógł ruszyć taki strasznie słaby. Jak na przykład pomyśle sobie o wyciskaniu sztangi (chodziłem na siłownie) to wydaje mi sie niemożliwe podniesienie nawet samego gryfu - zaraz strach przed jakimś zanikiem mięśni, stwardnieniem rozsianym.
- Strach przed tym że leki mi coś zrobiły/zrobią.
- Wrażenie że nie potrafie już opisać swojego stanu bo czuje się po prostu strasznie dziwnie tak nienaturalnie i nie wiem jak to opisać (strach że nikt już mi nie pomoże)
- Strach przed tym że myśli egzystencjalne głownie te dotyczące anatomii nigdy nie odejdą i nie będe mógł żyć normalnie nie przejmując sie np. Faktem że ciało to tak jak kukiełka w rękach mózgu itd.
- Różne kropeczki, błyski w oczach
- Czasami Postrzeganie ludzi jako sam mózg, jakby tylko mózg wyrażał nasze "ja", a ciało to tylko taki kostium.
- Strach że wszystko składa się z cząsteczek takich jak atom, wcześniej mnie to fascynowało.
- Wrażenie że zacząłem to wszystko dostrzegać, te właśnie myśli o tym że jesteśmy tylko mózgiem który tak na prawde jest tylko niezliczoną ilością atomów, tak jakbym wyszedł z matrixa i teraz dopiero wszystko to dostrzegał( takie tylko porównanie troche przesadne)
- Nie pamiętam czasami co robiłem 10 minut temu
- Nie mam pewości co do wspomnień czy są prawdziwe czy to co pamiętam zdarzyło się naprawdę (czy to jest moje wspomnienie (pisałem wczesniej o tym jakby wszcepieniu pamięci)), a nie sobie np. wymyśliłem. Sny mieszają mi się z rzeczywistością. Czasem ciężko mi określić czy coś mi się śniło czy działo naprawdę.
- Bóle głowy, pulsujące w całej głowie, jakbym za chwile miał wybuchnąć
- Obcość do miejsc i ludzi (tego uczucia jakoś bardzo często nie mam)
- Zastanawiam się generalnie nad wszystkim np. dziwią mnie prawa fizyki np, siła grawitacji, że istnieją czarne dziury, że istnieje kosmos że nie znamy jego granic, czuje się strasznie mały ( przed tym stanem to wszystko mnie fascynowało, a teraz przeraża no i tu powracam do tego uczucia wyjścia z matrixa (tak to sobie obrazuje).
- Spadek motywacji prawie wsumie do zera. Czuje jakbym nie wiedział co mam ze sobą zrobić wszystko wydaje mi się bezcelowe i bez sensu to uczucie się nasiliło po braniu leków. Czasem się czuje jakbym był dzieckiem, i mam wrażenie że mam czasem charakter takiego dziecka a anie prawie dorosłego faceta. Czuję jakby ktoś nacisnął pauze w moim życiu i teraz ja zadaje spbie pytanie co właściwie tu robię?, co mam robić?, jake są moje cele?, czego pragnę?, dokąd ja właściwie zmierzam?
- Kiedy się sczypie czasami mam wrażenie że ból jakby odczuwam nie w tym miejscu co powinienem, zastanawiam się czym właściwie jest ból i jak to możliwe że my jako te atomy go czujemy.
- Wrażenie dezorientacji nie wiem co się wokół mnie dzieje, szczególnie jak jest za dużo bodźcy, jakaś np. Kłotnia, hałas mam wrażenie wtedy odrazu że dostałem jakiegoś przeciążenia w głowie.
- Uczucie że straciłem swoje życie, że nie należy ono do mnie
- Boje się że mnie to wszystko do jakiejs choroby doprowadzi ze zmęczenia czy od czegoś (myśle sobie wtedy o opowieściach ktore słyszałem na polskim apropo jakiegoś tam dzieła literackiego że kogoś torturowali i przez to go pod względem psychicznym zniszczyli. Ja się boje że to dd też mi coś zrobi jak cały czas będe o tym myślał czuł to wszystko.)
- Czasami wrażenie że trace pamięć, zapominam jak się pisze różne rzeczy, robię dużo głupich błędów ortograficznych (dużo razy mi się zdaża pisać np "t" zamiast "d" (ale to raczej na klawiaturze), a takich rzeczy nigdy nie robiłem. Dziwi mnie że możemy to co chcemy powiedzieć zapisać, że wiemy jak to słowo wypowiedzieć, że każde słowo ma swoje jakieś znaczenie i że my to znaczenie znamy rozumiemy.
- Zastanawiam się nad budową otaczającego mnie świata
- strach przed nowymi pojawiającymi się dziwnymi myślami, uczuciami, ciągła chęć upewnienia się że to dd i że mogę tak się czuć.
- Czasami czuje zapachy których inni nie czują (zazwyczaj tylko przez chwile ale potem się boje że to już są omamy i zwariowałem. Czasami jak słysze jakiś dźwięk który wydaje mi się irracjonalny to musze się kogoś spytać czy też to słyszał np. Szedłem spać i jakieś dzieciaki się darły o 23:00). Co do zapachu to czułem na przykład czasem amoniak - a to na przykład zaraz panika że, a może mam cukrzyce ( gdzieś właśnie chyba przeczytałem że tak może być) która jest spotęgowana faktem że mój dziadek ma cukrzyce.
- Boje sie że zwariowałem i żyje w ogóle w jakimś innym świecie i za chwilę się obudze w psychiatryku.
- Nie pamiętam jak to jest czuć się normalnie, boje się że już nigdy się tak nie będe czuł, że nie ma nadzieji.
Myślę sobie wtedy że jak ja mogłem chodzić nie myśląc o tym, jak mogłem oddychać nie myśląc o tym, dlaczego wcześniej tego wszystkiego nie postrzegałem jako dziwne (przez właśnie takie myśli boje się najbardziej że z tego nie wyjdę)
- Czuje się jakbym nie żył już dla nikogo, ani nawet dla siebie. Mniej więcej tak się czuje że jabky mnie w ogóle nie było to by nie było żadnej róznicy, tak jakby moje stare życie się skończyło, a to co teraz czuje to tylko jego cień.
- Myśli że dziwnie się czuje jako człowiek, jakbym miał na sobie jakiś kostium w którym nie czuje się dobrze, nie przyjemnie.
- Czuje brak spójności między moim ciałem a umysłem, jakby każde z nich tworzyło mnie odobno, jakbym nie był i umsyłem i ciałem tylko albo samym umysłem, albo samym ciałem.
- Uczucie bycia nikomu niepotrzebnym.
- Oczywiście masa myśli egzystencjalnych, no ale nie sposób ich tu wszystkicj wypisać
- Jak na chwilę nazwijmy to obudze się z tego stanu, to panikuje że to wszystko dzieje sie w moim, życiu, że trace tyle dni życia na takie coś. Pojawiają się pytania dlaczego akurat do cholery mnie to wszystko spotyka, dlaczego nie moge mieć spokojnego życia skoro i tak już dostałem takiego kopa. Nie chce się po porostu na to zgodzić. Jak się zorientuje potem o czym ja właściwie myśle/myślałem to zaraz przychodzi (to różnie bywa) albo straszna agresja (czasem nie aż taka straszna), a czasem się tak tego przestrasze (przestrasze się tego że myślałem o takich rzeczach), że zaraz myśle że zwariowałem. Nie potrafie uwierzyć że mi to wszystko dzieje się naprawdę, że takie cholersteo mnie w życiu dorwało, że musze chodzić na psychoteriapię, że musze brać leki. Takie uczucia oderwania się od DD mam niestety niezbyt często. Generalnie to jest jak jedno wielkie błędne koło. Jak nie w jedną strone to w drugą.
- Cały czas strach że to nie DD daje takie objawy
- Prawie każdy z tych objawów wywoływał u mnie duży stres, po tych lekach jakby troche się to wyciszyło, ale doszło to takie ogłupienie, zwiększenie uczucia utraty tożsamości i wyjścia z ciała i czucie prawie ciągłej dezorientacji.
- Po prostu wzrost świadomości swojego istnienia, co nie wiem dlaczego ale mnie przeraża. Przeraża mnie to że w ogóle istnieje, że mam swoją świadomość, zainteresowania, mam swoje ciało które wygląda tak, a nie inaczej, a to wszystko za sprawą atomów. Wydaje mi się to niemożliwe.
No i teraz sytuacja z ostatnich paru dni:
Mojego psychologa zaniepokoiło to że po tych dwóch tygodniach i po podwójnej dawce tego leku się pogorszyło i poprosiła żebym poszedł do psychiatry z którym ona współpracuje. No to powiedziałem dobra jest, wsumie to lepiej jak psycholog i psychiatra działają razem. Poszedłem do tego psychiatry, powiedziałem co i jak, oczywiście dostawałem pytania o omamy, jakieś tam uczucia, no ale odpowiadałem zawsze stanowczo nie. Pokazałem potem te wszystkie uczucia które mam i myśli (bo to wydrukowałem), potem mi do nich parę pytań zadała, też pod względem jakiegoś tam pewnie sprawdzenia. Pogadaliśmy pogadaliśmy, i nagle mi mówi żebym się teraz nie przestraszył (no to co ja zrobiłem to oczywiście wiadomo - psychiatra mi mówi żebym się nie przestraszył no to panika), mówi że to co opisuje wykracza mocno po za normalną nerwicę i widzi że cos jest nie tak, zaczęła mówić że mam bardzo duży krytycyzm i że to jest bardzo dobre, ale widzi że coś jest nie tak, zaczęła nawijać o tym że to może być początek stanu psychotycznego, że to może się w jakieś dziadostwo przerodzić no i że na prawdę no nie jest to normalna nerwica. Nie potrafię sobie nawet przypomnieć co ona powiedziała dokładnie, ale coś też mówiła że widzi chyba jakąś dezintegrację czy coś, nie pamiętam nawet. Jak mi o tym powiedziała wszystkim to się tam po prostu popłakałem, poczułem się właśnie jakby mi ona powiedziała że jutro umrę, że już nie ma dla mnie nadzieji. Utwierdziła mnie w przekonaniu że te objawy to może jednak nie być to DD, czego cały czas się obawiałem i obawiam. Jestem teraz totalnie załamany. Dała mi ta psychiatra jedynie tyle że mam teraz tyle myśli do analizowanie że to szkoda gadać. Kiedyś mi mama mówiła (jak jej mówiłem o tym wszytkim), że jak bym miał jakąś schizofrenie czy coś to by właśnie psychiatra mi o tym powiedział. Ja generalnie no po prostu się tak poczułem, jaby mi powiedziała że zwariowałem, teraz to nic ci nie pomoże. Kazała odstawić tą wenlafaksynę i zapisała jakiś neuroleptyk, na samo słowo potwrna panika, bo już generalnie wiedziałem na co się te leki stosuje. Mam straszny mętlik teraz w głowie, jestem zły strasznie, bo byłem u pierwszego psychiatry, który mi najpierw on sam zaczyna mówić że to co opisuje to jest DD i że raczej nie ma szans że to sie w coś przerodzi, że to jest czegoś początek, że to jest wywołane zbyt dużym lękiem, a idę o drugiego psychiatry i mówi mi że moge być chory psychicznie za chwilę. Na forum jak czytam to też wszyscy piszą że od DD to się nie zaczyna. No i u mnie się nie zaczęło: był mega stres, napady paniki, potem DD. No ale ona mówi że ta nerwica to może być taka że to może być początek przed stanem psychotycznym jakimś no iże właśnie te objawy to już są "naprawdę na granicy". Naprawdę nie wiem już co dalej, czuje zupełną bezsilnosć i bezradność. Dzisiaj odstawię tą wenlafaksynę bo sobie myśle że może ten stan mi się od tego leku po porostu pogorszył i tyle. Wsumie to zapomniałem powiedzieć że ten mój pierwszy psychiatra też mi zapisał neuroleptyk (rispolept czy jakoś tak), i też się tego strasznie przestraszyłem. Ten mój drugi psychiatra dał mi też skierowanie na rezonans, żeby tam wykluczyć ewnetualnie rzecz wiadomą.
Chciałbym się dowiedzieć przedewszystkim po raz kolejny co o tym wszystkim wy myślicie? Ja mam po prostu już taki chaos w głowie że nie wiem co dalej.
Bardzo się boję tego co mi powiedziała że to może być jakiś pre coś tam przed jakąś chorobą psychiczną. Moja nerwica zaczęła się około października 2015 roku (okolica rocznicy śmierci taty), wtedy była ta akcja z laryngologiem, jakoś tam nie mogłem przełknąć śliny, czasami też wtedy mi się wydawało że ciężko mi się oddycha. No i te napady paniki trwały przez cały październik, a w okolicy 1 listopaba (w zaduszki - znowu totalna deprecha), jakieś już się zaczęły uczucia i mówienie że "czuje się dziwnie". W połowie listopada zaczęły się myśli że a może to wszystko na co patrze to jest fikcja no po prostu taki początek miałem tego DD. Na początku nie wiedziałem co się ze mną dzieje, no i przez to chyba się w ten stan jeszcze bardziej wtapiałem. Takie naprawdę mocne DD się zaczęło pod koniec listopada, ale wtedy też znalazłem to forum i trochę się uspokoiłem.
Jeżeli możecie to chciałbym jeszcze żebyście mi powiedzieli o tych objawach (napisałem już je wcześniej), bo one mnie bardzo męczą, a na forum no nie moge jakoś znaleźć takich dziwnych objawów odnoście własnie DD i mnie to utwierdza w przekonaniu że to wcale nie DD, a coś innego i dodatkowo jeszcze cała ta sytuacja u psychiatry.
OBJAWY KTÓRYCH NIE ZNALAZŁEM, MOŻE GDZIEŚ KTOŚ COŚ TAKIEGO OPISYWAŁ NO ALE JA JAKOŚ NIC TAKIEGO NIE ZNALAZŁEM, WIEM ŻE NIE POWINIENEM DOPASOWYWAĆ SWOICH OBJAWÓW NA 100% ALE JESTEM PRZEZ TĄ PSYCHIATRĘ TAK PRZESTRASZONY ŻE JA NIE WIEM.
- źle się zacząłem czuć z tym (czasem nawet mnie to przeraża) że jesteśmy zbudowani z niezliczonej ilości atomów, że nasza świadomość, charakter, ciało, to że czujemy ból, ciepło, zimno, jest zależne tylko od malutkich atomów czyli jakichś tam kuleczek. Jak coś jem to sobie myśle po co to jem?, po co mi to wszystko? przecież ja i wszystko co mnie otacza to tylko jakieś kulki. Przed tym moim stanem nerwicowym to mnie bardzo fascynowało generalnie.
- fakt że żyjemy na Ziemi otoczonej ze wszystkich stron jedną wielką pustką, że ziemia jest jakąś kulą zawieszoną w wielkiej pustce. Zacząłem przez to czuć jakąś taką bezradność, troche strach że jak to w ogóle możliwe że to powstało. Wcześniej oczywiście też mnie to bardzo fascynowało, bardzo lubiłem tematy kosmosu, galaktyki, jakieś tam teorie co do wszechświata że jest fraktalem, jakimś wielkim organizmem itd.
, bardzo mnie to interesowało.
- zaczęło mnie męczyć takie uczucie że dziwnie się czuje jako człowiek. Bardzo trudne jest to do opisania, ale jakoś tak nie swojo czuje się jako ja, czuję jakąś taką obcość do samego siebie, nie dobrze się czuje we własnym ciele, we własnej skórze (pare razy o tym pisałem jeszcze dokładniej)
- Dziwi mnie fakt, że jak patrzymy przed siebie, albo jak z kimś rozmawiamy, to nie widzimy siebie, tylko otoczenie w którym się znajdujemy. Fakt że jak patrzymy to przecież trochę to wygląda jak byśmy grali w jakąś grę z nami w roli głównej. Jak ostatnio sobie właśnie w taką grę zagrałem (że tam sie np tylko ręce widzi no i patrzy się jakby oczami postaci) to jakiś taki mocny stres mnie dopadł i te myśli mnie jeszcze bardziej gnębiły.
Dzisiaj jest drugi dzień kiedy nie biorę wenlafaksyny:
W pierwszy dzień się czułem strasznie otępiały, zmęczony, ale pod koniec dnia jakoś poczułem lekką poprawe, jakby troche DD się zmiejszyło, strasznie się wtedy cieszyłem że chociaż na pare minut to cholerstwo się zmniejszyło. Ucieszyłem się do tego stopnia że wydawało mi się że aż w jakąś euforie wpadłem, jakieś myśli dostałem że mi się znowu żyć chce itd. to zaraz się przestraszyłem że coś jest nie tak, że ja sie chyba aż za bardzo ciesze (wiem że to dziwne) no i znowu się pogorszyło.
Drugiega dnia czyli dzisiaj zacząłem czuć się mega agresywny i zdezorientowany, totalnie nie ogrniam co się wokół mnie dzieje, do tego wydaje mi sie jakby dd się trochę nasiliło i doszlo strasznie moce uczucie takiego jakby zgubienia swojej świadomości, ale myślę (mam nadzieje) że to jest nadal objaw DD - "utrata tożsamości", się generalnie czuje jakbym nie miał pewności że w ogóle tu jestem i że jestem tym samym sobą. Doszło też uczucie snu na jawie (tak mi się wydaje że to jest chyba to). Czasami czuję jakby mi ktoś mózg ściskał. Strasznie wzrosło poczucie odrealnienia że to nie dzieje sie naprawdę. Czuje się normalnie jakbym teraz dopiero to DD poczuł pierwszy raz, nie wiem może to przez to że tak się cały czas tą rozmową z psychiatrą stresuje. Cały czas myśle o tym co mi ten psychiatra powiedział, że to nie wygląda na normalną nerwicę i że to może być początek czegoś gorszego. Cały czas sobię mysle że teraz mam jakieś ostatnie dni takiego powiedzmy "normalnego jeszcze życia", a za chwilę się pojawią jakieś omamy i inne okropieństwa. Teraz to już te objawy np. tego uczucia że mnie tu w ogóle nie ma wywołują zaraz myśli: a może to już jest to?, może się już zaczęło? Błagam odpiszcie co o tym myślicie, nie daje już rady.
Dziękuje wam bardzo za przeczytanie
Tutaj opis mojego stanu:
Generalnie wrzuciłem tu wszystko co pisałem we wcześniejszych postach, ale no na prawdę nie chciałem po prostu niczego pominąć.
POST I - ogólnie jak u mnie się to zaczęło
Dzień dobry, trafiłem na to forum ponieważ mam parę pytań odnośnie mojej nerwicy.
Mam 17 lat, a moje problemy zaczęły się 2 października 2013 (miałem wtedy 15 lat), kiedy w wypadku w pracy zginął mój tata. Sytuacja rozwaliła totalnie mnie i całą moją rodzinę.
Pierwsze miesiące to była tragedia, ale musiałem właściwie odrazu "ogarnąć się" i ostro przygotowywać się do testów (byłem w 3 klasie gimnazjum).
Dzięki temu że zająłem się szkołą, bardzo wieloma problemami które się pojawiały, jakoś funkcjonowałem. Gdy mineła pierwsza rocznica śmierci, zacząłem wmawiać sobie choroby - najmniejszy ból jakiejś części ciała odrazu wywoływała myśli typu: a co jeśli to jakiś nowotwór, co jeżeli to coś poważnego itd. Wtedy od razu zasięgałem rady w internecie, no i zaczynało się wkręcanie. Nie robiłem tego jakoś super często, ale jak już robiłem to najczęsciej wpadałem w mniejszą czy większą panike. Jakoś dwa tygodnie przed drugą rocznicą wyczułem niby powiększony węzeł chłonny z jednej strony. W internecie oczywiście informacja że jak węzeł jest powiększony z jednej strony to może oznaczać nowotwór. Automatycznie niesamowita panika, na następny dzień prywatnie umówiłem się do laryngologa. U laryngologa w pewnym momencie rozmowy zapytałem czy to może być coś bardzo poważnego. Lekarz powiedział że no raczej nic złego nie widzi no ale nie wyklucza żadnego nowotworu, bo trzbea zrobić USG - automatycznie niesamowita panika. Niestety na USG musiałem czekać ponad tydzień przez co strasznie się nakręciłem. Oczywiście w USG nic nie wyszło, wszysktko było w porządku. No i USG właśnie było pare dni przed rocznicą. 9 października (tydzień po rocznicy) znowu miałem napad paniki bo wydawało mi się że nie moge przełknąć śliny, jakbym miał jakąś blokade. Właśnie podczas tamtego napadu coś chyba we mnie pękło no i się skończyło paniką, lękiem który utrzymywał się przez 4 dni bez prawie żadnej przerwy, myślałem że zwariowałem. Jakoś się zmusiłem żeby iść do szkoły, ale w szkole to samo, panika do tego stopnia że miałem mrowienie całego ciała. Skończyło się na tym że mama musiała odebrać mnie ze szkoły i poszlismy do psychologa. U Psychologa tak naprawde jedynie się przestraszyłem - bałem się że jestem jakiś nienormalny i że już nie ma dla mnie nadzieji. Psycholog podsumował że nie widzi potrzeby brania leków bo to raczej jest nieprzeżyta trauma. Zapisał tylko hydroksyzyne. Hydroksyzyny na początku bałem się brać, ale jakoś wkońcu się zmusiłem, bo już te napday lęku były nie do opanowania, no i wsumie troche mi pomagała. Jakoś wróciłem do szkoły, miałem napday paniki, ale jak się bardzo w szkole na czym skupiłem to puszczało. Po tej poprawie zachorowałem i musiałem bać antybiotyk. Znowu straszny stres że coś mi się stanie od tego antybiotyku (mam jakiś taki strach przed braniem antybiotyków), no i się znowu pogorszyło, w szkole nie mogłem się już oderwać od lęków. W jakiś tam dzień z kumplami wyszedłem na miasto i znowu wpadłem w potworną panike, bo wydawało mi się jakbym nie czuł twarzy (wiem brzmi to pewnie wyjątkowo dziwnie). Wpadłem w panike porównywalną do tej jak usłyszałem że "nie wykluczam nowotworu". No i wtedy zaczęło się coś potwornego czym jest derealizacja i depersonalizacja (na początku wogóle nie wiedziałem że coś takiego w nerwicy może wystapić). Zaczęło się od zwykłego opisywania: - czuje się jakoś dziwnie inaczej, miałem problemy z pamięcią - panika. Moje ciało zaczęło mnie dziwić, wtedy jeszcze starałem się to ignorować. Świat wydawał mi się dziwny, w jakiś sposób zmieniony. I tak powoli zaczęły sobie powoli dochodzić objawy "DD" (prawdopodobnie przez to że cały czas myslałem że zwariowałem). Najbardziej mnie przerażało w DD właśnie to nie czucie swojego ciała tych doczepionych rąk i nóg.No i generalnie jakoś się męczyłem z tym DD jakoś się zmuszałem i chodziłem do szkoły no ale było mega ciężko. 8 grudnia 2015 (moje urodziny) - potworna deprecha - 3-cie urodziny bez taty. Rozchorowałem się wtedy i tak naprawde już do świąt do szkoły nie wróciłem:
W te urodziny zacząłem miec masę myśli egzystencjalnych, no i wsumie to całe DD się nasiliło. Kilka dni później zdecydowałem się pójść do psychiatry bo stwirdziłem że nastąpiło przegięcie - Przestraszyłem się że mam ciało, wpadłem przez to w panike. Psychiatra stwierdził że wszystko od nerwicy no i doprowadziło to do derealizacji i depersonalizacji no i trzeba zacząc leki bo inaczej się nie da- od razu panika że będe brał leki na głowe. No ale jakoś się przemogłem i zacząłem brać lafactin (wenlafaksyna) 37,5g i na noc zomiren SR. Po 6 dniu brania leku Zacząłem się czuć dziwnie wszystko mi się nasiliło. Dochodziły objawy DD których nie było. zacząłem czuć się jakbym ja i wszystko wokół było z plastiku, było jakieś takie sztuczne. Wszystko zaczęło mi sie wydawać niemożliwe, że mam świadomość, nogi, ręce, stopy, język. Boje się że dostałem jakiejś psychozy czy już nie wiem czego od brania tego leku, czuje jakbym już nigdy miał z tego nie wyjsć. Czuje (to będzie bardzo dziwne, ale też powoduje u mnie lęk), czasami jakbym żył wogóle w innym momencie mojego życia, że nie żyju tu i teraz tylko na przykłąd czuje się jakbym miał 10 lat - wydaje mi sie to tak chore i przerażające że nie wiem i nawet nie wiem czy jest to do końca zrozumiałe. To uczucie zaczęło się od tego że na przykład rozglądam się wokół i przypomina mi się jakieś wspomnienie. Albo raczej otoczenie z tego wspomnienia i jest ono podobne do tego w którym się znajduje. No i ja jakby czułem się dokładnie tak jak bym był w tym wspomnieniu - nie wiem jak to opisać, bo jest to bardzo trudne, ale boje się że te leki coś mi zrobiły. naczytałem się już ulotek, o jakichś zespołach neuro- coś tam, zespołach serotonicznych itd. Kontakt z moim psychiatrą będe mieć dopiero jutro. Bardzo mnie teraz męczy takie uczcucie że czasami nie wiem kim jestem albo nawet czym jestem (logicznie oczywiście wiem że jestem człowiekiem). No ale ja potrafie się przestraszyć tego że jako ludzie wyglądamy tak a nie inaczej. Dzięki za przeczytanie, przepraszam za błedy, odpiszcie jak możecie. Bardzo się boję. Dzisiaj brałem lafactin 12 raz i mam niesamowitą chęć odstawienia tych leków bo już jestem mega wystraszony, a poprawy nie czuje żadnej, wręcz pogorszenie, wiem że może tak być, no ale jakoś nawet to już do mnie nie przemawia. Zapomniałem dodać że chodzę na psychoterapię. Jak się wygadam to trochę to pomaga no ale niestety nie na długo - czasami dzień dwa, czasami parę godzin. Mógłbym jeszcze duzo tu pisać no ale ogólnie to tak sprawa wygląda.
POST II - bałem się że u mnie ta "utrata tożsamości" wygląda jakoś inaczej
Mam wrażenie że nie wiem kim jestem, ale nie wsensie że nie wiem jak mam na imię, ale tak jakbym już nie miał swojwgo "ja", tak jakbym wogóle nie był sobą, jakbymoja świadomość nie należała do mnie, jakby wszystko nie dotyczyło już mnie, czuje się jak duch jak bym bym niewidzialny, czasem mam myśli że już chyba umarłem nie czuje jak bym żył tu i teraz. Najbardziej się to nasila chwilę po przebudzeniu, pojawiają się wtedy myśli kim jestem?, czym ja jestem?, dlaczego jestem człowiekiem?, jak sobie odpowiadam kim jestem, jak mam na imię, że jestem człowiekiem, to zaraz nowe pytania jestem Krystianem czyli kim, jestem sobą czyli kim, jestem człowiekiem czyli kim.
Wszystko wydaje mi się niemożliwe. Do tego to okropne uczucie jakby oglądania filmu, jakbym był tylko obserwatorem tego co ktoś robi, jak bym siedział w swojej głowie wszystko tylko obserwował. Czasami jak sobie przypominam co robiłem np. wczoraj to mi się wydaje jakbym to nie ja to w tym wspomnieniu robił, wydaje mi się wtedy jakbym to nie ja sobą sterował (logicznie oczywiście wiem że to nie prawda), nie wiem czy jest to do końca zrozumiałe. Czuje się też często jakbym wogóle nie był człowiekiem, jak bym był czymś, a nie kimś, jakimś przedmiotem zwierzęciem. Czuliście/czujecie się może podobnie? Bo ja się boję że coś się złego dzieje. Wszystkie te objawy (utrata tożsamości, jakby oglądanie filmu), zaczęły się po braniu leków. No i mój psycholog powiedział że po porostu lek nie trafiony no i się nakręciłem generalnie że jakoś źle na mnie zadziałał. Brałem przez 2 tygodnie lafaktin (wenlafaksyna) 37.5 no i niby w 14 dzień się czułem lepiej, więc psychiatra popodwoił dawkę no i w sumie od wzięcia tej podwójnej dawki się znowu mocno pogorszyło, objawy nasilone, niektóre doszły nowe.
***Stwierdziłem po napisaniu tego postu że jużwięcej nie dam rady brać tej podwójnej dawki, no i zacząłem brać znowu to 37,5 bo myślałem że tego i tak nie można po prostu odstawić no więc brałem sobie tam po jednej tabletce dziennie. Troche się jakby wyciszyłem, wszystko było mi obojętne, ale pojawiło się bardzo dużo myśli egzystencjalnych, które można powiedzieć że przerodziły chyba w jakieś natręctwa:
- źle się zacząłem czuć z tym (czasem nawet mnie to przeraża) że jesteśmy zbudowani z niezliczonej ilości atomów, że nasza świadomość, charakter, ciało, to że czujemy ból, ciepło, zimno, jest zależne tylko od malutkich atomów czyli jakichś tam kuleczek. Jak coś jem to sobie myśle po co to jem?, po co mi to wszystko? przecież ja i wszystko co mnie otacza to tylko jakieś kulki. Przed tym moim stanem nerwicowym to mnie bardzo fascynowało generalnie.
- fakt że żyjemy na Ziemi otoczonej ze wszystkich stron jedną wielką pustką, że ziemia jest jakąś kulą zawieszoną w wielkiej pustce. Zacząłem przez to czuć jakąś taką bezradność, troche strach że jak to w ogóle możliwe że to powstało. Wcześniej oczywiście też mnie to bardzo fascynowało, bardzo lubiłem tematy kosmosu, galaktyki, jakieś tam teorie co do wszechświata że jest fraktalem, jakimś wielkim organizmem itd.

- zaczęło mnie męczyć takie uczucie że dziwnie się czuje jako człowiek. Bardzo trudne jest to do opisania, ale jakoś tak nie swojo czuje się jako ja, czuję jakąś taką obcość do samego siebie, nie dobrze się czuje we własnym ciele, we własnej skórze
- Dziwi mnie fakt, że jak patrzymy przed siebie, albo jak z kimś rozmawiamy, to nie widzimy siebie, tylko otoczenie w którym się znajdujemy. Fakt że jak patrzymy to przecież trochę to wygląda jak byśmy grali w jakąś grę z nami w roli głównej. Jak ostatnio sobie właśnie w taką grę zagrałem (że tam sie np tylko ręce widzi no i patrzy się jakby oczami postaci) to jakiś taki mocny stres mnie dopadł i te myśli mnie jeszcze bardziej gnębiły.
Wydaje mi się właśnie że te myśli są natrętne, bo nie potrafie się ich pozbyć, ja nie rozumiem dlaczego mnie te wszystkie rzeczy dziwią, mówie sobie że przecież patrze na świat oczami w taki sposób od 17 lat, że jestem tymi atomami od 17 lat, no i nie jest to nic dziwnego, bo to przecież jest nasze życie, ale jakośnie moge się sam przekonać, a te głupie myśli same przychodzą***
POST III - kolejne wątpliwości szczególnie ten lęk przed tym że wyglądamy tak a nie inaczej
Witam
Dziwnie się czuje jako człowiek, czuje się jakoś nieswojo w swoim ciele, cały czas moje ciało wydaje mi się dziwne,no i takie nie możliwe że to ja tym ciałem tak naprawdę jestem. Czasami wydaje mi się że moje nogi ręce, są jakieś krótsze, dłuższe, jakoś zmienione. Potrafię nawet panikować (jest to naprawdę chore), z powodu posiadania np. Nóg, języka i z faktu że mogę nimi ruszać. Dziwnie się czuje jako człowiek, tak jakbym się nie za dobrze czuł w tym moim ciele, jakbym się nie dobrze czuł jako "ja"( nie wiem nawet jak to opisać dokładniej, no ale chyba chodzi o to że dziwi mnie to kim ja właściwie jestem, albo czym, jak wyglądam, jak jestem zbudowany itd.) oraz o to nawet panikowanie z powodu posiadania jakiejś części ciała, i możliwością poruszania nią. Do tego czuje jakby takie przeciążenie w głowie, jakbym miał zaraz wybuchnąć. Zaczęło mnie dziwić że nie widzę twarzy (nie mam pojęcia dlaczego). Jak coś mówię to mam wrażenie że to nie ja mówię, czuje czasami jakbym nie mógł wykrztusić słowa, jakby zaraz moje mięśnie miały być sparaliżowane. Dziwi mnie i w sumie też czasami wywołuje lęk, że za pomocą mózgu możemy ruszać ciałem, wydaje mi się to jakieś takie dziwne, przerażające, nie mam pojęcia dlaczego. Często czuje się jakiś taki sztywny, moje ruchy wydają mi sie toporne, jakbym za chwilę nie mógł się ruszyć. Czasem czuje jakbym był jakiś taki lekki, jakby nie działała na mnie grawitacja, jakbym był z waty. Często mam wrażenie, że to nie ja oddycham, nie czuje w ogóle tego oddechu w sobie, nie mam pojęcia jak to opisać. Generalnie czuje jakbym był tylko moją świadomością, myślami, no mózgiem generalnie, a moje ciało to w ogóle jakbym nie był ja. Czasem jest odwrotnie, jakbym był tylko ciałem a mózgu w ogóle nie miał i tylko obserwował jak ktoś mną rusza (logicznie zawsze wiem że to ja). Rano bardzo często, jak tylko się obudzę to mam wrażenie że w ogóle nie mam ciała, no po prostu jakbym go nie miał, jakbym w ogóle nie istniał (jakby ani świadomość nie istniała, ani ciało - wiem pewnie dziwnie to brzmi ;p), i wtedy też właśnie potrafię spojrzeć na to ciało i spanikować, zadaję sobie wtedy pytania czym ja właściwie jestem?, jak to możliwe że mogę się ruszać za pomocą mózgu?, jak to możliwe że żyje? no i masa takich właśnie myśli, generalnie potrafię się przestraszyć tego jak wyglądam, kim jestem, tego że w ogóle istnieje.
POST IV, wsumie to nie post, bo pisałem to dla mojego drugiego psychiartry
Stwierdziłem że zrobie taki szczególowy opis swoich mysli i uczuć, jak się czułem i czuje po braniu tej wenlafaksyny. Biorę wenlafaksyne od 3,5 tyg, no a objawy (mam nadzieje że tylko DD) wyglądają następująco:
- Uczucie gubienia się w przestrzeni:
Zaburzenie oceniania odległości, jakby mózg nie odbierał dobrze otoczenia
- Uczucie jakbym dopiero przed chwilą dowiedział się, że jestem człowiekiem, przerażenie że wyglądam tak, a nie inaczej.
- Nauczyciel wydaje mi się czasem pod względem uczuć rówieśnikiem, a niektórzy nawet najbliźsi przyjaciele zupełnie obcymi ludźmi.
- Uczucie ściany między mną a rzeczywistością blokującą/ograniczającą bodźce z zewnątrz, nadająca światu szare barwy, wszystko wydaje mi się ponure, wręcz nie żywe. Nie czuje w ogóle że jestem częścią tego świata, jakby już nic nie dotyczyło mnie, jakbym nic nie mógł czuć.
- Uczucie braku spójności z otoczeniem, jakbym nie był już częścią tego świata.
- Uczucie bycia powietrzem ,wrażenie że za chwile się rozpłyne, znikne zupełnie, przepadnę.
- Uczucie oglądania swojego życia z boku, oglądanie swojej świadomości myśli, charakteru, ruchów, jakbym nie pamiętał kim byłem i jestem.
- Uczucie że jestem w jakiś sposób zmieniony, że nie jestem już tym samym sobą, jest tylko pamięć kim byłem, co robiłem, jakie miałem zainteresowania. We wspomnieniach w ogóle nie czuje siebie, jakbym w tym wspomnieniu to nie był jego obserwatorem, nie ja myślał, wykonywał ruchy itd. (Tak jakby mi ktoś wszczepił pamięć) - mega przerażające.
- Lęk że jako człowiek wyglądam tak nie inaczej, że gdzieś w środku mnie bije serce nie zależnie od mojej woli, że mam mózg ktory odpowiada tak naprawdę za to kim jestem.
- Gdy patrze na ludzi zastanawiam się dlaczego oni tak jak ja nie myślą, jak patrze na nich to wyobrażam sobie że jako człowiek to tak na prawdę jesteśmy tylko naszą głową, a reszta ciała jest taka sztuczna, na doczepkę.
- Chodzenie wywołuje stres, bo zaczynam myśleć, jak to możliwe że za pomocą jakiejś masy w głowie moja noga się rusza.
- Dziwi mnie dlaczego patrząc przed siebie nie widzimy swojej twarzy, że tak na prawdę to jak patrzymy przed siebie to tak jakbyśmy grali w jakąś gre, albo ogladali film. (to już wczesniej napisałem)
- Strach wywołuje budowa wszechświata ( wcześniej mnie to bardzo fascynowało ), szczególnie takie wyobrażenie ziemi jako kuli w gigantycznej otchłani (ogarnia mnie takie uczucie bezradności i myśli że jakim cudem ja w ogóle dzięki edwolucji powstałem i żyje, ucze się itd.))
- Czuje jakby moja ja zniknęło, jakbym nie wiedział kim jestem i co tu właściwie robię
- To uczucie zaczęło się po lekach:
Zacząłem jeszcze bardziej czuć się jak coś, a nie kroś i nasilone jest uczucie utraty tożsamości. Ale po za tym jestem strasznie taki ogłupiony, jakbym nie spał przez pare dni, a jdnocześnie nie chce mi się spać, wszystko jest mi zupełnie obojętne. Czuje się jak bym był w jakimś jednym wielkim paradoksie:
*Chce mi sie żyć i nie chce mi sie żyć
*Czuje radość i smutek jednocześnie
*Mam ochote żyć pełnią żyia oddychać pełną piersią, a z drugiej nic mi sie nie chcę bo przecież po co mi to wszysko i tak umrzemy
*Kiedy jeden objaw dd mi minął cieszę się z tego, a zarazem mam myśli: i co z tego i tak to wróci i tak nie ma nadzieji.
*Z jednej strony cieszy mnie stan ogłupienia, bo wreszcie mam to wszystko gdzieś, ale z drugiej się tego boje, bo czuje się za spokojny jakiś taki inny ogłupiony.
- Czasem mam wrażenie że patrze na obraz: wszystko czasami mi się wydaje jak z bajki (najczęściej to sie dzieje jak takie powiedzmy rutynowe kolory otoczenia się zmienią (np. w zimę słońce było coraz niżej i takie charakterystyczne światło daję, no ale inne niż np. w jesień. Drugim przykładem jest jak niebo ma jakiś dziwny kolor jakiś taki np. fioletowawy, czasami zbyt jasny, za ciemny, zbyt niebieski itd.)), mam wtedy mocne poczucie odrealnienia, że to wszystko co widze nie istnieje w ogóle itd.
- Czasami (na bardzo krótką chwile) mam wrażenie że nogi mi się zamieniły z rękoma jakby mi sie coś w mózgu poprzestawiało, jakby koordynacja totalnie nawaliła. Mniej więcej wygląda to tak jakbym chciał ruszyć ręką, a ruszam nogą albo i ręką i nogą mimo że nogą nie chciałem ruszyć, ciężkie do opisania ale strasznie przerażające. Wtedy odrazu myśli guz mózgu, stardnienie rozsiane itd.
- Czasami czuje jakbym miał strasznie słabe mięśnie jakbym w ogóle ręką ani nogą nie mógł ruszyć taki strasznie słaby. Jak na przykład pomyśle sobie o wyciskaniu sztangi (chodziłem na siłownie) to wydaje mi sie niemożliwe podniesienie nawet samego gryfu - zaraz strach przed jakimś zanikiem mięśni, stwardnieniem rozsianym.
- Strach przed tym że leki mi coś zrobiły/zrobią.
- Wrażenie że nie potrafie już opisać swojego stanu bo czuje się po prostu strasznie dziwnie tak nienaturalnie i nie wiem jak to opisać (strach że nikt już mi nie pomoże)
- Strach przed tym że myśli egzystencjalne głownie te dotyczące anatomii nigdy nie odejdą i nie będe mógł żyć normalnie nie przejmując sie np. Faktem że ciało to tak jak kukiełka w rękach mózgu itd.
- Różne kropeczki, błyski w oczach
- Czasami Postrzeganie ludzi jako sam mózg, jakby tylko mózg wyrażał nasze "ja", a ciało to tylko taki kostium.
- Strach że wszystko składa się z cząsteczek takich jak atom, wcześniej mnie to fascynowało.
- Wrażenie że zacząłem to wszystko dostrzegać, te właśnie myśli o tym że jesteśmy tylko mózgiem który tak na prawde jest tylko niezliczoną ilością atomów, tak jakbym wyszedł z matrixa i teraz dopiero wszystko to dostrzegał( takie tylko porównanie troche przesadne)
- Nie pamiętam czasami co robiłem 10 minut temu
- Nie mam pewości co do wspomnień czy są prawdziwe czy to co pamiętam zdarzyło się naprawdę (czy to jest moje wspomnienie (pisałem wczesniej o tym jakby wszcepieniu pamięci)), a nie sobie np. wymyśliłem. Sny mieszają mi się z rzeczywistością. Czasem ciężko mi określić czy coś mi się śniło czy działo naprawdę.
- Bóle głowy, pulsujące w całej głowie, jakbym za chwile miał wybuchnąć
- Obcość do miejsc i ludzi (tego uczucia jakoś bardzo często nie mam)
- Zastanawiam się generalnie nad wszystkim np. dziwią mnie prawa fizyki np, siła grawitacji, że istnieją czarne dziury, że istnieje kosmos że nie znamy jego granic, czuje się strasznie mały ( przed tym stanem to wszystko mnie fascynowało, a teraz przeraża no i tu powracam do tego uczucia wyjścia z matrixa (tak to sobie obrazuje).
- Spadek motywacji prawie wsumie do zera. Czuje jakbym nie wiedział co mam ze sobą zrobić wszystko wydaje mi się bezcelowe i bez sensu to uczucie się nasiliło po braniu leków. Czasem się czuje jakbym był dzieckiem, i mam wrażenie że mam czasem charakter takiego dziecka a anie prawie dorosłego faceta. Czuję jakby ktoś nacisnął pauze w moim życiu i teraz ja zadaje spbie pytanie co właściwie tu robię?, co mam robić?, jake są moje cele?, czego pragnę?, dokąd ja właściwie zmierzam?
- Kiedy się sczypie czasami mam wrażenie że ból jakby odczuwam nie w tym miejscu co powinienem, zastanawiam się czym właściwie jest ból i jak to możliwe że my jako te atomy go czujemy.
- Wrażenie dezorientacji nie wiem co się wokół mnie dzieje, szczególnie jak jest za dużo bodźcy, jakaś np. Kłotnia, hałas mam wrażenie wtedy odrazu że dostałem jakiegoś przeciążenia w głowie.
- Uczucie że straciłem swoje życie, że nie należy ono do mnie
- Boje się że mnie to wszystko do jakiejs choroby doprowadzi ze zmęczenia czy od czegoś (myśle sobie wtedy o opowieściach ktore słyszałem na polskim apropo jakiegoś tam dzieła literackiego że kogoś torturowali i przez to go pod względem psychicznym zniszczyli. Ja się boje że to dd też mi coś zrobi jak cały czas będe o tym myślał czuł to wszystko.)
- Czasami wrażenie że trace pamięć, zapominam jak się pisze różne rzeczy, robię dużo głupich błędów ortograficznych (dużo razy mi się zdaża pisać np "t" zamiast "d" (ale to raczej na klawiaturze), a takich rzeczy nigdy nie robiłem. Dziwi mnie że możemy to co chcemy powiedzieć zapisać, że wiemy jak to słowo wypowiedzieć, że każde słowo ma swoje jakieś znaczenie i że my to znaczenie znamy rozumiemy.
- Zastanawiam się nad budową otaczającego mnie świata
- strach przed nowymi pojawiającymi się dziwnymi myślami, uczuciami, ciągła chęć upewnienia się że to dd i że mogę tak się czuć.
- Czasami czuje zapachy których inni nie czują (zazwyczaj tylko przez chwile ale potem się boje że to już są omamy i zwariowałem. Czasami jak słysze jakiś dźwięk który wydaje mi się irracjonalny to musze się kogoś spytać czy też to słyszał np. Szedłem spać i jakieś dzieciaki się darły o 23:00). Co do zapachu to czułem na przykład czasem amoniak - a to na przykład zaraz panika że, a może mam cukrzyce ( gdzieś właśnie chyba przeczytałem że tak może być) która jest spotęgowana faktem że mój dziadek ma cukrzyce.
- Boje sie że zwariowałem i żyje w ogóle w jakimś innym świecie i za chwilę się obudze w psychiatryku.
- Nie pamiętam jak to jest czuć się normalnie, boje się że już nigdy się tak nie będe czuł, że nie ma nadzieji.
Myślę sobie wtedy że jak ja mogłem chodzić nie myśląc o tym, jak mogłem oddychać nie myśląc o tym, dlaczego wcześniej tego wszystkiego nie postrzegałem jako dziwne (przez właśnie takie myśli boje się najbardziej że z tego nie wyjdę)
- Czuje się jakbym nie żył już dla nikogo, ani nawet dla siebie. Mniej więcej tak się czuje że jabky mnie w ogóle nie było to by nie było żadnej róznicy, tak jakby moje stare życie się skończyło, a to co teraz czuje to tylko jego cień.
- Myśli że dziwnie się czuje jako człowiek, jakbym miał na sobie jakiś kostium w którym nie czuje się dobrze, nie przyjemnie.
- Czuje brak spójności między moim ciałem a umysłem, jakby każde z nich tworzyło mnie odobno, jakbym nie był i umsyłem i ciałem tylko albo samym umysłem, albo samym ciałem.
- Uczucie bycia nikomu niepotrzebnym.
- Oczywiście masa myśli egzystencjalnych, no ale nie sposób ich tu wszystkicj wypisać
- Jak na chwilę nazwijmy to obudze się z tego stanu, to panikuje że to wszystko dzieje sie w moim, życiu, że trace tyle dni życia na takie coś. Pojawiają się pytania dlaczego akurat do cholery mnie to wszystko spotyka, dlaczego nie moge mieć spokojnego życia skoro i tak już dostałem takiego kopa. Nie chce się po porostu na to zgodzić. Jak się zorientuje potem o czym ja właściwie myśle/myślałem to zaraz przychodzi (to różnie bywa) albo straszna agresja (czasem nie aż taka straszna), a czasem się tak tego przestrasze (przestrasze się tego że myślałem o takich rzeczach), że zaraz myśle że zwariowałem. Nie potrafie uwierzyć że mi to wszystko dzieje się naprawdę, że takie cholersteo mnie w życiu dorwało, że musze chodzić na psychoteriapię, że musze brać leki. Takie uczucia oderwania się od DD mam niestety niezbyt często. Generalnie to jest jak jedno wielkie błędne koło. Jak nie w jedną strone to w drugą.
- Cały czas strach że to nie DD daje takie objawy
- Prawie każdy z tych objawów wywoływał u mnie duży stres, po tych lekach jakby troche się to wyciszyło, ale doszło to takie ogłupienie, zwiększenie uczucia utraty tożsamości i wyjścia z ciała i czucie prawie ciągłej dezorientacji.
- Po prostu wzrost świadomości swojego istnienia, co nie wiem dlaczego ale mnie przeraża. Przeraża mnie to że w ogóle istnieje, że mam swoją świadomość, zainteresowania, mam swoje ciało które wygląda tak, a nie inaczej, a to wszystko za sprawą atomów. Wydaje mi się to niemożliwe.
No i teraz sytuacja z ostatnich paru dni:
Mojego psychologa zaniepokoiło to że po tych dwóch tygodniach i po podwójnej dawce tego leku się pogorszyło i poprosiła żebym poszedł do psychiatry z którym ona współpracuje. No to powiedziałem dobra jest, wsumie to lepiej jak psycholog i psychiatra działają razem. Poszedłem do tego psychiatry, powiedziałem co i jak, oczywiście dostawałem pytania o omamy, jakieś tam uczucia, no ale odpowiadałem zawsze stanowczo nie. Pokazałem potem te wszystkie uczucia które mam i myśli (bo to wydrukowałem), potem mi do nich parę pytań zadała, też pod względem jakiegoś tam pewnie sprawdzenia. Pogadaliśmy pogadaliśmy, i nagle mi mówi żebym się teraz nie przestraszył (no to co ja zrobiłem to oczywiście wiadomo - psychiatra mi mówi żebym się nie przestraszył no to panika), mówi że to co opisuje wykracza mocno po za normalną nerwicę i widzi że cos jest nie tak, zaczęła mówić że mam bardzo duży krytycyzm i że to jest bardzo dobre, ale widzi że coś jest nie tak, zaczęła nawijać o tym że to może być początek stanu psychotycznego, że to może się w jakieś dziadostwo przerodzić no i że na prawdę no nie jest to normalna nerwica. Nie potrafię sobie nawet przypomnieć co ona powiedziała dokładnie, ale coś też mówiła że widzi chyba jakąś dezintegrację czy coś, nie pamiętam nawet. Jak mi o tym powiedziała wszystkim to się tam po prostu popłakałem, poczułem się właśnie jakby mi ona powiedziała że jutro umrę, że już nie ma dla mnie nadzieji. Utwierdziła mnie w przekonaniu że te objawy to może jednak nie być to DD, czego cały czas się obawiałem i obawiam. Jestem teraz totalnie załamany. Dała mi ta psychiatra jedynie tyle że mam teraz tyle myśli do analizowanie że to szkoda gadać. Kiedyś mi mama mówiła (jak jej mówiłem o tym wszytkim), że jak bym miał jakąś schizofrenie czy coś to by właśnie psychiatra mi o tym powiedział. Ja generalnie no po prostu się tak poczułem, jaby mi powiedziała że zwariowałem, teraz to nic ci nie pomoże. Kazała odstawić tą wenlafaksynę i zapisała jakiś neuroleptyk, na samo słowo potwrna panika, bo już generalnie wiedziałem na co się te leki stosuje. Mam straszny mętlik teraz w głowie, jestem zły strasznie, bo byłem u pierwszego psychiatry, który mi najpierw on sam zaczyna mówić że to co opisuje to jest DD i że raczej nie ma szans że to sie w coś przerodzi, że to jest czegoś początek, że to jest wywołane zbyt dużym lękiem, a idę o drugiego psychiatry i mówi mi że moge być chory psychicznie za chwilę. Na forum jak czytam to też wszyscy piszą że od DD to się nie zaczyna. No i u mnie się nie zaczęło: był mega stres, napady paniki, potem DD. No ale ona mówi że ta nerwica to może być taka że to może być początek przed stanem psychotycznym jakimś no iże właśnie te objawy to już są "naprawdę na granicy". Naprawdę nie wiem już co dalej, czuje zupełną bezsilnosć i bezradność. Dzisiaj odstawię tą wenlafaksynę bo sobie myśle że może ten stan mi się od tego leku po porostu pogorszył i tyle. Wsumie to zapomniałem powiedzieć że ten mój pierwszy psychiatra też mi zapisał neuroleptyk (rispolept czy jakoś tak), i też się tego strasznie przestraszyłem. Ten mój drugi psychiatra dał mi też skierowanie na rezonans, żeby tam wykluczyć ewnetualnie rzecz wiadomą.
Chciałbym się dowiedzieć przedewszystkim po raz kolejny co o tym wszystkim wy myślicie? Ja mam po prostu już taki chaos w głowie że nie wiem co dalej.
Bardzo się boję tego co mi powiedziała że to może być jakiś pre coś tam przed jakąś chorobą psychiczną. Moja nerwica zaczęła się około października 2015 roku (okolica rocznicy śmierci taty), wtedy była ta akcja z laryngologiem, jakoś tam nie mogłem przełknąć śliny, czasami też wtedy mi się wydawało że ciężko mi się oddycha. No i te napady paniki trwały przez cały październik, a w okolicy 1 listopaba (w zaduszki - znowu totalna deprecha), jakieś już się zaczęły uczucia i mówienie że "czuje się dziwnie". W połowie listopada zaczęły się myśli że a może to wszystko na co patrze to jest fikcja no po prostu taki początek miałem tego DD. Na początku nie wiedziałem co się ze mną dzieje, no i przez to chyba się w ten stan jeszcze bardziej wtapiałem. Takie naprawdę mocne DD się zaczęło pod koniec listopada, ale wtedy też znalazłem to forum i trochę się uspokoiłem.
Jeżeli możecie to chciałbym jeszcze żebyście mi powiedzieli o tych objawach (napisałem już je wcześniej), bo one mnie bardzo męczą, a na forum no nie moge jakoś znaleźć takich dziwnych objawów odnoście własnie DD i mnie to utwierdza w przekonaniu że to wcale nie DD, a coś innego i dodatkowo jeszcze cała ta sytuacja u psychiatry.
OBJAWY KTÓRYCH NIE ZNALAZŁEM, MOŻE GDZIEŚ KTOŚ COŚ TAKIEGO OPISYWAŁ NO ALE JA JAKOŚ NIC TAKIEGO NIE ZNALAZŁEM, WIEM ŻE NIE POWINIENEM DOPASOWYWAĆ SWOICH OBJAWÓW NA 100% ALE JESTEM PRZEZ TĄ PSYCHIATRĘ TAK PRZESTRASZONY ŻE JA NIE WIEM.
- źle się zacząłem czuć z tym (czasem nawet mnie to przeraża) że jesteśmy zbudowani z niezliczonej ilości atomów, że nasza świadomość, charakter, ciało, to że czujemy ból, ciepło, zimno, jest zależne tylko od malutkich atomów czyli jakichś tam kuleczek. Jak coś jem to sobie myśle po co to jem?, po co mi to wszystko? przecież ja i wszystko co mnie otacza to tylko jakieś kulki. Przed tym moim stanem nerwicowym to mnie bardzo fascynowało generalnie.
- fakt że żyjemy na Ziemi otoczonej ze wszystkich stron jedną wielką pustką, że ziemia jest jakąś kulą zawieszoną w wielkiej pustce. Zacząłem przez to czuć jakąś taką bezradność, troche strach że jak to w ogóle możliwe że to powstało. Wcześniej oczywiście też mnie to bardzo fascynowało, bardzo lubiłem tematy kosmosu, galaktyki, jakieś tam teorie co do wszechświata że jest fraktalem, jakimś wielkim organizmem itd.

- zaczęło mnie męczyć takie uczucie że dziwnie się czuje jako człowiek. Bardzo trudne jest to do opisania, ale jakoś tak nie swojo czuje się jako ja, czuję jakąś taką obcość do samego siebie, nie dobrze się czuje we własnym ciele, we własnej skórze (pare razy o tym pisałem jeszcze dokładniej)
- Dziwi mnie fakt, że jak patrzymy przed siebie, albo jak z kimś rozmawiamy, to nie widzimy siebie, tylko otoczenie w którym się znajdujemy. Fakt że jak patrzymy to przecież trochę to wygląda jak byśmy grali w jakąś grę z nami w roli głównej. Jak ostatnio sobie właśnie w taką grę zagrałem (że tam sie np tylko ręce widzi no i patrzy się jakby oczami postaci) to jakiś taki mocny stres mnie dopadł i te myśli mnie jeszcze bardziej gnębiły.
Dzisiaj jest drugi dzień kiedy nie biorę wenlafaksyny:
W pierwszy dzień się czułem strasznie otępiały, zmęczony, ale pod koniec dnia jakoś poczułem lekką poprawe, jakby troche DD się zmiejszyło, strasznie się wtedy cieszyłem że chociaż na pare minut to cholerstwo się zmniejszyło. Ucieszyłem się do tego stopnia że wydawało mi się że aż w jakąś euforie wpadłem, jakieś myśli dostałem że mi się znowu żyć chce itd. to zaraz się przestraszyłem że coś jest nie tak, że ja sie chyba aż za bardzo ciesze (wiem że to dziwne) no i znowu się pogorszyło.
Drugiega dnia czyli dzisiaj zacząłem czuć się mega agresywny i zdezorientowany, totalnie nie ogrniam co się wokół mnie dzieje, do tego wydaje mi sie jakby dd się trochę nasiliło i doszlo strasznie moce uczucie takiego jakby zgubienia swojej świadomości, ale myślę (mam nadzieje) że to jest nadal objaw DD - "utrata tożsamości", się generalnie czuje jakbym nie miał pewności że w ogóle tu jestem i że jestem tym samym sobą. Doszło też uczucie snu na jawie (tak mi się wydaje że to jest chyba to). Czasami czuję jakby mi ktoś mózg ściskał. Strasznie wzrosło poczucie odrealnienia że to nie dzieje sie naprawdę. Czuje się normalnie jakbym teraz dopiero to DD poczuł pierwszy raz, nie wiem może to przez to że tak się cały czas tą rozmową z psychiatrą stresuje. Cały czas myśle o tym co mi ten psychiatra powiedział, że to nie wygląda na normalną nerwicę i że to może być początek czegoś gorszego. Cały czas sobię mysle że teraz mam jakieś ostatnie dni takiego powiedzmy "normalnego jeszcze życia", a za chwilę się pojawią jakieś omamy i inne okropieństwa. Teraz to już te objawy np. tego uczucia że mnie tu w ogóle nie ma wywołują zaraz myśli: a może to już jest to?, może się już zaczęło? Błagam odpiszcie co o tym myślicie, nie daje już rady.
Dziękuje wam bardzo za przeczytanie

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 329
- Rejestracja: 15 grudnia 2015, o 14:12
Dla mnie to wygląda na typowe DD mimo, że interesuje się tym od listopada (od tego czasu dostałem po bani od DD
2015 roku jak cos) a co do postu to:
Bardzo mi przykro z powodu twojego Taty, Panie świeć nad jego Duszą. Napewno jest to traumatyczne przeżycie dla Ciebie i dla reszty twojej rodziny. Napewno miało to niebagatelny wpływ na twoje zdrowie - zobacz, sam powiedziałes i podałes termin ze od tego sie zaczęło. Obajwy nt.myśli egzystencjalnych, czucie zapachów (hipnagogia) itp. to też potwierdzenie dla DD. Niektorzy psychiatrzy nie muszą się znać nt. DD, wiele osób tutaj chodziło na konsultacje i niektorzy z nich nie wiedzieli co jest pacjentowi a jeszcze inni dawali przykre diagnozy. Jedno jest pewne - Ja czytając tyle postów i wpisów ludzi na tym forum widzę, że z tego można wyjść (choćby nie wiem jakie objawy były). A i wtrące apropo twoich lekow - owszem trzeba trafić w dobry lek, niektore mogą potęgować szczególnie w pierwszym okresie brania leków, objawy. Tego się nie bój i próbuj dalej róznych leków zeby te lęki minęły.
Co do całej reszty... staraj się nie zwracac na to uwagi, pogódź się jakoś ze śmiercią twojego Taty - Pomogę tobie w ten sposób. Mój Tata, kiedy zmarli mu jego rodzice powiedział mi coś takiego: Słuchaj synu, ja sie duchów nie boje, a wiesz czemu? Bo gdyby i jeśli one istnieją, to mam swoich rodziców obok mnie którzy będą mnie strzegli przed złymi duchami. Pomyśl o tym. Jezeli wierzysz w duchy (ja wierze), to twój Tata jest cały czas z Tobą, obok Ciebie. Ciało to nie wszystko, liczy się też dusza i forma bycia twojego Taty przy Tobie. Odnajdz swój spokój wewnetrzy i pozwól temu trwać, nic się Tobie nie stanie - masz dobrego ducha, który czuwa nad twoim bezpieczeństwem.
Jesli coś pominąłem, przepraszam.

Bardzo mi przykro z powodu twojego Taty, Panie świeć nad jego Duszą. Napewno jest to traumatyczne przeżycie dla Ciebie i dla reszty twojej rodziny. Napewno miało to niebagatelny wpływ na twoje zdrowie - zobacz, sam powiedziałes i podałes termin ze od tego sie zaczęło. Obajwy nt.myśli egzystencjalnych, czucie zapachów (hipnagogia) itp. to też potwierdzenie dla DD. Niektorzy psychiatrzy nie muszą się znać nt. DD, wiele osób tutaj chodziło na konsultacje i niektorzy z nich nie wiedzieli co jest pacjentowi a jeszcze inni dawali przykre diagnozy. Jedno jest pewne - Ja czytając tyle postów i wpisów ludzi na tym forum widzę, że z tego można wyjść (choćby nie wiem jakie objawy były). A i wtrące apropo twoich lekow - owszem trzeba trafić w dobry lek, niektore mogą potęgować szczególnie w pierwszym okresie brania leków, objawy. Tego się nie bój i próbuj dalej róznych leków zeby te lęki minęły.
Co do całej reszty... staraj się nie zwracac na to uwagi, pogódź się jakoś ze śmiercią twojego Taty - Pomogę tobie w ten sposób. Mój Tata, kiedy zmarli mu jego rodzice powiedział mi coś takiego: Słuchaj synu, ja sie duchów nie boje, a wiesz czemu? Bo gdyby i jeśli one istnieją, to mam swoich rodziców obok mnie którzy będą mnie strzegli przed złymi duchami. Pomyśl o tym. Jezeli wierzysz w duchy (ja wierze), to twój Tata jest cały czas z Tobą, obok Ciebie. Ciało to nie wszystko, liczy się też dusza i forma bycia twojego Taty przy Tobie. Odnajdz swój spokój wewnetrzy i pozwól temu trwać, nic się Tobie nie stanie - masz dobrego ducha, który czuwa nad twoim bezpieczeństwem.
Jesli coś pominąłem, przepraszam.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 97
- Rejestracja: 27 grudnia 2015, o 14:20
Dziękuję za szybką odpowiedź 
Każda taka odpowiedź dużo dla mnie znaczy, bo w jakimś stopniu zawsze mnie uspokaja, ale jakoś cały czas mi czegoś brakuję. Ja po prostu chciałbym wiedzieć że to jest od nerwicy że to jest DD i mieć jakieś w końcu już pole manewru żeby z tym walczyć, żeby wiedzieć że nie zwariowałem i że nie zwariuję. Chciałbym żeby mi to ktoś jednoznacznie powiedział, a nie że ja teraz w głowie mam straszny chaos i w zasadzie nie wiem już co mam myśleć, czy ignorować to myśląc że to od nerwicy, czy się przejmować że zaraz to będzie coś o wiele gorszego. Jedni mówią mi to, drudzy tamto więc ja już sam nie wiem. Już jak zacząłem to ignorować to jakąś taką wiarę zacząłem mieć że jednak się da z tym wygrać, że to minie, że będzie tak jak kiedyś. Od niedawna zacząłem to ignorować, ale teraz te wydarzenia wszystko to zepsuły, DD znowu nasilone, boje się że to coś gorszego. Dzięki jeszcze raz za odpowiedź

Każda taka odpowiedź dużo dla mnie znaczy, bo w jakimś stopniu zawsze mnie uspokaja, ale jakoś cały czas mi czegoś brakuję. Ja po prostu chciałbym wiedzieć że to jest od nerwicy że to jest DD i mieć jakieś w końcu już pole manewru żeby z tym walczyć, żeby wiedzieć że nie zwariowałem i że nie zwariuję. Chciałbym żeby mi to ktoś jednoznacznie powiedział, a nie że ja teraz w głowie mam straszny chaos i w zasadzie nie wiem już co mam myśleć, czy ignorować to myśląc że to od nerwicy, czy się przejmować że zaraz to będzie coś o wiele gorszego. Jedni mówią mi to, drudzy tamto więc ja już sam nie wiem. Już jak zacząłem to ignorować to jakąś taką wiarę zacząłem mieć że jednak się da z tym wygrać, że to minie, że będzie tak jak kiedyś. Od niedawna zacząłem to ignorować, ale teraz te wydarzenia wszystko to zepsuły, DD znowu nasilone, boje się że to coś gorszego. Dzięki jeszcze raz za odpowiedź

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 329
- Rejestracja: 15 grudnia 2015, o 14:12
DD będzie wracać narazie w najblizszym okresie ze wzgledu na to, że nie musisz mieć objawów 24h (tzn nie bedzie wracać jak już się odburzysz). Nie przejmuj się, ze są takie mocne objawy, ja tez je mam / miałem, sam obecnie nie czuje tożsamosci, nie moge określić pionu i poziomu (zdarza się), chorobliwe mysli mi minęły i wkrętki na schizofrenie prawie też. Jedyne co powinieneś wiedzieć, że jak najbardziej z tego wyjdziesz jak MY WSZYSCY ale od tego zależy twoje nastawienie i wewnętrzna praca
. Nie zwracaj na to uwagi - masz objawy, pytaj się itp. Radzę pisać krótsze posty, małe i treściwe to wiekszy odzew będzie:). Sam czesto czytam tutaj wpisy zeby podbudować się na duchu. Objawy nerwicowe są hardkorowe i my to wiemy ;p. Co do mnie, nie mam stwierdzonej nerwicy ale jak poszedłem do psychologa to mi powiedział ze mam początek derealiacji i faktycznie, to był początek. Ogólnie staram sobie jakoś radzić jak cała reszta forum ale ja bez leków (bo nie mam już lęków) i nigdy nie brałem w sumie leków oraz nie chodze już na psychoterapie (byłem na 4 spotkaniach).

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 31
- Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:46
witam proszę o odpowiedź bo jestem tak nakręcona że naprawde dostane schizofrenii
u mnie nastąpiła poprawa na dwa dni a dziś przed południem zaczęły mnie nękać głupie myśli i oczywiście wyszukałam że takie myślenie jest typowe dla schizofrenii jestem cała roztrzęsiona...boje się ze mam jakąs paranoje czy ktos z was miał też takie myśli że wie że są niemożliwe, nielogiczne to o nich myśli.. oczywiscie jak przystalo na nerwicowca wyszukałam ze te mysli maja swoja nazwe: mysli dereistyczne i paralogiczne czy ktoś z was tak miał? Jestem cała w nerwach a dwa dni tak starałam się żeby było lepiej i znow sie zaczyna.. czuje że zwariuje ;(
u mnie nastąpiła poprawa na dwa dni a dziś przed południem zaczęły mnie nękać głupie myśli i oczywiście wyszukałam że takie myślenie jest typowe dla schizofrenii jestem cała roztrzęsiona...boje się ze mam jakąs paranoje czy ktos z was miał też takie myśli że wie że są niemożliwe, nielogiczne to o nich myśli.. oczywiscie jak przystalo na nerwicowca wyszukałam ze te mysli maja swoja nazwe: mysli dereistyczne i paralogiczne czy ktoś z was tak miał? Jestem cała w nerwach a dwa dni tak starałam się żeby było lepiej i znow sie zaczyna.. czuje że zwariuje ;(

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 329
- Rejestracja: 15 grudnia 2015, o 14:12
Jakie to są myśli? Spokojnie, wdech i wydech. Samo to, że już o tym mówisz przeczy schizofrenii 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 31
- Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:46
myśli o nieśmiertelności , np. ostatnio podczas rozmowy z rodziną stwierdziłam ze dla mnie to głupie i nielogiczne ze ludzie musza umeirac..i inne banalne całkiem fantazyjne i nierealne mysli, oderwane od rzeczywistosci. czy wy takze mieliscie takie mysli calkiem absurdalne, ja mam swiadomosc tego ze ludzie zdrowi psychicznie nie powinni myslec o takich rzeczach o ktorych wiedza np. wiedzą ze smierc istnieje i nie myslą o niesmertelnosci jak sądzicie? 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 329
- Rejestracja: 15 grudnia 2015, o 14:12
Masz całkowitą rację - dodam coś od siebie. Ja patrze się na dłonie i myśle, czemu mamy 5 palcy? Patrze dalej i dziwie sie. Tak samo ze stopaki albo oczami. To normalne w tym stanie
Chill out. Jesteś zaburzona ale całkowicie zdrowa i żadnej choroby psychicznej z tego nie będzie. 


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 329
- Rejestracja: 15 grudnia 2015, o 14:12
Dobrej nocy i zlewaj takie rzeczy. Nic ci się nie stanie. A te myśli które masz, pozwól im trwać (niech płyną.... i płyną... mozesz powiedziec sobie tak mózgu, to przyjemne - zobaczysz jak szybko wtedy miną
)

- Norberto
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 140
- Rejestracja: 22 listopada 2015, o 19:14
Ostatnio doszlo mi dziwne uczucie. Tj. Jakby zatarla mi sie granica pomiedzy rzeczywistoscia a iluzją co mega mnie przeraża bo to przecież typowy objaw schizy. Chodzi o to, ze wszystko co mnie otacza jest dla mnie tak sano dziwne i niezrozumiale jak na przyklad wyobrazenie kosmitow kontrolujacych umysly ludzi. W kosmitow NIBY nie wierze (mam taka nadzieje) ale jak o tym mysle, to zastanawiam sie nad tym, ze skoro na swiecie jest tyle niezrozumialych rzeczy to dlaczego niby wykluczac kontroli przez kosmitow? Ps. Macie tak, ze jak ktos cos powie to slyszycie to w glowie tak mega wyraznie? Ja zauwazylem, ze jak sie na tym skupiam to na przyklad potrafie w glowie uslyszec bardzo glosno i wyraznie cos co ktos do mnie powiedzial. ( czuje sie jak schizofrenik piszac to wszystko xD)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 211
- Rejestracja: 19 listopada 2015, o 19:17
Przeglądając ten temat trafiłam na posta o treści "jeszcze jesli ktos zazywa antydepresanty to powinen odetchnąć z ulgą gdyz one brane przez osobe chorą psych. wywołują u niej psychozę
". To prawda? Czy jeśli zażywam Cital od miesiąca i względnie ze mną ok, to znaczy, że nie dostane żadnej schizy?

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 31
- Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:46
witam
czy też nnieraz macie takie wątpliwości, że np. cos powiecie a dopiero następnie o tym pomyslicie? ja juz sama zaczełam analizowac bo boje sie ze to wszystko co mowie to jest faktycznie choroba psychiczna nieraz np. słucham wypowiedzi innych ludzi i juz nie wiem czy oni sie normalnie zachowuja czy ja wariuje ;/ tez macie rózne abstrakcyjne mysli? moja nerwica trwa od wakacji raz jest lepiej raz gorzej ale wczesniej mialam takie natrętne mysli fantastyczne niezgodne z logika bodajze zakrawające o schizofrenie.. teraz znow sie pojawiły
..
czy też nnieraz macie takie wątpliwości, że np. cos powiecie a dopiero następnie o tym pomyslicie? ja juz sama zaczełam analizowac bo boje sie ze to wszystko co mowie to jest faktycznie choroba psychiczna nieraz np. słucham wypowiedzi innych ludzi i juz nie wiem czy oni sie normalnie zachowuja czy ja wariuje ;/ tez macie rózne abstrakcyjne mysli? moja nerwica trwa od wakacji raz jest lepiej raz gorzej ale wczesniej mialam takie natrętne mysli fantastyczne niezgodne z logika bodajze zakrawające o schizofrenie.. teraz znow sie pojawiły
