Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Przedluzanie objawów

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

5 listopada 2018, o 17:12

Lady_Stardust pisze:
5 listopada 2018, o 13:16
Niemniej na pewno masz rację co do napięcia, bo te objawy nie biorą się z powietrza - dochodzę do wniosku, że to chyba zwyczajnie wciąż za słaba akceptacja i za mało cierpliwości... :roll:
Być może jak ja jesteś porostu emocjonalna wrażliwa i kumulują się w Tobie różne napięcia.
Ja również zostałam "wygoniona" z terapii jako już "oświecona" ale czasem na nia wracam
bo niestety taki mam charakter że jestem nadwrażliwa:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

5 listopada 2018, o 17:52

Ok kumulacja emocji i napięć. Ale tzn zw ja jestem skazany na dozywotnie znoszenie po kilkumiesiecznych gehenn ?...
Ja nie chcę tak żyć zeby 50% zycia tkwic w takich objawach no a na rwzie tak to wygląda
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

5 listopada 2018, o 18:07

SCF pisze:
5 listopada 2018, o 17:52
Ok kumulacja emocji i napięć. Ale tzn zw ja jestem skazany na dozywotnie znoszenie po kilkumiesiecznych gehenn ?...
Ja nie chcę tak żyć zeby 50% zycia tkwic w takich objawach no a na rwzie tak to wygląda
Jak nie chcesz tak tkwić to przestań się użalać nad sobą i przestań się szarpiac z nerwica !!!sorki ze tak Ci pisze ale potrzebujesz konkretnego kopa oczywiście pozytywnego!!!musisz się nerwie przeciwstawić a nie ciagle jej dawać się wodzić!!slychaj nagrań i przede wszystkim wdrażaj to i wtedy możesz powiedzieć ze coś jest nie tak bo to nie działa....
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

5 listopada 2018, o 18:42

Problem w tym ze ja nie wiem jak mam zaakceptowac tak gowniane czucie się.
Mówię sobie ze tak sie teraz czuje i ze to minie no ale jak to tak trwa i trwa i jeszcze sie nasila to juz nie wytrzymuje tego.
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

5 listopada 2018, o 18:44

SCF pisze:
5 listopada 2018, o 18:42
Problem w tym ze ja nie wiem jak mam zaakceptowac tak gowniane czucie się.
Mówię sobie ze tak sie teraz czuje i ze to minie no ale jak to tak trwa i trwa i jeszcze sie nasila to juz nie wytrzymuje tego.
Piąteczka, mam to samo;-) A potem szarpanki i sobie przedłużamy tylko to wszystko.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

5 listopada 2018, o 18:52

SCF pisze:
4 listopada 2018, o 17:23
No wlasnie a ja mam problem z ta akceptacją.
Kurde ja nie wiem jak mogę zaakceptowac czy polubić te stany. Istotnie ich nie lubie wrwcz nie znoszę i bardzo nie lubie się tak dupiato czuć i odbierac swiata przez szaro-ciemne okulary.
Niby widze postępy pt umiem się z tego otrząsnac i nie zaniedbywac obowiązków. Ale najbardziej przeszkadza mi chyba to ze przeszkadzaja mi te objawy. Ale kompletnie nie wiem jak to zmienić. Co musialbym zrobić zeby to co dzieje sie w mojej glowie nie przeszkadzalo mi zeby nie było uciążliwe.
Tych stanów nie da się polubić. No chyba, że ktoś jest sadomaso😉😉. Nie do tego masz dążyć. Wydaje mi się, że trzeba dojść do momentu kiedy powiesz sobie ok jest jak jest. Lepiej żeby tego nie było ale jak jest to też świat się nie wali. Na początkowym etapie nie da się nie zwracać uwagi. Ale trzeba dążyć żeby dzielić ta uwage na życie i na zaburzenie. Nie ma się co oszukiwać to jest czas cierpienia i od tego sie nie ucieknie!!! Ucz się znosić to cierpienie ze spokojem, z nastawieniem normalnosciowym. Trzeba temu stawić czoła. Tak na maksa czuć wszystko bez obrony. Bez uciekania. Z aboslutna zgoda na to wszystko. Wtedy przechodzi. To był mój proces zdrowienia i nadal jest.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

5 listopada 2018, o 18:57

Ja też nadałam cierpieniu sens. Uznałam, że po coś jest. Ja nie chciałam cierpieć w zyciu. Jak już mnie dopadło to się go wystraszyłam. Nerwa mi odpuściła gdy przyjęłam z otwartymi ramionami wszystkich jej członków rodziny 😉😉😉. Cały czas sobie tłumaczyłam że cierpienie to normalna część życia. I przeszło.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

5 listopada 2018, o 19:11

Lady_Stardust pisze:
4 listopada 2018, o 18:28
Ojej, to temat dla mnie - ostatnio przeżywam chwile zwątpienia odnośnie swojej postawy dot. objawów :P Rzecz w tym, że w głowie - tak mi się wydaje - mam mniej więcej poukładane, tzn. jest wiara w nerwicę, jest znajomość mechanizmów itd., itp. Staram się intensywnie działać, z niczego nie rezygnuję, ryzykuję na co dzień. Nie leżę i nie płaczę w poduszkę.

Co jakiś czas mam jednak rzuty objawów somatycznych, które oczywiście zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale z reguły są paskudnie wyczerpujące i naprawdę utrudniają mi funkcjonowanie. Ostatnio są to jakieś okołosercowe dolegliwości typu kołatanie, ściskanie i uczucie palenia/pieczenia na wysokości mostka - na logikę nie czuję przed tym lęku, wiem, że to nerwica ale - niestety - jak mnie coś takiego złapie, to potrafi trzymać calutki dzień albo i kilka dni. Mimo prób ignorowania (choć każdy chyba tu wie, jak ciężko ignorować pewne dolegliwości fizyczne - są po prostu tak inwazyjne, że ciężko o nich zapomnieć) po takim maratonie jest zwykle podobny finał - wyczerpanie fizyczne i frustracja z gatunku "no ileż jeszcze". Wiem, wiem - nie nadawać znaczenia, okej, naprawdę się staram, tj. pracuję, zajmuję się czymś tam, spotykam z ludźmi. Nie da się jednak ukryć, że to jest cierpienie, a nikt normalny cierpieć nie lubi i wydaje mi się, że nie ma to związku z brakiem akceptacji. Pytanie brzmi - czy ktoś tu dostrzega jakieś błędy w tym, co napisałam? Czy to jest kwestia czasu i "przeczekania", przecierpienia swojego i tylko tyle?

Dodam, że działam w temacie odburzenia już od wielu miesięcy i widzę zmiany, jednak od dłuższego czasu mam wrażenie "rozjechania" się mojej świadomości, podświadomości i ciała <---- wiem, brzmi idiotycznie, ale nie wiem, jak to określić. Chodzi o to, że mam poczucie że teoretycznie to już wiem wszystko, co potrzeba, moja wiara w nerwicę i mechanizmy na poziomie świadomości jest duża (i ciągle staram się ją wzmacniać), ale cholerna podświadomość nadal swoje i ciało - w kontekście somatów - swoje ;) Być może to kolejne nerwicowe "ale" (?), ALE cholera czy robię coś źle? Czy po prostu brakuje mi czasu i cierpliwości?

:)
Super działasz. To da efekty. Tak potrzebujesz czasu i cierpliwości!!! I zgody na cierpienie bo jak sama zauważyłas nerwa powoduje cierpienie. Też tak miałam jak Ty!!!! Poprostu Twoja podświadomość potrzebuje abyś ja jeszcze poprzekonywala że nic się nie dzieje. Wytrwaj już tyle !!!! osiągnęłaś.
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 399
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

5 listopada 2018, o 19:31

Gafa pisze:
5 listopada 2018, o 19:11
Lady_Stardust pisze:
4 listopada 2018, o 18:28
Ojej, to temat dla mnie - ostatnio przeżywam chwile zwątpienia odnośnie swojej postawy dot. objawów :P Rzecz w tym, że w głowie - tak mi się wydaje - mam mniej więcej poukładane, tzn. jest wiara w nerwicę, jest znajomość mechanizmów itd., itp. Staram się intensywnie działać, z niczego nie rezygnuję, ryzykuję na co dzień. Nie leżę i nie płaczę w poduszkę.

Co jakiś czas mam jednak rzuty objawów somatycznych, które oczywiście zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale z reguły są paskudnie wyczerpujące i naprawdę utrudniają mi funkcjonowanie. Ostatnio są to jakieś okołosercowe dolegliwości typu kołatanie, ściskanie i uczucie palenia/pieczenia na wysokości mostka - na logikę nie czuję przed tym lęku, wiem, że to nerwica ale - niestety - jak mnie coś takiego złapie, to potrafi trzymać calutki dzień albo i kilka dni. Mimo prób ignorowania (choć każdy chyba tu wie, jak ciężko ignorować pewne dolegliwości fizyczne - są po prostu tak inwazyjne, że ciężko o nich zapomnieć) po takim maratonie jest zwykle podobny finał - wyczerpanie fizyczne i frustracja z gatunku "no ileż jeszcze". Wiem, wiem - nie nadawać znaczenia, okej, naprawdę się staram, tj. pracuję, zajmuję się czymś tam, spotykam z ludźmi. Nie da się jednak ukryć, że to jest cierpienie, a nikt normalny cierpieć nie lubi i wydaje mi się, że nie ma to związku z brakiem akceptacji. Pytanie brzmi - czy ktoś tu dostrzega jakieś błędy w tym, co napisałam? Czy to jest kwestia czasu i "przeczekania", przecierpienia swojego i tylko tyle?

Dodam, że działam w temacie odburzenia już od wielu miesięcy i widzę zmiany, jednak od dłuższego czasu mam wrażenie "rozjechania" się mojej świadomości, podświadomości i ciała <---- wiem, brzmi idiotycznie, ale nie wiem, jak to określić. Chodzi o to, że mam poczucie że teoretycznie to już wiem wszystko, co potrzeba, moja wiara w nerwicę i mechanizmy na poziomie świadomości jest duża (i ciągle staram się ją wzmacniać), ale cholerna podświadomość nadal swoje i ciało - w kontekście somatów - swoje ;) Być może to kolejne nerwicowe "ale" (?), ALE cholera czy robię coś źle? Czy po prostu brakuje mi czasu i cierpliwości?

:)
Super działasz. To da efekty. Tak potrzebujesz czasu i cierpliwości!!! I zgody na cierpienie bo jak sama zauważyłas nerwa powoduje cierpienie. Też tak miałam jak Ty!!!! Poprostu Twoja podświadomość potrzebuje abyś ja jeszcze poprzekonywala że nic się nie dzieje. Wytrwaj już tyle !!!! osiągnęłaś.
Też super piszesz to jest proces mnie też dziś mocno dopadło. Smutek duży lęk w takim stanie ciężko logicznie wytłumaczyć sobie że to chwilowe też trudniej o akceptację. Ale jest świadomość że tak było i potem będzie lepiej .Trzeba dbać sobie prawo do cierpienia. Musimy to przejść świadomie.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

5 listopada 2018, o 19:41

menago49 pisze:
5 listopada 2018, o 19:31
Gafa pisze:
5 listopada 2018, o 19:11
Lady_Stardust pisze:
4 listopada 2018, o 18:28
Ojej, to temat dla mnie - ostatnio przeżywam chwile zwątpienia odnośnie swojej postawy dot. objawów :P Rzecz w tym, że w głowie - tak mi się wydaje - mam mniej więcej poukładane, tzn. jest wiara w nerwicę, jest znajomość mechanizmów itd., itp. Staram się intensywnie działać, z niczego nie rezygnuję, ryzykuję na co dzień. Nie leżę i nie płaczę w poduszkę.

Co jakiś czas mam jednak rzuty objawów somatycznych, które oczywiście zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale z reguły są paskudnie wyczerpujące i naprawdę utrudniają mi funkcjonowanie. Ostatnio są to jakieś okołosercowe dolegliwości typu kołatanie, ściskanie i uczucie palenia/pieczenia na wysokości mostka - na logikę nie czuję przed tym lęku, wiem, że to nerwica ale - niestety - jak mnie coś takiego złapie, to potrafi trzymać calutki dzień albo i kilka dni. Mimo prób ignorowania (choć każdy chyba tu wie, jak ciężko ignorować pewne dolegliwości fizyczne - są po prostu tak inwazyjne, że ciężko o nich zapomnieć) po takim maratonie jest zwykle podobny finał - wyczerpanie fizyczne i frustracja z gatunku "no ileż jeszcze". Wiem, wiem - nie nadawać znaczenia, okej, naprawdę się staram, tj. pracuję, zajmuję się czymś tam, spotykam z ludźmi. Nie da się jednak ukryć, że to jest cierpienie, a nikt normalny cierpieć nie lubi i wydaje mi się, że nie ma to związku z brakiem akceptacji. Pytanie brzmi - czy ktoś tu dostrzega jakieś błędy w tym, co napisałam? Czy to jest kwestia czasu i "przeczekania", przecierpienia swojego i tylko tyle?

Dodam, że działam w temacie odburzenia już od wielu miesięcy i widzę zmiany, jednak od dłuższego czasu mam wrażenie "rozjechania" się mojej świadomości, podświadomości i ciała <---- wiem, brzmi idiotycznie, ale nie wiem, jak to określić. Chodzi o to, że mam poczucie że teoretycznie to już wiem wszystko, co potrzeba, moja wiara w nerwicę i mechanizmy na poziomie świadomości jest duża (i ciągle staram się ją wzmacniać), ale cholerna podświadomość nadal swoje i ciało - w kontekście somatów - swoje ;) Być może to kolejne nerwicowe "ale" (?), ALE cholera czy robię coś źle? Czy po prostu brakuje mi czasu i cierpliwości?

:)
Super działasz. To da efekty. Tak potrzebujesz czasu i cierpliwości!!! I zgody na cierpienie bo jak sama zauważyłas nerwa powoduje cierpienie. Też tak miałam jak Ty!!!! Poprostu Twoja podświadomość potrzebuje abyś ja jeszcze poprzekonywala że nic się nie dzieje. Wytrwaj już tyle !!!! osiągnęłaś.
Też super piszesz to jest proces mnie też dziś mocno dopadło. Smutek duży lęk w takim stanie ciężko logicznie wytłumaczyć sobie że to chwilowe też trudniej o akceptację. Ale jest świadomość że tak było i potem będzie lepiej .Trzeba dbać sobie prawo do cierpienia. Musimy to przejść świadomie.
Dasz radę :friend: . Pomyśl, że masz okazję do ćwiczenia akceptacji. No niestety tak to wygląda czasem słońce czasem deszcz. Ale bądź spokojny jeśli jesteś uczciwy w stosowaniu wiedzy z forum to da efekty. Słuchaj ja nie miałam nikogo w rodzinę kto by mnie wspierał. Moja mama, kochana tak na marginesie, przy kolejnych kryzysach ciągle pytała Ale dlaczego ale dlaczego już było tak dobrze. Nie chcąc jej martwić i sama w to nie wierząc na początku mówiłam jej, że wszystko dobrze idzie. Tak właśnie wygląda wychodzenie z nerwicy czasem słońce czasem deszcz. I wiesz co się stało mój stan emocjonalny w końcu w to uwierzył. Nagle zorientowałam się że jestem spokojna pomimo kryzysow.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

5 listopada 2018, o 20:51

Gafa ile już czasu jesteś bez objawów?
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

5 listopada 2018, o 21:16

SCF pisze:
5 listopada 2018, o 20:51
Gafa ile już czasu jesteś bez objawów?
Ja miewam jeszcze objawy. Ale to NIE MA dla mnie znaczenia. Kryzysy są króciutkie - 1 do 2 dni. Jestem absolutnie spokojna o to, że to kwestia czasu i mi to minie całkowicie. Nie wiem kiedy ale mnie. Zresztą to już nie ma znaczenia kiedy.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

5 listopada 2018, o 21:28

Lęku nie mam. Przy gorszej pogodzie zdarza mi się mieć ból głowy. Wcześniej tego nie miałam. Odczuwam jeszcze duża nadwrażliwość organizmu na stres. W razie dużego stresu w pracy mam kryzys w sensie złego samopoczucia fizycznego. Jestem wtedy ooogrmnie zmęczona świetnym humorem wtedy też nie tryskam. Ale nie uruchamia się koło lękowe. I te objawy nadwrażliwości mijają zazwyczaj po wyspaniu się.
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

5 listopada 2018, o 21:56

SCF pisze:
5 listopada 2018, o 18:42
Problem w tym ze ja nie wiem jak mam zaakceptowac tak gowniane czucie się.
Mówię sobie ze tak sie teraz czuje i ze to minie zno ale jak to tak trwa i trwa i jeszcze sie nasila to juz nie wytrzymuje tego.
Słuchałeś nagrań ?w divovic jest mówione ze jak powiesz sobie Ok teraz tak się czuje i ze to minie to nie jest jeszcze akceptacja tylko chwilowe przyzwolenie na to.Ty musisz tak wewnętrznie mentalnie to zaakceptować!!przez cały czas do bolu uczyć się akceptacji.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

5 listopada 2018, o 22:43

Nipo ale ja caly czas tłumaczę że nie wiem jak mam wewnetrznie to zaakceptować!!
Chcialbym to zaakceptowac ale cala moja psychika sie buntuje cale odczucia.
ODPOWIEDZ