Moja rada to zrozumienie zasad działania umysłu. On inaczej nie umie. Służy Ci. Psy lubią ogryzać kości a umysł uwielbia wgryzać się w problemy. Po to go masz. On ma rozwiązywać problemy. A to że mu się pokręciło i stworzył problem tam gdzie go nie ma to już inna kwestia. Moim zdaniem nic na to nie poradzisz. Samo przejdzie przy odpowiedniej dawce prawdziwej ,,zlewki,,.scrooge pisze: ↑4 czerwca 2019, o 20:19Hej, po dwóch latach zaburzenia jestem w takiej sytuacji, że rzygam tematem nerwicy. To jest tak, ze od czasu do czasu dostaje jakiejs mysli lękowej, ale wiem ze to myśl i ogólnie mam ją w dupie, to znaczy jej treść mam dupie, wkurzam sie na to ze w ogole jakas mysl jeszcze stara sie mnie wystraszyc, jest to dosc upierdliwe.
Natomiast moja najwieksza bolączką jest to, że mój umysł cały czas szuka rozwiazania, sposobu wyjścia z tego. Pierwsze o czym mysle rano jak wstane to nerwica i ostatnie przed pojsciem spac. Nie moge sie uwolnic od tej analizy, męczy mnie niemal nonstop cały dzień. Niby robie wszystko, chodze do pracy, żyje normalnie a jednak w głowie cały czas nerwica. I meczy mnie to, nieraz sobie sam mowie "no i co tam jeszcze wymyslisz? juz zaraz znajdziesz cudowny sposob na wyjsce?" . Meczy mnie to okropnie i nie wiem jak sobie to odpuscic, to jest tak ze nie chce mi sie juz o tym myslec a wciaz to robie....
Macie jakąś na to rade kochani?
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Ogólne pytania do ozdrowieńców
-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 723
- Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27
-
- Świeżak na forum
- Posty: 19
- Rejestracja: 17 czerwca 2017, o 19:35
Dzieki za wiadomosc. Jest tak jak piszesz. Niesamowicie dziala umysl. Logicznie patrzac juz wszystko wiem, przez dwa lata naprawde nauczylem sie wiele, znam zasady. Ale moj umysl wciaz chce rozmyslac nad tym, rozkladac na czynniki pierwsze. A ja wolalbym sie zajac juz innymi rzeczami....
-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 723
- Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27
Ależ pozwól temu być....scrooge pisze: ↑5 czerwca 2019, o 12:57Dzieki za wiadomosc. Jest tak jak piszesz. Niesamowicie dziala umysl. Logicznie patrzac juz wszystko wiem, przez dwa lata naprawde nauczylem sie wiele, znam zasady. Ale moj umysl wciaz chce rozmyslac nad tym, rozkladac na czynniki pierwsze. A ja wolalbym sie zajac juz innymi rzeczami....
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 38
- Rejestracja: 15 września 2018, o 18:23
Gafa bardzo dobrze to opisała. Miałam jeszcze tak 2 miesiące temu problem z taką analizą siebie i swoich myśli. Dziś jak się budzę to tego odczucia nie ma. Nie rób z tej analizy i wyszukiwania wroga a potraktuj jako element tego że umysł jak musi to będzie skanował. I nic nie poradzisz. Możesz jedynie temu pozwolić tak jak innym objawom. Ja nie sądziłam że mi kiedykolwiek to puści a puściło dość szybko choć najpierw musiałam obniżyć znaczenie innych wkrętek myślowych i kompulsji. Wszędzie czytałam że to wyszukiwanie najwolniej mija a u mnie było odwrotnie. To o wiele szybciej puściło niż inne rzeczy.scrooge pisze: ↑4 czerwca 2019, o 20:19Hej, po dwóch latach zaburzenia jestem w takiej sytuacji, że rzygam tematem nerwicy. To jest tak, ze od czasu do czasu dostaje jakiejs mysli lękowej, ale wiem ze to myśl i ogólnie mam ją w dupie, to znaczy jej treść mam dupie, wkurzam sie na to ze w ogole jakas mysl jeszcze stara sie mnie wystraszyc, jest to dosc upierdliwe.
Natomiast moja najwieksza bolączką jest to, że mój umysł cały czas szuka rozwiazania, sposobu wyjścia z tego. Pierwsze o czym mysle rano jak wstane to nerwica i ostatnie przed pojsciem spac. Nie moge sie uwolnic od tej analizy, męczy mnie niemal nonstop cały dzień. Niby robie wszystko, chodze do pracy, żyje normalnie a jednak w głowie cały czas nerwica. I meczy mnie to, nieraz sobie sam mowie "no i co tam jeszcze wymyslisz? juz zaraz znajdziesz cudowny sposob na wyjsce?" . Meczy mnie to okropnie i nie wiem jak sobie to odpuscic, to jest tak ze nie chce mi sie juz o tym myslec a wciaz to robie....
Macie jakąś na to rade kochani?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 431
- Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38
Kochani a powiedzcie mi jak radzić sobie z myślami natrętnymi dotyczącymi Stachu o najbliższych szczególnie dzieci? Jak tylko maja jakieś dolegliwości to ja zawsze boje się najgorszych chorób i wypadków. O ile mogę zaakceptować czarne scenariusze związane ze mną i o siebie się nie boje to nie potrafię sobie poradzić z lekiem, właściwie myśleniem lękowym wobec moich dzieci. Nawet to pisząc czuje strach bo jak w tym przypadku ryzykować i akceptować? Przecież nie będę latała z dziećmi po lekarzach. Ostatnio te obawy się nasilały w związku z pobytem z dzieckiem w szpitalu. Proszę może ktoś miał takie leki i sobie z nimi poradził???
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 596
- Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26
Musisz nauczyć się nie straszyć tymi myślami. Zaakceptować fakt, że nie masz na to wszystko wpływu. Zrozumieć, że nie jesteś w stanie nic przewidzieć, więc po co się zamartwiać na zapas.kaldunia18 pisze: ↑12 czerwca 2019, o 18:02Kochani a powiedzcie mi jak radzić sobie z myślami natrętnymi dotyczącymi Stachu o najbliższych szczególnie dzieci? Jak tylko maja jakieś dolegliwości to ja zawsze boje się najgorszych chorób i wypadków. O ile mogę zaakceptować czarne scenariusze związane ze mną i o siebie się nie boje to nie potrafię sobie poradzić z lekiem, właściwie myśleniem lękowym wobec moich dzieci. Nawet to pisząc czuje strach bo jak w tym przypadku ryzykować i akceptować? Przecież nie będę latała z dziećmi po lekarzach. Ostatnio te obawy się nasilały w związku z pobytem z dzieckiem w szpitalu. Proszę może ktoś miał takie leki i sobie z nimi poradził???
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
- debra.morgan
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 130
- Rejestracja: 5 maja 2019, o 17:38
Hejka! Ja mam pytanie o metody relaksacji/uspokojenia w takich dość "naturalnych" sytuacjach. Widzę, że przez nerwicę mocniej niż inni reaguję na stresy w pracy, deadliny, goniące obowiązki zawodowe. Głównie dopada mnie takie ciepło w klatce ze stresu, ból głowy i ogólnie taka chwilowa panika, trudne do opanowania rozdrażnienie i jestem najnormalniej nieznośna wręcz dla otoczenia, każdy mały kłopot urasta do rangi kryzysu. Widzę, że współpracownicy nie reagują aż tak przesadnie. Jak sobie radzicie w momencie kiedy musicie zmierzyć się z czymś co u ludzi nieznerwicowanych budzi duże dawki stresu? Jak to sobie tłumaczycie? Ja niestety mam ten problem (pewnie jak każdy z Was
, że w momencie jak w pracy coś wypada z mojego ustalonego planu to już wpadam w panikę, ale przesadzoną okropnie do rangi kłopotu.

- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Miałem tak na początku zaburzenia, gdy były największe "jazdy". Każde zlecenie, drobne opóźnienie, większy natłok w pracy od razu dolina, olbrzymi stres i reakcja organizmu. Drętwienie twarzy, ciepło, serce jakby miało mi wypaść z klatki, strach, to całe napięcie podkręcało natrętne myśli, więc jeszcze bardziej się w to zapętlałem, etc. każdy jednak reaguje inaczej.debra.morgan pisze: ↑14 czerwca 2019, o 09:49Hejka! Ja mam pytanie o metody relaksacji/uspokojenia w takich dość "naturalnych" sytuacjach. Widzę, że przez nerwicę mocniej niż inni reaguję na stresy w pracy, deadliny, goniące obowiązki zawodowe. Głównie dopada mnie takie ciepło w klatce ze stresu, ból głowy i ogólnie taka chwilowa panika, trudne do opanowania rozdrażnienie i jestem najnormalniej nieznośna wręcz dla otoczenia, każdy mały kłopot urasta do rangi kryzysu. Widzę, że współpracownicy nie reagują aż tak przesadnie. Jak sobie radzicie w momencie kiedy musicie zmierzyć się z czymś co u ludzi nieznerwicowanych budzi duże dawki stresu? Jak to sobie tłumaczycie? Ja niestety mam ten problem (pewnie jak każdy z Was, że w momencie jak w pracy coś wypada z mojego ustalonego planu to już wpadam w panikę, ale przesadzoną okropnie do rangi kłopotu.
Na szczęście z czasem wszystko trochę się zaczeło poprawiać. Przede wszystkim staraj się nie obciążać się za mocno. U mnie całe zaburzenie powstało przede wszystkim przez złą higienę pracy, ciągły stres no i trudne dzieciństwo.
Zmieniam podejście do pracy - nie zrobię tego dziś nic się nie stanie, świat się nie zawali. Staram się układać zadania bardziej racjonalnie, małe porcje, bym na pewno to zrealizował. Realizacja zadania = lepsze samopoczucie.
Wcześniej robiłem sobie wielką listę zadań na dzień, robiłem ich dużo, ale jednak sporo zostawało. Więc zamiast cieszyć się z tego co zrealizowałem, dołowałem się, że beznadziejnie mi idzie, cały dzień nic nie zrobiłem, etc. To nakręcało napięcie i stres.
Zmieniłem też dietę na bardziej zdrową. Magnez, ograniczyłem kawę, witamina D3. Wróciłem do regularnego biegania, to sporo daje i "wypala" trochę stresu. Zacząłem ćwiczyć oddychanie przeponą w ciągu dnia, rano robię trening relaksacyjny Jacobsena, a wieczorem zwykłą medytację.
No i oczywiście cała wiedza z forum i książek o nerwicy - gdy zaakceptuje się co to tak naprawdę jest, zaczynamy czuć się lepiej.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 723
- Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27
Też tak mam. To znaczy widzę że bardziej odczuwam stres w pracy niż inni. Tłumacze sobie, że mam teraz nadwrażliwy system nerwowy i nic na to nie poradzę. Ja nie uważam, że wyolbrzymiam problem. Nie panikuje, nie nakręcam się a jednak organizm reaguje bardziej.debra.morgan pisze: ↑14 czerwca 2019, o 09:49Hejka! Ja mam pytanie o metody relaksacji/uspokojenia w takich dość "naturalnych" sytuacjach. Widzę, że przez nerwicę mocniej niż inni reaguję na stresy w pracy, deadliny, goniące obowiązki zawodowe. Głównie dopada mnie takie ciepło w klatce ze stresu, ból głowy i ogólnie taka chwilowa panika, trudne do opanowania rozdrażnienie i jestem najnormalniej nieznośna wręcz dla otoczenia, każdy mały kłopot urasta do rangi kryzysu. Widzę, że współpracownicy nie reagują aż tak przesadnie. Jak sobie radzicie w momencie kiedy musicie zmierzyć się z czymś co u ludzi nieznerwicowanych budzi duże dawki stresu? Jak to sobie tłumaczycie? Ja niestety mam ten problem (pewnie jak każdy z Was, że w momencie jak w pracy coś wypada z mojego ustalonego planu to już wpadam w panikę, ale przesadzoną okropnie do rangi kłopotu.
- ddd
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 2034
- Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54
Tak, Jak masz nerwicę to nie jest tak że tylko wtedy kiedy lęk jest lub stres to objawy mogą istnieć. Same w sobie objawy fizyczne mogą także się pojawiać wybiórczo.
(muzyka - my słowianie)
Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!
Autor Zordon ;p
Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!
Autor Zordon ;p
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Mam pytanie czy poprawnie rozpocząłem ekspozycję na lęk.
Bujam się od prawie roku z lękiem przed zakrzepicą. Nigdy jej nie miałem, a zaczęło się od innej "normalnej" kontuzji w czasie biegania, której nie mogłem zaakceptować. Po prostu ciągle wkręta na zakrzepice, objawy, lęk, ból serca i takie typowe koło nerwicowe. Raz jest lepiej i gorzej. Czasami o tym zapominam, ale ogólnie nadal jest ciężko. Oczywiście miałem wszystkie badania, m.in. najważniejsze USG dopplera, aż trzy razy ;D Test Weelsa na minusie. Moją nogę oglądało 9 różnych lekarzy. Mnóstwo badań krwi związanej z krzepliwością, lipogramy, prześwietlenia, etc. Po prostu sporo niepotrzebnych badań i kosztów. Nie mam nawet żylaków w nogach. Cholesterol jak u dziecka. Wyniki krwi wzorowe.
Postanowiłem rozpocząć ekspozycję na ten lęk - wrócić do biegania, które tak uwielbiałem i przestać się ograniczać w tym zakresie. Mam za sobą już 15 treningów po prawie rocznej przerwie i idzie ciałkiem nieźle. Na treningi jeszcze nie mam takiej wkręty, ale gdy czuje ból i roluję sobie mięśnie od razu wracają wkręty. Wiadomo bieganie treningi, zakwasy, mały dyskomfort to norma, który kiedyś akceptowałem. Teraz najmniejszy ból to od razu dla mojego umysłu zakrzepica.
Wygląda to tak:
Rozciągam mięśnie i je roluje -> zaczynam sobie myśleć, o sytuacji o której kiedyś przeczytałem, że zawodowy sportowiec miał niezdiagnozowaną zakrzepicę, rozciągali mu mięśnie i robili masaż, po kilku godzinach zmarł -> to wspomnienie artykułu w czasie sytuacji masowania mięśni od razu podkręca niepokój -> pojawia się "ból" serca, który zauważam -> zaczynam mocniej myśleć o zakrzepicy i umieraniu oraz sytuacji tego sportowca, że u mnie może być tak samo... w końcu bije już mi mocniej serce i mam duszności -> a badania robiłem rok temu więc mogę teraz być chory -> a więc mocniej bije serducho -> i tak dalej...
Biegałem już 15 razy, nigdy nawet nie kręciło mi się w głowie, gdybym miał umrzeć już prawdopodobnie bym dawno umarł. Zrobiłem nawet listę 12 powodów dlaczego na pewno nie mam zakrzepicy ;D Walczę z moim dialogiem wewnętrznym.
Co z tym zrobić? Robić swoje, trenować, rozciągać jakby nigdy nic i akceptować to uczucie niepokoju? Tak długo, aż moja łepetyna zaakceptuje, że jestem zdrowy i nic mi nie zagraża?
Jak poprawić moją ekspozycję na lęk? Na co zwrócić uwagę?
Bujam się od prawie roku z lękiem przed zakrzepicą. Nigdy jej nie miałem, a zaczęło się od innej "normalnej" kontuzji w czasie biegania, której nie mogłem zaakceptować. Po prostu ciągle wkręta na zakrzepice, objawy, lęk, ból serca i takie typowe koło nerwicowe. Raz jest lepiej i gorzej. Czasami o tym zapominam, ale ogólnie nadal jest ciężko. Oczywiście miałem wszystkie badania, m.in. najważniejsze USG dopplera, aż trzy razy ;D Test Weelsa na minusie. Moją nogę oglądało 9 różnych lekarzy. Mnóstwo badań krwi związanej z krzepliwością, lipogramy, prześwietlenia, etc. Po prostu sporo niepotrzebnych badań i kosztów. Nie mam nawet żylaków w nogach. Cholesterol jak u dziecka. Wyniki krwi wzorowe.
Postanowiłem rozpocząć ekspozycję na ten lęk - wrócić do biegania, które tak uwielbiałem i przestać się ograniczać w tym zakresie. Mam za sobą już 15 treningów po prawie rocznej przerwie i idzie ciałkiem nieźle. Na treningi jeszcze nie mam takiej wkręty, ale gdy czuje ból i roluję sobie mięśnie od razu wracają wkręty. Wiadomo bieganie treningi, zakwasy, mały dyskomfort to norma, który kiedyś akceptowałem. Teraz najmniejszy ból to od razu dla mojego umysłu zakrzepica.
Wygląda to tak:
Rozciągam mięśnie i je roluje -> zaczynam sobie myśleć, o sytuacji o której kiedyś przeczytałem, że zawodowy sportowiec miał niezdiagnozowaną zakrzepicę, rozciągali mu mięśnie i robili masaż, po kilku godzinach zmarł -> to wspomnienie artykułu w czasie sytuacji masowania mięśni od razu podkręca niepokój -> pojawia się "ból" serca, który zauważam -> zaczynam mocniej myśleć o zakrzepicy i umieraniu oraz sytuacji tego sportowca, że u mnie może być tak samo... w końcu bije już mi mocniej serce i mam duszności -> a badania robiłem rok temu więc mogę teraz być chory -> a więc mocniej bije serducho -> i tak dalej...
Biegałem już 15 razy, nigdy nawet nie kręciło mi się w głowie, gdybym miał umrzeć już prawdopodobnie bym dawno umarł. Zrobiłem nawet listę 12 powodów dlaczego na pewno nie mam zakrzepicy ;D Walczę z moim dialogiem wewnętrznym.
Co z tym zrobić? Robić swoje, trenować, rozciągać jakby nigdy nic i akceptować to uczucie niepokoju? Tak długo, aż moja łepetyna zaakceptuje, że jestem zdrowy i nic mi nie zagraża?
Jak poprawić moją ekspozycję na lęk? Na co zwrócić uwagę?
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna