Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nasze małe zwycięstwa :) Małe codzienne kroczki
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 63
- Rejestracja: 8 listopada 2013, o 21:51
Dzisiaj bylem pogadać na parkingu z takim znajomym ochroniarzem Grzegorzem i zazwyczaj uciekam po 1,5 h z objawami. Bo ten Grzegorz nic nie mówi, a ja tez już nie wiem o czym mówić. A dzisiaj spoczatku bylo jak zwykle ale później zrobilo sie ciekawiej, Grzegorz sie rozkręcił zaczęlimy rozmawiać na coraz to ciekawsze tematy. Nastroj znacznie mi sie poprawił. Zauważyłem, że on potrzebuje czasu około 2 godzin zeby sie rozkręcić. No taki jest, a myślałem ze on po prostu jest taki ze nie mamy o czym gadac bo sie tak długo znamy. To jest moje pierwsze od dłużnego czasu odkrycie zdrowej życiowej obserwacji. W sumie do mieszkania wróciłem taki normalny. No i pomyślałem sobie, ze rzeczywiście trzeba więcej żyć w realu, nie cofać sie. Bardziej żyć życiem bo ono może wciągnąć.
- manquegriot
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 43
- Rejestracja: 17 listopada 2013, o 19:27
Brawo Wieslaw! Żyjmy normalnością!
Ja chciałbym opisać rozkminę, którą miałem podczas biegania... nie jest to bezpośrednio związane z nerwicą, a raczej z moimi problemami, które mam od dzieciństwa. Tzn z nerwicą jest związane - przez to mam zaburzenie.
Otóż, zauważyłem, że całe moje życie podążam za czymś, co nie jest moje. Przez moją patologiczną sytuację rodzinną całe życie próbuję nie być taki, jak moja rodzina. Chcę być lepszy, inny, bardziej szczęśliwy. W związku z tym dziś zobrazowałem sobie coś w stylu rozdwojenia mojej jaźni: mam wrażenie, iż ja sam jestem jednym Ja, które żyje, działa, mówi, myśli, analizuje, czuje, robi, smuci się, śmieje itd. jest to ja widoczne dla wszystkich i dla mnie samego. Jest też drugie Ja: Ja, które siedzi gdzieś w środku, zamknięte w ciemnym pokoju, opierające się o niewidzialną ścianę, wygląda na smutne. Te Ja może o sobie powiedzieć tylko jedno, że żyje. Nic więcej go nie dotyczy.... choć ma ono emocje, myśli, uczucia, stany świadomości itd., ja ich nie znam i nie jestem w stanie opisać. Te Ja nie zdążyło się zdefiniować. Czeka, aż pozwolę dokonać mu autodefinicji.... a ja nie pozwalam. Nie pozwalam, ponieważ nie wiem, jakie ono będzie, jakie może być, i jak ma się takie stać, i nie wiem też, jak mogę mu na tę autodefinicję pozwolić.
Mówiąc prościej, nie mam pojęcia kim jest i jaki jestem. I nie myślcie, że to w wyniku depresji czy ogólnie nerwicy. Nie. To nerwica powstała w wyniku właśnie mojej niewiedzy o moim prawdziwym Ja. Odkąd się urodziłem, żyję tak by nie powtarzać błędów mojej rodziny i... to nie jest moje, to nie jest odpowiednia motywacja. Chociaż czuję się dobrze z tym, co robię w życiu (cieszę się z miejsca, w ktorym żyję, uczelni, na której się uczę, hobby i zainteresowania też mnie cieszą), to wiem, że motywacja, która mnie do nich pcha nie jest odpowiednia. Powinienem się motywować tym, aby być szczęśliwym, a nie tym, że nie mogę być taki, jak moja rodzina....
Także moim nowym celem głównym w życiu jest znalezienie siebie.
Pozdrawiam i przepraszam za chaotyczność opisu ale jest to moja własna rozkmina i ciężko było to opisać tak, żeby każdy zrozumiał, o co mi na prawdę chodzi.
Ja chciałbym opisać rozkminę, którą miałem podczas biegania... nie jest to bezpośrednio związane z nerwicą, a raczej z moimi problemami, które mam od dzieciństwa. Tzn z nerwicą jest związane - przez to mam zaburzenie.
Otóż, zauważyłem, że całe moje życie podążam za czymś, co nie jest moje. Przez moją patologiczną sytuację rodzinną całe życie próbuję nie być taki, jak moja rodzina. Chcę być lepszy, inny, bardziej szczęśliwy. W związku z tym dziś zobrazowałem sobie coś w stylu rozdwojenia mojej jaźni: mam wrażenie, iż ja sam jestem jednym Ja, które żyje, działa, mówi, myśli, analizuje, czuje, robi, smuci się, śmieje itd. jest to ja widoczne dla wszystkich i dla mnie samego. Jest też drugie Ja: Ja, które siedzi gdzieś w środku, zamknięte w ciemnym pokoju, opierające się o niewidzialną ścianę, wygląda na smutne. Te Ja może o sobie powiedzieć tylko jedno, że żyje. Nic więcej go nie dotyczy.... choć ma ono emocje, myśli, uczucia, stany świadomości itd., ja ich nie znam i nie jestem w stanie opisać. Te Ja nie zdążyło się zdefiniować. Czeka, aż pozwolę dokonać mu autodefinicji.... a ja nie pozwalam. Nie pozwalam, ponieważ nie wiem, jakie ono będzie, jakie może być, i jak ma się takie stać, i nie wiem też, jak mogę mu na tę autodefinicję pozwolić.
Mówiąc prościej, nie mam pojęcia kim jest i jaki jestem. I nie myślcie, że to w wyniku depresji czy ogólnie nerwicy. Nie. To nerwica powstała w wyniku właśnie mojej niewiedzy o moim prawdziwym Ja. Odkąd się urodziłem, żyję tak by nie powtarzać błędów mojej rodziny i... to nie jest moje, to nie jest odpowiednia motywacja. Chociaż czuję się dobrze z tym, co robię w życiu (cieszę się z miejsca, w ktorym żyję, uczelni, na której się uczę, hobby i zainteresowania też mnie cieszą), to wiem, że motywacja, która mnie do nich pcha nie jest odpowiednia. Powinienem się motywować tym, aby być szczęśliwym, a nie tym, że nie mogę być taki, jak moja rodzina....
Także moim nowym celem głównym w życiu jest znalezienie siebie.
Pozdrawiam i przepraszam za chaotyczność opisu ale jest to moja własna rozkmina i ciężko było to opisać tak, żeby każdy zrozumiał, o co mi na prawdę chodzi.
"Cogito ergo sum."
- Mr.DD
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 385
- Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17
A ja dzisiaj postanowiłem pójść z kumplem na dłuuuuuugi spacer, na który 4 miesiące temu na początku DD nigdy bym się nie odważył, poszliśmy na górę gdzie znajduje się las i klasztor. Ogólnie w lesie było ciemno jak w dupie u szatana , i ogólnie atmosfera przy lękach i DD nieciekawa. Zresztą, przypuszczam że nawet dawniej bałbym się tam trochę iść. Jak to wiadomo po czasie obleciał mnie lęk i trochę gorzej się poczułem, ale wiadomo trzeba przekraczać granice. Na dodatek w tych ciemnościach wyszła jakaś babcia z kosą No i ogólnie klimat jak z horroru, ale tak oswajam się z dd
Pozdro !
Pozdro !
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 63
- Rejestracja: 8 listopada 2013, o 21:51
Bylem dzis na terapii po czym wróciłem i stwierdzilem, ze zrobię sobie przerwę w nerwicy - posprzątałem mieszkanie, pozmywałem podłogę, wrzuciłem ciuchy do prania, zrobiłem sobie jedzenie ( mrożonkę) później zjadłem mandarynki. Kurcze, zajęty tym wszystkim czułem się normalnie, miałem takie normalne myśli, prawie 0 objawów. A zawsze uważałem sprzątanie za najgorsza rzecz. Teraz mam czyste mieszkanie i ciekawe doświadczenie w braku objawów. Wydaje się łeb nie może sie przestawić na normalny tryb myślenia, ale kurde widać ze może. Będę więcej jadł.
Ze tez to nie moze zostać tak na dłuższy czas, powiedzmy na miesiac zeby troche od tej nerwicy odpoczac...
Ze tez to nie moze zostać tak na dłuższy czas, powiedzmy na miesiac zeby troche od tej nerwicy odpoczac...
- manquegriot
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 43
- Rejestracja: 17 listopada 2013, o 19:27
Kochani! Chcę się z Wami podzielić moim szczęściem. Otóż zrozumiałem dzisiaj, że całe zło, które utożsamiam z tym światem, cały ból, cały lęk, że to wszystko jest w mojej głowie i jest wynikiem mojej własnej ucieczki przed pewnymi doświadczeniami i problemami. Zrozumiałem, że żyję nie swoim życiem, chcąc uciec od tego kim na prawdę jestem, goniąc za czymś i nie dosięgając tego, udając kogoś kim nie jestem. To wszystko powodowało we mnie lęk, ból, cierpienie. Wywołało to też nerwicę, depresję, wszelkie natłoki myśli i niezrozumienie świata. Teraz już wiem, że chcę być sobą, nie udając nikogo. Chcę też przepracować problemy z przeszłości i wybaczyć innym i sobie swoje niedoskonałości. W tej chwili wiem, że zasługuję na życie, że zasługuję na szczęście, tak samo jak każdy człowiek.
Pierwszy raz od dawna czuję się na prawdę dobrze, pierwszy raz od dawna czuję się prawdziwie szczęśliwy. Pierwszy raz w życiu czuję się wolny. Mam wrażenie, że wyzbyłem się moich głównych problemów i kłębiących się we mnie emocji, i teraz racjonalnie mogę żyć dalej, mogę się rozwijać. Nerwicowe myśli też jakby się uspokajają.
Nie wiem, czy to tylko prześwit, czy na prawdę początek końca moich problemów. Tak czy siak jesyt dobrze. Jeżeli jutro wstanę i znów wrócą dziwne myśli, znów wróci smutek i przygnębienie, i tak będzie dobrze! Bo dzięki dzisiejszemu dniu zmieniłem sposób myślenia i patrzenia na świat.
Pozdrawiam wszystkich.
Pierwszy raz od dawna czuję się na prawdę dobrze, pierwszy raz od dawna czuję się prawdziwie szczęśliwy. Pierwszy raz w życiu czuję się wolny. Mam wrażenie, że wyzbyłem się moich głównych problemów i kłębiących się we mnie emocji, i teraz racjonalnie mogę żyć dalej, mogę się rozwijać. Nerwicowe myśli też jakby się uspokajają.
Nie wiem, czy to tylko prześwit, czy na prawdę początek końca moich problemów. Tak czy siak jesyt dobrze. Jeżeli jutro wstanę i znów wrócą dziwne myśli, znów wróci smutek i przygnębienie, i tak będzie dobrze! Bo dzięki dzisiejszemu dniu zmieniłem sposób myślenia i patrzenia na świat.
Pozdrawiam wszystkich.
"Cogito ergo sum."
- Mr.DD
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 385
- Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17
U mnie jakoś od sylwestra przejęcie DD i tym wszystkim zniknęło. Sam nie wiem, trochę wypiłem, wyluzowałem się i dobrze bawiłem i jakoś teraz objawy mi nie przeszkadzają nawet nie chce mi się ich analizować
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 385
- Rejestracja: 16 sierpnia 2013, o 16:45
Superosko chlopaki, tak trzymac Ja nadal dd mam ale zmieniam gadani eo tym z mam to i to i to i tamto, na mam tak i widocznie tak teraz bedzie. I staram sie zyc. Efektow nie oczekuje choc mam nadzieje ze za jakis czas sie pojawia
- Mr.DD
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 385
- Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17
Prędzej czy później na pewno, ale tego też właśnie lepiej nie analizować, tak to nawet nie zobaczysz kiedy będzie ok
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.
-
- Gość
to bardzo fajnie, że z początkiem roku kończą sie problemy i zmienia sie perpektywa oby tak dalej trzymam kciuki za wszystkich bo czuje, że ten rok zmieni wiele na lepsze przynajmniej mam taka głęboką nadzieje
ja też już w sylwestra poczułam jakiś dziwny spokój w sercu i wierze, że teraz będzie tylko lepiej i tego Wam wszystkim życze na nowy rok trzymajcie sie, nie jesteście i nigdy juz nie będziecie sami
ja też już w sylwestra poczułam jakiś dziwny spokój w sercu i wierze, że teraz będzie tylko lepiej i tego Wam wszystkim życze na nowy rok trzymajcie sie, nie jesteście i nigdy juz nie będziecie sami
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 16
- Rejestracja: 7 stycznia 2014, o 10:52
Witam serdecznie, jestem nowy na forum. mam na imię Marek.
Krótko chciałbym opisać swój problem.
Otóż w Sylwestra zapaliłem drugi raz w życiu maryche i niestety albo trafiłem na trefny towar albo mi się tak wydaje.
Mamy już 7 stycznia a ja miewam wahania nastroju, w jeden dzień wydaje mi się że jest normalnie w inny (tak jak dziś) zaczynam szukać przyczyny dlaczego czuję się źle, czuję jakbym nie był sobą, czytając w internecie różne info raz dociera do mnie że przecież jest normalnie, a trafiając na kolejny wpis znów powraca strach i myślenie o tym. Przypuszczam że to mój mózg generuje te myśli. Tylko nie wiem jak sobie z tym poradzić. Nie potrafię się czymś zająć bo od razu myślę że jest ze mną coś nie tak. Z niedzieli na poniedziałek położyłem się z pozytywnym nastawieniem że wstanę i będzie ok, i tak też było - dzień był prawie normalny
Dziś jednak znów zacząłem myśleć i obawiać się czegoś, sam nie wiem czego?!
Może jest ktoś tutaj kto potrząśnie mną na tyle by oderwać się od tego "stanu"?
Nie sądzę że jest ze mną źle lecz potrzebuję, że tak powiem utwierdzenia w tym bo o to w tym przecież chodzi prawda? .
Krótko chciałbym opisać swój problem.
Otóż w Sylwestra zapaliłem drugi raz w życiu maryche i niestety albo trafiłem na trefny towar albo mi się tak wydaje.
Mamy już 7 stycznia a ja miewam wahania nastroju, w jeden dzień wydaje mi się że jest normalnie w inny (tak jak dziś) zaczynam szukać przyczyny dlaczego czuję się źle, czuję jakbym nie był sobą, czytając w internecie różne info raz dociera do mnie że przecież jest normalnie, a trafiając na kolejny wpis znów powraca strach i myślenie o tym. Przypuszczam że to mój mózg generuje te myśli. Tylko nie wiem jak sobie z tym poradzić. Nie potrafię się czymś zająć bo od razu myślę że jest ze mną coś nie tak. Z niedzieli na poniedziałek położyłem się z pozytywnym nastawieniem że wstanę i będzie ok, i tak też było - dzień był prawie normalny
Dziś jednak znów zacząłem myśleć i obawiać się czegoś, sam nie wiem czego?!
Może jest ktoś tutaj kto potrząśnie mną na tyle by oderwać się od tego "stanu"?
Nie sądzę że jest ze mną źle lecz potrzebuję, że tak powiem utwierdzenia w tym bo o to w tym przecież chodzi prawda? .
- bareten
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 187
- Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37
U mnie jest o wiele lepiej - pozornie. Dalej jak pewnie niektorzy z Was mam jednak wrazenie, ze jest gorzej, choc wszystko wskazuje na to, ze ide do przodu. Nie mam juz oporow przed zostawaniem samemu w jakichkolwiek miejsach: domu, otwartych przestrzeniach. Co wiecej spotykam sie ze znajomymi, zdobylem dziewczyne (co wydaje mi sie wielkim wyczynem w tym stanie), latam po nocy. Jezeli wroce pamiecią do stanu sprzed kilku miesiecy i przypomne sobie jak balem sie zostac sam w domu chociazby na 10 minut czy zejsc sam pod klatke czy do sklepu to jest niebiańsko. Derealizacja z Depersonalizacja jednak dalej trzyma jak trzymala. Kazdy kolejny dzien dalej jest walką o przetrwanie. Zero uczuc, totalny bezsens wszystkich czynnosci. Po prostu zyje, bo musze. Dalej codziennoscia jest brak tozsamosci, nierealnosc przezyc, luki w pamieci, zagubienie w czasie. No coz, na pewno kiedys minie, trzeba sie meczyc i jakos czekac ...
Maros - Mialem kiedys stan derealizacji po maryśce. Wtedy nie wiedzialem co to jest, wiec przeszlo po tygodniu. Myslalem, ze palilem jakas chemie i to dalo po garach, wiec tak dlugo trzyma. Najlepsza rada dla Ciebie po prostu bedzie nie roztrzesanie i nie rozmyslanie nad tym stanem. Wszystko jest w porzadku i tyle. Inaczej zapedzisz sie w bledne kolo i tym sobie nie pomozesz.
Maros - Mialem kiedys stan derealizacji po maryśce. Wtedy nie wiedzialem co to jest, wiec przeszlo po tygodniu. Myslalem, ze palilem jakas chemie i to dalo po garach, wiec tak dlugo trzyma. Najlepsza rada dla Ciebie po prostu bedzie nie roztrzesanie i nie rozmyslanie nad tym stanem. Wszystko jest w porzadku i tyle. Inaczej zapedzisz sie w bledne kolo i tym sobie nie pomozesz.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 16
- Rejestracja: 7 stycznia 2014, o 10:52
bareten - już jest lepiej. Wiem że minęło raptem kilka chwil odkąd napisałem poprzedni post. Ale zahaczyłem jeszcze o wcześniejsze wpisy, trafiłem na jeden pewnej koleżanki ktora napisała aby "rozmawiać" ze sobą oczywiście po cichu na poczatku pomyślałem ale jak, przecież to głupie! Ale teraz jak coś mi się wydaje mówię po cichu "Dawaj dowal mi!" no i przechodzi
- manquegriot
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 43
- Rejestracja: 17 listopada 2013, o 19:27
Maros, trzymaj się tego podejścia, wiem z autopsji, że to pomaga.
A Ty Bareten nadal żyj i walcz. Gratuluję postępów i trzymam kciuki za dobre rezultaty!
A ja dzisiaj znów ułożyłem sobie coś w głowie i znów czuję, że jest zaj***ście. Co raz lepiej wiem, czego chcę i jaki jestem. Powoli "Odkrywam definicję siebie", że się tak wyrażę. Myślę, że jeśli poradzę sobie ze swoimi największymi problemami do końca to pierwszy raz w życiu będę mógł powiedzieć, że WSZYSTKO jest cudownie.
I dziś mam dzień, w którym nie miałem ŻĄDNEGO objawu odkąd tylko wstałem. DD, lęku, silnej depresji nie mam od jakiegoś czasu już, ale miałem myśli lękowe. Dziś nic. Umysł czysty i zupełnie normalny.
Czuję, Kochani, że jestem już na końcówce moich mąk z nerwicą. Życzę wszystkim, żebyście też mogli to powiedzieć o sobie!
A Ty Bareten nadal żyj i walcz. Gratuluję postępów i trzymam kciuki za dobre rezultaty!
A ja dzisiaj znów ułożyłem sobie coś w głowie i znów czuję, że jest zaj***ście. Co raz lepiej wiem, czego chcę i jaki jestem. Powoli "Odkrywam definicję siebie", że się tak wyrażę. Myślę, że jeśli poradzę sobie ze swoimi największymi problemami do końca to pierwszy raz w życiu będę mógł powiedzieć, że WSZYSTKO jest cudownie.
I dziś mam dzień, w którym nie miałem ŻĄDNEGO objawu odkąd tylko wstałem. DD, lęku, silnej depresji nie mam od jakiegoś czasu już, ale miałem myśli lękowe. Dziś nic. Umysł czysty i zupełnie normalny.
Czuję, Kochani, że jestem już na końcówce moich mąk z nerwicą. Życzę wszystkim, żebyście też mogli to powiedzieć o sobie!
"Cogito ergo sum."