Wiec ja wczoraj pierwszy raz od kilku miesiecy przelamalem sie, uwierzylem w siebie i poszedlem do pracy. Praca z ojcem i jego kolega, ale jest to wyzwanie. Pracowalem od rana, wrocilem do domu o 16, przespalem sie godzine i mialem zaplanowane wyjscie do teatru z rodzina - co bylo nastepnym wyzywaniem mega. Po drzemce, kiedy obudzili mnie i po wiedzieli, ze czas sie zwijac do teatru oczywiscie mialem wrazenie, ze to sen jakis, ze dalej spie. Ubralem sie, wsiadlem do tego auta ale mialem wrazenie, ze to sie nie dzieje. Zreszta nieprzyjemne jak to cale odrealnienie. Potem humor sie poprawil, usiadlem na miejscu w teatrze, ciasno, duszono. Prawa strona wszystkie miejsca zajete, lewa to samo, ja siedze po srodku. Mysle sobie, zle sie poczuje to nawet nie mam jak wybiec. No i sie zaczelo, lęk mnie oblecial, niepokoj. Wtedy na sile zagadywalem do siostry, probowalem skupic sie na tym co sie dzieje na scenie, a nie na sobie. W krotce ustalo i moge powiedziec, ze podobalo mi sie i to nawet bardzo!

Dzis wlasnie wstalem i zawijam sie do pracy, dzis bede musial pracowac 9 godzin, a potem odebrac jeszcze siostre z jednego miejsca, troche nie wiem jak ja to wszystko ogarne, ale mysle, ze przezyje.
