A może spróbuj pozytywnie myśleć i zobacz co się stanie? Pozytywność nie ma nic do represji. Nie musisz udawać niczego, możesz się zapytać siebie czemu chcesz myśleć pozytywnie? Czemu nie chcesz już mieć np depresji, czemu nie chcesz mieć nerwicy i jak się jej pozbyć by korzystać z życia? Nie chodzi o udawanie, że jest cudnie ale o to by przetransformować się wewnętrznie tak żeby umieć czuć się cudnie bez względu na to co cie spotyka w życiu i to jest możliwe bez żadnej represji, bo polega na zmianie sposobu myślenia a nie na wmawianiu sobie bzdur. I też nie mówię, że zajmuje to dzień czy tydzień, jest to proces długotrwały ale jak najbardziej osiągalny.
Myśli w nerwicy są natrętne i często bzdurne. Dlatego nie mają znaczenia. Ale jeśli całe życie będziesz myśleć, że jesteś beznadziejna, że nienawidzisz tego czy tamtego, że świat jest miejscem nie do życia, że jeśli przytrafi ci się coś złego to koniec świata, że nie wolno ci doświadczyć porażki, to jakie życie wykreujesz taką postawą? W
metaforyczny sposób będziesz emitować taką energię, nie będzie Ci się chciało wstać, odmówisz udziału w życiu, ile szans odrzucisz ? ile wyciągniętych rąk odtrącisz? Ile razy nie wstaniesz z łóżka, nie dasz życiu szansy! Jeśli powiesz sobie- nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, moje życie jest beznadziejne i zawsze tak będzie, pewnie jutro będzie kolejna katastrofa w moim życiu, to czy nie będziesz roztaczać wokół siebie takiej aury (metaforycznej)? Czy nie będzie to proszeniem o kolejny dowód na to, że masz racje, że to wszystko jest do kitu? Czy nie materializujesz wtedy wokół siebie takiej rzeczywistości? Czy nie postrzegasz jej tak? Czemu ludzie którzy są niepełnosprawni potrafią mieć w sobie wiecej radości niż osoby, z którymi jest wszystko ok? Czemu ludzie, którzy przeszli w życiu piekło potrafią mieć większą lekkość ducha niż ktoś kto miał cale zycie usłane różami i dalej jest wybredny względem tego co mu daje los?
Jeśli ktoś będzie siedział bezczynnie w pokoju i oczekiwał, że świat i życie go czymś zaskoczą podług ideologii "sekretu", a potem zwali odpowiedzialność na jakąś książkę, to mu współczuję, bo trzeba krytycznie podchodzić do poznawanych idei, a nie jak bezbronne dziecko. Trzeba spróbować dla samego siebie, przekonać się, zbadać, zobaczyć. Jeśli ktoś Ci powie, że musisz wierzyć w to co Ci powiedział bez sprawdzania, to go nie słuchaj. Ja Ci tak nie powiem, powiem Ci spróbuj, wyjdź z tego bagna, zobacz co jest po drugiej stronie góry, nie upieraj się przy tym co dla Ciebie do tej pory nie działało. I nie mówię też, że jak ktoś został zgwałcony, to ma uważać, że to jest jego wina. Chodzi o to by potraktować to trochę bardziej metaforycznie. Bo sekret sam w sobie jako książka i film jest biznesem, natomiast za nim kryje się inspiracja do ciekawego eksperymentu i obserwacji, które nie muszą być wierną kopią prezentowanych tam idei, bo nie masz obowiązku ich brać tak ot na wiarę. Tylko Ty jesteś odpowiedzialna za to jak myślisz i na co dasz się skusić. Nikt Cię nie wciąga do sekty o nazwie "Sekret". Masz książkę, masz film, masz wybór, masz krytycyzm i skorzystaj z nich.
A wracając do myśli, to bardziej chodzi o przekonania, a nie o myśli w takim sekrecie. Nie chodzi o myśl natrętną, że masz raka albo zabijesz babcię nożem, tylko o przekonania życiowe które nas hamują lub rozwijają, codziennie powtarzana myśl staje się przekonaniem, samospełniającą się przepowiednią, afirmacją, programowaniem sobie własnej głowy na coś. Nerwicowe myśli to nie są przekonania tylko lęki, które odpychasz, którym się przeciwstawiasz, bo nerwicowcy nigdy nie realizują swoich natrętów i jakoś nie zauwazyłam, żeby wszyscy umierali na raka, czy rozwijali schizofrenię. Wręcz przeciwnie, wychodzą z nerwicy silniejsi, jak mi.in. ja.