Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 73
- Rejestracja: 19 marca 2011, o 21:15
Małami gdzies w twomi poscie czytalem ze masz tez stany podgoraczkowe przez 3 czy 2 tygodnie. Mozesz to przyblizyc czy wowczas bylas chora ? Bo ja mam w okresach kiedy objawy nerwicy sa silniejsze goraczka wlasnie w granicach 37 stopni ale nie jestem przeziebiony. Tylko mam stan podgoraczkowy. czytalem zeod nerwicy mozna miec goraczke jak za dlugo trzyma. Ale jednak temperatura ta mnie bardzo niepokoi.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05
Agunia słuchałam grzecznie lekarzy.. Błąd. Teraz już nie biorę i... nie wezmę. Prawda jest taka, że ostatnio antybiotyk brałam chyba w podstawówce, no i dopiero teraz trzy w ciągu 2 miesięcy, z czego jeden przez 3 (!!!) tygodnie. To był błąd i teraz to widzę. Mogłam się zaprzeć, albo nie wykupić recepty. Zresztą, antybiotyki i tak niezbyt pomogły.
lolo mnie już stany podgorączkowe męczą od 3 miesięcy... przy czym ostatnio jest poprawa - miewam parę dni super temperaturkę, po czym kolejne 2-3 dni - stany podgorączkowe. Od jakiegoś miesiąca nie są zbyt wysokie, temperatura się waha od 36.6 - 37.2. Bywa że rano się budzę z temp. 37 st., a potem spada, bywa że rano mam 36.8 a potem 37.2. Zero reguły.
Gdyby to była sama temperatura, pewnie w końcu zrzuciłabym ją na nerwicę (w sumie nie mogę tego wykluczyć). Tyle że ja mam jeszcze problem z gardłem i migdałami - wiecznie przekrwione i pobolewają. Niby nie wygląda to tragicznie, ale normalnie też nie. Problem też w tym, że jeden laryngolog mówi, że jest w migdałach ropa i że może trzeba wyciąć (nie kupuję tego - nigdy nie miałam z nimi najmniejszych problemów), drugi mówi że ropa jest, ale by nie wycinał ich, bo tragedii nie ma, inny mówi że owszem, podrażnione, ale ropy w nich nie widzi i że absolutnie nie wycinać - widocznie mam rok słabej odporności. I bądź tu mądry.
Podejrzewam, że to może być po prostu candida. Nabrałam się tych antybiotyków tyle, że nie mogę wykluczyć tego, że jestem grzybowym rajem. Objawy też by się zgadzały. Test ze śliny wykazał, że mam kandydozę (ale nie upieram się, że test daje miarodajne wyniki). Postanowiłam wykluczyć węglowodany, jem probiotyki, dziś u lekarza dowiem się o kwas kaprylowy. Antybiotyku nie tknę, zwłaszcza że i tak marna szansa że pomoże. A skoro można walczyć z grzybami bez ćpania chemii, warto spróbować.
Ogólnie przerzuciłam się na homeopatię. Podeszłam do tematu bardzo sceptycznie, ale muszę przyznać, że czuję się po niej lepiej. Zaczęło się od poprawy pod względem psycho-fizycznym - mam więcej energii i sił, żeby normalnie funkcjonować. O dziwo nawet się nie zamartwiam tak często! Wydaje mi się, że gdy energii i optymizmu więcej, jakoś łatwiej znieść (i pokonać) permanentne przeziębienie. Może ta ropa z migdałów zniknęła po homeo?? Dziś kolejna wizyta.
lolo mnie już stany podgorączkowe męczą od 3 miesięcy... przy czym ostatnio jest poprawa - miewam parę dni super temperaturkę, po czym kolejne 2-3 dni - stany podgorączkowe. Od jakiegoś miesiąca nie są zbyt wysokie, temperatura się waha od 36.6 - 37.2. Bywa że rano się budzę z temp. 37 st., a potem spada, bywa że rano mam 36.8 a potem 37.2. Zero reguły.
Gdyby to była sama temperatura, pewnie w końcu zrzuciłabym ją na nerwicę (w sumie nie mogę tego wykluczyć). Tyle że ja mam jeszcze problem z gardłem i migdałami - wiecznie przekrwione i pobolewają. Niby nie wygląda to tragicznie, ale normalnie też nie. Problem też w tym, że jeden laryngolog mówi, że jest w migdałach ropa i że może trzeba wyciąć (nie kupuję tego - nigdy nie miałam z nimi najmniejszych problemów), drugi mówi że ropa jest, ale by nie wycinał ich, bo tragedii nie ma, inny mówi że owszem, podrażnione, ale ropy w nich nie widzi i że absolutnie nie wycinać - widocznie mam rok słabej odporności. I bądź tu mądry.
Podejrzewam, że to może być po prostu candida. Nabrałam się tych antybiotyków tyle, że nie mogę wykluczyć tego, że jestem grzybowym rajem. Objawy też by się zgadzały. Test ze śliny wykazał, że mam kandydozę (ale nie upieram się, że test daje miarodajne wyniki). Postanowiłam wykluczyć węglowodany, jem probiotyki, dziś u lekarza dowiem się o kwas kaprylowy. Antybiotyku nie tknę, zwłaszcza że i tak marna szansa że pomoże. A skoro można walczyć z grzybami bez ćpania chemii, warto spróbować.
Ogólnie przerzuciłam się na homeopatię. Podeszłam do tematu bardzo sceptycznie, ale muszę przyznać, że czuję się po niej lepiej. Zaczęło się od poprawy pod względem psycho-fizycznym - mam więcej energii i sił, żeby normalnie funkcjonować. O dziwo nawet się nie zamartwiam tak często! Wydaje mi się, że gdy energii i optymizmu więcej, jakoś łatwiej znieść (i pokonać) permanentne przeziębienie. Może ta ropa z migdałów zniknęła po homeo?? Dziś kolejna wizyta.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 16
- Rejestracja: 24 marca 2013, o 00:40
Zrob sobie posiew z kalu na candide. Jesli wyjdzie za duzo plus test sliny to juz jakis prawie miarodajny test. Kiedys tez czytalam o tej candidzie i ze sliny niby ja mialam z kalu w malych ilosciach a to podobniez naturalne ze sie to ma w malych ilosciach.
Bo tez leczylam sie czesto antybiotykami i podejrzewam ze troche sie moglam zagrzybic. Szczegolnie ze teraz wszystko lecza od razu antybiotykiem a potem jak chcesz sie czegos dowiedziec o candidzie to kazdy rozklada rece. Jak pytalam lekarza o candide od antybiotykow to tylko sie glupio usmiechal. I mowil ze to malo prawdopodobne. Tak naprawde czlowiek musi wszystko badac na wlasna reke.
Chociaz akurat ja nie lacze candidy ze swoja nerwica bo nerwice to juz mialam jak bylam mala wiec to malo prawdopodobne. Ale mialam roznego rodzaju problemy skorne z paznokciami i tez problemy w gardle, mialam zawsze jakis dziwny sluz i chrypke szczegolnie rano.
Przestalam uzywac cukier i tez bralam probiotyki. Problemy skorne minely i to w gardle tez. Ale na tej diecie jestem od ponad roku.
A co do nerwicy i tematu to moje objawy to glownie problemy z wychodzeniem z domu gdzie czesto dostaje ataki paniki. W ogole ataki paniki to moj problem, strach przed smiercia, omdleniem i uczucie omdlenia. A tak to objawy z roznych ukladow poczawszy od glowy skonczywszy na jelitach
Scickania, biegunki, szczypania, uczucie goraca zimna. Troche moj stan jest lepszy niz kiedys ale ciagle wegetuje.
Bo tez leczylam sie czesto antybiotykami i podejrzewam ze troche sie moglam zagrzybic. Szczegolnie ze teraz wszystko lecza od razu antybiotykiem a potem jak chcesz sie czegos dowiedziec o candidzie to kazdy rozklada rece. Jak pytalam lekarza o candide od antybiotykow to tylko sie glupio usmiechal. I mowil ze to malo prawdopodobne. Tak naprawde czlowiek musi wszystko badac na wlasna reke.
Chociaz akurat ja nie lacze candidy ze swoja nerwica bo nerwice to juz mialam jak bylam mala wiec to malo prawdopodobne. Ale mialam roznego rodzaju problemy skorne z paznokciami i tez problemy w gardle, mialam zawsze jakis dziwny sluz i chrypke szczegolnie rano.
Przestalam uzywac cukier i tez bralam probiotyki. Problemy skorne minely i to w gardle tez. Ale na tej diecie jestem od ponad roku.
A co do nerwicy i tematu to moje objawy to glownie problemy z wychodzeniem z domu gdzie czesto dostaje ataki paniki. W ogole ataki paniki to moj problem, strach przed smiercia, omdleniem i uczucie omdlenia. A tak to objawy z roznych ukladow poczawszy od glowy skonczywszy na jelitach

-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05
smerfetko, póki co po prostu zrezygnuję z węglowodanów, po uzgodnieniu z moim lekarzem. Na głowę (nastrój) też ponoć dobrze nie działają, więc same plusy.
Zauważyłam że od pewnego czasu moje objawy przychodzą falami. Miewam również dni, że nie wiem co to nerwica
a bywa tak, że najchętniej przeleżałabym w łóżku cały dzień.
Czy Wy te objawy macie stale? Próbujecie walczyć z obniżonym nastrojem czy raczej dajecie się mu wyszumieć?
Zauważyłam że od pewnego czasu moje objawy przychodzą falami. Miewam również dni, że nie wiem co to nerwica

Czy Wy te objawy macie stale? Próbujecie walczyć z obniżonym nastrojem czy raczej dajecie się mu wyszumieć?
-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1939
- Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49
Objawy nerwicy mog abyc stale czyli 24 na dobe albo przychodzace falami albo tez tylko w formie sporadycznych atakow. Nie ma reguly. A co do obnizonego nastroju to trudno z nim walczyc jesli to tylko dzien dwa to moze akurat taka pora naszla zeby troche poleniuchowac. Zalezy co rozumiesz pod obnizonym nastrojem bo to ze sie ma ochote z lozka nie wychodzic nie musi zaraz byc nerwica.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05
Dla mnie obniżony nastrój to - totalny brak energii, chęci do działania (w sumie to bardziej jak depresja..), takie huśtawki nastrojów, że prawdopodobnie świat by wówczas ze mną nie wytrzymał, zmęczenie tak koszmarne, że po przejściu 10 metrów nogi drżą ze zmęczenia.. Choć akurat w moim przypadku najgorsze jest zniechęcenie - wtedy przestaję wierzyć że pokonam tą cholerę i mam ochotę przepłakać cały dzień.
Całe szczęście, że takie dni nie są codziennie. Chciałabym z tym walczyć, ale to strasznie trudne. A może walczyć nie warto?.. Może ciało chce odpocząć i tak to manifestuje? trudne to wszystko.
Całe szczęście, że takie dni nie są codziennie. Chciałabym z tym walczyć, ale to strasznie trudne. A może walczyć nie warto?.. Może ciało chce odpocząć i tak to manifestuje? trudne to wszystko.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 4 kwietnia 2013, o 16:57
Cześć jestem tu nowa i nie wiem jak zacząć.. sory, że tak.. po porstu napiszę...
Czytam to forum od pół roku i chyba przyszedł czas na mnie, bo nie wiem sama co mam myśleć, za niedługo oszaleję, albo umrę.
Wszystko zaczęło się w listopadzie kiedy to zaczęła mnie rwać prawa noga najpierw kolano, stopa, udo... okropny ból. Do tego duszności, za nim zasnęłam mijały 2 godziny... W końcu wylądowałam w szpitalu (mieszkam w Szwecji) z bólem nogi, wysokim ciśnieniem, myślałam wtedy że umrę, zaszyłam sobie w głowie, że to może zakrzepica. Na miejscu szybko zrobiono mi usg nogi, doplera, zbadano krew, sprawdzono serducho EKG, WSZYSTKO BYŁO DOBRZE! Lekarz powiedział że jestem zdrowa i możliwe że to nerwy, pytałam a może to kręgosłup albo cokolwiek, popukał mi w głowę i powiedział że tam mój problem siedzi. Szczerze wyszłam zawiedziona i jeszcze bardziej rozdrażniona, bo jak może mi nic nie być. Noga trochę przestała boleć, doszły bóle pleców, drgania mięśni, tak mocne że bałam się nawet tego, nie mogłam spać, przeszkadzała mi gula w gardle, czasem jak budziłam się rano, jak mąż wychodził do pracy, dostawałam ataku paniki, że nie mogę zostać sama z dzieckiem w domu, bo coś mi się stanie, wtedy było mi okropnie zimno, miałam drgawki, szybki oddech, a łzy same mi leciały z oczu, mój mąż przeze mnie zawalił parę razy pracę.
Poleciałam do Polski... w Pl mi minęło, spotykałam się z przyjaciółmi, rodziną, byłam zalatana na maxa... jednak poszłam do lekarza rodzinnego skonsultować się, bo tu jeszcze dobrze nie znam języka i nie wszystko rozumiem... powiedział mi od razu (bez badań) ma Pani nerwicę, przepisał lek Sympramol i kazał brać 2x dziennie. Faktycznie pomogło. Zasypiałam dobrze, nie bolało mnie też codziennie co innego, sporadycznie,aż pewnego dnia, jak jechałam do pracy od razu po wzięciu tabletki, dostałam tak okropnego ataku, że obcy ludzie do mnie podchodzili, zdrętwiała mi lewa ręka, ból w klatce nie do wytrzymania, serce myślałam że wyskoczy i te dreszcze na głowie ból z tyłu, prawie zemdlałam... Trafiłam do szpitala( tam już było mi lepiej) oczywiście, znowu zrobili krew, mocz, serce itd... wyszłam z diagnozą że jestem zdrowa. To nie koniec mojej jakże dołującej historii. Przestałam brać Sympramol, bo czytałam na ulotce, że te ataki ze strony serca mogą się po tym pojawiać. Kupiłam w aptece ziołowy lek+ melisę.
Biorę to od lutego.. Jestem bardzo nerwowa, codziennie zmagam sie z zimnymi stopami, skokami ciśnienia, płaczem w chwilach bezradności I TĄ OKROPNĄ GULĄ W GARDLE. Doszły biegunki, ból brzucha, przelewanie w jelitach, znowu trafiłam do szpitala, okropnie mnie bolała prawa strona, żebra, aż pod łopatkę, zrobili mi usg-OCZYWIŚCIE WYSZŁAM ZNOWU NA WARIATKĘ. Powiedzieli że to może wrzody... brałam 2 tyg leki i już mniej boli, ale boli teraz mnie w różnych miejscach ten brzuch, boję się cokolwiek ciężkiego zjeść itd...
Po tym wszystkim lekarka powiedziała, że mam zmienić życie i mam ćwiczyć! Zapisałam się na siłownię, zaczęłam się inaczej odżywiać, ćwiczyć w domu... Kiedy biegam, ćwiczę itd- nie boli mnie nic, zasypiam dobrze, ale w ciągu dnia kiedy tego nie robię cały czas mam gulę w gardle, zimne stopy i te dziwne uczucie w brzuchu jakbym coś tam miała momentami nie sa to skurcze ani zwykłe przelewania... po prostu uczucie jakby coś tam było.
Sama nie wiem, czasem nie mogę uwierzyć, że to nerwica. Mam 24 lata cudowną córeczkę i zawsze byłam uśmiechnięta, SILNA PSYCHICZNIE choć niesamowicie uczuciowa...
Nie umie mi się to zmieścić w głowie, że ja wariuję! Proszę Was o radę, nie wiem czy o radę, czy dobre słowo, czy może o wsparcie
Tu nie ma dobrych psychologów polskich, a do szwedzkiego to bez sensu skoro mój język jest na poziomie bardzo podstawowym.
Nie wiem co robić. Jak sobie pomóc? Nie chce chemii.
Chcę po prostu normalnie żyć.
Czytam to forum od pół roku i chyba przyszedł czas na mnie, bo nie wiem sama co mam myśleć, za niedługo oszaleję, albo umrę.
Wszystko zaczęło się w listopadzie kiedy to zaczęła mnie rwać prawa noga najpierw kolano, stopa, udo... okropny ból. Do tego duszności, za nim zasnęłam mijały 2 godziny... W końcu wylądowałam w szpitalu (mieszkam w Szwecji) z bólem nogi, wysokim ciśnieniem, myślałam wtedy że umrę, zaszyłam sobie w głowie, że to może zakrzepica. Na miejscu szybko zrobiono mi usg nogi, doplera, zbadano krew, sprawdzono serducho EKG, WSZYSTKO BYŁO DOBRZE! Lekarz powiedział że jestem zdrowa i możliwe że to nerwy, pytałam a może to kręgosłup albo cokolwiek, popukał mi w głowę i powiedział że tam mój problem siedzi. Szczerze wyszłam zawiedziona i jeszcze bardziej rozdrażniona, bo jak może mi nic nie być. Noga trochę przestała boleć, doszły bóle pleców, drgania mięśni, tak mocne że bałam się nawet tego, nie mogłam spać, przeszkadzała mi gula w gardle, czasem jak budziłam się rano, jak mąż wychodził do pracy, dostawałam ataku paniki, że nie mogę zostać sama z dzieckiem w domu, bo coś mi się stanie, wtedy było mi okropnie zimno, miałam drgawki, szybki oddech, a łzy same mi leciały z oczu, mój mąż przeze mnie zawalił parę razy pracę.
Poleciałam do Polski... w Pl mi minęło, spotykałam się z przyjaciółmi, rodziną, byłam zalatana na maxa... jednak poszłam do lekarza rodzinnego skonsultować się, bo tu jeszcze dobrze nie znam języka i nie wszystko rozumiem... powiedział mi od razu (bez badań) ma Pani nerwicę, przepisał lek Sympramol i kazał brać 2x dziennie. Faktycznie pomogło. Zasypiałam dobrze, nie bolało mnie też codziennie co innego, sporadycznie,aż pewnego dnia, jak jechałam do pracy od razu po wzięciu tabletki, dostałam tak okropnego ataku, że obcy ludzie do mnie podchodzili, zdrętwiała mi lewa ręka, ból w klatce nie do wytrzymania, serce myślałam że wyskoczy i te dreszcze na głowie ból z tyłu, prawie zemdlałam... Trafiłam do szpitala( tam już było mi lepiej) oczywiście, znowu zrobili krew, mocz, serce itd... wyszłam z diagnozą że jestem zdrowa. To nie koniec mojej jakże dołującej historii. Przestałam brać Sympramol, bo czytałam na ulotce, że te ataki ze strony serca mogą się po tym pojawiać. Kupiłam w aptece ziołowy lek+ melisę.
Biorę to od lutego.. Jestem bardzo nerwowa, codziennie zmagam sie z zimnymi stopami, skokami ciśnienia, płaczem w chwilach bezradności I TĄ OKROPNĄ GULĄ W GARDLE. Doszły biegunki, ból brzucha, przelewanie w jelitach, znowu trafiłam do szpitala, okropnie mnie bolała prawa strona, żebra, aż pod łopatkę, zrobili mi usg-OCZYWIŚCIE WYSZŁAM ZNOWU NA WARIATKĘ. Powiedzieli że to może wrzody... brałam 2 tyg leki i już mniej boli, ale boli teraz mnie w różnych miejscach ten brzuch, boję się cokolwiek ciężkiego zjeść itd...
Po tym wszystkim lekarka powiedziała, że mam zmienić życie i mam ćwiczyć! Zapisałam się na siłownię, zaczęłam się inaczej odżywiać, ćwiczyć w domu... Kiedy biegam, ćwiczę itd- nie boli mnie nic, zasypiam dobrze, ale w ciągu dnia kiedy tego nie robię cały czas mam gulę w gardle, zimne stopy i te dziwne uczucie w brzuchu jakbym coś tam miała momentami nie sa to skurcze ani zwykłe przelewania... po prostu uczucie jakby coś tam było.
Sama nie wiem, czasem nie mogę uwierzyć, że to nerwica. Mam 24 lata cudowną córeczkę i zawsze byłam uśmiechnięta, SILNA PSYCHICZNIE choć niesamowicie uczuciowa...
Nie umie mi się to zmieścić w głowie, że ja wariuję! Proszę Was o radę, nie wiem czy o radę, czy dobre słowo, czy może o wsparcie

Nie wiem co robić. Jak sobie pomóc? Nie chce chemii.
Chcę po prostu normalnie żyć.
- headge
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 21
- Rejestracja: 15 września 2012, o 14:31
Och jak ja Cię dobrze rozumiem
Nienawidzę tego, że mój chory umysł ma nad moim ciałem większą kontrolę ode mnie! Myślę, że tu na forum padło już tyle fantastycznych porad, że ja to akurat Ci nie wiele mogę poradzić. Mogę się tylko łączyć w bólu z Tobą
Ja niby zdaję sobie sprawę, że to psychika a i tak gdzieś tam w środku siedzi przekonanie, że jednak dziś to chyba umrę na.... i tu wstaw sobie dowolnie wybraną przypadłość. Do tego niestety doszły kolejne utrapienia, jak derealizacja, czy natręctwo
Jak piszesz zawsze byłaś silną osobą, może właśnie to pomoże Ci w tej dziwnej walce. Mi przeważnie pomaga...
Pozdrawiam Cię cieplutko.



Jak piszesz zawsze byłaś silną osobą, może właśnie to pomoże Ci w tej dziwnej walce. Mi przeważnie pomaga...
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.
- headge
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 21
- Rejestracja: 15 września 2012, o 14:31
Wszyscy jesteśmy wyczerpani tym ciągłym napięciem... Ale mi ogromnie pomaga cieszenie się z wielu drobiazgów, bieganie, dobra książka, pogadanie z kimś o głupotach. Ale największą radośc przynosi mi spędzanie czasu z moimi dziećmi!!! No chyba warto żyć dla takich chwil 

Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 4 kwietnia 2013, o 16:57
Ja też mam dzieciątko dwuletnią córeczkę. dwa lata siedzę w domu z małą i może to okropne co powiem, ale własnego życia od 2 lat nie mam i wiem, że sama jestem sobie winna... Mnie cieszy niestety wyjście w samotności.. czas dla siebie.
- headge
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 21
- Rejestracja: 15 września 2012, o 14:31
Bo to jest znęcanie się nad soba tak ciągłe siedzenie w domu samej z dzieckiem bądź dziećmi i możesz wierzyć lub nie ale od tego normalnie dostaje się fioła-dosłownie! I myślę, że nie ja jedna Ci mogę to potwierdzić 

Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 4 kwietnia 2013, o 16:57
Wiem, wiem... ja sobie wszystko to potrafię wytłumaczyć- czasem...
Teraz tak okropnie dukuczają mi bóle kręgosłupa.. między łopatkami... żebra.. znowu sobie zaszywam że mam jakaś chorobę..
Masakra..
Już mąż mi każe z domu wychodzić, abym tylko mogła być między ludźmi...
Teraz tak okropnie dukuczają mi bóle kręgosłupa.. między łopatkami... żebra.. znowu sobie zaszywam że mam jakaś chorobę..
Masakra..
Już mąż mi każe z domu wychodzić, abym tylko mogła być między ludźmi...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 16
- Rejestracja: 12 marca 2013, o 13:59
Dziewczyny macie rację...od tego siedzenia z dzieckiem ( ja też siedze 2 lata w domu z dzieckiem) i naprawde dostaję fioła z tego powodu.. Trzeba mieć czas dla siebie, ale weś i weś jak człowieka i tak korci co się dzieje i czy dadzą sobie sami rade... z tego że ja mam okropne ataki lęku i przy tym zawroty głowy. Staram się ,myśleć pozytywnie...ale niewiadomo kiedy znów nadejdzie atak. Pozdrawiam Was.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 4 kwietnia 2013, o 16:57
Paulina, po tym ciężkim psychicznie i fizycznie weekendzie, wstałam rano i zabrałam moją córką na bardzo długi spacer...
Przeszłyśmy chyba z 7 km.. szybkim krokie, młoda w wózku- zmęczyłam się... po drodze kupiłam voltaren na bóle mięśni, popijam ciepłą herbatę, bo miewam okropne napady zimna i dreszcze i wiesz, że jest lepiej? Pozostała klucha w gardle, ale samopoczucie się poprawiło... Może czasem warto się zmęczyć w jakże prosty i miły sposób
Przeszłyśmy chyba z 7 km.. szybkim krokie, młoda w wózku- zmęczyłam się... po drodze kupiłam voltaren na bóle mięśni, popijam ciepłą herbatę, bo miewam okropne napady zimna i dreszcze i wiesz, że jest lepiej? Pozostała klucha w gardle, ale samopoczucie się poprawiło... Może czasem warto się zmęczyć w jakże prosty i miły sposób
