Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mam dosc, powaznie dosc

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
patryk8
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 1 lipca 2017, o 17:14

17 lipca 2017, o 12:53

Victor pisze:
16 lipca 2017, o 20:04
Łatwo mówisz...jasne, brak zaburzenia powoduje, że wszystko jest wyjebiśc.ie proste a z chmur leci wata cukrowa.
Powiem Ci coś szczerze i dosadnie.
Obecnie ja życiowo jestem w sumie czasowym wrakiem. I taki jest fakt, potraciłem to co planowałem, to co było bliskie zniknęło w 1 dzień. To co stało się ważne przestało istnieć, zostały pewne zobowiązania.
Drugie bliskie w rodzinie rozpada się w oczach, niknie tak samo jak to pierwsze. Nie będę wdawał się w szczegóły tego wszystkiego. Ale jest mi źle.

Ale...łatwo?? Bo co nie mam zaburzenia?

Coś Ci powiem przyjacielu, ja nie mam JUŻ takiego jak Ty "LUXUSU" "spiep.rzania" do googlowania chorób, i biegania po lekarzach. Bo 5 lat temu wskoczyłem na pewną świadomą drogę wzięcia za pewne rzeczy odpowiedzialności.
A wiesz jaka jest prawda?
Kurevsko chciałbym w tym okresie mieć choćby taką depersonalizację, pogadać sobie o tym, ze nie czuję ręki, ciała, że mam LĘK. Serio - chciałbym! Iść jutro do poradni i pobadac się u neurologa, popisac posty o tym jakie mam objawy.
Chciałbym...ale nie mogę.

Nie mów mi więc, ze mam łatwiej, bo ja musze to wszystko świadomie przezyć, z wizją jutra, pojutrza bez mówienia o zaburzeniu, bez skupiania się na nim. Bez tematów zastepczych. I jeszcze musze wziąć za pewne rzeczy odpowiedzialność aby innym nie narobić gorzej.
Szczerze mam łatwiej? Nie do końca jestem tego pewien.
Jesteś co prawda zaburzony i nie przeczę temu, że zaburzenie to cierpienie ale też dobra sprawa aby mówić - mam problem - mam zaburzenie. Nic nie zrobię, będę najpierw kombinował...
A szczerze...jeśli chcesz najpierw ryzykować i wychodzić z nerwicy a potem dopiero próbowac mierzyć się z problemami, które Ci to nasilają to daruj sobie. Gówno Ci to ryzykowanie da.

Przykre trochę? Niezrozumiałe? Sory. Kiedyś to pojmiesz.

I nie atakuje tym postem ludzi zaburzonych, wiem, ze to przychodzi samo, wiem, że cierpicie ale ktoś bystry powiedział ciekawą rzeczy - życie to gówno a nerwica czasem jest Naszym "wybawieniem".
I po części takie posty jak Twój rafal3net trochę o tym świadczą ;)
Choć być może będąc w zaburzeniu nie zawsze to widać i nie zawsze się to pojmuje.
Zrób z tym co uważasz ale odpowiedzialność trzeba wziąć zanim się przystąpi do działania.
Ciężkie słowa ale prawdziwe, nie raz mam wrażenie, ze ja uciekam w sumie... zajmuje się tym, ze mi źle, od nieumiejętności znoszenia niepowodzeń i strachu przed nimi.
aveno pisze:
17 lipca 2017, o 12:41
Patryk, jak Cie pocieszy to nie jestes sam. Tez mam juz prawie 27 lat i jedyne co osiagnelam to studia, nie mam zadnej pracy obecnie bo nie jestem aktualnie w stanie. Ostatnio wrocila mi cala somatyka i nerwica co skutecznie utrudnia mi funkcjonowanie. Zero znajomych, meza itd .. tez mam juz dosc serdecznie czuje sie jak 80 latka, ale jakos ¨pcham do przodu¨. I znowu na okraglo latam po lekarzach bo mi slabo, mdli mnie, musze co chwile jesc, tyje, cukier podwyzszony ... no nie ciekawie jednym slowem, jak sie okaze ze to znowu nerwiczka kochana to chyba juz nigdy nie pojde do lekarza wiecej ...

Dobrze, ze jest chociaz forum, mozna popisac, poczytac :) Jakos z tego wkoncu wyjdziemy :D
Na pewno będzie lepiej, ja jestem bardziej zmotywowany niż gdy pisałem pierwszego posta :) Stanu psychiczne to jednak tylk ostany, widze to choćby dziś jak czytam pierwszy swój post co napisałem a dzisiejsze myslenie.
Oczywiście, że nerwica jest i problemy są ale nie można podejmowac decyzji jak jest gorszy okres bo wychodza potem kwiatki rózne i człowiek potem żałuje.
Infinte
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 20 czerwca 2017, o 20:59

27 lipca 2017, o 19:12

Victor pisze:
4 lipca 2017, o 21:09
Wiesz co najpierw Ci powiem jedno – rozumiem Cię. Obczajam ogólnie ale obecnie najbardziej pod kątem zmęczenia walką samemu ze sobą. Bo sam to po części przeżywam.
Od dziecka, inne dzieci się bawiły, ja coś natrętnie liczyłem lub myłem ręce, potem byłem "opiekunem rodziny", w dupie mieli moje potrzeby, idealnie grali na moich uczuciach przez swoje "ułomności", potem wchodzenie w dojrzałość...oczywiście dd, agora, srora, walki samemu ze sobą ciąg dalszy. Ułożyłem to jednak!
Ale w ostatnim czasie w sumie czułem, że złapałem byka za rogi, poczułem sie szczęśliwy iiii nieoczekiwanie pojawił się mały 'diabołek" i co? Znowu walka samemu ze sobą.
Nauczony co prawda doświadczeniem ogarnąłem to ostatecznie, kubeł zimnej wody działa najlepiej, ale co z tego skoro za późno, złapany byk szczęścia zniknął.
Znowu była potrzebna walka ze sobą z powodu właśnie w sumie dzieciństwa i nowej nieznanej dotąd sytuacji, obecnie więc jestem zmęczony tak samo jak Ty.

Co ciekawe mam pewne zajęcia z ludźmi, którzy mają problemy tego właśnie typu lub podobne bardzo i też są zmęczeni.
Mimo tego, że jestem sam w złym okresie powtarzam im, że są tytanami - bo są - i że będzie okey.

I nie okłamuję ich! Ciebie też nie oszukam! A to dlatego, że mimo, iż sam obecnie mam ciężko (nie, nie mam nerwicy), to mam również NADZIEJĘ. Dla tych ludzi, dla Ciebie.

I wiesz co? Ty też ją masz.
Wszedłeś na to forum wypełnione obcymi "świrniętym" ludźmi bo masz nadal nadzieję, mimo powtarzania wkoło, że masz dosyć i to skończysz.
Oprócz nadziei u mnie jest to też pewnego rodzaju wiedza, że takie zmęczenie to mimo wszystko stan umysłu i mimo wszystko nie jest to ostatni stan umysłu jaki Ciebie czy tych wszystkich ludzi tutaj czeka. :)

Czujesz się być może jak robak, który się czołga a życie niemiłosiernie Cię kopie swoimi butami nie pozwalając wstać?
Nie wstawaj na siłę od razu. Naucz się czołgać, leżeć. Czyli kiedy się czołgasz zbity życiem i sobą samym nie wypełniaj swojej listy braku osiągnięć!
Nie powtarzaj, że nie masz studiów, nie masz żony - a kto ustalił taki porządek rzeczy? Czy to na pewno jest mus aby to mieć w określonym wieku żeby być szczęśliwym?

Więc kiedy teraz będziesz się czołgał skopany do ostatnich sił nie twórz sobie listy braku osiągnięć ale szanuj siebie za swoją możliwość życia.
Jesteśmy pod tym kątem jednak mimo wszystko szczęściarzami, choć trudno to zobaczyć.

Nie zapijaj (jeśli to robisz) negatywnych obecnie emocji, pozwól im być razem ze sobą.
Nie zamykaj się w domu, nawet jeśli nie masz na nic ochoty - rób coś, cokolwiek.
Zasuwaj na długie spacery, najlepiej szybkim krokiem.

Tak! Mimo tego, że jesteś w stanie czołgającym się, pozwól sobie na to, że teraz leżysz.
Nie będę Ci teraz mówił – zapierd***laj, zapierd***laj bo to nie jest pieprzona siłownia.
Skoro upadłeś i nie możesz od razu wstać – to leż jakiś czas ale świadomie i nie zamykaj się totalnie na to.

Mnie w ostatnich dniach jakoś wspierała ta nuta (od 2 minuty), może Ci się to przyda:

https://www.youtube.com/watch?v=4yTGGLgt_ug

Poza tym kroki jakie ZRÓB (moim zdaniem):

- lekarz rodzinny opinię, żeby nie iść do psychiatry bo on "coś znajdzie", może sobie wsadzić w swoją doktorską dupę. Średniowieczne pitolenie.
Mimo tego, że leżysz bierzesz telefon i zapisujesz się na najbliższy możliwy termin do psychiatry.
Po to aby wywiać ze swojej głowy trwające już wydaje mi się dłuższe wątpliwości co do swojego stanu psychiki. Gwarantuję Ci, że psychiatra nie stwierdzi u Ciebie żadnej choroby psychicznej. Daję za to swoją głowę, bo Twoja historia, to co opisujesz jasno wskazuje, iż nie ma to natury choroby psychicznej, psychotycznej.

- Xanax może być dobrą pomocą na tydzień, maks dwa, szczególnie gdy się nie śpi. Nie wiem czy brałeś wczesniej ten lek, jeśli nie to zacznij od najmniejszej możliwej dawki, bo rodzinni czasem do razu wala 1 mg podczas gdy często 0,25 też działa.

- Lepiej niech ten rodzinny da Ci jakieś podstawowe badanka abyś miał podstawy, że jest okey i nie zagłębił się teraz w tematy zastępcze.

- Zapisujesz się na dostępną terapię grupową o charakterze DDA, terapia ta dobrze może pomóc ułożyć Ci emocje związane z możliwym brakiem nabycia umiejętności emocjonalnych, z uwagi na zaniedbanie tego aspektu podczas dorastania.
Nie chodzi tu tylko o to, że Twoja mama czasem piła, to nie w tym rzecz tych terapii, tu chodzi o emocje.

- Indywidualnie na terapie psychodynamiczną moim zdaniem nie masz po co wracać. Możesz spróbować poznawczo-behawioralnej ale osobiście jak masz możliwość poszukaj kogoś kto pracuje w nurcie humanistycznym.
Dobrze ta terapia łączy się z praca nad emocjami i pomaga łączyć wizja idealnego siebie z własną naturą. I stawia na akceptację siebie, po to aby człowiek nie był tylko dla innych i aby to nie było wyznacznikiem jego szcześcia
(jeśli wynika to z nieprawidłowych przekonań) ;)

Jeśli nie masz siły obecnie przetwarzać informacji to po czasie możesz luknąć Nasze nagrania:
uporz-dkowane-nagrania-kana-youtube.html

A także moją historię, do której link masz pod moim profilem, w podpisie.

I teraz tak, z uwagi, że wyglądasz mi na taką zosię-samosię, która uważa, ze MUSI sobie radzić ;) to jeśli odczuwasz obecnie potrzebę podzielenia się z kimś indywidualnie tym, że Ci jest po prostu źle to zrób to!!
Sam pierwszy raz w życiu niedawno odczułem to, że chcę komuś po prostu powiedzieć, że mi jest kurevsko ciężko, że i mnie coś coś wewnętrznie doświadczyło.
I tu nie chodzi o radę ale o to by po prostu to powiedzieć. Być może to też jest kolejny krok w rozwoju.
Tylko w takiej "terapii", nie chodzi o mówienie o objawach. ;)

Napisałem Ci o tym bowiem ja to wszystko widzę mimo wszystko z innej perspektywy, bo ja już te parę lat temu zacząłem pewne zmiany, które się opłaciły.
I mimo, że w obecnym czasie też musiałem coś wywalczyć w sobie to było to już inne, mimo wszystko świadome, bardziej do opanowania po czasie i niestety szoku, niż gdy zaczynałem od zera.
Zmęczenie jest oczywiste, szczególnie gdy przez takie rzeczy tracisz coś w cholerę dla Ciebie ważnego. I to zmęczenie rozumiem.
Ale ono minie, nie definiuj się poprzez nie i z niczego długofalowo nie rezygnuj. Nie uciekaj od niczego!

Ogarniesz to sobie powoli. Nie patrz na to, że np ja jestem "do przodu" w niektórych rzeczach :) (często słowa do mnie od innych). Bo Ty jesteś ode mnie 5 lat młodszy. :)
To, że teraz "leżysz" nie znaczy, że nie możesz choć trochę wyciągnąć do pewnych zmian ręki.
Trzymam za Ciebie kciuki. Wierz mi, ze nie jest tak, że jesteś dla ludzi obojętny ;)

Tak czytam w tym wątki Victor twoje posty i niestety moje obecnie zycie nauczylo mnie ze nie warto wlasnie sie uzewnetrzniac. Poltora roku czasu bylem ze swoja narzeczona, dawalem z siebie wszystko i co? Ona ma obecnie podobniez juz innego faceta po tym jak mnie zostawila calkiem niedawno o czym wiesz bo mi odposywales na posta. Co z tego ze jbylem w porzadku? Co z tego ze robilem wiele?
Nie wiem czy kiedys kogos straciles kto stal sie dla ciebie calym swiatem ale to zmienia czlowieka. Tez myslalem ze bede mowil o emocjach to bedzie okey, bo tak powinno niby byc. Bo zreszta lubie uczucia.
Ale ja widze teraz jedno trzeba byc wilkiem w zyciu, brac wszystko jak leci, a kobiety...chyba jest jedyny sposob, silownia i wykorzystywac bo i tak juz sie nie da przed nikim otworzyc. Jak mozesz po czyms takim jeszcze raz sprobowac? A widze patryk ma taki sam klopot. Czujesz to ze kobieta ma chwile po tobie innego i skresla poltora roku jak kawalek smiecia? To sa rzeczy ktore mowia tak naprawde ze nie ma to wszystko sensu.
Pewne rzeczy mnie uswiadomily ze trzeba stac sie wilkiem w zyciu i tylko nim byc, staranie, oddawanie komus serca to bzdury jak i te cale terapie i emocje. Lepiej chowac to w sobie i korzystac z przyjemnosci.
Trzeba stac sie wilkiem. Nigdy już nie stanę się owcą. Bo teraz tylko natręty mam takie że kobieta luźna w udach szok.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

27 lipca 2017, o 19:20

Chcesz się teraz zamknąć w sobie totalnie, iść na siłkę i skupić się na przyjemnościach i wykorzystywać licealistki? :) Chcesz zrezygnować z uczuciowości? Porzucić siebie bo się będziesz bał?

Nie staniesz się w taki sposób Wilkiem ;) Ty zarzucisz skórę wilka ale w środku będziesz nadal owcą a wiesz czemu tak uważam? Bo ty byłeś wilkiem - bo byłeś sobą - a żaden prawdziwy wilk nie zmienia się tylko dlatego, że pułapka przytrzasnęła mu nogę.

Czasem, trudno jest przy różnych okolicznościach zatrzymać swój światopogląd, coś w co wierzyliśmy lub wierzymy ale czy to nie właśnie jego utrzymanie spowoduje, że pozostaniesz stabilny choćby w tym, mimo szalejących emocji i cierpienia?
Jest to w hu.j mega trudne ale czy tak serio nie w tym leży rzecz aby wierzyć?

W życiu nie chodzi o to aby być wilkiem, dyrdymały. W życiu trzeba umieć być a to wilkiem a to lisem ale tez i owcą. Tylko, że będąc owcą nie zawsze powinno się czuć od razu bez wartości. Czasem owcą trzeba po prostu jakiś czas być. Równowaga musi być.
Nie mam dla Ciebie gotowych odpowiedzi na życie ale tak to widzę. A czy to jest wykonalne? Trzeba spróbować ;)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
madlen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 122
Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27

9 sierpnia 2017, o 22:38

Seriooooo?
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
ODPOWIEDZ