Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mam dosc, powaznie dosc

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
patryk8
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 1 lipca 2017, o 17:14

6 lipca 2017, o 11:17

Dobra jestem z powrotem, troche w lepszym rzeczywiscie nastroju chociaz nadal jest tragicznie. Dzis ide do psychiatry ale boje sie serio ze mam problemy psychiczne, musze odsluchac to co mi wyslaliscie ale na razie jakos ni emoge sie przelamac do sluchania czy czytania o zaburzeniach. Chce zeby ten psychiatra mi to powiedzial co mysli. Mam nadzieje ze nie dostane 20 atakow po drodze :) dam znac co mi powiedzial
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

6 lipca 2017, o 11:21

Patryk, trzymaj się dzielnie! I podziel się wrażeniami po wizycie. Powodzenia :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
zbigniewcichyszelest
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 284
Rejestracja: 26 listopada 2016, o 15:10

6 lipca 2017, o 17:41

Pamiętam jak pierwszy raz szedłem do psychiatry. Na poczekalni to miałem takie odrealnienie i somatyke, że przez całe zaburzenie takiej nie miałem :D ale i tak uśmiechałem się do siebie, bo w sumie po części trochę mnie śmieszyło, że doszło już w moim życiu do takiej tragedii, że muszę stać pod drzwiami pana psychiatry :D
Zamiast wierzyć nerwicy, uwierz w nerwicę :)
patryk8
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 1 lipca 2017, o 17:14

7 lipca 2017, o 13:53

Nie moglem napisac bo nie mialem internetu...nawet to nie dziala prawidlowo :D Psychiatra wykluczyl rzeczywiscie choroby psychiczne ale byl ogolni emalomowny, dostalem recepte nowa i mam brac lek i za 4 tygodnie sie stawic. Mowil ze terapia to straca czasu :) no ale w to nie wierze za bardzo chociaz juz w dumie jedna odbylem...
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

7 lipca 2017, o 13:56

patryk8 pisze:
7 lipca 2017, o 13:53
Nie moglem napisac bo nie mialem internetu...nawet to nie dziala prawidlowo :D Psychiatra wykluczyl rzeczywiscie choroby psychiczne ale byl ogolni emalomowny, dostalem recepte nowa i mam brac lek i za 4 tygodnie sie stawic. Mowil ze terapia to straca czasu :) no ale w to nie wierze za bardzo chociaz juz w dumie jedna odbylem...
Ale terapia to nie jest jedna tylko na świecie, Ty zapewne odbywałeś psychodynamiczną. A jeszcze sobie weź do serca to co Ci pisałem wcześniej. Dobrze pomyślec o tym czy sprawnie funkcjonuję emocjonalnie. Od dziecka masz problemy emocjonalne z tego co opisałeś oraz być może nie nauczyłęs się w okresie dorastania dobrze mówić o sobie, potrzebach swoich.
Nie rezygnuj dlatego z terapii, ja to Ci doradzam nawet na grupową iść tego rodzaju jak DDD, to są przydatne sprawy.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
user009
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 336
Rejestracja: 8 lutego 2017, o 15:03

7 lipca 2017, o 14:01

psychiatra powiedział, że terapia to strata czasu, ciekawych mamy psychiatrów :D - mój na totalne DD, 80-90% możliwych objawów nie chciał nic dać :D i stwierdził, że to nic takiego

Fakt nie każda terapia jest dla każdego, niektórzy wola bez, ale trzeba się dokstałcać, albo coś zmienić, a prawda jest taka, żeby nie iść do psychoterapeuty jednego nurtu, to tylko moje zdanie. Jeśli ma mieć jeden i masz tylko takie problemy i dopiero zaczałeś to wybierz CBT.

Dużo psychoterapeutów jednego nurtu ma jakieś dziwne ego, coś w stylu 'moja terapia- jest mojsza niż twojsza' (coś na kształt tekstu z dnia świra).

Są terapeuci psychodynamiczni, z cbt itp itp i to wszystko można połączyć, tylko trzeba wiedzieć jak, bo to tylko metoda, a wszystko ma zmienić twoje podejście w podświadomości, oczywiście musisz wierzyć, bo jak nie będziesz to żadna nie pomoże :D
patryk8
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 1 lipca 2017, o 17:14

7 lipca 2017, o 15:48

Dzieki wam za odpowiedzi. Victor ale to sie zalatwia na nfz prawda?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

7 lipca 2017, o 15:50

Najlepiej grupową to na NFZ :) Z jakiego miasta jesteś?
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
patryk8
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 1 lipca 2017, o 17:14

7 lipca 2017, o 16:00

Victor pisze:
7 lipca 2017, o 15:50
Najlepiej grupową to na NFZ :) Z jakiego miasta jesteś?
Dodałbyś mnie na czata? :) Chciałbym pogadać :friend:
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

7 lipca 2017, o 16:18

Dodałem :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

7 lipca 2017, o 20:54

Patryk, no i fajnie, łykaj leki i czekaj na efekty ;) Nie zniechęcaj się słowami psychiatry, poszukaj dla siebie odpowiedniej terapii i do dzieła! Powoli, ale sukcesywnie do przodu :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
rafal3net
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 153
Rejestracja: 11 września 2014, o 19:09

16 lipca 2017, o 19:49

Victor pisze:
4 lipca 2017, o 21:09
Wiesz co najpierw Ci powiem jedno – rozumiem Cię. Obczajam ogólnie ale obecnie najbardziej pod kątem zmęczenia walką samemu ze sobą. Bo sam to po części przeżywam.
Od dziecka, inne dzieci się bawiły, ja coś natrętnie liczyłem lub myłem ręce, potem byłem "opiekunem rodziny", w dupie mieli moje potrzeby, idealnie grali na moich uczuciach przez swoje "ułomności", potem wchodzenie w dojrzałość...oczywiście dd, agora, srora, walki samemu ze sobą ciąg dalszy. Ułożyłem to jednak!
Ale w ostatnim czasie w sumie czułem, że złapałem byka za rogi, poczułem sie szczęśliwy iiii nieoczekiwanie pojawił się mały 'diabołek" i co? Znowu walka samemu ze sobą.
Nauczony co prawda doświadczeniem ogarnąłem to ostatecznie, kubeł zimnej wody działa najlepiej, ale co z tego skoro za późno, złapany byk szczęścia zniknął.
Znowu była potrzebna walka ze sobą z powodu właśnie w sumie dzieciństwa i nowej nieznanej dotąd sytuacji, obecnie więc jestem zmęczony tak samo jak Ty.

Co ciekawe mam pewne zajęcia z ludźmi, którzy mają problemy tego właśnie typu lub podobne bardzo i też są zmęczeni.
Mimo tego, że jestem sam w złym okresie powtarzam im, że są tytanami - bo są - i że będzie okey.

I nie okłamuję ich! Ciebie też nie oszukam! A to dlatego, że mimo, iż sam obecnie mam ciężko (nie, nie mam nerwicy), to mam również NADZIEJĘ. Dla tych ludzi, dla Ciebie.

I wiesz co? Ty też ją masz.
Wszedłeś na to forum wypełnione obcymi "świrniętym" ludźmi bo masz nadal nadzieję, mimo powtarzania wkoło, że masz dosyć i to skończysz.
Oprócz nadziei u mnie jest to też pewnego rodzaju wiedza, że takie zmęczenie to mimo wszystko stan umysłu i mimo wszystko nie jest to ostatni stan umysłu jaki Ciebie czy tych wszystkich ludzi tutaj czeka. :)

Czujesz się być może jak robak, który się czołga a życie niemiłosiernie Cię kopie swoimi butami nie pozwalając wstać?
Nie wstawaj na siłę od razu. Naucz się czołgać, leżeć. Czyli kiedy się czołgasz zbity życiem i sobą samym nie wypełniaj swojej listy braku osiągnięć!
Nie powtarzaj, że nie masz studiów, nie masz żony - a kto ustalił taki porządek rzeczy? Czy to na pewno jest mus aby to mieć w określonym wieku żeby być szczęśliwym?

Więc kiedy teraz będziesz się czołgał skopany do ostatnich sił nie twórz sobie listy braku osiągnięć ale szanuj siebie za swoją możliwość życia.
Jesteśmy pod tym kątem jednak mimo wszystko szczęściarzami, choć trudno to zobaczyć.

Nie zapijaj (jeśli to robisz) negatywnych obecnie emocji, pozwól im być razem ze sobą.
Nie zamykaj się w domu, nawet jeśli nie masz na nic ochoty - rób coś, cokolwiek.
Zasuwaj na długie spacery, najlepiej szybkim krokiem.

Tak! Mimo tego, że jesteś w stanie czołgającym się, pozwól sobie na to, że teraz leżysz.
Nie będę Ci teraz mówił – zapierd***laj, zapierd***laj bo to nie jest pieprzona siłownia.
Skoro upadłeś i nie możesz od razu wstać – to leż jakiś czas ale świadomie i nie zamykaj się totalnie na to.

Mnie w ostatnich dniach jakoś wspierała ta nuta (od 2 minuty), może Ci się to przyda:

https://www.youtube.com/watch?v=4yTGGLgt_ug

Poza tym kroki jakie ZRÓB (moim zdaniem):

- lekarz rodzinny opinię, żeby nie iść do psychiatry bo on "coś znajdzie", może sobie wsadzić w swoją doktorską dupę. Średniowieczne pitolenie.
Mimo tego, że leżysz bierzesz telefon i zapisujesz się na najbliższy możliwy termin do psychiatry.
Po to aby wywiać ze swojej głowy trwające już wydaje mi się dłuższe wątpliwości co do swojego stanu psychiki. Gwarantuję Ci, że psychiatra nie stwierdzi u Ciebie żadnej choroby psychicznej. Daję za to swoją głowę, bo Twoja historia, to co opisujesz jasno wskazuje, iż nie ma to natury choroby psychicznej, psychotycznej.

- Xanax może być dobrą pomocą na tydzień, maks dwa, szczególnie gdy się nie śpi. Nie wiem czy brałeś wczesniej ten lek, jeśli nie to zacznij od najmniejszej możliwej dawki, bo rodzinni czasem do razu wala 1 mg podczas gdy często 0,25 też działa.

- Lepiej niech ten rodzinny da Ci jakieś podstawowe badanka abyś miał podstawy, że jest okey i nie zagłębił się teraz w tematy zastępcze.

- Zapisujesz się na dostępną terapię grupową o charakterze DDA, terapia ta dobrze może pomóc ułożyć Ci emocje związane z możliwym brakiem nabycia umiejętności emocjonalnych, z uwagi na zaniedbanie tego aspektu podczas dorastania.
Nie chodzi tu tylko o to, że Twoja mama czasem piła, to nie w tym rzecz tych terapii, tu chodzi o emocje.

- Indywidualnie na terapie psychodynamiczną moim zdaniem nie masz po co wracać. Możesz spróbować poznawczo-behawioralnej ale osobiście jak masz możliwość poszukaj kogoś kto pracuje w nurcie humanistycznym.
Dobrze ta terapia łączy się z praca nad emocjami i pomaga łączyć wizja idealnego siebie z własną naturą. I stawia na akceptację siebie, po to aby człowiek nie był tylko dla innych i aby to nie było wyznacznikiem jego szcześcia
(jeśli wynika to z nieprawidłowych przekonań) ;)

Jeśli nie masz siły obecnie przetwarzać informacji to po czasie możesz luknąć Nasze nagrania:
uporz-dkowane-nagrania-kana-youtube.html

A także moją historię, do której link masz pod moim profilem, w podpisie.

I teraz tak, z uwagi, że wyglądasz mi na taką zosię-samosię, która uważa, ze MUSI sobie radzić ;) to jeśli odczuwasz obecnie potrzebę podzielenia się z kimś indywidualnie tym, że Ci jest po prostu źle to zrób to!!
Sam pierwszy raz w życiu niedawno odczułem to, że chcę komuś po prostu powiedzieć, że mi jest kurevsko ciężko, że i mnie coś coś wewnętrznie doświadczyło.
I tu nie chodzi o radę ale o to by po prostu to powiedzieć. Być może to też jest kolejny krok w rozwoju.
Tylko w takiej "terapii", nie chodzi o mówienie o objawach. ;)

Napisałem Ci o tym bowiem ja to wszystko widzę mimo wszystko z innej perspektywy, bo ja już te parę lat temu zacząłem pewne zmiany, które się opłaciły.
I mimo, że w obecnym czasie też musiałem coś wywalczyć w sobie to było to już inne, mimo wszystko świadome, bardziej do opanowania po czasie i niestety szoku, niż gdy zaczynałem od zera.
Zmęczenie jest oczywiste, szczególnie gdy przez takie rzeczy tracisz coś w cholerę dla Ciebie ważnego. I to zmęczenie rozumiem.
Ale ono minie, nie definiuj się poprzez nie i z niczego długofalowo nie rezygnuj. Nie uciekaj od niczego!

Ogarniesz to sobie powoli. Nie patrz na to, że np ja jestem "do przodu" w niektórych rzeczach :) (często słowa do mnie od innych). Bo Ty jesteś ode mnie 5 lat młodszy. :)
To, że teraz "leżysz" nie znaczy, że nie możesz choć trochę wyciągnąć do pewnych zmian ręki.
Trzymam za Ciebie kciuki. Wierz mi, ze nie jest tak, że jesteś dla ludzi obojętny ;)

Wszystko pieknie ladnie kolego ale prawda jest taka ze tobie sie latwo mowi bo z problemami zycia mozesz sobie radzic bez nerwicy. Do tego czy naprawde miales do tej pory takie sytuacje zeby ci nerwica mogla wrocic? Na ile jest pewne odburzenie? Ja juz wto nie wierze, w to ryzykowanie w nic. Co z tego ze wyjde jak pojawia sie problem i wracam do swojego zdrowia. Hipochondria nie jest chyba uleczalna.
Zawsze znajdzie sie cos przez co szukam chorob i badam swoje cialo, tej analizy nie zlamiesz zebys sie zesral.
Wiec latwo sie mowi ale wydaje mi sie ze tobie jest prosciej kiedy nie masz juz objawow, kiedy objawy ci sie nie pojawiaja. Zycie jest trudne i zawsze bedzie cos takie co wywola u mnie zaburzenie. Co z tego ze jest 2 tygodnie spokoju jak potem przy klopotach biega znowu do lekarza. Na co wtedy mi sie znowu zda ryzykowanie?
Wydaje mi sie ze o ryzykwoaniu latwiej mowic jak sie nie ma nerwicy a i problemy tez sa rozne :) Bardzo mi to forum pomaga ale sory taka mam opinie. To wszystko to gowno prawda a latwo sie mowi jak sie ma proste okresy.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

16 lipca 2017, o 20:04

Łatwo mówisz...jasne, brak zaburzenia powoduje, że wszystko jest wyjebiśc.ie proste a z chmur leci wata cukrowa.
Powiem Ci coś szczerze i dosadnie.
Obecnie ja życiowo jestem w sumie czasowym wrakiem. I taki jest fakt, potraciłem to co planowałem, to co było bliskie zniknęło w 1 dzień. To co stało się ważne przestało istnieć, zostały pewne zobowiązania.
Drugie bliskie w rodzinie rozpada się w oczach, niknie tak samo jak to pierwsze. Nie będę wdawał się w szczegóły tego wszystkiego. Ale jest mi źle.

Ale...łatwo?? Bo co nie mam zaburzenia?

Coś Ci powiem przyjacielu, ja nie mam JUŻ takiego jak Ty "LUXUSU" "spiep.rzania" do googlowania chorób, i biegania po lekarzach. Bo 5 lat temu wskoczyłem na pewną świadomą drogę wzięcia za pewne rzeczy odpowiedzialności.
A wiesz jaka jest prawda?
Kurevsko chciałbym w tym okresie mieć choćby taką depersonalizację, pogadać sobie o tym, ze nie czuję ręki, ciała, że mam LĘK. Serio - chciałbym! Iść jutro do poradni i pobadac się u neurologa, popisac posty o tym jakie mam objawy.
Chciałbym...ale nie mogę.

Nie mów mi więc, ze mam łatwiej, bo ja musze to wszystko świadomie przezyć, z wizją jutra, pojutrza bez mówienia o zaburzeniu, bez skupiania się na nim. Bez tematów zastepczych. I jeszcze musze wziąć za pewne rzeczy odpowiedzialność aby innym nie narobić gorzej.
Szczerze mam łatwiej? Nie do końca jestem tego pewien.
Jesteś co prawda zaburzony i nie przeczę temu, że zaburzenie to cierpienie ale też dobra sprawa aby mówić - mam problem - mam zaburzenie. Nic nie zrobię, będę najpierw kombinował...
A szczerze...jeśli chcesz najpierw ryzykować i wychodzić z nerwicy a potem dopiero próbowac mierzyć się z problemami, które Ci to nasilają to daruj sobie. Gówno Ci to ryzykowanie da.

Przykre trochę? Niezrozumiałe? Sory. Kiedyś to pojmiesz.

I nie atakuje tym postem ludzi zaburzonych, wiem, ze to przychodzi samo, wiem, że cierpicie ale ktoś bystry powiedział ciekawą rzeczy - życie to gówno a nerwica czasem jest Naszym "wybawieniem".
I po części takie posty jak Twój rafal3net trochę o tym świadczą ;)
Choć być może będąc w zaburzeniu nie zawsze to widać i nie zawsze się to pojmuje.
Zrób z tym co uważasz ale odpowiedzialność trzeba wziąć zanim się przystąpi do działania.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
helpmi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 535
Rejestracja: 18 stycznia 2014, o 20:43

16 lipca 2017, o 23:31

Victor pisze:
16 lipca 2017, o 20:04
Łatwo mówisz...jasne, brak zaburzenia powoduje, że wszystko jest wyjebiśc.ie proste a z chmur leci wata cukrowa.
Powiem Ci coś szczerze i dosadnie.
Obecnie ja życiowo jestem w sumie czasowym wrakiem. I taki jest fakt, potraciłem to co planowałem, to co było bliskie zniknęło w 1 dzień. To co stało się ważne przestało istnieć, zostały pewne zobowiązania.
Drugie bliskie w rodzinie rozpada się w oczach, niknie tak samo jak to pierwsze. Nie będę wdawał się w szczegóły tego wszystkiego. Ale jest mi źle.

Ale...łatwo?? Bo co nie mam zaburzenia?

Coś Ci powiem przyjacielu, ja nie mam JUŻ takiego jak Ty "LUXUSU" "spiep.rzania" do googlowania chorób, i biegania po lekarzach. Bo 5 lat temu wskoczyłem na pewną świadomą drogę wzięcia za pewne rzeczy odpowiedzialności.
A wiesz jaka jest prawda?
Kurevsko chciałbym w tym okresie mieć choćby taką depersonalizację, pogadać sobie o tym, ze nie czuję ręki, ciała, że mam LĘK. Serio - chciałbym! Iść jutro do poradni i pobadac się u neurologa, popisac posty o tym jakie mam objawy.
Chciałbym...ale nie mogę.

Nie mów mi więc, ze mam łatwiej, bo ja musze to wszystko świadomie przezyć, z wizją jutra, pojutrza bez mówienia o zaburzeniu, bez skupiania się na nim. Bez tematów zastepczych. I jeszcze musze wziąć za pewne rzeczy odpowiedzialność aby innym nie narobić gorzej.
Szczerze mam łatwiej? Nie do końca jestem tego pewien.
Jesteś co prawda zaburzony i nie przeczę temu, że zaburzenie to cierpienie ale też dobra sprawa aby mówić - mam problem - mam zaburzenie. Nic nie zrobię, będę najpierw kombinował...
A szczerze...jeśli chcesz najpierw ryzykować i wychodzić z nerwicy a potem dopiero próbowac mierzyć się z problemami, które Ci to nasilają to daruj sobie. Gówno Ci to ryzykowanie da.

Przykre trochę? Niezrozumiałe? Sory. Kiedyś to pojmiesz.

I nie atakuje tym postem ludzi zaburzonych, wiem, ze to przychodzi samo, wiem, że cierpicie ale ktoś bystry powiedział ciekawą rzeczy - życie to gówno a nerwica czasem jest Naszym "wybawieniem".
I po części takie posty jak Twój rafal3net trochę o tym świadczą ;)
Choć być może będąc w zaburzeniu nie zawsze to widać i nie zawsze się to pojmuje.
Zrób z tym co uważasz ale odpowiedzialność trzeba wziąć zanim się przystąpi do działania.

Dokładnie, czasem niektórym się wydaje ze wyjda z nerwicy mimo tego ze nie biora zycia takie jakim jest :) A to troche parakos
Awatar użytkownika
aveno
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 262
Rejestracja: 18 sierpnia 2015, o 15:38

17 lipca 2017, o 12:41

Patryk, jak Cie pocieszy to nie jestes sam. Tez mam juz prawie 27 lat i jedyne co osiagnelam to studia, nie mam zadnej pracy obecnie bo nie jestem aktualnie w stanie. Ostatnio wrocila mi cala somatyka i nerwica co skutecznie utrudnia mi funkcjonowanie. Zero znajomych, meza itd .. tez mam juz dosc serdecznie czuje sie jak 80 latka, ale jakos ¨pcham do przodu¨. I znowu na okraglo latam po lekarzach bo mi slabo, mdli mnie, musze co chwile jesc, tyje, cukier podwyzszony ... no nie ciekawie jednym slowem, jak sie okaze ze to znowu nerwiczka kochana to chyba juz nigdy nie pojde do lekarza wiecej ...

Dobrze, ze jest chociaz forum, mozna popisac, poczytac :) Jakos z tego wkoncu wyjdziemy :D
ODPOWIEDZ