Wracam dzisiaj do pracy po dniu wolnym , i robie obchod sekcji cukierniczej , czy jest zgodna z normami HACCP , bo sanepid saudyjski potrafi wpadac niespodziewanie kilka razy w miesiacu.
Sprawdzam jedna z lodowek , i co widze creme brulee bez opisu i daty waznosci , patrze do drugiej brudne pudelko z sosem malinowym , biala goraczka !!!! Gdyby to raz sie zdarzylo, mam nowego drugiego szefa (sous chef z Pakistanu) i od samego poczatku brak mu dyscypliny . Ok uspokajam sie i ide do niego , by wytlumaczyc , ze jesli to jeszcze raz sie powtorzy bede musiala potracic mu jakas czesc napiwkow. Ten nie slucha , twierdzi ze to nie jego wina , a innych pracownikow. No tak mowie tylko ze ty podczas mojej nieobecnosci jestes odpowiedzialny za kuchnie . Itp itd wreszcie po dluzszej wymianie zdan , wybucham i mowie ze nie ma o czym dyskutowac to jego odpowiedzialnosc i basta .

I niby wszystko pieknie , ale po 20 minutach moj drogi 38 letni drugi szef, mdleje( tak mdleje ze ani guza sobie nie nabil ani nie uderzyl w glowe

Podobno zestresowalam mojego drugiego szefa do takiego stanu , iz zemdlal, poza tym ma teraz caly czas palpitacje serca i musi isc do szpitala...
Teraz mam jazdy u managera , koniec koncow jak do cholewci zarzadzac facetami w kraju w ktorym to faceci zarzadzaja i nie miec nerwicy ?
