31 stycznia 2015, o 17:42
Chcę podzielić się spostrzeżeniem, że derealizacja jest mechanizmem obronnym, jak przekonywałam siebie czytając wpisy na forum. Po 3 tygodniach w tym stanie, kiedy zaczęłam się z nim oswajać i trochę mniej bać, a także rozumieć, że może był mi potrzebny bo za bardzo przeciązałam umysł ciągłym zamartwianiem się w ostatnim czasie o przyszłość, wydarzyło się coś niecodziennego. Odebrałam wyniki badań krwi, na których poza niewielkimi odchyleniami od normy, jedna wartość była naprawdę szokująca bo aż 10-krotnie przewyższałą normę. Interpretacje wyniku w internecie dawały powód do zmartwień a nawet do szoku i załamania, to wskazywało na najgorsze (różne rodzaje nowowtworu). Dopiero co zaczęłam myśleć pozytywnie że dd wkrótce minie jeśli odpowiednio się do tego nastawie, a tu tak nagła zmiana w życiu, lekarz skierował mnie od razu do szpitala. Właśnie tu mechanizm obronny zadziałał, nie miałam lęku z powodu choroby chociaż widziałam że rodzina płacze już po kątach, czułam ze ten dziwny stan derealizacji i pokonywanie go zmieniło coś, wiedziałam że nie mogę się bac bo nie choroba jest najgorsza ale strach, akceptowałam to zagrożenie. Co się później okazało to jest po prostu nieprawdopodopne i dołączy do mojej listy cudów w życiu - wyniki były pomyłką, następne wyszły w normie. To na potwierdzenie, że dd jest istotnie stanem defensywy umysłu i ma na celu go chronić.