właśnie mi się przypomniało że pierwszy przejaw lękowy chyba miałam 2 lutego jakoś tak kiedy pojechało się na di otwarte do innej szkoły zaczęłam się bać że spodoba mi się inny ale te myśli odeszły bo siebie uspokoiłam że mam chłopaka i nie spodoba mi się inny. Wtedy był ten pierwszy strach potem było dobrze i dopadła się nerwica do mojego rycerza. Chcę o nim myśleć, czuć, cieszyć się jak dawniej a nie mogę

jakie to życie jest piękne. I jak strasznie lubi się kochać mamę! jak zawodowa kobieta lekkich obyczajów

a zaburzenie wzięło się sama nie wiem skąd jednego dnia spadło z kosmosu. Teraz nie myślę o tym że nie kocham blokuje te myśli jakoś uciszam je, ale też nie mam poczucia że go kocham i jest mi bliski. Czasem już sobie myślę, że gdyby ci święci stwarzali cuda i mieli wpływ na nasze życie to by takich rzeczy nie było i tego strachu. Tyle co wymodliłam żeby te wątpliwości wszystkie odeszły to jedyne co mi zostało to chyba jeszcze odmówić nowenne albo iść do papieża i błagać o uzdrowienie
-- 18 maja 2016, o 16:55 --
piszę na telefonie więc przepraszam za zjedzone litery i błędy
-- 18 maja 2016, o 17:16 --
Bart26 ty chociaż możesz muzyki słuchać a ja nie mogę w ogóle, wcale, nic. Bo jak leci jakaś disco polo o miłości to mnie przeraża bo zawsze myślałam o swoim związku, moim rycerzu,a teraz nie potrafię. Szkoda że nie można się podpiąć pod jakąś maszyne u lekarza i powiedzieć wymaż mi nerwicę i wszystkie wątpliwości. Napraw wszystko co się w głowie popsuło i by było po kłopocie.
Drugi bezsens: tu się śmieje a tu jestem przygnębiona...
Trzeci bezsens: Czemu mózg to taki prącie który jak nie zrobi sobie problemu to nie potrafi żyć normalnie
Czwarty bezsens: Wyłączył mi uczucia do osoby, która zawsze była pocieszeniem dla mnie i o której uwielbiałam myśleć całymi dniami i to mi dawało radość a teraz nic..
Piąty bezsens: Zrobiłam się drażliwa bardziej niż kiedyś i częściej przeklinam, a jak się zdenerwuję na coś to boję się żeby nie rzucić tym o ścianę.
Szósty bezsens: Jak nie dam sobie rady pójdę do psychologa. I może leki mi pomogą.
Siódmy bezsens: Moja mama też to ma i nie dziwi mnie to że odziedziczyłam to i jeszcze ta presja z jej strony na naukę, chłopaka żeby go zostawić itd. to też mnie stresowało i denerwowało.
Ósmy bezsens: Raz chce mi się płakać bo czuję że nie dam rady, a teraz poker face zero uczuć obojętność.
Dziewiąty bezsens: Chcę myśleć o moim rycerzu wspominać, nie mogę bo mnie rozpraszają inne rzeczy żeby myśleć o czymś innym np o meblu albo nw o czym jeszcze.
Dziesiąty bezsens: Mam ochotę się zapierdolić. Za to że mi wszystkie marzenia z nim, uczucia i wspomnienia i przyjemności wymazuje nerwica.
i Jedenasty bezsens: Złość a siebie, smutek, przygnębienie, niepokój, niepewność, obojętność to są wszystkie moje uczucia na teraz. >:(
-- 18 maja 2016, o 20:04 --
A tak ogółem czy mnie dotkneła anhedonia? I to głównie w jego strone wraz z nerwicą uderzyła? Przecież nie można żyć tak cały czas.. chcę czuć do niego to co dawniej pociąg fizyczny, chęć do przytulania się, chęć rozmowy, czuć więź bardzo bliską a nie cały czas obojętność. Jeśli trzeba nawet zakochać się 2 raz w nim by tylko to przeszło. I ta blokada w sercu na pozytywne emocje. Czasem aż chyba ze stresowania się i strachem przed tymi myślami aż mnie zatyka jakby coś trzymało mnie za serce taki ścisk. Ale mam taki atak 10-15 min i najlepiej bym uciekła i rozstała się, ale mi przechodzi i nie myślę o rozstaniu. Choć to myśli normalne przy moim stanie że krzywdzę go i tak będzie lepiej.Do tej pory nie wierzę że byłam tak szczęśliwa a teraz mi się w głowie poprzewracało