23 kwietnia 2022, o 10:23
Miałam się nie udzielać ale sama nie wiem czy psychiatra mnie dobrze zdiagnozowała. Blokada emocjonalna - ok, ale nie za bardzo odniosła się do tego że jednak pierwsze dni to było jak typowe rocd, zaczęło się nagle przez jakąś negatywna emocje przez sen i nagle myśli. Potem mijało zamieniając się w obojętność, obojętność w złość że mam dość i nie chce z nim rozmawiać, w kółko całą noc myśli jak zerwać bo nie ma i tak pomocy i innego wyjścia. Potem po dwóch dniach jakoś powoli zaczęło się coś odnawiać, uśmiechy na to co pisał, nie czułam się tak źle pisząc z nim, miałam to takie "fajne" uczucie w sercu czasem gdy pisaliśmy o czymś, potem niewymuszone wizje w głowie co moglibyśmy robić gdy się spotkamy, przez parę dni było lepiej. Słuchałam nawet dwa dni muzyki i przez moment włączyłam grę (czego nie robiłam od początku tego problemu). Te parę dni podczas świąt było przełomem, myślałam że jak polece do niego to coś da mniej lub bardziej, rodzice zgodzili się na lot, no ale znowu - myślałam że to takie hop siup a okazało się co innego, 3 dni stresu i wręcz wkurzenia na to że długo to trwało z kupnem biletów, musiałam dzwonić po rodzinie pytać się jakie opcje wybierać, potem sklepy i kupowanie rzeczy których brakowało, potem znowu coś bo się okazywało że tego zabrać nie mogę i coś tam, jakieś formularze, to wszystko doprowadziło do stresu i silnej złości. Miałam lecieć dziś, ale wczoraj już byłam pewna że znowu jest to samo, że znowu nie jestem pewna czy to coś da, bo znowu nie czuję się tak lepiej jak przez te parę dni, znowu nie mam ochoty robić kompletnie nic, znowu nie ma większych odczuć, znowu jest to co było. A w takim stanie nie chce lecieć bo co jeśli zobaczę go i tylko się utwierdze w tym że nic nie ma i nie czuję tego szczęścia no to lipa. Nie wiem kogo szukać do pomocy, psychiatra moze nie była najlepszym wyborem, boje się że psycholog powie mi coś krzywdzącego bo mnie nie zrozumie, nie wiem czy iść na te całą terapię psychodynamiczna o której mówiła psychiatra, bo ja nie wiem już sama co się ze mną dzieje. Jak moze być źle, potem lepiej trochę że aż zdecydowałam się na lot no wiedziałam że to może pomóc, a teraz znowu klops, znowu się cofnęło. Chłopak strasznie cierpi, wczoraj płakałam przez to wszystko, pisząc z nim przed spaniem kilka łez też poleciało, a jak mu opowiedziałam mój sen w którym mnie usunął czy zablokował i w śnie plakalam, to mówił że przeszło mu przez myśl żeby się "przestać odzywać' ale w taki kontrolowany sposób że miałby kontakt z moją mamą np, ale ja od razu poczulam, że nie nie nie nie rób tego, obiecał że nie zrobi i że zawsze będzie dla mnie. Czytałam też on anhedonii, wszystko pasuje, nie cieszą mnie podstawowe rzeczy czy hobby które miałam, nie czuję szczęścia które miałam z nim i zarazem nie czuję szczęścia w ogóle w innych aspektach. Znowu bym tylko siedziała na łóżku i tępo gapiła się w telewizor byle by dzień jakoś zleciał i że może w końcu znowu coś wróci jak przez te parę dni które minęły.