Opiszę Wam mój przypadek, bo ostatnio różne myśli przychodzą mi do głowy i niestety uczucia do męża również są wsrod nich. Wiem, że to nieprawda, co podpowiadają mi te myśli, ale i tak jest mi ciężko. Męża poznałam sześć lat temu, przez pierwsze 1.5 miesiąca było cudownie, nerwica wręcz przeszła, aż nagle któregoś dnia zaczęłam się zastanawiam, czy rzeczywiście mi na nim zależy, że może to było tylko zauroczenie i już minęło. Oczywiście jednocześnie na samą myśl, że miałabym go zostawić, miałoby go nie być, mielibyśmy się nie widywać, łzy w oczach i jeszcze gorszy dół. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, nikt mi niczego nie wytłumaczył, niestety na to forum też nie trafiłam, a to, co widziałam w internecie to coś w rodzaju najwidoczniej nie ma miłości, trzeba się rozstać, co mnie jeszcze bardziej dołowało. Już wcześniej zanim go poznałam miałam nerwicę. Przez te sześć lat takich sytuacji pt. Kocham, nie kocham, było wiele, nie wiedziałam, co mam robić, czułam się z tym bardzo źle. Przed ślubem miałam dużo stresu, więc mój stan był okropny, życie w ciągłym napięciu, lęku i znów od czasu do czasu zadręczanie, czy go kocham, czy nie. Kilka miesięcy po ślubie znów to samo, doprowadziło to wręcz do czegoś w rodzaju depresji, jak jako tako z tego wyszłam, okazało się, że jestem w ciąży i wpadłam w kolejny dół, jako że musiałam odstawić lek, więc pojawił się zespół odstawienne i strach przed nawrotem nerwicy.
Teraz przychodzą mi do głowy różne myśli, m.in. nadal to, czy go kocham, choć wiem, że to nerwica, ale naprawdę jest mi tak przykro, że tak to wygląda

Do tego boję się, czy pokocham swoje dziecko skoro na mężu mi tak bardzo zależy, a myśli podpowiadają, co innego. Mimo tej świadomości, że na pewno kocham, nadal czuję się niepewna. Dodatkowo od jakiegoś czasu jedyne wspomnienia, jakie mam są negatywne, nawet te związane z naszym związkiem. Przypominam sobie jedynie, jak przez moje nerwy zachowywałam się w stosunku do niego niezbyt ok. Mąż od początku o wszystkim wiedział, oczywiście nieraz mówiłam, żeby sobie znalazł kogoś innego, normalnego, ale zawsze mówił, że chce być tylko ze mną.
Wiem, że muszę zaakceptować ten stan i on minie, ale obecnie wszystko mnie przeraża, włącznie z tym, że przez nerwicę tę nasze wspólne szesc lat widzę jako porażkę z mojej winy, choć przecież były momenty bardzo pozytywne, niestety teraz mój zmęczony umysł nie potrafi ich przywołać.