Psychiatra mowi mi, ze ewidentnie to natrectwa. Przyczynilo sie duzo rzeczy z zycia, tymbardziej ze mirsiac chorowalam na mononukleoze, przez ktora czlowiek jest podatniejszy na nerwice, rowniez kilka lat temu zatrulam sie tlenkiem wegla co tez ma wplyw na to. Kiedys pani powiefziala mi cos takiego: 'lubi pani z nim przebywac? No tak, lubi pani z nim wspolzyc? No tak, macie o czym rozmawiac? Tak, chcialaby go pani teraz zobaczyc? Tak, wiec ma pani nerwice natrectw z przewaga mysli.' Mowi mi caly czas, ze kazdy wytwor mysli to jedynie zludzenie, cos czego nie ma, a mozg wytwarza tylko te rzeczy przez lek, ktory czuje caly czas. Zdolowana, ja plakalam przez 5 pierwszych miesiecy zaburzenia dzien w dzien, nie mialam sily zyc, chcialam sie zabic, nie widzialam w niczym sensu. Na terapii, na puerwszym spotkaniu poplakalam sie i mowilam, ze zrobilabym wszystko zeby sie tak nie czuc, zeby nie miec tych mysli. Ja juz w pierwszych dniach nerwicy wiedzialam, ze chce kochac, mowic ze kocham, ale nie moglam, bo od razu te mysli natretne. I powiedz mi, ze to jest prawdziwe
