Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Choroba/ śmierć bliskiej osoby
- maciek1985
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 368
- Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01
Cześć Ekipo!
Krótki wstęp:
Temat brzmi strasznie, ale cóż - to samo życie. Każdy kiedyś się urodził i każdy z nas kiedyś odejdzie. Nie przeskoczymy tego faktu. Tak samo nasi bliscy, oby zyli 100 lat w zdrowiu, jednak życie potrafi być nieprzewidywalne.
Do rzeczy:
Mieszkam z rodzicami w domu jednorodzinnym ( mam oddzielne mieszkanie wydzielone, jednak dom jest jeden) i dzielimy się rachunkami/opłatami, które jak wiadomo w domu potrafią być duże. Moja mama miała nowotwór trzustki, ale udało jej się go pokonać, potem serducho jej siadło i załozyli jej rozrusznik, potem na dokładkę potrącił ją samochód, ale póki co wróciła do formy i oby jak najdłużej żyła. Jednak muszę się przygotować na to, że kiedyś odejdzie.
Niedawno mój tato, który raczej dba o zdrowie i bada się co 2 lata profilaktycznie, bo miał polipy w jelitach przechodził badania, w czasie których wykryto guza w jelicie. Nie ukrywam, że wiadomość ta spadła na mnie jak na każdego w takim przypadku jak grom z jasnego nieba. Coś więcej dowiem się w przyszłym tygodniu, jednakże boję się co z nim będzie, co dalej. Niedawno pochowaliśmy dziadka, ale dziadek chorował, więc jako tako liczyliśmy się z tym, że może w każdej chwili odejść. Tato mój ma firmę, pomaga mi często załatwiać sprawy różne, z którymi nie zawsze daję sobie radę ( mam na myśli tematy urzędnicze itp.). I kurczę boję się, boję się o to , co będzie dalej, tak nie zaburzeniowo, tak zwyczajnie życiowo się martwię, czy dam radę. Kiedyś na pewno zostanę bez rodziców, muszę się na to przygotować, ale .... w pewnym sensie jestem zależny od nich, sam chyba takiego domu nie utrzymam nie ma opcji. Martwię się, czy ogarnę wszystkie sprawy, jeśli ich zabraknie.
Macie jakieś doświadczenia z chorobą/śmiercią najbliższej osoby? Jak sobie poradziliście? Wiem, że teraz może wszystko skończyć się dobrze, ale kiedyś na pewno taki dzień przyjdzie, że zostanę sam z tą chałupą i nie tylko. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was i że nie marudzę. Zaznaczam, że to taki "życiowy" temat bardziej, nie nerwicowy. Po prostu się zwyczajnie martwię.
Dzięki za porady/ odpowiedzi.
Pozdrawiam,
Maciek
Krótki wstęp:
Temat brzmi strasznie, ale cóż - to samo życie. Każdy kiedyś się urodził i każdy z nas kiedyś odejdzie. Nie przeskoczymy tego faktu. Tak samo nasi bliscy, oby zyli 100 lat w zdrowiu, jednak życie potrafi być nieprzewidywalne.
Do rzeczy:
Mieszkam z rodzicami w domu jednorodzinnym ( mam oddzielne mieszkanie wydzielone, jednak dom jest jeden) i dzielimy się rachunkami/opłatami, które jak wiadomo w domu potrafią być duże. Moja mama miała nowotwór trzustki, ale udało jej się go pokonać, potem serducho jej siadło i załozyli jej rozrusznik, potem na dokładkę potrącił ją samochód, ale póki co wróciła do formy i oby jak najdłużej żyła. Jednak muszę się przygotować na to, że kiedyś odejdzie.
Niedawno mój tato, który raczej dba o zdrowie i bada się co 2 lata profilaktycznie, bo miał polipy w jelitach przechodził badania, w czasie których wykryto guza w jelicie. Nie ukrywam, że wiadomość ta spadła na mnie jak na każdego w takim przypadku jak grom z jasnego nieba. Coś więcej dowiem się w przyszłym tygodniu, jednakże boję się co z nim będzie, co dalej. Niedawno pochowaliśmy dziadka, ale dziadek chorował, więc jako tako liczyliśmy się z tym, że może w każdej chwili odejść. Tato mój ma firmę, pomaga mi często załatwiać sprawy różne, z którymi nie zawsze daję sobie radę ( mam na myśli tematy urzędnicze itp.). I kurczę boję się, boję się o to , co będzie dalej, tak nie zaburzeniowo, tak zwyczajnie życiowo się martwię, czy dam radę. Kiedyś na pewno zostanę bez rodziców, muszę się na to przygotować, ale .... w pewnym sensie jestem zależny od nich, sam chyba takiego domu nie utrzymam nie ma opcji. Martwię się, czy ogarnę wszystkie sprawy, jeśli ich zabraknie.
Macie jakieś doświadczenia z chorobą/śmiercią najbliższej osoby? Jak sobie poradziliście? Wiem, że teraz może wszystko skończyć się dobrze, ale kiedyś na pewno taki dzień przyjdzie, że zostanę sam z tą chałupą i nie tylko. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was i że nie marudzę. Zaznaczam, że to taki "życiowy" temat bardziej, nie nerwicowy. Po prostu się zwyczajnie martwię.
Dzięki za porady/ odpowiedzi.
Pozdrawiam,
Maciek
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Maćku na początku współczuję tego, iż Twoi rodzice musieli/muszą się zmagać z nieciekawymi chorobami.
Prawie zawsze w zasadzie u osób, które są w pewien sposób zależni od rodziców a są już dorośli, myśl o śmierci rodziców powiązana jest z pierwszą obawą - "jak ja sobie w życiu poradzę."
Już samo to pokazuje kluczowy problem.
Prawda jest taka, że zależność i to każda - mieszkaniowa, finansowa, czy jakakolwiek inna od rodziców nie jest naturalną rzeczą w określonym wieku i jest przeciwnością zdrowia emocjonalnego. Na tym tle dochodzi często do zaburzeń i na tym tle często zaburzenia trwają.
Oczywiście cóż różnie bywa, różna jest rzeczywistość i czasem nie możemy sobie pozwolić na to, aby w pełni tak nie było. Choć zwykle polega to na szukaniu wymówek tak po prawdzie. Ale też nie zawsze. Nie ma co uogólniać.
A więc Macieju, w tym wypadku jaki opisujesz to myślę, ze trzeba mieć na uwadze kwestie:
- masz mimo wszystko duży dom i po śmierci rodziców nadal go będziesz miał
- spraw urzędniczych nauczysz się, jak będziesz musiał.
Innymi słowy samo to pokazuje, że nie będzie wtedy sytuacji bez wyjścia raczej w kwestiach poradzenia sobie ta stricte życiowo, prawda? Bo tym się martwisz.
Prawie zawsze w zasadzie u osób, które są w pewien sposób zależni od rodziców a są już dorośli, myśl o śmierci rodziców powiązana jest z pierwszą obawą - "jak ja sobie w życiu poradzę."
Już samo to pokazuje kluczowy problem.
Prawda jest taka, że zależność i to każda - mieszkaniowa, finansowa, czy jakakolwiek inna od rodziców nie jest naturalną rzeczą w określonym wieku i jest przeciwnością zdrowia emocjonalnego. Na tym tle dochodzi często do zaburzeń i na tym tle często zaburzenia trwają.
Oczywiście cóż różnie bywa, różna jest rzeczywistość i czasem nie możemy sobie pozwolić na to, aby w pełni tak nie było. Choć zwykle polega to na szukaniu wymówek tak po prawdzie. Ale też nie zawsze. Nie ma co uogólniać.
A więc Macieju, w tym wypadku jaki opisujesz to myślę, ze trzeba mieć na uwadze kwestie:
- masz mimo wszystko duży dom i po śmierci rodziców nadal go będziesz miał
- spraw urzędniczych nauczysz się, jak będziesz musiał.
Innymi słowy samo to pokazuje, że nie będzie wtedy sytuacji bez wyjścia raczej w kwestiach poradzenia sobie ta stricte życiowo, prawda? Bo tym się martwisz.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- maciek1985
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 368
- Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01
Victorze, bardzo dziękuję Ci za rzeczowy post.
Popełniłem chyba w przeszłości błąd(?), nie wiem czy nazwać to błędem, ale podjąłem taką decyzję, że zrobię sobie mieszkanie oddzielne we wspólnym domu u rodziców, zamiast np. kupić swoje mieszkanie. Powody? Nazwałeś to prosto z mostu i masz rację Victorze- w pewnym sensie martwiłem się, że jestem "strasznie chory" i że nie poradzę sobie w życiu sam. Dziś już wiem, że to zaburzenie i trzeba było ryzykować i "iść na swoje" i trzymać się dziewczyny.
Nie ukrywam, że trochę mi głupio pisać taki post, ja mam 34 lata jestem dorosłym facetem, mam pracę , a ja się martwię o takie rzeczy. Chodzi mi też o takie sprawy typu firma ojca, czy np. jego samochód w leasingu wzięty 2 miesiące temu ( na 3 lata)- ale zawsze można sprzedać nawet w leasingu auto.
Rozsądek podpowiada mi,aby się nie martwić dom można sprzedać, urzędnicze tematy w sumie najważniejsze ogarniam. Z rodzicami mam bdb kontakt, nie wtrącają się w moje życie w ogóle, chociaż w przeszłości ojciec próbował zrobić ze mnie kogoś innego niż jestem, ale ostatecznie już zaakceptował, że ma syna koparkowego .
Popełniłem chyba w przeszłości błąd(?), nie wiem czy nazwać to błędem, ale podjąłem taką decyzję, że zrobię sobie mieszkanie oddzielne we wspólnym domu u rodziców, zamiast np. kupić swoje mieszkanie. Powody? Nazwałeś to prosto z mostu i masz rację Victorze- w pewnym sensie martwiłem się, że jestem "strasznie chory" i że nie poradzę sobie w życiu sam. Dziś już wiem, że to zaburzenie i trzeba było ryzykować i "iść na swoje" i trzymać się dziewczyny.
Nie ukrywam, że trochę mi głupio pisać taki post, ja mam 34 lata jestem dorosłym facetem, mam pracę , a ja się martwię o takie rzeczy. Chodzi mi też o takie sprawy typu firma ojca, czy np. jego samochód w leasingu wzięty 2 miesiące temu ( na 3 lata)- ale zawsze można sprzedać nawet w leasingu auto.
Rozsądek podpowiada mi,aby się nie martwić dom można sprzedać, urzędnicze tematy w sumie najważniejsze ogarniam. Z rodzicami mam bdb kontakt, nie wtrącają się w moje życie w ogóle, chociaż w przeszłości ojciec próbował zrobić ze mnie kogoś innego niż jestem, ale ostatecznie już zaakceptował, że ma syna koparkowego .
Postaram się tego trzymać
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Nie w tym sęk aby się tym dobijać teraz, bo jak jest to już tak jest. I też nie musi być źle. Natomiast sam fakt czarnowidztwa związany z tymi tematami, które poruszasz trzeba storpedować po prostu.
Bo nie ma sytuacji bez wyjścia, zawsze wtedy będzie rozwiązanie jeśli chodzi o organizację.
A mentalnie to bardziej tak ogólnie filozoficznie się przygotować, że wszystko przemija niestety, co bywa smutne ale nieuniknione. Czasem może to napawać strachem i lękiem, co nie znaczy, ze staje się inne
Grunt aby nie spychać tego, nie wypierać samej tej myśli, że kiedyś może coś takiego Nas spotkać w życiu.
Bo nie ma sytuacji bez wyjścia, zawsze wtedy będzie rozwiązanie jeśli chodzi o organizację.
A mentalnie to bardziej tak ogólnie filozoficznie się przygotować, że wszystko przemija niestety, co bywa smutne ale nieuniknione. Czasem może to napawać strachem i lękiem, co nie znaczy, ze staje się inne
Grunt aby nie spychać tego, nie wypierać samej tej myśli, że kiedyś może coś takiego Nas spotkać w życiu.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- maciek1985
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 368
- Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01
<boks> Przyjąć na klatę i żyć dalej, nawet jeśli nie jest kolorowo
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Nom, byle tylko to przyjęcie na klatę nie było unikaniem złych emocji ;p Bo czasem to tak ludzie rozumieją ;pmaciek1985 pisze: ↑1 marca 2019, o 20:27<boks> Przyjąć na klatę i żyć dalej, nawet jeśli nie jest kolorowo
Obecnie niech rodzice dbają o siebie na tyle na ile to możliwe i nie ma co aż tak dogłębnie wchodzić w rozważania jak sobie wtedy poradzę, bo po prostu jak już będzie taka sytuacja - to nie jesteśmy totalnie w końcu bezużyteczni! I sytuacja zmusi Naas do pewnych działań, mimo stresu
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- maciek1985
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 368
- Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01
Jasne, że należy pozwolić sobie nawet na smutek/łzy/ gorszy dzień czy kilka dni w takiej sytuacji. Ja nie jestem typem "udawacza" - jest mi smutno to jest .
Dzięki Victorze.
Dzięki Victorze.
- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
Możesz wynająć połowę domu ,od przybytku głowa nie boli,gorzej jak się nie ma domu
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 434
- Rejestracja: 7 lutego 2019, o 15:35
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 434
- Rejestracja: 7 lutego 2019, o 15:35
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 434
- Rejestracja: 7 lutego 2019, o 15:35