26 stycznia 2011, o 10:05
Skoro odważyłam się tutaj wejść to napiszę wam moją historię...Mam 21 lat ,jestem z Wrocławia...Od roku cierpię na nerwicę(chociaz podejrzewam,że chyba trochę dłużej) Zaczęło się od tego,że notorycznie zaczęłam sprawdzać swoje ciśnieniomierz stał się moim prześladowcom, ciągle bałam sie,że dostane wylewu albo zawału...albo,że umrę na raka jak moja babcia...do tego doszedł podwyższony puls,który niejednokrotnie z wielkim strachem wybudzał mnie w nocy...Udałam się do lekarza rodzinnego gdzie wykonano mi ekg,badania krwi i powiedziano,że jestem zdrowa,a to tylko nerwy...Trochę się uspokoiłam i na jakiś czas przeszło....Koszmar zaczął się ponownie około miesiąc temu...Obudziłam się z wieeeeelką chęcią zmierzenia ciśnienia...złapałam za aparat..musiałam źle zalożyć mankiet,ponieważ nie zmierzyło mi ciśnienia,a ja już pomyślałąm sobie,że pewnie mam tak wysokie,że już nie może mi wyłapać...nakreciłam się tak,że dostałam tętna 160! wystraszyłam się,serce waliło mi jak oszalałe...cała się trzęsłam,wezwałam pogotowie...zrobili ekg i stwierdzili ze wszystko jest ok....Ten incydent dał mi tak w kość,że zaczęłam bać się kolejnego dnia...ze znów mi się to przytrafi...i miałam rację...po 4 dniach znów to samo i znów z tego strachu zadzwoniłam po karetkę...znów ekg i znów ze wszystko ok,tachykardia na tle nerwowym...Lęk mój zaczął tak narastać przed tymi atakami tętna,że przestałam wychodzić z domu...W ten weekend (w sobotę) znów dostałam tętna 140/min...ubrałam się i sama pojechałam do szpitala gdzie udało sie zrobić ekg podczas ataku i jesdnogłośnie stwierdzono ,że jest to tachykardia zatokowa ,czyli fizjologiczna,zadne tam czestoskurcze czy cos i że jest to na tle nerwowym...kazali mi w trakcie ataku aby go przerwać pić szklanke lodowatej wody...Wczoraj wieczorem i przedwczoraj po południu znow miałam atak...140/min woda pomogła,ale strach zostaję...mam swiadomosc,ze samo myslenie o tym ze moge dostac znow ataku mnie dobija...wczoraj np ogladalam telewizor i ni stad ni z owad dostałam....tak jak mowie woda mi pomaga,ale strach zostaje...doraznie na nerwy biore hydroksyzyne...ale mimo zapewnien lekarzy ja boje sie ze mam chore serce...dodam ze ekg mialam robione 10 razy(3 razy w trakcie ataku) usg,echo serca...holtera mi odradzaja,poniewaz napady zostały zapisane w ekg...nie radze juz sobie...boje sie wychodzic sama z domu,boje sie,ze znow mi sie to przytrafi,ciagle o tym mysle i pomimo zapewnien kardiologow nie moge uwierzyc w to ze mam zdrowe serce ciagle sie na nim skupiam,mierze puls i cisnienie po 100 razy dziennie...juz nie daje sobie rady....
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"