Chodzi mi o uczucie, ze wszystko co sie dzieje, to sen, ze mi sie to sni i np. nie obudzilam sie ze snu, a wydaje mi sie, ze normalnie funkcjonuje...
Zaczelo sie od tego, ze przez ostatnie pare nocy snia mi sie same koszmary i dziwne rzeczy, krotko opisze - np. nie wiem czy to byl sen czy rzeczywistosc, ale tak jakbym snila, ze leze w lozku, ale miala otwarte oczy a spala? i nie moglam sie w ogole ruszyc, mialam jakis znieksztalcony obraz pokoju, wszystko mi wirowalo przed oczami i nie moglam drgnac, obudzic sie ani nic, a wiedzialam ze zaraz zadzwoni budzik... Brzmi jak paraliz senny, ale to bylo juz rano i nie do konca to przypominalo. Kolejny sen, to ze wlasnie lezalam w lozku i tez taki znieksztalcony obraz, nie moglam sie ruszyc a w miedzyczasie ktos wlamywal mi sie do domu a ja nie moglam nic zrobic - to juz wiem ze byl sen, w tym samym snie wystapila pozniej jakas stara babcia, zobaczylam cos dziwnego i zapytalam ja, czy mi sie to sni, czy ja nie zyje, a ona odpowiedziala ze mi sie to sni, ale tez ze nie zyje... Dziwne prawda? Nigdy tak nie mialam, jak sie obudzilam to baardzo dziwnie sie czulam, nieswojo i sama nie wiedzialam co ze soba zrobic i teraz ciagle mysle czy moze teraz to wszystko co sie dzieje to tez jest sen? Skoro mam sny, ze mam sny? Nie umiel do konca tego wytlumaczyc, ale z tego powodu czuje lek i mam milion mysli, boje sie tego, pomozcie jakos
