Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
- siwa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 67
- Rejestracja: 1 grudnia 2015, o 19:35
Zaburzony86. Ale ja tez tak mam. Dwa dni super a 4 beznadziejnie. Ale nie chce myslec o tych zlych. Juz mam dosyc ze ciagle zyje nerwica a nie z nia. Mam dosyc ze ciagle tylko ona jest na 1 miejscu. Staraj sie patrzec np na te dwa dni kiedy bylo ok, a na tez zle patrz tylko i wylacznie jak na gorsze chwile po ktorych przyjda lepsze. Jezeli bedziesz ciagle rozpamietywal te zle to one beda ciagle. Dzisiaj masz kiepski dzien ok, pozwol sobie tez na niego. Ale nie rozpatruj to w kategoriach klęski. W nerwicy tak juz jest ze sa i gorsze chwile i zle, z przewaga zlych ale jezeli wezmiesz sie serio za odburzanie to powoli stan tych zlych bedzie sie zmniejszać. Wiem ze to trudne bo ja tez jestem na tym etapie. Ale powiedzialam sobie dosc!!! 2 lata cierpienia !!! I co mi to dalo? Nic. Wiec chce z tym walczyc i poczuć sie normalnie. Ale jezeli nie bedziesz świadomie przez to przechodził to bedziesz w tym dole siedział. Padles? POWSTAN!!! I nie pozwol zeby jakas tam nerwica "zabijała Cie wewnętrznie", zeby zabierała Ci najlepsze lata twojego zycia. To ty jestes Panem i Władca swojego zycia a nie emocje. Pozwol im byc nie szarpiac sie z nimi. Bo jezeli sie szarpiesz to tym wieksze one beda. To od Ciebie zalezy czy wyjdziesz z tego a nie od twoich emocji!!!!
Tchórzem jest ten, kto się boi i ucieka, a ja się boję, ale nie uciekam. - Fiodor Dostojewski
Ten, kto ma odwagę sądzić samego siebie, staje się coraz lepszy. - Albert Schweitzer
Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu. - Mark Twain
Doskonała miłość odrzuca lęk. - 1 List św. Jana 4,18
Bóg daje nam odwagę, by iść pod prąd- papież Franciszek
Nie bój się wielkiego kroku-nie pokonasz przepaści dwoma małymi.- David Lloyd George
Strach zapukał do drzwi, otworzyła mu odwaga i nikogo tam nie było. - kard. Stefan Wyszyński
Odwaga jest to wiedza o tym, czego się bać, a czego nie. - Platon
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć- Napoleon
Ten, kto ma odwagę sądzić samego siebie, staje się coraz lepszy. - Albert Schweitzer
Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu. - Mark Twain
Doskonała miłość odrzuca lęk. - 1 List św. Jana 4,18
Bóg daje nam odwagę, by iść pod prąd- papież Franciszek
Nie bój się wielkiego kroku-nie pokonasz przepaści dwoma małymi.- David Lloyd George
Strach zapukał do drzwi, otworzyła mu odwaga i nikogo tam nie było. - kard. Stefan Wyszyński
Odwaga jest to wiedza o tym, czego się bać, a czego nie. - Platon
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć- Napoleon
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 193
- Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07
Najgorsze jest to, że mentalnie czasami czuje się już o krok od tego właściwego podejścia. Od takiego spokoju, że wszystko to nieprawda, że przecież nigdy ten lęk nie sprawdził. Od takiego uwolnienia się od tego wszystkiego i takiej totalnej olewki, że "co ma być co będzie". Czuję się tak jakbym dochodził tej bariery myślowej, jakby była na wyciągnięcie ręki, ale nie udaje mi się jej przejść
A najgorsze jest to, że w życiu już mi się to udawało. Kiedyś np. fiksowałem na temat raka, wierzyłem że go mam, każdy dzień to była mordęga, lęk przed śmiercią, nostalgia, poczucie przemijania itp. I w zasadzie pewnego dnia olałem to wszystko jakoś tak sam z siebie i w ciagu naprawdę bardzo krótkiego czasu (kilkanaście dni) przestałem o tym w ogóle myśleć i nigdy to już nie wróciło. I jestem pewien, że tu będzie podobnie, że nadejdzie taki dzień, że ta bariera o której pisze pęknie, a ja przekroczę tą granicę i już będzie tylko lepiej. Tylko kiedy :/
W jedym z nagrań na forum któryś z szacownych adminów powiedział, że gdyby dziś nagle zstąpił duch święty i powiedział zaburzonym, że nic nam nie jest i nie będzie i nigdy więcej już nie będziemy mieli żadnych objawów to tak właśnie by się stało, bo grunt do odburzenia to wiara w siebie i odrzucanie tych głupich myśli. I myślę, że gdybym takie zapewnienie otrzymał to jutro byłbym już innym człowiekiem. Ech...

W jedym z nagrań na forum któryś z szacownych adminów powiedział, że gdyby dziś nagle zstąpił duch święty i powiedział zaburzonym, że nic nam nie jest i nie będzie i nigdy więcej już nie będziemy mieli żadnych objawów to tak właśnie by się stało, bo grunt do odburzenia to wiara w siebie i odrzucanie tych głupich myśli. I myślę, że gdybym takie zapewnienie otrzymał to jutro byłbym już innym człowiekiem. Ech...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 211
- Rejestracja: 10 stycznia 2015, o 23:43
Kurde, muszę się wyżalić pierwszy raz. Ogólnie ten rok jest dla mnie najlepszy od lat, ale ostatnio jest bardzo ciężko. Oczywiście wszystko przez porównywanie się z innymi, samokrytykę i próbę bycia kimś wyjątkowym. Nie mogę sobie pozwolić na przeciętność, bo tego nie ma w moim słowniku. Albo jest ideał, albo poziom dna. Co ciekawe innych krytycznie nie oceniam, tylko siebie. Czuję się, jakbym nie zasługiwał na szczęście, póki nie dokonam czegoś wielkiego. Że nikt mnie nie zechce, jak będę tylko sobą. Poszedłem niedawno do pierwszej pracy, cieszyłem się z pierwszych pieniędzy, ale automatycznie zacząłem porównywać się z innymi. Razem z samokrytyką przychodzi lęk i potem załamanie nastroju. Czasami czuję wręcz nienawiść do siebie. Nie mam problemów z objawami, nie wmawiam sobie chorób, po prostu napięcie całego ciała, pustka i smutek. A w wakacje byłem już naprawdę w fajnej formie, tysiąc pomysłów w głowie i chęci. Czuję trochę wstyd, jakby facetowi nie można było, że się żalę, jakbym nie mógł, nie ja. I tego że po prostu kogoś potrzebuję i zasługuję na kogoś będąc tylko sobą.
Po każdym takim samozaoraniu muszę ostudzić się, pocierpieć i znów powoli wstać. Boję się, co ze mną będzie jak pójdę na pełny etat do pracy.
Po każdym takim samozaoraniu muszę ostudzić się, pocierpieć i znów powoli wstać. Boję się, co ze mną będzie jak pójdę na pełny etat do pracy.
No pain - no gain
Rezygnowanie staje się nawykiem
Rezygnowanie staje się nawykiem
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 365
- Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01
Zaburzony:znam ten stan...czuje ze juz maly kroczek dzieli mnie od odburzenia, tylko jeszcze ta malutka nuepewnosc I pragnienie uslyszenia , ze wszystko jest ok to tylko chwilowe zaburzenie, od jakiegos mega wiarygodnego autorytetu.Tez wielokrotnie udawalo mi sie z tego wychodzic, zostaly juz tylko natretne zle mysli I tu tez peknie ten balon i uwolnie sie od mysli a pomoze w tym swiadomosc, ze potrzeba tu czasu I cuerpliwosci.
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.
Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
- zlekniona
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 217
- Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53
Hej wszystkim!
Wybaczcie, że piszę na taki temat, ale nie wiem co mam zrobić, jestem załamana...
W czerwcu oddawałam honorowo krew pierwszy raz w życiu. Miesiąc później dostałam list, że mam się stawić na dodatkowe badania w grudniu, pani przez telefon powiedziała, że czasem badania wychodzą wątpliwe i trzeba je powtórzyć, więc się tym nie przejmowałam. Poszłam tam wczoraj, i dostałam informację, że moje badania wyszły pozytywnie na hiv...........
Świat mi się zawalił, jestem totalnie roztrzęsiona.... wiem, że ten wynik nie jest wiążący, aż 40% wyników wychodzi fałszywie pozytywnych, i trzeba je potwierdzać jeszcze dodatkowymi badaniami. Poza tym, jeżeli okaże się, że jestem chora, to nie mam pojęcia w jaki sposób.... Jedyna opcja to poprzez badania robione w szpitalu lub dentysta....
Czekają mnie teraz kolejne tygodnie czekania na wyrok, nie wiem co mam robić
Jeśli chodzi o nerwice, to jest to kolejna "próba", którą przechodzę dobrze, bez żadnych objawów. W obliczu takiego wyroku cała nerwica wydała mi się czymś tak bardzo nieistotnym... Ale pojawiły się też myśli, że u mnie to zawsze jest coś nie tak... jak nie urok to sraczka
Nie wiem co zrobię, jeśli się okaże że......

Wybaczcie, że piszę na taki temat, ale nie wiem co mam zrobić, jestem załamana...

W czerwcu oddawałam honorowo krew pierwszy raz w życiu. Miesiąc później dostałam list, że mam się stawić na dodatkowe badania w grudniu, pani przez telefon powiedziała, że czasem badania wychodzą wątpliwe i trzeba je powtórzyć, więc się tym nie przejmowałam. Poszłam tam wczoraj, i dostałam informację, że moje badania wyszły pozytywnie na hiv...........
Świat mi się zawalił, jestem totalnie roztrzęsiona.... wiem, że ten wynik nie jest wiążący, aż 40% wyników wychodzi fałszywie pozytywnych, i trzeba je potwierdzać jeszcze dodatkowymi badaniami. Poza tym, jeżeli okaże się, że jestem chora, to nie mam pojęcia w jaki sposób.... Jedyna opcja to poprzez badania robione w szpitalu lub dentysta....
Czekają mnie teraz kolejne tygodnie czekania na wyrok, nie wiem co mam robić

Jeśli chodzi o nerwice, to jest to kolejna "próba", którą przechodzę dobrze, bez żadnych objawów. W obliczu takiego wyroku cała nerwica wydała mi się czymś tak bardzo nieistotnym... Ale pojawiły się też myśli, że u mnie to zawsze jest coś nie tak... jak nie urok to sraczka

Nie wiem co zrobię, jeśli się okaże że......



Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
- martusia1979
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 921
- Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28
skoro to kolejne sprawdzenie przez nerwicę to nie daj się ponieść emocją ...nie wiesz jeszcze na 100% czy jesteś chora więc na razie tego nie analizuj , a przy okazji możesz się sprawdzić czy dasz się wciągnąć w tą analizę ..Jeżeli natomiast będziesz miała potwierdzenie to też nie jest koniec świata ostatnio w dzień dobry tvn był o tym reportaż ludzie normalnie...
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
- zlekniona
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 217
- Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53
Z jednej strony to wiem i staram się do tego podchodzić rozsądnie i z dystansem... ale momentami po prostu czuję jakby mi się świat zawalił i nie mogę opanować płaczu....
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 37
- Rejestracja: 30 listopada 2015, o 08:16
Zlęniona, postaraj się przeanalizować ryzykowne zachowania. Z tego co piszesz, rozumiem, że w grę wchodzi tylko zakażenie szpitalne? Nie panikuj (łatwo powiedzieć). Kiedy będziesz miała te badania potwierdzające? Jeśli będziesz musiała długo czekać, to sprawdź, czy w Twoim mieście jest punkt konsultacyjny, gdzie za darmo robią badanie na obecność hiv. Wyniki są bardzo szybko (chyba nast. dnia). Póki co trzymaj się myśli, że to z dużym prawdopodobieństwem może być wynik fałszywie dodatni.
Swoją drogą to strasznie dziwne, że w krwiodawstwie od czerwca wiedzą, że jest pozytywny wynik, a pozwalają na pół roku czekania!
Swoją drogą to strasznie dziwne, że w krwiodawstwie od czerwca wiedzą, że jest pozytywny wynik, a pozwalają na pół roku czekania!
- zlekniona
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 217
- Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53
ana, dzięki za wiadomość. Nie mam tak naprawdę czego analizować - od 8 lat jestem z jednym facetem, który był moim pierwszym. Jestem pewna na 1000%, że nie miał żadnych kontaktów. Nie brałam też nigdy narkotyków, nie miałam żadnych ryzykownych zachowań. Jestem hipochondrykiem, dbam o zdrowie na maxa.... Poza tym mój chłopak przez te 8 lat oddawał krew regularnie, w tym roku także, i jemu nic nie wyszło, a jesteśmy aktywni seksualnie.
Sama nie wiem, kiedy te wyniki będą, wczoraj pobrali próbki. Też mnie to zdziwiło - właśnie dlatego spodziewałam się każdej innej informacji (anemia? coś autoimmunologicznego?) ale nie hiv, bo i skąd.... ale trafiłam też na bardzo nieprzyjemną panią doktor...
Z tego co czytałam w internecie to na badania potwierdzające czeka się do dwóch tygodni.
Wiem, że w takiej sytuacji prawdopodobieństwo jest bardzo małe, bo naprawdę zostaje tylko zarażenie w szpitalu lub u stomatologa, miałam w tym roku robione leczenie kanałowe. I nawet pomimo to, że to wiem, i tak jestem przerażona, bo szansa jest zawsze... Pani doktor powiedziała mi, że 40% wyników jest fałszywie dodatnich, ale też, że sporo osób zarażonych do dziś nie wie kiedy się zarazili, bo nie mieli żadnych ryzykownych sytuacji. Powiedziała mi też w prost, że w tej chwili jestem traktowana jako nosiciel, i że pewnie mój facet ma boki. Straszne babsko.....
Nie wiem jak przeżyję te 2 tygodnie
We wtorek mój chłopak idzie się zbadać, bo właśnie te podstawowe badania (tak jak piszesz, to są przesiewowe) są już na drugi dzień. Mam nadzieję, że nic mu nie wyjdzie, wtedy na pewno będę spokojniejsza 
Jedyny plus tej sytuacji, że nie reaguję typowo nerwicowo - nie mam somatyki, dd ani nic takiego. Ale jestem tak zwyczajnie roztrzęsiona i nie wiem co mam z tym zrobić
Sama nie wiem, kiedy te wyniki będą, wczoraj pobrali próbki. Też mnie to zdziwiło - właśnie dlatego spodziewałam się każdej innej informacji (anemia? coś autoimmunologicznego?) ale nie hiv, bo i skąd.... ale trafiłam też na bardzo nieprzyjemną panią doktor...
Z tego co czytałam w internecie to na badania potwierdzające czeka się do dwóch tygodni.
Wiem, że w takiej sytuacji prawdopodobieństwo jest bardzo małe, bo naprawdę zostaje tylko zarażenie w szpitalu lub u stomatologa, miałam w tym roku robione leczenie kanałowe. I nawet pomimo to, że to wiem, i tak jestem przerażona, bo szansa jest zawsze... Pani doktor powiedziała mi, że 40% wyników jest fałszywie dodatnich, ale też, że sporo osób zarażonych do dziś nie wie kiedy się zarazili, bo nie mieli żadnych ryzykownych sytuacji. Powiedziała mi też w prost, że w tej chwili jestem traktowana jako nosiciel, i że pewnie mój facet ma boki. Straszne babsko.....
Nie wiem jak przeżyję te 2 tygodnie


Jedyny plus tej sytuacji, że nie reaguję typowo nerwicowo - nie mam somatyki, dd ani nic takiego. Ale jestem tak zwyczajnie roztrzęsiona i nie wiem co mam z tym zrobić

Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 37
- Rejestracja: 30 listopada 2015, o 08:16
Tak na prawdę, nie jest łatwo zarazić się hiv podczas leczenia kanałowego. Muszą być spełnione pewne warunki jednocześnie. Kiedyś miałam taką obsesję to i troszkę wiem. Babą się nie przejmuj, widocznie to nie jej miejsce. Póki co cierpliwości do środy.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 37
- Rejestracja: 30 listopada 2015, o 08:16
Pytanie do osób niebędących w związkach, albo takich, którzy poznali kogoś będąc w zaburzeniu. Jestem osobą samotną. Ogólnie mam problem z poznawaniem nowym ludzi (za bardzo selekcjonuję), a już poznanie mężczyzny na życie to jakaś totalna porażka. Teraz oczywiście, kiedy mam lęki to mam pretekst do nieszukania nikogo, no bo czuję się chora. Oczywiście wiem, że to iluzja i powinnam mimo to działać (i o dziwo, nawet zrobiłam kilka kroków). Moja psycholog uważa, że moje lęki i myśli to ucieczka przez przyszłością i dobra wymówka aby nic nie robić ze swoim życiem. Zastanawiam się jak Wam się udaje/udawało poznać partnera. Boję się, że jak kogoś poznam to będę musiała mu powiedzieć, że mam nerwicę, umrę przecież ze wstydu i strachu, zwłaszcza, że moja obsesja dotyczy innego mężczyzny.
O ile myśli natrętne i lęki dot. jego mogę olewać, to nie mogę uwolnić się od tęsknoty za nim, od przywiązania, od strachu, że jak go "puszczę" to stracę coś ważnego. No i tu drugie pytanie, jak uwolnić się od tych uczuć? Nie chcę i nie mogę z nim być. Chcę tylko przestać myśleć o nim emocjonalnie. Nie czuć zazdrości gdy go widzę. Nie chcieć być blisko, nie chcieć go kontrolować, nie chcieć czuć rozczarowania i odrzucenia za każdym razem gdy się widzimy, nie rozpamiętywać, nie tworzyć przyszłości z jego udziałem, nie musieć/chcieć uczestniczyć w jego życiu, rozrywkach. Ostatnio miałam lęki, że się nigdy od niego nie uwolnię i zawsze będę w jego sidłach.
O ile myśli natrętne i lęki dot. jego mogę olewać, to nie mogę uwolnić się od tęsknoty za nim, od przywiązania, od strachu, że jak go "puszczę" to stracę coś ważnego. No i tu drugie pytanie, jak uwolnić się od tych uczuć? Nie chcę i nie mogę z nim być. Chcę tylko przestać myśleć o nim emocjonalnie. Nie czuć zazdrości gdy go widzę. Nie chcieć być blisko, nie chcieć go kontrolować, nie chcieć czuć rozczarowania i odrzucenia za każdym razem gdy się widzimy, nie rozpamiętywać, nie tworzyć przyszłości z jego udziałem, nie musieć/chcieć uczestniczyć w jego życiu, rozrywkach. Ostatnio miałam lęki, że się nigdy od niego nie uwolnię i zawsze będę w jego sidłach.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 85
- Rejestracja: 18 sierpnia 2015, o 19:41
Ja od niedzieli zeszlego tygodnia mam problemy ze snem... na ktore nie pomaga nic co wczesniej stosowalam bo ani ziolka, ani magnez, ani melatonina ani nawet cloranxen. Dodam ze bezsennosc jest u mnie rzadkim epizodem bo sen zawsze mialam cudowny i gleboki
potrafie nie spac w ogole, ani minuty albo zasypiam o 3-4 nad ranem i budze sie o 7-9. Zaczelam zastanawiac sie czy moje czeste branie lorafenu nie ma tu znaczenia bo potrafilam od 2tyg codziennie lub co 2gi dzien gryznac sobie cos z tabletki 1mg na nerwa a od niedzieli wlasnie nie wzielam ani okruszka. wiem ze to skrajnie male dawki ale kiedy za dnia po nieprzespanej nocy wzielam co nieco to noc mialam cala przespana. moze to bezsennosc spowodowana odstawieniem tego swinstwa? Dzis ide do swojej frojdki i chyba poprosze o zolpi. W ogole mam straszne zaostrzenie nerwicy od jakiegos poltora tygodnia i odkad mam diagnoze przepukliny przelyku :/ mam jakies fobie ze sie udusze, ze mi przepona stanie i czesto sprawdzam oddechy przez co dostaje silnych skurczy miesni brzucha :/ dlatego tak pofolgowalam sobie z tym lorafenem. w srode ide do gastrologa . od dwoch dni nie biore poza propranololem zadnych chemicznych lekow i jestem strasznie rozdygotana, depresyjna, placzliwa, wiecznie wkurwiona. wiem ze pisze jak postrzelona i brzmie w swoich tekstach jak chorowita emerytka z hipochondria. W dodatku pospieszylam sie i od stycznia ide do pracy. Jak bylam na medycynie pracy i ekg mi wyszlo do kitu bo niezla tachykardia sie objawila to bylam postawiona pod murem i musialam sie przyznac ze mam nerwice lekowa. Zaraz zaczal sie szok pielegniar i lekarki bo chyba wciaz panuje przekonanie ze z zaburzeniem psychicznym czy choroba nie mozna pracowac w zawodzie medycznym i oczywiscie musze im dostarczyc zaswiadczenie od frojdki ze jestem pod czyjas opieka. Moja znajoma ma schizofrenie a pracuje jako pielegniarka wiec w czym moja nerwica mialaby zaszkodzic w tym zawodzie? Okropnie mnie to zestresowalo bo nie dosc ze zaczelam miec mysli ze beda mi podwojnie na rece patrzec bo mam nerwice to jeszcze ta przekleta bezsennosc i lęk ze ona nie ustapi mi do momentu pojscia do pracy i nie bede rozumiec polecen czy bede pracowac jak ulom. bardzo sie boje ze jestem ciezarem dla mojego meza i ze bede pasozytem ktory nawet do pracy nie da rady pojsc
jesli do kwietnia dalej bede sie meczyc to ide do kliniki dla nerwicowcow i bede uczciwie lykac pigulki szczescia bo nie moge sobie pozwolic na bycie taka kula u nogi i tasiemcem ktory korzysta z zywiciela i go wyniszcza. wiem ze pier...e bez sensu ale mam taki podly okres w zyciu i w chorobie i musze sie komus wygadac zeby nie zadreczac bliskich. a bylo juz tak dobrze...swietnie sie spalo, lekow bylo niewiele, dolow rowniez a tu taki zonk


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 listopada 2014, o 23:22
Karenina 91 nie wiem czy Cię pocieszę, ale też mam mega ciężki okres. Też było dobrze, nawet z pół roku, a od dwóch miesięcy mam taki zjazd, że sama siebie nie poznaje. Nie śpie, lęki rozszalałe jak ta lala, deprecha przy tym, gonitwa myśli, napięcie, rozdrażnienie i takie tam. Ciągle coś. Chodzę do pracy, bo już byłam na dwu tygodniowym zwolnieniu i nie chcę przeginać. Ale ciągle mam z tyłu głowy, że kiedyś pod wpływem zmęczenia i braku koncentracji zrobię błąd i mnie z tej roboty wypieprzą na zbity pysk. Miałam już taki dobry okres, że byłam pewna, że mam z nerwicą spoko, a tu proszę. Zapisałam się na terapie idąc za ciosem, bo już mam dość. Wiem, że jak zacznę spać to będę miała mega trudno ruszyć się gdziekolwiek, a już na pewno nie na terapie. Zobaczymy. Wydałam już 320 zł na trzy spotkania. Dowiedziałam że mam zaburzenia z osi C, czyli lękowe, coś pod osobowość unikowo-zależną i pani terapeutka poleca koleżanke, która jest w tym lepsza, podobno. Więc znowu od nowa będę musiała opowiadać o sobie, a już mam dość tego. Do tego bardzo wstydzę się swoich leków, słabości i nie potrafię ich, gdy mi źle zaakceptować.
- mala_mary
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 29 listopada 2015, o 18:15
Ja mam dziś słabszy dzień..
Od rana coś mnie podgryza, staram się nie poddać lękowi, chociaż miałam krótki atak. Nie umiem do końca myśleć logicznie i skupić się na jednej rzeczy (żeby pozbyć się tych złych myśli)..
A do tego jakaś przestraszona jestem. Wydaje mi się, że nie mogę się ogarnąć i zacząć kontrolować mojego życia. Że wszystko dzieje się obok a ja jestem "biorcą". Tak smutno jest mi teraz...
Ehh.
Dobra, dziękuję za uwagę.
Od rana coś mnie podgryza, staram się nie poddać lękowi, chociaż miałam krótki atak. Nie umiem do końca myśleć logicznie i skupić się na jednej rzeczy (żeby pozbyć się tych złych myśli)..
A do tego jakaś przestraszona jestem. Wydaje mi się, że nie mogę się ogarnąć i zacząć kontrolować mojego życia. Że wszystko dzieje się obok a ja jestem "biorcą". Tak smutno jest mi teraz...
Ehh.
Dobra, dziękuję za uwagę.