Pawlo41 pisze: ↑9 kwietnia 2024, o 13:45Też tak mam podczas zasypiania, ale tylko podczas zasypiania. Nie wiem o co chodzi, bo nie zawsze. Byłem u kardiologa ostatnio, zbadałem się, skonsultowałem wyniki pomiarów ciśnienia, echo serca, usg. Sercowo jest ok. Kurde a przy zasypianiu jaby mnie podduszało, albo przestawał oddychać. Nie czaje. Ktoś wie o co z tym chodzi?
Ja już poczytałam trochę w internetach i jest to całkiem naturalna sprawa u nerwicowców. U zdrowych ludzi też się zdarza przy dużym stresie, zmęczeniu itp. Na obecną chwilę przestałam się martwić, bo wiem, że u mnie to ewidentnie nerwica, bo mam też milion innych objawów. Od soboty będę brała Duloxetin i mam nadzieję, że wszystko wróci do normalności.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
Justa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 16
- Rejestracja: 19 lutego 2023, o 17:14
-
Patro1995
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 548
- Rejestracja: 19 lipca 2015, o 21:11
Pomoże ktoś z trudną sytuacją na głowie?
Miałem mieć dziś dzień próbny w nowej firmie, bo tydzień byłem bezrobotny, dodam że od paru dni jestem chory i się bardzo stresowałem przekręcalem z lewej na prawą, nie spałem całą noc a miałem na 7, więc czuje się jak zombi. Oczywiście nie poszedłem, a teraz czuję lęk i się obwiniam że może zmarnowałem szansę i w ogóle że może powinienem pójść w takim stanie, napisaliśmy meila czy jest szansa na drugie spotkanie bo jestem chory, nie wiem jak sobie poradzę psychicznie, jak się okaże że już nie chcą, ma ktoś jakąś pomocną radę ? Proszę o pomoc dziękuję.
Miałem mieć dziś dzień próbny w nowej firmie, bo tydzień byłem bezrobotny, dodam że od paru dni jestem chory i się bardzo stresowałem przekręcalem z lewej na prawą, nie spałem całą noc a miałem na 7, więc czuje się jak zombi. Oczywiście nie poszedłem, a teraz czuję lęk i się obwiniam że może zmarnowałem szansę i w ogóle że może powinienem pójść w takim stanie, napisaliśmy meila czy jest szansa na drugie spotkanie bo jestem chory, nie wiem jak sobie poradzę psychicznie, jak się okaże że już nie chcą, ma ktoś jakąś pomocną radę ? Proszę o pomoc dziękuję.
-
DepresyjnaOna
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 145
- Rejestracja: 23 listopada 2023, o 13:29
Dziś podjęłam decyzje o powrocie do prawka.
Dodam że nie zdałam trzy razy i mam z tego powodu doła.
Dałam sobie czas aby jakoś przetrawić te moje porażki.
Chciałabym mieć to za sobą i kupić auto ale nie mogę bo stres mnie zjada na egzaminie.
I tracę pewność siebie....
Ostatnio nawet nie dałam rady zaparkować auta w pozycji.
Wiem że z cudzej perspektywy może się to wydać głupie lub dziecinne.
Ale taka jest moja rzeczywistość.
Obym miała więcej szczęścia.............tym razem.
Dodam że nie zdałam trzy razy i mam z tego powodu doła.
Dałam sobie czas aby jakoś przetrawić te moje porażki.
Chciałabym mieć to za sobą i kupić auto ale nie mogę bo stres mnie zjada na egzaminie.
I tracę pewność siebie....
Ostatnio nawet nie dałam rady zaparkować auta w pozycji.
Wiem że z cudzej perspektywy może się to wydać głupie lub dziecinne.
Ale taka jest moja rzeczywistość.
Obym miała więcej szczęścia.............tym razem.
Nigdy się nie poddawaj w drodze do optymizmu............
-
freaky man
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 151
- Rejestracja: 19 lutego 2024, o 18:41
Świetnie, że pomimo trudności starasz się działać, iść do przodu. Może przed egzaminem spróbuj się jakoś wyciszyć, nie wiem każdy ma jakieś swoje sposoby... Próbowałaś wypić melisę przed, albo wziąć jakieś leki ziołowe, które nie powodują senności i zaburzeń koncentracji ? Jak opanujesz stres na pewno się uda, trzymam kciuki, powodzenia!DepresyjnaOna pisze: ↑15 kwietnia 2024, o 22:03Dziś podjęłam decyzje o powrocie do prawka.
Dodam że nie zdałam trzy razy i mam z tego powodu doła.
Dałam sobie czas aby jakoś przetrawić te moje porażki.
Chciałabym mieć to za sobą i kupić auto ale nie mogę bo stres mnie zjada na egzaminie.
I tracę pewność siebie....
Ostatnio nawet nie dałam rady zaparkować auta w pozycji.
Wiem że z cudzej perspektywy może się to wydać głupie lub dziecinne.
Ale taka jest moja rzeczywistość.
Obym miała więcej szczęścia.............tym razem.
-
Paula001
- Nowy Użytkownik
- Posty: 13
- Rejestracja: 1 września 2023, o 17:29
Od prawie roku nie wychodzę z domu.Nie mam siły już na najmniejsze rzeczy.Nawet nie wiem od czego miała bym zacząć żeby było lepiej.Nie mam siły posprzątać, ani się przebrać a nawet zrobić jedzenia nie mam siły.Jestem bardzo młoda czuje, że marnuje życie, ale nie mam siły żeby coś zmienić.Moje ciało przy ludziach sztywnieje,drga, ciężko wziąć mi wdech.Tak mi przykro, że jest coraz cieplej, będę patrzeć przez okno jak ludzie korzystają z życia.Biorę leki ale chyba nie za wiele dają.Mam psychologa, ale nie mam siły tak chodzić, za szybko aby ocenić skuteczność wizyt, ale czuję, że też mi nie pomagały.Nie wiem co dalej
- martusia1979
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 924
- Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28
Paulinka przykre to jest rzeczywiście jak człowiek potrafi się ograniczyć przez lęk. Nie wiem ile masz lat i jak długo to u ciebie trwa, a przede wszystkim od czego to sie zaczęło ponieważ każdy lęk ma jakieś podłoże. Na pewno co mogę ci doradzić to tylko i wyłaczcie terapia no i leki które bierzesz. Nie wiem co to za lek i jak długo je stosujesz tylko trzeba pamiętać, że nie które leki też działają zbyt wycofująco, otumaniają tu należy je dobrze dobrać.....Terapia behawioralno poznawcza byłaby na poczatek dobrym rozwiazaniem abys nabrała pewności siebie i zaczeła wychodzić z domu. Jedynym rozwiązaniem jest tak naprawde pokonywanie lęku , przeciwstawianie mu się ale jeżeli u kogoś na początku są tak silne ,że paraliżuja nie skoczysz od razu na szeroką wodę. Wszystko robi się stopniowo pomału.Paula001 pisze: ↑15 kwietnia 2024, o 23:16Od prawie roku nie wychodzę z domu.Nie mam siły już na najmniejsze rzeczy.Nawet nie wiem od czego miała bym zacząć żeby było lepiej.Nie mam siły posprzątać, ani się przebrać a nawet zrobić jedzenia nie mam siły.Jestem bardzo młoda czuje, że marnuje życie, ale nie mam siły żeby coś zmienić.Moje ciało przy ludziach sztywnieje,drga, ciężko wziąć mi wdech.Tak mi przykro, że jest coraz cieplej, będę patrzeć przez okno jak ludzie korzystają z życia.Biorę leki ale chyba nie za wiele dają.Mam psychologa, ale nie mam siły tak chodzić, za szybko aby ocenić skuteczność wizyt, ale czuję, że też mi nie pomagały.Nie wiem co dalej
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
- martusia1979
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 924
- Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28
Nawet zdrowy człowiek ma obawy przed nową pracą i zazwyczaj nocka jest nie przespana. Myślę,żę co byśmy nie doradzili i tak niepokój zrobi swoje. Zaakceptuj to ,że tak może być weż gorącą kompiel idz się wczesniej do łóżka nawet jak nie zasnieś obejrzyj dobry film., wypij meliskę ....
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
-
cartel1975
- Nowy Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 22 marca 2024, o 09:37
Witam. Bardzo dobrym sposobem na uspokojenie sie jest medytacja, nie musi byc dluga tylko dobrze przeprowadzona,na yt jest duzo z ktorych sam korzystam. Czesto po takiej medytacji jestem odprezony,zmeczony, senny. Warto sprobowac.Pozdrawiam
-
PiotrK
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 95
- Rejestracja: 20 maja 2022, o 10:28
To ja się trochę wyżalę.
Jakieś dwa tygodnie temu dostałem zapalenia oskrzeli, w sumie poza kaszlem nic to nie zmieniło u mnie, bo od miesięcy / lat czuje się zajebiście zmęczony z różnymi objawami.
Tydzien temu na sesji z psychologiem, zaskoczony był, że tak bez przejęcia powiedziałem o tej chorobie i że mogą być duszności przy tym, ja to zlałem i co i dupa, od nastepnego dnia się męcze z dusznościami. Już nie kaszle ale się męczę, i weź tu bądź mądry, czy to po chorobie czy to somatyczne, już kiedyś miałem dusznosci ale zawsze olewałem. Teraz mnie to męczy.
Nakręcam się, że mam niedotlenienie albo coś z krążeniem, brak mi sił. Z pozytywów to drugi dzień z rzędu ćwiczyłem 10 minut rozciąganie, pod koniec słabo mi się robi ale nie wiem czy to przez to ze szybciej mi serce bije i sie nakrecam czy to cos....
Drugi pozytyw to jak wstaje juz mi tak serce nie napierdziela i nie robi mi sie tak słąbo, dlaczego ? Nie wiem, nic nie zrobiłem ku temu, teraz się boję ze to coś znaczy albo że nic nie znaczy i ze wroci. Ja ebie... Musze sie zmusić do ćwiczeń, moze to mnie wyciagnie z tego bagna.
Pozdrawiam!
Jakieś dwa tygodnie temu dostałem zapalenia oskrzeli, w sumie poza kaszlem nic to nie zmieniło u mnie, bo od miesięcy / lat czuje się zajebiście zmęczony z różnymi objawami.
Tydzien temu na sesji z psychologiem, zaskoczony był, że tak bez przejęcia powiedziałem o tej chorobie i że mogą być duszności przy tym, ja to zlałem i co i dupa, od nastepnego dnia się męcze z dusznościami. Już nie kaszle ale się męczę, i weź tu bądź mądry, czy to po chorobie czy to somatyczne, już kiedyś miałem dusznosci ale zawsze olewałem. Teraz mnie to męczy.
Nakręcam się, że mam niedotlenienie albo coś z krążeniem, brak mi sił. Z pozytywów to drugi dzień z rzędu ćwiczyłem 10 minut rozciąganie, pod koniec słabo mi się robi ale nie wiem czy to przez to ze szybciej mi serce bije i sie nakrecam czy to cos....
Drugi pozytyw to jak wstaje juz mi tak serce nie napierdziela i nie robi mi sie tak słąbo, dlaczego ? Nie wiem, nic nie zrobiłem ku temu, teraz się boję ze to coś znaczy albo że nic nie znaczy i ze wroci. Ja ebie... Musze sie zmusić do ćwiczeń, moze to mnie wyciagnie z tego bagna.
Pozdrawiam!
-
cartel1975
- Nowy Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 22 marca 2024, o 09:37
Witaj piotrk. Mysle ze ustaly te dolegliwosci bo przestales o nich myslec, a jesli nie poswiecasz czasu tym myslom to i objawy akurat te ustaly.
Jesli chodzi o roznego rodzaju cwiczenia to jak najbardziej pozytywnie wplywaja na nasze lepsze samopoczucie, dlugie spacery, jazda rowerem itd.Nie powinny byc to mega wyczerpujace cwiczenia. Ja osobiscie staram sie rano codzienie poswiecic kilka minut na cwiczenia ogolnorozwojowe. Pozdrawiam i zycze wytrwalosci w cwiczeniach i powrocie do zdrowia.
Jesli chodzi o roznego rodzaju cwiczenia to jak najbardziej pozytywnie wplywaja na nasze lepsze samopoczucie, dlugie spacery, jazda rowerem itd.Nie powinny byc to mega wyczerpujace cwiczenia. Ja osobiscie staram sie rano codzienie poswiecic kilka minut na cwiczenia ogolnorozwojowe. Pozdrawiam i zycze wytrwalosci w cwiczeniach i powrocie do zdrowia.
-
Pytrak
- Nowy Użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: 16 kwietnia 2024, o 19:21
Cześć. Jestem tu nowy. Wolałbym pozostać anonimowym, także nie będę się przedstawiał z imienia. Może zacznę od tego, że podejrzewam u siebie nerwicę natręctw, ale dziś nie o tym.
Od jakiegoś czasu (kilka lat) zdarzają się u mnie pewnego rodzaju ataki lęku, paniki, nie wiem czego. Ale to też w sumie nieważne. Czuję, że chciałbym się podzielić moimi ostatnimi przeżyciami. Może ktoś bardziej doświadczony w temacie powie mi coś, co mnie olśni, co spowoduje, że zacznę inaczej patrzeć na sprawę. Ale do sedna: otóż od pewnego czasu przymierzałem się do zmiany samochodu, bo stary zaczynał "podupadać na zdrowiu". W końcu dokonałem (spontanicznego) zakupu. Nic wielkiego, kilkunastoletni samochód kosztujący kilkanaście tysięcy złotych. Fakt faktem, wielkim znawcą motoryzacji nie jestem, jednak pojechałem, obejrzałem, kupiłem. Zaraz po zakupie i przyprowadzeniu go do domu poczułem lęk, że może ma jakieś ukryte wady, których nie zauważyłem. Jednak po za prowadzeniu go do znajomego mechanika okazało się, że wszystko jest jak na wiek auta ok, wystarczy wymiana kilku części eksploatacyjnych i będzie dobrze. Lęk ustał. Jednak po wykonaniu tych napraw, postanowiłem pobawić się w małego lakiernika. Wiadomo, kilkunastoletnie auto siłą rzeczy musi mieć jakieś zadrapania czy wgniecenia w karoserii. Kupiłem zaprawkę w kolorze nadwozia i przystąpiłem do dzieła. Do pewnego momentu szło mi naprawdę nieźle. Do czasu, gdy chciałem zamaskować odpryski lakieru na progu przy drzwiach kierowcy (poprzednio autem jeździła kobieta i troszkę uszkodziła próg szpilkami). Tutaj kolor mojej zaprawki okazał się wyróżniać na tle koloru samochodu. Oczywiście z odległości metra nie było tego widać, ale wtedy włączyło mi się pewnego rodzaju dążenie do perfekcji. Chwila zabawy papierem ściernym i mamy zdarty lakier zewnętrzny i widoczny podkład. Kompulsywna akcja z użyciem jeszcze większej ilości zaprawki (lakieru do naprawy ubytków, wygląda to jak lakier do paznokci ale jest w kolorze auta) i efektem jest "plama" o rozmiarze kilku cm na progu /słupku auta. Kilka prób naprawienia tego poskutkowało pogorszeniem sytuacji. Na ten moment mój pomysł to zaklejenie tego naklejką typu "nabicie klimatyzacji z datą". I w ten sposób tego nie widać. Jednak w mojej głowie cały czas jest zakotwiczona głęboko myśl, że jestem po prostu do bani, jeśli po pierwszym tygodniu może nie uszkodziłem, ale oszpeciłem samochód, na który ciężko pracowałem. Po prostu nie mogę uwierzyć, że mogłem zrobić coś tak głupiego. Jeżeli na przykład, cofając uderzyłbym w płot lub innego auto, uznałbym to za zwykły błąd. Dodatkowo, jeśli będę go kiedyś chciał sprzedać, ewentualny kupujący weźmie mnie za głupka, że w taki sposób oszpeciłem auto. Zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę jest to pierdoła, której na 99% nikt nigdy by nie zauważył, nawet jeśli bym tego nie zakleił naklejką, bo widać to tylko przy otwartych drzwiach kierowcy. A rzadko się zdarza, żeby ktoś oprócz mnie prowadził moje auto i przy okazji bacznie oglądał próg przy okazji wsiadania do samochodu. I chyba ta świadomość, że sam wiem, że nie powinienem się tym przejmować boli najbardziej. No cóż, pewnie część z czytających osób poprawię humor moją opowieścią
. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru 
Od jakiegoś czasu (kilka lat) zdarzają się u mnie pewnego rodzaju ataki lęku, paniki, nie wiem czego. Ale to też w sumie nieważne. Czuję, że chciałbym się podzielić moimi ostatnimi przeżyciami. Może ktoś bardziej doświadczony w temacie powie mi coś, co mnie olśni, co spowoduje, że zacznę inaczej patrzeć na sprawę. Ale do sedna: otóż od pewnego czasu przymierzałem się do zmiany samochodu, bo stary zaczynał "podupadać na zdrowiu". W końcu dokonałem (spontanicznego) zakupu. Nic wielkiego, kilkunastoletni samochód kosztujący kilkanaście tysięcy złotych. Fakt faktem, wielkim znawcą motoryzacji nie jestem, jednak pojechałem, obejrzałem, kupiłem. Zaraz po zakupie i przyprowadzeniu go do domu poczułem lęk, że może ma jakieś ukryte wady, których nie zauważyłem. Jednak po za prowadzeniu go do znajomego mechanika okazało się, że wszystko jest jak na wiek auta ok, wystarczy wymiana kilku części eksploatacyjnych i będzie dobrze. Lęk ustał. Jednak po wykonaniu tych napraw, postanowiłem pobawić się w małego lakiernika. Wiadomo, kilkunastoletnie auto siłą rzeczy musi mieć jakieś zadrapania czy wgniecenia w karoserii. Kupiłem zaprawkę w kolorze nadwozia i przystąpiłem do dzieła. Do pewnego momentu szło mi naprawdę nieźle. Do czasu, gdy chciałem zamaskować odpryski lakieru na progu przy drzwiach kierowcy (poprzednio autem jeździła kobieta i troszkę uszkodziła próg szpilkami). Tutaj kolor mojej zaprawki okazał się wyróżniać na tle koloru samochodu. Oczywiście z odległości metra nie było tego widać, ale wtedy włączyło mi się pewnego rodzaju dążenie do perfekcji. Chwila zabawy papierem ściernym i mamy zdarty lakier zewnętrzny i widoczny podkład. Kompulsywna akcja z użyciem jeszcze większej ilości zaprawki (lakieru do naprawy ubytków, wygląda to jak lakier do paznokci ale jest w kolorze auta) i efektem jest "plama" o rozmiarze kilku cm na progu /słupku auta. Kilka prób naprawienia tego poskutkowało pogorszeniem sytuacji. Na ten moment mój pomysł to zaklejenie tego naklejką typu "nabicie klimatyzacji z datą". I w ten sposób tego nie widać. Jednak w mojej głowie cały czas jest zakotwiczona głęboko myśl, że jestem po prostu do bani, jeśli po pierwszym tygodniu może nie uszkodziłem, ale oszpeciłem samochód, na który ciężko pracowałem. Po prostu nie mogę uwierzyć, że mogłem zrobić coś tak głupiego. Jeżeli na przykład, cofając uderzyłbym w płot lub innego auto, uznałbym to za zwykły błąd. Dodatkowo, jeśli będę go kiedyś chciał sprzedać, ewentualny kupujący weźmie mnie za głupka, że w taki sposób oszpeciłem auto. Zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę jest to pierdoła, której na 99% nikt nigdy by nie zauważył, nawet jeśli bym tego nie zakleił naklejką, bo widać to tylko przy otwartych drzwiach kierowcy. A rzadko się zdarza, żeby ktoś oprócz mnie prowadził moje auto i przy okazji bacznie oglądał próg przy okazji wsiadania do samochodu. I chyba ta świadomość, że sam wiem, że nie powinienem się tym przejmować boli najbardziej. No cóż, pewnie część z czytających osób poprawię humor moją opowieścią
-
DepresyjnaOna
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 145
- Rejestracja: 23 listopada 2023, o 13:29
Dziś mam mały dylemat!
Mój facet mnie irytuję
I podnosi mi ciśnienie
Staram się nie reagować i robić swoje ale i tak ma to wpływ na moje nastawienie.
Stało się tak, że zabronił mi zrobić pranie!
Wiem że to głupie ale tak jest!
Ja piorę od potrzeby.
Wyłącza mi pralkę, kłóci się, wyłącza w trakcie prania.
Prowokuję kłótnie, nie rozmawiam z nim ale on non stop wyłącza mi tą pralkę i jest strasznie złośliwy.
Dodam że to jego brudne gacie piorę.
Nie wiem jak to rozwiązać.
Może zrobię pranie jak on będzie w pracy? Bo nie ma sensu się kłócić o takie błahostki.
To nie pierwsza taka sytuacja, ostatni rok się tak nie zachowywał.
Nie wiem co może być tego przyczyną ale nawet jak powie to i tak nie zmieni to faktu że jest okropny.
Frustruje mnie i wytrąca z równowagi bo to ja wychodzę na histeryczkę.
Brak mi dziś energii.
Mój facet mnie irytuję
I podnosi mi ciśnienie
Staram się nie reagować i robić swoje ale i tak ma to wpływ na moje nastawienie.
Stało się tak, że zabronił mi zrobić pranie!
Wiem że to głupie ale tak jest!
Ja piorę od potrzeby.
Wyłącza mi pralkę, kłóci się, wyłącza w trakcie prania.
Prowokuję kłótnie, nie rozmawiam z nim ale on non stop wyłącza mi tą pralkę i jest strasznie złośliwy.
Dodam że to jego brudne gacie piorę.
Nie wiem jak to rozwiązać.
Może zrobię pranie jak on będzie w pracy? Bo nie ma sensu się kłócić o takie błahostki.
To nie pierwsza taka sytuacja, ostatni rok się tak nie zachowywał.
Nie wiem co może być tego przyczyną ale nawet jak powie to i tak nie zmieni to faktu że jest okropny.
Frustruje mnie i wytrąca z równowagi bo to ja wychodzę na histeryczkę.
Brak mi dziś energii.
Nigdy się nie poddawaj w drodze do optymizmu............
