Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 105
- Rejestracja: 5 lipca 2016, o 16:00
Halina pytała, o co chodzi z duchami. Odpowiem szybko... dwa lata temu udałam się na akupunkturę z powodu bólu bioder. Po 2 miesiącach terapii bóle mi przeszły, pojechalam na wakacje do Polski i po 2 tygodniach pobytu w Polsce, w nowym wymarzonym domu dopadły mnie stany lękowe po raz pierwszy w życiu. Raz obudziłam się z okropnym strachem w środku nocy i od razu zaczęłam się bać czegoś niewidzialnego (bo nigdy ale to nigdy nie bałam się o własne zdrowie i wszelkie fizyczne objawy zawsze łączyłam ze strachem, jako ich objaw(. Trzymało mnie tak 3 dni, bezsenność, kołatanie serca, wielki strach w nocy. Zaczęłam sobie czytać i tak wpadłam na artykuły o powiązaniu stanów lękowych z akupunkturą. No więc wszędzie pisało, że akupunktura to według Kościoła forma okultyzmu i w rezultacie otwieramy się na działanie złych mocy. Oczywiście pisało i o strachu w kościele, itp. Takie lęki zwiazane z religią doszły dopiero po pół roku, gdy porządnie się naczytałam i zaczęlam sprawdzać, jak sie czuję podczas mszy czy modlitwy. I wiem, bo wystarczy mieć trochę pojęcia z psychologii, że sama sobie nawkręcałam te religijne strachy. Przy czym sprawę pogorszył pewien ksiądz, który mi powiedział, żebym do akupunktury nie wracała bo akupunkturzysta może korzystać z ciemnych mocy, żeby osiągnąć efekt teapeutyczny. No to sobie możecie wyobrazić mój strach!!!! Natomiast chyba 4 innych księży mi powiedziało, żebym się tym nie martwiła, bo akupunktura jest bezpieczna... No, ale oczywiście mnie to nie uspokoiło. Po kilku długich tygodniach poprawiło mi się, i tak na zmianę. A że wszystko zaczęlo sie w domu w Polsce, tak teraz mam kiepskie skojarzenia z domem.... I na początku lipca pojawiła się myśl, że znowu mi się pogorszy w domu, co też się stało... Sami widzicie, jaka to głupota...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 105
- Rejestracja: 5 lipca 2016, o 16:00
Jeszcze dodam, że te myśli o złych duchach nie męczą mnie cały czas od 2 lat. Tak było na początku przez 3 miesiące, potem miałam etap na temat schizofrenii, potem kilka miesięcy nic, potem kolejny etap, ale też raczej nie mocno związany z duchami, potem znowu 3 miesiace dobre i od lipca znowu wystraszyłam się demonów, a raczej myśli, że w domu w Polsce bedę się źle czuła, co oczywiście się sprawdziło, bo uwierzyłam w te lękowe myśli. I sama wiem, na logikę, że żadne duchy mnie nie nękają tylko moja wyobraźnia....
- Nynuszka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 96
- Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59
Hey. A mieliście może taki lęk źe to wam może ktoś zrobić krzywdę? Ja ostatnio poklocilam się z mężem ale do takiego stanu że on zaczął się dziwnie zachowywać. A ja zaczęłam się bać że coś mi chce zrobić. I od tamtego momentu jestem nakręcona chociaż mąż mnie przekonuje że nie ma takiego zamiaru. A ja siedzę i sobie wkrecam że mi odbije że zwaariuje i ze będę sobie różne rzeczy wkręcac. Oczywiście na to wszystko składa się jeszcze choroba żołądka i wieczne zimno na buzi. Ja mam wieczne coś. I nawet sąsiadka mi ostatnio powiedziała że w tym domu co mieszkamy to jest jakiś przeklęty bo ludzie są w nim nieszczęśliwi. I to mnie nakręciło. Poradzcie coś 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1050
- Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21
Ha!! No jasne
Ze tak mialam...i pamietam ze jak na mnie patrzył to bylam pewna ze mnie chce zabic
Nawet mialam lęki że mnie zgwalci...
Norma kochana....spoko

Ze tak mialam...i pamietam ze jak na mnie patrzył to bylam pewna ze mnie chce zabic
Nawet mialam lęki że mnie zgwalci...
Norma kochana....spoko
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1050
- Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21
Nie.nie nie masz...
Tez sie tego na początku bałam...
Ale olalam sprawe i przeszlo...
Tez sie tego na początku bałam...
Ale olalam sprawe i przeszlo...

- Nynuszka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 96
- Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59
Ja już 7 lat żyje z nerwica. Raz dobrze raz źle. Ogólny lęk to że zwaariuje i zrobię dzieciom krzywdę. Ale ogólnie że zwaariuje. Ale takiego czegoś jeszcze nie miałam. Aż mnie telepie. Przez ostatnio rok było ok. Zero objawów ale niestety obecnie mam kryzys więc wolę się upewnić że nie wariuje. 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1050
- Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21
No tooo masz takie lęki jak ja...
Mam to gowno od lat...
Ale sie nie daje...
Tez jest raz lepiej raz gorzej...
Wszystko o czym piszesz...jest w nerwicy normalne...takze.nie wariujesz...
Chociaż wiem jak często nerwica potrafi nas przekonac ze jednak jestesmy czubki...
Mam to gowno od lat...
Ale sie nie daje...
Tez jest raz lepiej raz gorzej...
Wszystko o czym piszesz...jest w nerwicy normalne...takze.nie wariujesz...
Chociaż wiem jak często nerwica potrafi nas przekonac ze jednak jestesmy czubki...

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 105
- Rejestracja: 5 lipca 2016, o 16:00
Nynuszka, rok spokoju to super sprawa! Ja nie miałam przerwy dłuższej niż 3 miesiące, a ten okres wolny od nerwicy był za każdym razem błogosławieństwiem. Chcialam zapytać, czy zauważyłaś jakąś tendencję, że kryzysy, które Cię dopadają są raczej słabsze czy silniejsze? Bo ja przechodzę teraz czwarty kryzys i stwierdzam, że poprzednie, a szczegolnie dwa pierwsze, były jednak silnejsze od obecnego mimo, że ten trwa od pierwszej dekady lipca, czyli ponad miesiąc... A jak długo trwają Twoje kryzysy?
- Nynuszka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 96
- Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59
Kochana moja kryzys jest gdzieś tak od czerwca. Raz mam parę dni raz parę godzin. Jeden dzień ok 2 dni źle. Tydzień ok 2 dni źle. Pracuje nad sobą czytam słucham tłumaczę. Wcześniej miałam silniejsże kryzysy a teraz już nie takie silne. Raz nawet miałam atak paniki jak jechałam do sklepu i od tego momentu jetem przewrazliwiona. Stres mnie wybija i brak wsparcia w kimkolwiek. Ale w porównaniu a tamtym co przeszłam to teraz mam lekko. 

- Nynuszka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 96
- Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59
Hihihihi no Widzisz ja też się nie daje i twardo do przodu. Ale mam słabe dni ostatnio i klękamewelinka1200 pisze: ↑21 sierpnia 2017, o 20:06No tooo masz takie lęki jak ja...
Mam to gowno od lat...
Ale sie nie daje...
Tez jest raz lepiej raz gorzej...
Wszystko o czym piszesz...jest w nerwicy normalne...takze.nie wariujesz...
Chociaż wiem jak często nerwica potrafi nas przekonac ze jednak jestesmy czubki...![]()

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1050
- Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21
Aleee one minom...głowa do góry...
Ja ostatnio mialam takie dni że myslalam ze.zejde z tych lęków...ale to minęło...bo to zawsze mija chodzby było nie wiadomo jak źle...
Lęk ci nic nie zrobi...
Ani Ty mie.zrobisz nic w lęku...
Spokojnie...nie bój się...
Nie.jestes sama...

Ja ostatnio mialam takie dni że myslalam ze.zejde z tych lęków...ale to minęło...bo to zawsze mija chodzby było nie wiadomo jak źle...
Lęk ci nic nie zrobi...
Ani Ty mie.zrobisz nic w lęku...
Spokojnie...nie bój się...
Nie.jestes sama...

-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 1759
- Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09
Bozenka, cos ci jeszcze napisze, co mi przekazano ostatnio na forum. Otoz prawda jest taka, ze nie akceptujesz (ani ja) w pelni zaburzenia. Nalezy zmienic nastawienie, tzn; jesli zrobi sie dobrze na 3 miesiace nie mowic sobie "ech jak cudwnie, jestem odburzona"! tylko "ok jest dobrze, ale jestem swiadoma tego, ze to moze wrocic, poki co bede czujna, na tyle na ile moge". I jak wrocilo nie robic z tego wielkiej historii. Takie zachowanie (moje tez) swiadczy o tym, ze akceptacja jest gdzies tam, ale niestety kuleje i nad tym powinnam popracowac, przynajmniej chce to zmienic. Zaburzone emocje sa i beda jeszcze dluuuugo, ile ? Moze rok, moze dwa, moze trzy, nie wiemy. Mowi sie, wygasniecie nerwicy jest wtedy, kiedy rok nie ma kryzysow. Co nie oznacza, ze moze wrocic. Ale im mniej kryzysow tym wieksze zaufanie do siebie samej. Nadejdzie moment, gdzie dzieki wysokiemu zaufaniu do siebie powiesz sobie "duchy? a kur ..... spieprzajcie, w ogole nie chce slyszec o tym". I zaczniesz robic cos innego, zupelnie nie przywiazujac do mysli wagi.Bozenazinha pisze: ↑21 sierpnia 2017, o 19:10Halina pytała, o co chodzi z duchami. Odpowiem szybko... dwa lata temu udałam się na akupunkturę z powodu bólu bioder. Po 2 miesiącach terapii bóle mi przeszły, pojechalam na wakacje do Polski i po 2 tygodniach pobytu w Polsce, w nowym wymarzonym domu dopadły mnie stany lękowe po raz pierwszy w życiu. Raz obudziłam się z okropnym strachem w środku nocy i od razu zaczęłam się bać czegoś niewidzialnego (bo nigdy ale to nigdy nie bałam się o własne zdrowie i wszelkie fizyczne objawy zawsze łączyłam ze strachem, jako ich objaw(. Trzymało mnie tak 3 dni, bezsenność, kołatanie serca, wielki strach w nocy. Zaczęłam sobie czytać i tak wpadłam na artykuły o powiązaniu stanów lękowych z akupunkturą. No więc wszędzie pisało, że akupunktura to według Kościoła forma okultyzmu i w rezultacie otwieramy się na działanie złych mocy. Oczywiście pisało i o strachu w kościele, itp. Takie lęki zwiazane z religią doszły dopiero po pół roku, gdy porządnie się naczytałam i zaczęlam sprawdzać, jak sie czuję podczas mszy czy modlitwy. I wiem, bo wystarczy mieć trochę pojęcia z psychologii, że sama sobie nawkręcałam te religijne strachy. Przy czym sprawę pogorszył pewien ksiądz, który mi powiedział, żebym do akupunktury nie wracała bo akupunkturzysta może korzystać z ciemnych mocy, żeby osiągnąć efekt teapeutyczny. No to sobie możecie wyobrazić mój strach!!!! Natomiast chyba 4 innych księży mi powiedziało, żebym się tym nie martwiła, bo akupunktura jest bezpieczna... No, ale oczywiście mnie to nie uspokoiło. Po kilku długich tygodniach poprawiło mi się, i tak na zmianę. A że wszystko zaczęlo sie w domu w Polsce, tak teraz mam kiepskie skojarzenia z domem.... I na początku lipca pojawiła się myśl, że znowu mi się pogorszy w domu, co też się stało... Sami widzicie, jaka to głupota...
Winienie siebie za to, ze to wrocilo spycha ciebie jeszcze bardziej w dol. "Ok, jest, wrocilo, nakrecam sie, swietnie, jutro bedzie lepiej, a jesli nie jutro, to pojutrze, stan emocjonalny nie trwa, zawsze puszcza".


Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
- katarzynka
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 2938
- Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04
Hej Kochani, postanowiłam że napiszę, choć myślę, że to większego sensu nie ma. Tak jak wszystko ostatnio. Miałam jakieś dwa tygodnie temu dużo lepszy okres, wyciszyły się myśli i po kilku lepszych dniach przyszedł kryzys. Trzy dni praktycznie całe przepłakałam. A potem... potem mnie odcięło kapitalnie. Od tygodnia nie czuję nic. Dosłownie nic. Ani miejsc, ani ludzi, ani słów, które wypowiadam. Jasne, świadomie wiem z kim rozmawiam, gdzie jestem, ale nic nie czuję. Miewałam wcześniej coś podobnego, ale teraz zupełnie nie mogę się odnaleźć. Nie widzę sensu kontaktować się ze znajomymi, wyjeżdżać gdziekolwiek. Przecież i tak nie ma to znaczenia gdzie i z kim jestem. Widzę tylko obrazy, pozbawione jakichkolwiek odczuć. Taki silny stan trwa tydzień, mam wrażenie jaky ktoś odłączył mi mózg. Mam kłopoty z wysławianiem się, nie mogę znaleźć słów. Martwię się, że tak zostanie. Przecież nie czuję ani lęku, nie płaczę, nie myślę, pustka. To skąd derealizacja? Tak tylko chciałam napisać, więc piszę... 

jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1050
- Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21
Ja mam zas taki problem..
Ze jak jestem w tym kryzysie...a panicznie sie boje utraty kontroli i ze pod wplywem impulsu lęku cos zrobię...mojej.rodzine...
To mam taki wręcz przymus takom kompulsje zeby sprawdzic w necie...dlaczego.matki.zabijaja dzieci i zeby przeczytac dlaczego to.zrobily...to tak jakbym szukala potwierdzenia tego ze ja tak nie.zrobie...
A w konsekwencji bardziej sie nakrecam...
Czy ma ktos chodz troche podobny problem?
Ze jak jestem w tym kryzysie...a panicznie sie boje utraty kontroli i ze pod wplywem impulsu lęku cos zrobię...mojej.rodzine...
To mam taki wręcz przymus takom kompulsje zeby sprawdzic w necie...dlaczego.matki.zabijaja dzieci i zeby przeczytac dlaczego to.zrobily...to tak jakbym szukala potwierdzenia tego ze ja tak nie.zrobie...
A w konsekwencji bardziej sie nakrecam...
Czy ma ktos chodz troche podobny problem?