
Po mojej długiej przygodzie z odburzaniem(która nadal trwa i trwać będzie jeszcze długi czas) chciałabym podzielić się trochę moim "doświadczeniem".
W tytule mojego posta napisałam "chcieć" z dużej litery, ponieważ za tym słowem kryje się sporo rzeczy. Sama chęć wyjścia z nerwicy nam nie pomoże, to musimy pomóc właśnie jej poprzez swoje nastawienie. Ja z nerwicą walczę już od ponad roku, mam za sobą masę naprawdę bardzo nieprzyjemnych doświadczeń, które czasami chciałabym wymazać z pamięci. Bywało ze mną bardzo źle, czasami tak źle, że myślałam już, że to będzie koniec. Miałam wszystkie możliwe objawy, od natręctw, po kołatania serca, problemy z żołądkiem, bóle głowy, problemy z oddychaniem, problemy właściwie ze wszystkim, z ogólnym funkcjonowaniem. Ja ten ciężki rok traktuję teraz jako jedną wielką lekcję życia, pokory i tego, że życie czasami nie jest takie, jakbyśmy chcieli. Czasami trzeba pogodzić się z niektórymi rzeczami i to fakt, że od nas zależy w dużym stopniu jak nasze życie będzie wyglądać, ale czasami zdarzają się sprawy, których nie przewidzimy. I na tym to wszystko polega, że wszystkiego nie da się zaplanować, nic nie jest idealne. Ja przez wiele lat żyłam w złym myśleniu, wydawało mi się, że to wszystko jest takie proste, przeliczałam swoje możliwości, stawiałam wysoko poprzeczne, a przy tym wszystkim byłam ogromnie emocjonalna, strasznie się wszystkim przejmowałam, brałam wszystko do siebie. Przez ten rok zmieniłam się bardzo i uważam, że w wielu częściach mojego życia, na lepsze.
Najważniejsze to nigdy się nie poddawać, wiem bardzo to jest banalne stwierdzenie, ale jakie trafne


Wiele rzeczy mi pomogło, w sumie mogłabym je tutaj wymienić jeśli mogłoby to komuś pomóc:
-zdrowe odżywianie: zmieniłam mnóstwo rzeczy w swoim odżywianiu, m.in przestalam jesc slodycze, zainteresowalam sie tym, co jem itd
-MUZYKA, która była od zawsze moją wielką pasją i dla której stwierdziłam, że mogę nawet dla niej cierpieć, bo ją kocham!

-medytacja: zainteresowałam się nią dzięki mojej koleżance i jej mamie. u mnie poszło to w znacznie dalszym kierunku, bo teraz bardzo interesuję się buddyzmem, kulturą wschodu, czytam różne książki na ten temat i generalnie pogłębiam stale o tym wiedzę
-suplementacja magnezem(bardzo ważna!)
-leki(?) tutaj nie jestem do końca pewna, ponieważ ja biorąc leki czułam wszystkie objawy i właściwie pomimo tego, że nadal je biorę, to biorę naprawdę bardzo malutką dawkę (doxepin teva 75 mg) i tak naprawdę to wszystko zależy od tego, jak sobie poukładamy w głowie wszystko.
-psychoterapia, która odegrała tutaj mogłabym powiedzieć 50 % roli
-przyjaciele, rodzina i ich wsparcie
Długa droga przede mną jeszcze. Sprawdzianem będzie dla mnie wyjazd na festiwal za tydzień, którego no boję się jak cholera

dziekuje wam wszystkim za jakakolwiek pomoc. ostatnio pisalam o moich zoladkowych problemach i wasze rady okazaly sie byc naprawde bardzo bardzo pomocne! dziekuje jeszcze raz
